01-03-2013, 15:37
czyli
Krótkie, sportowe wczasy na …lotnisku
Dawno, dawno temu (to nie bajka) kiedy posiadałem własną firmę i poświęcałem pracy 25 godzin na dobę, jeden z moich kontrahentów zapytał - czy Pan nie ma urlopu? A co to jest „urlopu”? Słysząc to słowo pierwszy raz trudno było mi przeprowadzić koniugację, ale gdy już poznałem jego genezę, zadałem sobie pytanie, czy człowiek w ogóle jest stworzony do wypoczynku? Prześledziłem historię powstania naszego gatunku i doszedłem do wniosku, że …wyłącznie do wypoczynku! Jakiej by nie przyjąć hipotezy pojawienia się człowieka na Ziemi, to o ile małpa miała tylko jeść, spać i dbać o zachowanie gatunku, to już u Adama i Ewy pominięto nawet sprawę potrzeb fizjologicznych.
Problem pracy powstał na tle gastronomicznym gdy małpa zmieniła dietę z bananów na tatara. Nie każda umiała polować ale niektóre robiły na drutach i zaczęły kombinować. Jeżeli ktoś pamięta komunistyczne kartki na mięso, benzynę, papierosy, pończochy, cukier, żarówki, alkohol, kalesony i tą całą …filatelistykę wymienną - będzie miał ogólne pojęcie na temat początków handlu. Potem wtrącili się Fenicjanie, wymyślili dolary i człowiek wpadł w obsesję ich gromadzenia - chodzi mi oczywiście o gromadzenie dolarów nie …Fenicjan. Na początku był chaos ale potem stworzono kodeks pracy, który do dzisiaj zmusza pracownika do zrobienia sobie przerwy w nieustannym bogaceniu się i tu właśnie przyszła pora na zadanie pytania - czy był Pan już na urlopu? Przepraszam ale w związku z historią o której wspomniałem na początku, rzeczownik ten utkwił mi w dopełniaczu i tam już pozostał.
.
Ryc. 1
Za mojej młodości urlopu brało się z różnych ważnych okazji jak malowanie mieszkania, szatkowanie kapusty czy też zakup meblościanki, co współcześnie załatwia się w jeden z trzydziestu pięciu długich weekendów. Dzisiaj urlopu kojarzy się wszystkim wyłącznie z wczasami i to do tego stopnia, iż osoby, które w szkole nie uważały na lekcjach języka polskiego twierdzą, że wyraz ten nie jest rzeczownikiem tylko …wczasownikiem. Tak zawiłą drogą dotarłem wreszcie do głównego menu tego felietonu jakim są właśnie wczasy. Z obowiązku zaznaczę jedynie, że istnieje pewna ich forma zwana wczasami krajowymi, dzieląca się na trzy grupy w zależności ryzyka zakażenia: nadbałtyckie, nadwiślańskie i …agroturystyka. Nie korzystam z nich, ponieważ nie należę do klubu morsa, nie jestem pasjonatem bakteriologii, fanem sinic, komarów i nie uważam żeby dojenie kozy było atrakcją tak wielką żebym musiał za nią płacić. Za każdym razem gdy odwiedzam Bałtyk – na którego dnie z honorem można było lec (było się w tym harcerstwie) i obserwuje co w nim pływa - poznaję dużo rzeczy, które sam spuściłem tydzień wcześniej w …znaczy …we Wrocławiu, a i taka obserwacja jest możliwa jedynie z molo, w nocy, wczesnym świtem, lub w deszczowe dni, ponieważ na ogół widać tylko morze …parasoli i parawanów. Dlatego skoncentruję się na tanich wczasach zagranicznych i to do tego stopnia najtańszych, że ich sprzedawcy zbankrutowali. Turystyka to złoty biznes dla ludzi majętnych i rozsądnych oraz dla oszustów. Niestety ci pierwsi sprzedają wczasy drogo, z zarobkiem, bo to ich źródło utrzymania, a drudzy krótko ze względu na prokuraturę. W tej