03-06-2013, 19:39
Czasem ciężko jest się przyznać do błędu, a zwłaszcza wtedy, kiedy tkwiło się w nim dosyć długo. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o akcjach ukraińskiej organizacji Femen, wydawały mi się co najmniej słuszne; zwłaszcza biorąc pod uwagę represje, z jakimi spotykały się jego członkinie.
Femen jest organizacją powstałą na Ukrainie w 2008 roku. Początkowo w jej skład wchodziły działaczki środowisk studenckich w wieku 18-20 lat; w miarę upływu czasu organizacja się rozrosła i aktualnie posiada sekcje w wielu państwach europejskich. Głównym postulatem Femenu jest walka z pogwałcaniem praw obywatelskich, seksizmem, turystyką seksualną i patriarchalizmem. Działaczki odważnie sprzeciwiają się wszelkim formom reżimu politycznego czy społecznego, urządzając akcje, których nieodłącznym elementem jest rozebranie się od pasa w górę.
W ubiegłym roku aktywistki ukraińskiego ruchu Femen, które przeprowadziły przed budynkiem białoruskiego KGB akcję solidarności z więźniami politycznymi, zostały wywiezione do lasu, gdzie zmuszono je do rozebrania się i brutalnie pobito. Warto wspomnieć, że do zajścia doszło wyjątkowo zimnego grudniowego dnia, a Ukrainki po torturach, które były filmowane przez sprawców, zostały porzucone w lesie bez pieniędzy i dokumentów. Takie obrazy silnie działają na wyobraźnię i wrażliwość osób postronnych, więc ciężko nie zajmować żadnego stanowiska w tej sprawie.
Mówiąc kolokwialnie – nie rusza fakt, że aktywistki, które przecież sprzeciwiają się pogwałcaniu praw kobiet, obnażając się publicznie, epatują nagością i wpisują się w seksistowskie wyobrażenie o kobietach. Mnie osobiście wydawało się, że taka forma fizyczno-politycznego ekshibicjonizmu (wyjście na ulicę z odważnymi postulatami w krajach ogarniętych reżimem politycznym wymaga odwagi) stanowi wspaniały środek dotarcia do jak największej liczby ludzi. Femen wydawał się powiewem świeżości wśród feministycznych środowisk w Europie – jego aktywistki nie skupiały się na powierzchownych rzeczach, ale występowały przeciw konkretnym problemom realnego świata. Nie obchodziły ich parytety, ale walka o wolne słowo i swobodę polityczną. Moje nastawienie do Femenu, przynajmniej do Ukraińskiej, założycielskiej sekcji, jest jak najbardziej entuzjastyczne. Zupełnie inaczej postrzegam rodzimą, polską wersję.
Każda z międzynarodowych sekcji ma swoją stronę na fejsbuku, w tym także polska. Usiłując zapoznać się z tematem, przejrzałam zawartość strony, w tym także cykl zdjęć „MATKA POLKA W DOMOWEJ NIEWOLI”, które nie tylko okazały się wulgarne i obsceniczne, ale przedstawiały naiwny pogląd polskich feministek na sprawy walki o emancypację.
Feministki domagają się szacunku wobec ogółu kobiet, ale same nie respektują woli tych, które o „swoje prawa” walczyć nie zamierzają. W Dzień Matki umieściły na swojej stronie zdjęcia, które jednoznacznie sugerują, że kobieta zdecydowanie nie jest stworzona do wychowywania dzieci, a już na pewno powinna trzymać się z dala od domowych obowiązków. To o tyle zabawne, o ile połowa kobiet w Polsce nie tylko w założeniu rodziny nie widzi problemu, a nawet stawia go sobie za cel. Polska nie funkcjonuje na wzór krajów arabskich, gdzie obyczaje są zdominowane przez patriarchat – w swoim krótkim życiu nie spotkałam się z sytuacją, gdzie kobieta byłaby zmuszona do założenia rodziny czy rodzenia dzieci. Słuszność akcji umniejsza fakt, że niemalże wszystkie zdjęcia na stronie polskiego Femenu komentują mężczyźni w jednoznaczny i wulgarny, choć żartobliwy, sposób.
