Edukacja
#1
kto nie zna, niech pozna:
http://www.youtube.com/watch?v=msE-ktwSuR4

co sądzicie?
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#2
Pan Ameryki nie odkrył - o braku kreatrywności w nauczaniu mówiło się jeszcze za moich czasów, a ja kończyłam ośmioklasową podstawówkę i czteroklasowe liceum.
Ale my w ramach kreatywności mieliśmy klasowe wypady na Mazury i w Bieszczady, weekendowe rajdy z PTTK, festiwale piosenki studenckiej i inne śmieszne rzeczy, których obecne dzieciaki nie znają nawet z opowieści...
Odpowiedz
#3
Tezy w referacie są wdzięczne, mądre i... trochę z gatunku "lepiej być pięknym, młodym i zdrowym, niż starym, brzydkim i biednym".
Inna sprawa, że szkoła zabija dzieciaka w dzieciaku... a może on sam dorośleje, tylko tak się składa, że akurat wtedy jest w szkole?

Szkoła z założenia nie jest kreatywna - jest regresywna, bowiem może edukować, bazując na tym, co wie, a nie co będzie wiadomo. Kreatywność dziecka wzbudzana jest zresztą przez zupełnie inny mechanizm, niż kreatywność dorosłego, mają inne podłoże psychologiczne. Kreatywność dziecięca zaspakaja potrzeby teraźniejsze, ma charakter doraźny i spontaniczny. U dorosłych pragmatyka w myśli kreatywnej dotyczy jutra, staje się rachunkiem prawdopodobieństwa. Dziecko nie ma więc "danych" i "oprogramowania" do obliczeń, a jedynie potrzebę i pewnie dlatego podejmuje swobodne i odważne próby bez świadomości błędów.
Okres edukacji to wczytywanie danych, tworzenie oprogramowania, za pomocą którego będzie dokonywała się refleksja. Kreatywność dziecięce ewoluuje (lub powinna) w stronę refleksyjności. I dopiero w obrębie refleksji powinna się znaleźć odwaga kreowania. Innymi słowy - błędem szkoły jest zapuszczone nauczanie DLA kreatywności.

I uwaga: żeby nauczać dla kreatywności, trzeba samemu być w refleksji kreatywnym, czyli wspieranym w kreatywności w okresie rozwoju dla kreatywności tejże, itd...czyli... najbardziej kreatywny był Bóg, ale... cóż...
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#4
...i ci którzy się opierali edukacji. Ja swojego dzieciaka w dzieciaku nie zabiłem, ma się dobrze, gra w dunie co czwartek i patrzy na gwiazdy w bezchmurną noc z podziwem (a nie np. z próbą wystrzelenia w nie rakiety) ;-)
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#5
Pasiasty: nie widziałam, edytowałam