sytuacji pozostali mi do omówienia – uwaga, trudne słowo - touroperatorzy (operatorzy turów?) biedni, uczciwi i niedorozwinięci finansowo, czyli sprzedawcy niesłychanie tanich, niepowtarzalnych wczasów z niespodzianką. Na ich niepowtarzalność znam przykłady. Mój dobry znajomy wrócił w zeszłym roku z dwutygodniowego wojażu po trzech dniach z czego w ramach niespodzianki dwa spędził na lotnisku, a w tym roku nawet nie zdążył się spakować na wyjazd, gdy biuro turystyczne go …wywczasowało, czyli jak wspomniałem o powtarzalności nie ma mowy tym bardziej, że tamte pieniądze wyrzucił w piaski Egiptu, a tegoroczne w bagna Kuby. Ja bym tych tegorocznych na jego miejscu żałował. Zobaczyć Fidela - bezcenne, staruszek pociągnie jeszcze góra siedemdziesiąt lat, a powrót na własną płetwę, na wypadek wywrotki biura które go wywiozło, byłby nieskomplikowany co sprawdziłem na geologiczno morfologicznych mapach świata (patrz ryc. 1) Jedyną otwartą kwestią pozostałby transportu z Murmańska (ponieważ Golfstrom już dalej nie dociera) do Wrocławia. Obawy może budzić tylko pierwszy etap podróży z Kuby na Florydę. Ryzyko wychłodzenia żadne, bo każdy sztubak, który uczył się geografii w podstawówce wie, że prąd zatokowy jest …ciepły.
Tylko w lipcu i sierpniu tego roku zbankrutowało siedem biur turystycznych. Problemem nie był brak chętnych na wyjazdy lecz bida z nędzą samych biur, które dysponują wyłącznie pieniędzmi klientów, nie posiadając własnych środków finansowych na wypadek gdyby coś się wysypało, na przykład kraj docelowy wyjazdu zalało tsunami, obudził się wulkan, wybuchły zamieszki, spadł grad lub ktoś dwa razy dziennie wybijał szybę w siedzibie biura, co przy tym standardzie usług jest wysoce prawdopodobne. Przy tak permanentnym braku kasy, trudno wspominać nawet o jakimś konkretnym zabezpieczeniu w razie plajty przewoźnika z którego usług korzysta biuro, a klient nie bocian, sam nie doleci.
Przez miesiąc śledziłem w mediach raporty z tego eksodusu, słuchałem komentarzy wyślizganych klientów, dziennikarzy, znawców, speców i innych przechodniów oraz dobrych rad dla ocalałych z katastrofy. Zainteresowały mnie dwie. Pierwsza z nich nosi znamiona poradnika super detektywa wszechczasów, bez koncesji, który wykrył upuszczenie Madzi w Sosnowcu. Otóż miesiąc przed planowaną wizytą w biurze, powinniśmy skontrolować dokumenty firmy w miejscowym Starostwie, potem sprawdzić to jeszcze na stronie http://www.turystyka.gov, zarejestrować się na forum turystycznym, żeby poznać opinie, relacje i sugestie innych klientów oraz prześwietlić kondycję biuro w bankowym rejestrze dłużników. Osobiście doradzam przepuścić dodatkowo wszystkie uzyskane dane przez Instytut Wybiórczej Pamięci Narodowej, nazwisko właściciela firmy skonfrontować z rejestrem osób karanych, a jego samego przepytać przy użyciu wariografu lub skopolaminy – to taki preparat, który katolicy zażywają przed spowiedzią. Jeżeli nie wykorzystaliśmy całego urlopu na dochodzenie a biuro turystyczne jeszcze istnieje, możemy wykupić wczasy pod warunkiem – i tu druga dobra dziennikarska rada – że zapłacimy za nie kartą płatniczą, którą to wpłatę bank może cofnąć w razie gdyby co – znaczy się …to tak wolno? To może wypadało by przeprosić Bagsika i Gąsiorowskiego.