Polskie feministki ostro sprzeciwiły się ustawie antyaborcyjnej na Litwie, wspierając uciemiężone Litwinki. W sprawie aborcji, choć jestem jej przeciwna, moje zdanie nie jest podyktowane przez naukę Kościoła katolickiego. Uważam, że człowiek zmuszony jest do ponoszenia konsekwencji własnych czynów, jeżeli dopuszcza się libertyńskich swobód, niech ma świadomość, że nawet najprzyjemniejsze może mieć przykre konsekwencje. Jeżeli kobiety domagają się szacunku, niech więc same szanują swoje ciało. Walka o swobody w imieniu kobiet, które wcale nie mają na to ochoty, ma większy sens, niż obrona istnienia ludzkiego, które nie ma prawa sprzeciwić się własnej śmierci?
Inaczej sprawa ma się w przypadku kobiet, które zachodzą w ciążę w wyniku gwałtu – na tym polskie feministki powinny się skupić. Oczywiście wychodzenie na ulicę i sprzeciwianie się poglądom, jakoby to kobieta prowokowała do gwałtu swoim wyglądem, mija się z celem. To nie znaczy, że uważam, że kobieta, która prowokuje swoim wyglądem musi być skazana na gwałt; każdy ma prawo wyglądać tak, jak chce – myślę, że potencjalnemu gwałcicielowi jest to także obojętne. Na opinię publiczną czy funkcjonujące wśród społeczeństwa stereotypy nie można wpłynąć poprzez publiczne obnażanie się, co nie tylko wydaje się być niepoważne, ale i naiwne.
Słuszna i nie bezcelowa wydaje się w takiej sytuacji próba wywarcia wpływu na rząd w celu zaostrzenia ustaw o karaniu za gwałty, co powinno znacznie bardziej odstręczyć potencjalnych gwałcicieli, niż ostentacyjne obnażanie ciała na ulicach. Pozostaje jeszcze jedna kwestia; czy wobec naiwności postulatów i braku efektów działalności polskiego Femenu wychodzenie na ulicę z obnażonymi piersiami nadal stanowi formę sprzeciwu, czy może już akt bezpruderyjnego ekshibicjonizmu ku uciesze „wszystkiemu winnych” mężczyzn?
Femen jest organizacją powstałą na Ukrainie w 2008 roku. Początkowo w jej skład wchodziły działaczki środowisk studenckich w wieku 18-20 lat; w miarę upływu czasu organizacja się rozrosła i aktualnie posiada sekcje w wielu państwach europejskich. Głównym postulatem Femenu jest walka z pogwałcaniem praw obywatelskich, seksizmem, turystyką seksualną i patriarchalizmem. Działaczki odważnie sprzeciwiają się wszelkim formom reżimu politycznego czy społecznego, urządzając akcje, których nieodłącznym elementem jest rozebranie się od pasa w górę.
W ubiegłym roku aktywistki ukraińskiego ruchu Femen, które przeprowadziły przed budynkiem białoruskiego KGB akcję solidarności z więźniami politycznymi, zostały wywiezione do lasu, gdzie zmuszono je do rozebrania się i brutalnie pobito. Warto wspomnieć, że do zajścia doszło wyjątkowo zimnego grudniowego dnia, a Ukrainki po torturach, które były filmowane przez sprawców, zostały porzucone w lesie bez pieniędzy i dokumentów. Takie obrazy silnie działają na wyobraźnię i wrażliwość osób postronnych, więc ciężko nie zajmować żadnego stanowiska w tej sprawie.
Mówiąc kolokwialnie – nie rusza fakt, że aktywistki, które przecież sprzeciwiają się pogwałcaniu praw kobiet, obnażając się publicznie, epatują nagością i wpisują się w seksistowskie wyobrażenie o kobietach. Mnie osobiście wydawało się, że taka forma fizyczno-politycznego ekshibicjonizmu (wyjście na ulicę z odważnymi postulatami w krajach ogarniętych reżimem politycznym wymaga odwagi) stanowi wspaniały środek dotarcia do jak największej liczby ludzi. Femen wydawał się powiewem świeżości wśród feministycznych środowisk w Europie – jego aktywistki nie skupiały się na powierzchownych rzeczach, ale występowały przeciw konkretnym problemom realnego świata. Nie obchodziły ich parytety, ale walka o wolne słowo i swobodę polityczną. Moje nastawienie do Femenu, przynajmniej do Ukraińskiej, założycielskiej sekcji, jest jak najbardziej entuzjastyczne. Zupełnie inaczej postrzegam rodzimą, polską wersję.
