Na wstępie chciałbym się z wami przywitać, więc witajcie ;>
Pragnę was prosić o ocenę tekstu, który napisałem. Jest to mój pierwszy utwór i prawdopodobnie nie jest tak dobry jak większość tutaj zamieszczonych. Ale zawsze chciałem coś stworzyć, nawet jeśli by ocierało się to o grafomanie. Tekst jest z pewnością brutalny, zawiera wulgaryzmy i przemoc, a także literówki, błędy stylistyczne itp. Chciałem w nim spojrzeć na świat oczami człowieka chorego psychicznie. Jeśli nie trafiłem w odpowiedni dział to najmocniej przepraszam i proszę o przeniesienie.
Przez całe życie myślałem, że brutalność policji dotyczy tylko rabusiów, gangsterów, bądź innego marginesu społecznego. Teraz już wiem, że całkowicie się myliłem, a dowodem na to może być mój rozcięty łuk brwiowy. Czyż to nie hipokryzja gdy instytucja powołana do obrony prawa sama go nie przestrzega? Jaki to daje nam przykład? Może powinniśmy całkowicie znieść wszelkie przepisy? Bo jaki jest ich sens, jeśli dotyczą tylko konkretnej grupy ludzi a nie ogółu?
- Gadaj, co jej zrobiłeś?! - kolejny cios, tym razem w szczękę, wyrwał mnie z zamyślenia.
- Niech pan przestanie - raptownie wykrzyknąłem. Niestety przy okazji z moich ust, prosto na seledynowy blat, wypadł ząb. To brzydki kolor, ale przecież o gustach się nie dyskutuję.
- No i jeszcze stół upierdoliłeś!
Zabawne, w tym momencie wcale nie myślałem o nadchodzącym kolejnym uderzeniu. Zastanawiałem się, czy to prawda, że człowiek może połknąć około pół litra własnej krwi nim zwymiotuje. Cóż, jeśli tak dalej pójdzie to wkrótce się o tym przekonam.
-Marc, zrób sobie przerwę, a ja w tym czasie porozmawiam z Panem Galagerem.
Kat opuścił pokój, a ja zostałem sam na sam z tym milszym. To chyba ta oklepana taktyka - dobry i zły glina. Facet, około czterdziestki, powoli odsunął krzesło i usiadł naprzeciw mnie. Nie wyglądał na groźnego, ale gdy sięgnął za pazuchę moje serce zabiło szybciej. Strach, to on pozwolił naszym przodkom unikać pożarcia przez drapieżniki. Może to kolejny dowód na to, że ludzie to tak na prawdę zwierzęta, które kurczowo trzymają się iluzji bycia czymś więcej?
-Zapalisz? - zadał pytanie, wyciągając z kieszeni marynarki papierośnicę. Całkiem ładna, posrebrzana z grawerowanymi literami T.W. Ciekawe jak ma na imię Thomas, Tim albo Tonny? Może go zapytam?
Wyciągnął i podał mi fajkę, poczęstował także ogniem. Sam również zapalił. Czy tutaj nie ma żadnych czujników dymu? A jeśli własnie teraz dojdzie do pożaru? Cholera, zawsze bałem się śmierci w płomieniach. To chyba jakiś rodzaj traumy. Matka, świeć Panie nad jej duszą, zawsze straszyła mnie ogniem gdy byłem niegrzeczny. Twierdziła, że spali mnie w piecu, jeśli nie będę zachowywać się przyzwoicie. Na szczęście potrafiłem szybko biegać, w przeciwieństwie do niej.
- A więc co się stało z Kate? Możesz mi opowiedzieć?
- Przecież z nią wszystko w porządku, kochamy się.
Zupełnie nie wiedziałem o co chodzi Panu T. Przecież gdy ostatni raz widziałem się z mą lubą, na nic się nie skarżyła.
***
Cały dzień chodziłem w skowronkach. Ludzie twierdzili, że wręcz promienieje. I była to prawda, w końcu nie co dzień człowiek się oświadcza. Mamusia była by ze mnie dumna. Po drodze z pracy kupiłem drogie wino, świecę oraz składniki na kolację. Zamierzałem przygotować przepyszną pieczeń wieprzową. Miałem nadzieje, że kluczową rolę odegra tu powiedzenie: "Przez żołądek do serca". Tuż po powrocie z pracy zabrałem się za przygotowania. Nakryłem stół białym obrusem, zaprosiłem do niego Kate, rozpaliłem świecę i podałem jedzenie. W tym świetle wyglądała cudownie. Jej długie blond włosy idealnie komponowały się z żółtą sukienką. A niebieskie oczy, podkreśliłem granatowym cieniem na powiekach. Tak, sam ją umalowałem. Ponieważ próbowała mnie opuścić, musiałem amputować jej obie dłonie. Zdradziła mnie, ale jej wybaczyłem. Czyż to nie jest prawdziwy dowód, mojej bezgranicznej miłości? Kocham ją pomimo jej wad. Jak zwykle jedliśmy w ciszy, którą nieudolnie próbowałem przełamać.