Z niedowierzaniem przeczytałem na internetowej stronie fakt.pl, że prezes PIT (Państwowej Izby Turystyki) nie zaleca biurom podróży wypłacania odszkodowań za zapłacone i niezrealizowane wyjazdy, bo grozi to załamaniem branży turystycznej w naszym kraju. Szczęka mi opadła na taką praworządność i uczciwość państwowej instytucji. To tak jakby papież pobłogosławił pedofilię w łonie kościoła i zabronił wypłaty odszkodowań molestowanym …hmmm …to chyba zbyt wiarygodny przykład. Kilka dni wcześniej wysłuchałem w telewizji wystąpienia rzecznika prasowego tegoż PIT-u, który twierdził, że te kilka biur, to kropelka w morzu krajowej branży turystycznej i mleko się nie rozlało tylko nakapało na obrus, a to dziennikarze tak roztarli, że zrobiła się plama. I tak to w ramach jednej instytucji w tym kraju można kropelką mleka ukatrupić morze. Mój wniosek niektórym wyda się zbyt abstrakcyjny ale uważam, że oszukujący i okradający ludzi rynek turystyczny jest potrzebny tylko i wyłącznie Państwowej Izbie Turystyki przysparzając jej sensu istnienia, a cała reszta z jego załamaniem jakoś się pogodzi. Ludzie zaczną wyjeżdżać na wczasy tylko do Stanów Zjednoczonych - naszego Wielkiego Brata i sojusznika - wykupując lot w jedną stronę, ponieważ powrót w ramach deportacji jest tańszy i dużo pewniejszy niż z jakimkolwiek biurem podróży.
Krótkie, sportowe wczasy na …lotnisku
Dawno, dawno temu (to nie bajka) kiedy posiadałem własną firmę i poświęcałem pracy 25 godzin na dobę, jeden z moich kontrahentów zapytał - czy Pan nie ma urlopu? A co to jest „urlopu”? Słysząc to słowo pierwszy raz trudno było mi przeprowadzić koniugację, ale gdy już poznałem jego genezę, zadałem sobie pytanie, czy człowiek w ogóle jest stworzony do wypoczynku? Prześledziłem historię powstania naszego gatunku i doszedłem do wniosku, że …wyłącznie do wypoczynku! Jakiej by nie przyjąć hipotezy pojawienia się człowieka na Ziemi, to o ile małpa miała tylko jeść, spać i dbać o zachowanie gatunku, to już u Adama i Ewy pominięto nawet sprawę potrzeb fizjologicznych.
Problem pracy powstał na tle gastronomicznym gdy małpa zmieniła dietę z bananów na tatara. Nie każda umiała polować ale niektóre robiły na drutach i zaczęły kombinować. Jeżeli ktoś pamięta komunistyczne kartki na mięso, benzynę, papierosy, pończochy, cukier, żarówki, alkohol, kalesony i tą całą …filatelistykę wymienną - będzie miał ogólne pojęcie na temat początków handlu. Potem wtrącili się Fenicjanie, wymyślili dolary i człowiek wpadł w obsesję ich gromadzenia - chodzi mi oczywiście o gromadzenie dolarów nie …Fenicjan. Na początku był chaos ale potem stworzono kodeks pracy, który do dzisiaj zmusza pracownika do zrobienia sobie przerwy w nieustannym bogaceniu się i tu właśnie przyszła pora na zadanie pytania - czy był Pan już na urlopu? Przepraszam ale w związku z historią o której wspomniałem na początku, rzeczownik ten utkwił mi w dopełniaczu i tam już pozostał.
.