Mam 25 letniego syna. Kiedy miał sześć latałam z nim z nożami po ogrodzie, żeby promieniem laserowym (słońca odbitym w nożu) upolować samolot. I ciągle się złościł, że źle latam, bo nie udaje się zbudować "siatki laserowej" (takiej jak na motyle). Złościł się, więc mu tłumaczyłam w końcu, że promienie odbijane nożami nie są laserowe itd. Zabijałam kreatywność, dając dane do obliczeń prawdopodobieństwa złapania samolotu? Może, bo przestaliśmy latać z nożami. Skończył bankowość i finanse. Został analitykiem rynku walutowego. Jezu, z jakim zachwytem on patrzy w rzędy cyferek!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#6
Dobrze, że latałaś, większość matek uznałoby to pewnie za zaniżanie poziomu albo bzdurę, której nie warto poświęcić uwagi. Twoje podejście sprawiło, że nadal umie się zachwycać. Szkoła takiego podejścia (w większości przypadków) nie reprezentuje. Nauczyciele są zmęczeni życiem, sfrustrowani i nie mają ani czasu, ani ochoty zajmować się dziećmi. Podobnie jak większość rodziców. Dlatego ja bardzo szybko uświadomiłem sobie, że te zombie nie mają prawa ani przyjemności edukować mnie. Faktycznie są nauczyciele z prawdziwego zdarzenia, którym się rok rocznie chce cokolwiek. Ale procentowo i statystycznie to jest tylko jeden przedmiot w kilku klasach w kilku rocznikach. Pozostałe dzieciaki nie będą miały tego szczęścia. Tak jak koleś powiedział, system jest stworzony po to by produkować profesorów. Jedno zombie (nauczyciel) tworzy około dwudziestu zombie w każdym roczniku. Zające się nie rozmnażają z takim powodzeniem xD
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#7
Ja tylko odwróciłabym rangi:
to rodzice odpowiadają za wychowanie dzieci.
szkoła idzie sobie swoja drogą (lepszą, gorszą, wyboistą lub mniej)
Dlaczego rodzice nie przyjdą do nauczyciela i nie tupną nogą, że niszczy w ich dziecku fantazję, kreatywność?
Bo nie warto zadzierać? Ano właśnie. Nie bądź kreatywny (cokolwiek to znaczy), bo się baba będzie czepiała. Bądź jak wszyscy, rób, co ci każe, bo takie jest życie. I będzie spokój.
Rodzice opłacają szkołę. Niech wymagają, a nie płacą jak barany! Niech są kreatywni w wychowaniu swych pociech.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#8
Problem polega na tym, że ci rodzice zostali właśnie tak zaprogramowani pokolenie wcześniej w szkole zombie. W ustroju, który bazował na tym, żeby się nie wychylać i robić właśnie tak jak napisałaś. Procesu demencji i prania mózgu nie odwrócisz.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#9
To nie jest kwestia czasów i ustrojów, a już na pewno nie pokolenia
Nauczałam nie tylko w polskiej szkole. Może było inaczej, może większa otwartość - ale ten schemat jest kulturowo trwały.
Może rodzaj skryptu kulturowego?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#10
I to nie prawda, że człowiek niczego się w szkole nie uczy. Najwięcej o szkole przetrwania i nauce życia można się przekonać osobiście na przerwach xD
Masz rację, że to nie do końca wina ustroju. W każdym kraju jest coś innego nie tak z edukacją. Jednak efekt jest zawsze ten sam. Większość ludzi produkowanych w szkołach wyrasta na buraki. Dzięki nauczycielom i rodzicom. Dlatego że nie każdy może zostac tym profesorem. I to wszystko jest tak pięknie skonstruowane by nie uczyć akceptacji tylko od dzień dobry, masz siedem lat i musisz wybierać czy idziesz do frajerów czy do grypsiarzy. Tak, tak, nie inaczej - szkoła jest więzieniem dla samoświadomości. Uczy właśnie, żeby się nie wychylać. Bycie kujonem równa się szykanowaniu. Ci z najgorszymi ocenami mają podobnie. Jednym słowem wieku lat 7 brutalnie doświadczasz tworzenia podziałów. I z każdym kolejnym rokiem musisz dzień w dzień patrzeć jak się to dzieje na twoich oczach. Plus nauczą cie mnóstwa rzeczy, których nawet nie wiedziałeś, ze chcesz wiedzieć. Cobyś sobie mógł na starość porozwiązywać krzyżówki. Tak właśnie jest skonstruowana szkoła. Można patrzeć na to z jakiejkolwiek strony, ale faktu to nie zmieni. I tak będzie przez kolejne dziesiątki lat.
Bo tak jak powiedział facet w linku, od najmłodszych lat uczą cię, że popełnianie błędów jest złe.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#11
(27-10-2011, 12:57)Pasiasty napisał(a): I to nie prawda, że człowiek niczego się w szkole nie uczy.

Nie twierdziłam, że w szkole niczego nie uczy się. A jakże - uczy się modelu społecznego, jak słusznie zauważyłeś i tego, jak w nim przetrwać. To podobne do szkoły pierwotnych ludzi: przetrwać w stadzie i w dziczy.
Tu anegdota trochę zboczona(z kursu): mój znajomy, który wyjechał po piątym roku medycyny (został relegowany), po jakimś czasie porządkuje życie i papiery. W rozmowie na temat psychologii, twierdzi, że zaliczył ją tylko dzięki ściągom. Kazano mu się nie wychylać, bo za ściąganie z uczelni amerykańskich się wylatuje. U nas wylatywało się tylko za obalanie ustroju. W Ameryce dostałby medal (o ile nie obalałby demokracji).
Wniosek: bo treści i normy wynoszone ze szkoły zależą od modelu społecznego, w którym funkcjonuje.
Nie ma możliwości zrezygnować z edukowania dzieci w społeczności na rzecz indywidualnego rozwoju ich samoświadomości (cokolwiek to znaczy), za to, za rozwój indywidualny - powtarzam z uporem - odpowiadają rodzice.