Każda z międzynarodowych sekcji ma swoją stronę na fejsbuku, w tym także polska. Usiłując zapoznać się z tematem, przejrzałam zawartość strony, w tym także cykl zdjęć „MATKA POLKA W DOMOWEJ NIEWOLI”, które nie tylko okazały się wulgarne i obsceniczne, ale przedstawiały naiwny pogląd polskich feministek na sprawy walki o emancypację.
Feministki domagają się szacunku wobec ogółu kobiet, ale same nie respektują woli tych, które o „swoje prawa” walczyć nie zamierzają. W Dzień Matki umieściły na swojej stronie zdjęcia, które jednoznacznie sugerują, że kobieta zdecydowanie nie jest stworzona do wychowywania dzieci, a już na pewno powinna trzymać się z dala od domowych obowiązków. To o tyle zabawne, o ile połowa kobiet w Polsce nie tylko w założeniu rodziny nie widzi problemu, a nawet stawia go sobie za cel. Polska nie funkcjonuje na wzór krajów arabskich, gdzie obyczaje są zdominowane przez patriarchat – w swoim krótkim życiu nie spotkałam się z sytuacją, gdzie kobieta byłaby zmuszona do założenia rodziny czy rodzenia dzieci. Słuszność akcji umniejsza fakt, że niemalże wszystkie zdjęcia na stronie polskiego Femenu komentują mężczyźni w jednoznaczny i wulgarny, choć żartobliwy, sposób.
Polskie feministki ostro sprzeciwiły się ustawie antyaborcyjnej na Litwie, wspierając uciemiężone Litwinki. W sprawie aborcji, choć jestem jej przeciwna, moje zdanie nie jest podyktowane przez naukę Kościoła katolickiego. Uważam, że człowiek zmuszony jest do ponoszenia konsekwencji własnych czynów, jeżeli dopuszcza się libertyńskich swobód, niech ma świadomość, że nawet najprzyjemniejsze może mieć przykre konsekwencje. Jeżeli kobiety domagają się szacunku, niech więc same szanują swoje ciało. Walka o swobody w imieniu kobiet, które wcale nie mają na to ochoty, ma większy sens, niż obrona istnienia ludzkiego, które nie ma prawa sprzeciwić się własnej śmierci?
Inaczej sprawa ma się w przypadku kobiet, które zachodzą w ciążę w wyniku gwałtu – na tym polskie feministki powinny się skupić. Oczywiście wychodzenie na ulicę i sprzeciwianie się poglądom, jakoby to kobieta prowokowała do gwałtu swoim wyglądem, mija się z celem. To nie znaczy, że uważam, że kobieta, która prowokuje swoim wyglądem musi być skazana na gwałt; każdy ma prawo wyglądać tak, jak chce – myślę, że potencjalnemu gwałcicielowi jest to także obojętne. Na opinię publiczną czy funkcjonujące wśród społeczeństwa stereotypy nie można wpłynąć poprzez publiczne obnażanie się, co nie tylko wydaje się być niepoważne, ale i naiwne.
Słuszna i nie bezcelowa wydaje się w takiej sytuacji próba wywarcia wpływu na rząd w celu zaostrzenia ustaw o karaniu za gwałty, co powinno znacznie bardziej odstręczyć potencjalnych gwałcicieli, niż ostentacyjne obnażanie ciała na ulicach. Pozostaje jeszcze jedna kwestia; czy wobec naiwności postulatów i braku efektów działalności polskiego Femenu wychodzenie na ulicę z obnażonymi piersiami nadal stanowi formę sprzeciwu, czy może już akt bezpruderyjnego ekshibicjonizmu ku uciesze „wszystkiemu winnych” mężczyzn?
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
żeby mnie wszyscy mieli lubić