Ryc. 1
Za mojej młodości urlopu brało się z różnych ważnych okazji jak malowanie mieszkania, szatkowanie kapusty czy też zakup meblościanki, co współcześnie załatwia się w jeden z trzydziestu pięciu długich weekendów. Dzisiaj urlopu kojarzy się wszystkim wyłącznie z wczasami i to do tego stopnia, iż osoby, które w szkole nie uważały na lekcjach języka polskiego twierdzą, że wyraz ten nie jest rzeczownikiem tylko …wczasownikiem. Tak zawiłą drogą dotarłem wreszcie do głównego menu tego felietonu jakim są właśnie wczasy. Z obowiązku zaznaczę jedynie, że istnieje pewna ich forma zwana wczasami krajowymi, dzieląca się na trzy grupy w zależności ryzyka zakażenia: nadbałtyckie, nadwiślańskie i …agroturystyka. Nie korzystam z nich, ponieważ nie należę do klubu morsa, nie jestem pasjonatem bakteriologii, fanem sinic, komarów i nie uważam żeby dojenie kozy było atrakcją tak wielką żebym musiał za nią płacić. Za każdym razem gdy odwiedzam Bałtyk – na którego dnie z honorem można było lec (było się w tym harcerstwie) i obserwuje co w nim pływa - poznaję dużo rzeczy, które sam spuściłem tydzień wcześniej w …znaczy …we Wrocławiu, a i taka obserwacja jest możliwa jedynie z molo, w nocy, wczesnym świtem, lub w deszczowe dni, ponieważ na ogół widać tylko morze …parasoli i parawanów. Dlatego skoncentruję się na tanich wczasach zagranicznych i to do tego stopnia najtańszych, że ich sprzedawcy zbankrutowali. Turystyka to złoty biznes dla ludzi majętnych i rozsądnych oraz dla oszustów. Niestety ci pierwsi sprzedają wczasy drogo, z zarobkiem, bo to ich źródło utrzymania, a drudzy krótko ze względu na prokuraturę. W tej sytuacji pozostali mi do omówienia – uwaga, trudne słowo - touroperatorzy (operatorzy turów?) biedni, uczciwi i niedorozwinięci finansowo, czyli sprzedawcy niesłychanie tanich, niepowtarzalnych wczasów z niespodzianką. Na ich niepowtarzalność znam przykłady. Mój dobry znajomy wrócił w zeszłym roku z dwutygodniowego wojażu po trzech dniach z czego w ramach niespodzianki dwa spędził na lotnisku, a w tym roku nawet nie zdążył się spakować na wyjazd, gdy biuro turystyczne go …wywczasowało, czyli jak wspomniałem o powtarzalności nie ma mowy tym bardziej, że tamte pieniądze wyrzucił w piaski Egiptu, a tegoroczne w bagna Kuby. Ja bym tych tegorocznych na jego miejscu żałował. Zobaczyć Fidela - bezcenne, staruszek pociągnie jeszcze góra siedemdziesiąt lat, a powrót na własną płetwę, na wypadek wywrotki biura które go wywiozło, byłby nieskomplikowany co sprawdziłem na geologiczno morfologicznych mapach świata (patrz ryc. 1) Jedyną otwartą kwestią pozostałby transportu z Murmańska (ponieważ Golfstrom już dalej nie dociera) do Wrocławia. Obawy może budzić tylko pierwszy etap podróży z Kuby na Florydę. Ryzyko wychłodzenia żadne, bo każdy sztubak, który uczył się geografii w podstawówce wie, że prąd zatokowy jest …ciepły.
Tylko w lipcu i sierpniu tego roku zbankrutowało siedem biur turystycznych. Problemem nie był brak chętnych na wyjazdy lecz bida z nędzą samych biur, które dysponują wyłącznie pieniędzmi klientów, nie posiadając własnych środków finansowych na wypadek gdyby coś się wysypało, na przykład kraj docelowy wyjazdu zalało tsunami, obudził się wulkan, wybuchły zamieszki, spadł grad lub ktoś dwa razy dziennie wybijał szybę w siedzibie biura, co przy tym standardzie usług jest wysoce prawdopodobne. Przy tak permanentnym braku kasy, trudno wspominać nawet o jakimś konkretnym zabezpieczeniu w razie plajty przewoźnika z którego usług korzysta biuro, a klient nie bocian, sam nie doleci.
Przez miesiąc śledziłem w mediach raporty z tego eksodusu, słuchałem komentarzy wyślizganych klientów, dziennikarzy, znawców, speców i innych przechodniów oraz dobrych rad dla ocalałych z katastrofy. Zainteresowały mnie dwie. Pierwsza z nich nosi znamiona poradnika super detektywa wszechczasów, bez koncesji, który wykrył upuszczenie Madzi w Sosnowcu. Otóż miesiąc przed planowaną wizytą w biurze, powinniśmy skontrolować dokumenty firmy w miejscowym Starostwie, potem sprawdzić to jeszcze na stronie http://www.turystyka.gov, zarejestrować się na forum turystycznym, żeby poznać opinie, relacje i sugestie innych klientów oraz prześwietlić kondycję biuro w bankowym rejestrze dłużników. Osobiście doradzam przepuścić dodatkowo wszystkie uzyskane dane przez Instytut Wybiórczej Pamięci Narodowej, nazwisko właściciela firmy skonfrontować z rejestrem osób karanych, a jego samego przepytać przy użyciu wariografu lub skopolaminy – to taki preparat, który katolicy zażywają przed spowiedzią. Jeżeli nie wykorzystaliśmy całego urlopu na dochodzenie a biuro turystyczne jeszcze istnieje, możemy wykupić wczasy pod warunkiem – i tu druga dobra dziennikarska rada – że zapłacimy za nie kartą płatniczą, którą to wpłatę bank może cofnąć w razie gdyby co – znaczy się …to tak wolno? To może wypadało by przeprosić Bagsika i Gąsiorowskiego.
Z niedowierzaniem przeczytałem na internetowej stronie fakt.pl, że prezes PIT (Państwowej Izby Turystyki) nie zaleca biurom podróży wypłacania odszkodowań za zapłacone i niezrealizowane wyjazdy, bo grozi to załamaniem branży turystycznej w naszym kraju. Szczęka mi opadła na taką praworządność i uczciwość państwowej instytucji. To tak jakby papież pobłogosławił pedofilię w łonie kościoła i zabronił wypłaty odszkodowań molestowanym …hmmm …to chyba zbyt wiarygodny przykład. Kilka dni wcześniej wysłuchałem w telewizji wystąpienia rzecznika prasowego tegoż PIT-u, który twierdził, że te kilka biur, to kropelka w morzu krajowej branży turystycznej i mleko się nie rozlało tylko nakapało na obrus, a to dziennikarze tak roztarli, że zrobiła się plama. I tak to w ramach jednej instytucji w tym kraju można kropelką mleka ukatrupić morze. Mój wniosek niektórym wyda się zbyt abstrakcyjny ale uważam, że oszukujący i okradający ludzi rynek turystyczny jest potrzebny tylko i wyłącznie Państwowej Izbie Turystyki przysparzając jej sensu istnienia, a cała reszta z jego załamaniem jakoś się pogodzi. Ludzie zaczną wyjeżdżać na wczasy tylko do Stanów Zjednoczonych - naszego Wielkiego Brata i sojusznika - wykupując lot w jedną stronę, ponieważ powrót w ramach deportacji jest tańszy i dużo pewniejszy niż z jakimkolwiek biurem podróży.
Prawda jest jak dupa, każdy ma własną.
https://www.facebook.com/Waldemar.Biela.rysunek/?ref=hl
https://www.facebook.com/Waldemar.Biela.rysunek/?ref=hl