- No może chociaż spróbujesz tej pieczeni?
- Mhm - odpowiedziała. Czasami chciałbym usłyszeć jej głos. Ale gdy tylko ściągam knebel, zbyt głośno krzyczy.
- Wiesz, chciałbym Ci coś wyznać - przysunąłem swoje krzesło bliżej niej. - Już trochę razem jesteśmy i pomyślałem... Czy, chciałabyś zostać moją żoną? - postawiłem przed nią otwarte pudełeczko z pierścionkiem. Co prawda nie mogła go nosić, ale to tylko symbol.
- Mhm! - wymamrotała przez szmatę, zgodziła się. Mój Boże, cóż za szczęście!
- Ja też Cię kocham! Już zawsze będziemy razem - przytuliłem się do niej wciskając jej między żebra nóż, którym przed chwilą kroiłem mięso. Gdy zamknęła swe cudne oczka, delikatnie ułożyłem ją na stole. Moja sypialnia nie jest zbyt duża, więc musiałem oddzielić jej korpus od głowy. Pomogła mi w tym piła tarczowa. Najtrudniej było z mięśniami karku. Były bardzo mocne, włożyłem w swoją prace wiele wysiłku, ale przecież czego nie robi się by uszczęśliwić kobietę. Umyłem jej twarz i włosy a następnie zaniosłem do sypialni. Tułów owinąłem w obrus i zaniosłem do kosza przed dom. Być może to tu popełniłem błąd. W końcu nie często zdarza się by ktoś wyrzucał, całkiem dobre ciało. A może, to przez zbyt duże gabaryty? Następnego ranka obudził mnie hałas wyważanych drzwi.
- I tak też znalazłem się tutaj Tim - glina przede mną zauważalnie drgnął, gdy skończyłem opowiadać.
- Dziękuje Harry, to wiele wyjaśnia. Wiesz co Cię teraz czeka?
- Wrócę do domu? Muszę zająć się Kate, pewnie czuje się tam samotna.
- Niestety, musisz tutaj jeszcze zostać. - mężczyzna wstał od stołu, podszedł parę kroków stronę drzwi by po chwili odwrócić się w moim kierunku.
- Właściwie, to skąd wiedziałeś jak mam na imię? O ile pamiętam nie przedstawiałem się.
- Strzelałem - uśmiechnąłem się, na co on nie zareagował, lecz po prostu opuścił pokój pozostawiając mnie w nim samego.
Mam nadzieję, że wstawienie nowego zęba nie będzie zbyt kosztowne.
Pragnę was prosić o ocenę tekstu, który napisałem. Jest to mój pierwszy utwór i prawdopodobnie nie jest tak dobry jak większość tutaj zamieszczonych. Ale zawsze chciałem coś stworzyć, nawet jeśli by ocierało się to o grafomanie. Tekst jest z pewnością brutalny, zawiera wulgaryzmy i przemoc, a także literówki, błędy stylistyczne itp. Chciałem w nim spojrzeć na świat oczami człowieka chorego psychicznie. Jeśli nie trafiłem w odpowiedni dział to najmocniej przepraszam i proszę o przeniesienie.
Harry
***Przez całe życie myślałem, że brutalność policji dotyczy tylko rabusiów, gangsterów, bądź innego marginesu społecznego. Teraz już wiem, że całkowicie się myliłem, a dowodem na to może być mój rozcięty łuk brwiowy. Czyż to nie hipokryzja gdy instytucja powołana do obrony prawa sama go nie przestrzega? Jaki to daje nam przykład? Może powinniśmy całkowicie znieść wszelkie przepisy? Bo jaki jest ich sens, jeśli dotyczą tylko konkretnej grupy ludzi a nie ogółu?
- Gadaj, co jej zrobiłeś?! - kolejny cios, tym razem w szczękę, wyrwał mnie z zamyślenia.
- Niech pan przestanie - raptownie wykrzyknąłem. Niestety przy okazji z moich ust, prosto na seledynowy blat, wypadł ząb. To brzydki kolor, ale przecież o gustach się nie dyskutuję.
- No i jeszcze stół upierdoliłeś!
Zabawne, w tym momencie wcale nie myślałem o nadchodzącym kolejnym uderzeniu. Zastanawiałem się, czy to prawda, że człowiek może połknąć około pół litra własnej krwi nim zwymiotuje. Cóż, jeśli tak dalej pójdzie to wkrótce się o tym przekonam.
-Marc, zrób sobie przerwę, a ja w tym czasie porozmawiam z Panem Galagerem.
Kat opuścił pokój, a ja zostałem sam na sam z tym milszym. To chyba ta oklepana taktyka - dobry i zły glina. Facet, około czterdziestki, powoli odsunął krzesło i usiadł naprzeciw mnie. Nie wyglądał na groźnego, ale gdy sięgnął za pazuchę moje serce zabiło szybciej. Strach, to on pozwolił naszym przodkom unikać pożarcia przez drapieżniki. Może to kolejny dowód na to, że ludzie to tak na prawdę zwierzęta, które kurczowo trzymają się iluzji bycia czymś więcej?
-Zapalisz? - zadał pytanie, wyciągając z kieszeni marynarki papierośnicę. Całkiem ładna, posrebrzana z grawerowanymi literami T.W. Ciekawe jak ma na imię Thomas, Tim albo Tonny? Może go zapytam?
Wyciągnął i podał mi fajkę, poczęstował także ogniem. Sam również zapalił. Czy tutaj nie ma żadnych czujników dymu? A jeśli własnie teraz dojdzie do pożaru? Cholera, zawsze bałem się śmierci w płomieniach. To chyba jakiś rodzaj traumy. Matka, świeć Panie nad jej duszą, zawsze straszyła mnie ogniem gdy byłem niegrzeczny. Twierdziła, że spali mnie w piecu, jeśli nie będę zachowywać się przyzwoicie. Na szczęście potrafiłem szybko biegać, w przeciwieństwie do niej.
- A więc co się stało z Kate? Możesz mi opowiedzieć?
- Przecież z nią wszystko w porządku, kochamy się.
Zupełnie nie wiedziałem o co chodzi Panu T. Przecież gdy ostatni raz widziałem się z mą lubą, na nic się nie skarżyła.
***
Cały dzień chodziłem w skowronkach. Ludzie twierdzili, że wręcz promienieje. I była to prawda, w końcu nie co dzień człowiek się oświadcza. Mamusia była by ze mnie dumna. Po drodze z pracy kupiłem drogie wino, świecę oraz składniki na kolację. Zamierzałem przygotować przepyszną pieczeń wieprzową. Miałem nadzieje, że kluczową rolę odegra tu powiedzenie: "Przez żołądek do serca". Tuż po powrocie z pracy zabrałem się za przygotowania. Nakryłem stół białym obrusem, zaprosiłem do niego Kate, rozpaliłem świecę i podałem jedzenie. W tym świetle wyglądała cudownie. Jej długie blond włosy idealnie komponowały się z żółtą sukienką. A niebieskie oczy, podkreśliłem granatowym cieniem na powiekach. Tak, sam ją umalowałem. Ponieważ próbowała mnie opuścić, musiałem amputować jej obie dłonie. Zdradziła mnie, ale jej wybaczyłem. Czyż to nie jest prawdziwy dowód, mojej bezgranicznej miłości? Kocham ją pomimo jej wad. Jak zwykle jedliśmy w ciszy, którą nieudolnie próbowałem przełamać.
- No może chociaż spróbujesz tej pieczeni?
- Mhm - odpowiedziała. Czasami chciałbym usłyszeć jej głos. Ale gdy tylko ściągam knebel, zbyt głośno krzyczy.
- Wiesz, chciałbym Ci coś wyznać - przysunąłem swoje krzesło bliżej niej. - Już trochę razem jesteśmy i pomyślałem... Czy, chciałabyś zostać moją żoną? - postawiłem przed nią otwarte pudełeczko z pierścionkiem. Co prawda nie mogła go nosić, ale to tylko symbol.
- Mhm! - wymamrotała przez szmatę, zgodziła się. Mój Boże, cóż za szczęście!
- Ja też Cię kocham! Już zawsze będziemy razem - przytuliłem się do niej wciskając jej między żebra nóż, którym przed chwilą kroiłem mięso. Gdy zamknęła swe cudne oczka, delikatnie ułożyłem ją na stole. Moja sypialnia nie jest zbyt duża, więc musiałem oddzielić jej korpus od głowy. Pomogła mi w tym piła tarczowa. Najtrudniej było z mięśniami karku. Były bardzo mocne, włożyłem w swoją prace wiele wysiłku, ale przecież czego nie robi się by uszczęśliwić kobietę. Umyłem jej twarz i włosy a następnie zaniosłem do sypialni. Tułów owinąłem w obrus i zaniosłem do kosza przed dom. Być może to tu popełniłem błąd. W końcu nie często zdarza się by ktoś wyrzucał, całkiem dobre ciało. A może, to przez zbyt duże gabaryty? Następnego ranka obudził mnie hałas wyważanych drzwi.
- I tak też znalazłem się tutaj Tim - glina przede mną zauważalnie drgnął, gdy skończyłem opowiadać.
- Dziękuje Harry, to wiele wyjaśnia. Wiesz co Cię teraz czeka?
- Wrócę do domu? Muszę zająć się Kate, pewnie czuje się tam samotna.
- Niestety, musisz tutaj jeszcze zostać. - mężczyzna wstał od stołu, podszedł parę kroków stronę drzwi by po chwili odwrócić się w moim kierunku.
- Właściwie, to skąd wiedziałeś jak mam na imię? O ile pamiętam nie przedstawiałem się.
- Strzelałem - uśmiechnąłem się, na co on nie zareagował, lecz po prostu opuścił pokój pozostawiając mnie w nim samego.
Mam nadzieję, że wstawienie nowego zęba nie będzie zbyt kosztowne.