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#12
Szkoła w jakiś sposób odbija nasze życie społeczne. System oceniania jest odpowiednikiem tego, jak będziemy potem oceniani w życiu dorosłym, pracy, kontaktach na ulicy. Dlatego nie wierzę w te wszystkie kreatywne wynalazki, szkoły gdzie wmawia się rodzicom, że ich pociechy będą rozwijały naturalną kreatywność najzupełniej swobodnie. Bo oznacza to, że w najlepszym wypadku skończą jako kaleki społeczne, w najgorszym jako idioci nie mającej wystarczającej wiedzy, żeby właściwie interpretować życiowe sytuacje.
Trzeba więc motywować nauczycieli do większej odpowiedzialności i profesjonalności a nie wymyślać jakieś oderwane od rzeczywistości pseudo systemy edukacyjne.
Cytat:Plus nauczą cie mnóstwa rzeczy, których nawet nie wiedziałeś, ze chcesz wiedzieć.
No włąśnie, taka jest rola szkoły - przecież uczeń, z samej zasady, nawet nie wie czego miałby się nauczyć Wink
Odpowiedz
#13
A propos ustrojów - robiliśmy kiedyś badania porównawcze w zakresie treści wypowiedzi swobodnych studentów (uczniów) w środowiskach patologicznych i socjalnie elitarnych. W tych pierwszych wypowiedzi były w zakresie wizji fantastycznych niesamowicie kreatywne (odbiegały od standaryzowanych wyobrażeń), w tych drugich fantazjowanie miało w większości charakter odtwórczy i kontrolowany.
Wniosek (pozanaukowy) - zabrać dzieciakowi spod nosa wszystko i od czasu do czasu zdrowo przyp*** - zostanie pisarzem oryginalnych fantasy ;-)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#14
No właśnie, tylko dlaczego kluczowym słowem w tym wszystkim ma być 'przetrwać'? Jedna różnica między teraz a czasami ludzi pierwotnych, że wtedy ekipa z twojej jaskini była po twojej stronie.
I nie zgadzam się z tym, co napisał Smtk69, system oceniania powoduje alienacje. Albo raczej jego efekt. Popełnianie błędów nie powinno być traktowane jako wyznacznik społeczny. A nie jako problem, zarówno dla nauczyciela jak i dla ucznia. Ponadto od nauczyciela powinno zależeć wykrycie w czym uczeń jest dobry i jaką karierą powinien się zainteresować. A nie, ze jest podział na humanistów i ścisłowców i dalej dzieciaku radź sobie sam.
A patologia wspomaga kreatywność. W końcu trzeba wymyślić jak coś podprowadzić komuś xD
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#15
(27-10-2011, 13:38)Pasiasty napisał(a): No właśnie, tylko dlaczego kluczowym słowem w tym wszystkim ma być 'przetrwać'?

Odpowiadam - nie wiem, dlaczego rykoszetem współczesnej edukacji jest potęgowanie się zjawiska "walki o byt" społeczny. Nigdzie w żadnym programie oświatowym nie ma założenia, że uczeń, aby przetrwać szkołę musi przede wszystkim przetrwać przerwy. Ono powstaje jako socjologiczna odbitka rzeczywistości pozaszkolnej (chyba, bo nie badałam).
Szkoła przeciwadziała (od "zera tolerancji" po pogadanki pani w przedszkolu). Pewnie nieskutecznie, skrypt tzw. "ulicy"(dżungli) jest silniejszy.
*
Takie "dlaczego" jest fenomenem erystycznym.
Bo to nie jest pytanie wyrażające niewiedzę, ale chwyt:
Pytaniom rozpoczynanym takim zaczepnym "dlaczego", nigdy nie towarzyszy uzasadnienie. Bo nie musi. Czy pytający wie dlaczego? Nie (chyba), on tylko nie chce, żeby tak było. I po co pytającemu "dlaczego? Znacznie lepiej wpuścić odpowiadającego w pewien kanał - ograniczyć go - wtedy będzie łatwiej. Pozwala bowiem pytającemu ograniczyć swobodę manewru adwersarzy - nie trzeba zatem zastanawiać się nad koniecznością zbijania innych argumentów - wykraczających poza obszar, tu: "czego uczy/powinna uczyć szkoła". Odpowiadający mógłby bowiem zacząć mówić o innych zadaniach szkoły i zmarginalizować tezę Pasiastego.
Podpowiadam: pytanie zaczepne wzmocnione zawiera także partykułę "niby" (Pasiasty użył łagodniejszego "tylko"

niby dlaczego kluczowym słowem w tym wszystkim ma być 'przetrwać'?
Na to nie ma w ogóle możliwości odpowiedzi prawdziwej
bo zawsze będzie odpowiedzią z założenia nieprawdziwą : niby dlatego, że...


Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości