Pascal zatrzymał się za rogiem, uważnie badając wzrokiem okolicę. Jego bose stópki tonęły w ulicznym błocie. Z nieba gęsto padał deszcz, mocząc jego jaskrawe włosy. Dwa razy mrugnął oczami i przebiegł na drugą stronę. Chowając się za skrzyniami, zobaczył nad sobą wypłowiałą kartkę. Tekst ogłoszenia znał już na pamięć.
”Ciężkie czasy przyszły dla Francji, w których bestie bezwstydnie przemierzają ulice naszego pięknego miasta. Chrońcie swe dzieci. Na noc zamykajcie je w domach. Nikomu zwieść się nie pozwólcie.”
Pascal był sierotą. Nie miał nikogo, kto mógłby o niego zadbać. Ulice Paryża, które niegdyś tak często nazywał domem, od paru dni zmieniły się w istny koszmar. W mieście ginęły dzieci. Po paru dniach od zniknięcia do rodziców wracało to, co z ich pociech zostało. Ofiarami padali mali chłopcy, o jasnych włosach i błękitnych oczach. Tacy jak Pascal.
Chłopak raptownie usłyszał za sobą zbliżające się kroki. Wyłonił się ostrożnie zza skrzyń, by dojrzeć kto przemierza mroczną dzielnicę miasta tak spokojnym chodem. Ciemna sylwetka rozmazywała się w strugach deszczu. Pascal nie potrafił nadać jej odpowiednich kształtów. Czując jak ciary obejmują całe jego ciało, zerwał się z miejsca. Biegiem minął dwa wąskie przejścia i wyszedł na jedną z głównych ulic. Niewiele się zastanawiając, pchnął drzwi od pobliskiego baru. Na szyldzie widniał napis - „La recolte de la foi”.
Wchodząc, Pascal nie wzbudził zainteresowania. Ucieszył się, o to mu po części chodziło. Bar wrzał. Mężczyźni i kobiety zajadle dyskutowali między sobą, pełni entuzjazmu bądź oburzenia. Chłopiec wyminął grzecznie parę stolików, chowając się w ciemnych kątach sali. Gdy zmierzał w stronę garderoby dla muzyków, ktoś chwycił go za rękę.
- Spójrzcie tylko! - zapiszczała smukła kobieta. - Blond włosy chłopczyk. Sam, tutaj. W takim miejscu! Obdarty, pewnie biedny – mówiła, nie przejmując się obecnością Pascala.
Zwracała się do dwóch dam i mężczyzny, siedzących przy jednym stoliku.
- Magali, trochę więcej taktu. To także jest człowiek – zwróciła kobiecie uwagę dama w rudych, upiętych w elegancki kok włosach.
- Christelle, ależ świetnie zdaję sobie z tego sprawę jak i z tego, że chłopak idealnie pasuje do portretu ofiar Gilles'a de Rais'a!
Kobieta westchnęła, z zażenowaniem podnosząc oczy ku górze.
- Wybacz nam, chłopcze. Jej naprawdę brak wyczucia. Może siądziesz z nami? Jesteś głodny?
Pascal zawahał się. Wprawdzie w brzuchu burczało mu od rana. Ciężko było cokolwiek ukraść na mieście, gdy straż została wzmocniona, a ludzie coraz rzadziej pojawiali się na ulicach.
- Ależ owszem. Bardzo dziękuję, madame – powiedział nonszalancko chłopiec, całując rudą w dłoń.
Damy zachichotały, wydając okrzyk aprobaty podczas, kiedy mężczyzna przeszywająco spojrzał na dziecko.
- Co tutaj robisz? Wiesz, że sam wystawiasz się na pewną śmierć? - zapytał surowo.
- Daj spokój, Bernard – broniła chłopca Christelle.
- Nie mam domu, monsieur.
Mężczyzna odpalił cygaro.
- Na twoim miejscu postarałbym się o jakiś dom dziecka.
- Pytałem. Nie mają już miejsca – przyznał Pascal.
- Odkąd Gilles de Rais zaczął krążyć po Paryżu? - dokończyła Magali.
- Dla mnie to jakiś absurd! Ten człowiek zmarł 572 lata temu! Spisek. Jestem pewien, że stoi za tym dobrze zorganizowana grupa – oświadczył Bernard, zapinając dwa pierwsze guziki kamizelki.
Jego tusza sprawiała, że co chwilę się odpinały.
- Nie ma pan racji – kłóciła się ruda kobieta. - Ta zorganizowana grupa musiałaby wskrzesić potwory na całym świecie. Dobrze nam wiadomo, że nie tylko tutaj widziano ludzi, którzy dawno powinni umrzeć i daj Bóg, by nikt nie przywrócił ich do życia.
Magali energicznie poruszyła się na krześle.
- To prawda! Rosja drży na myśl, że wkrótce jej miasta może ponownie przemierzać Stalin!
- A Hitler? - zapytała wyraźnie zaciekawiona trzecia kobieta.
- No, proszę was drogie panie! Nie wpadajmy w obłęd! Czy panie wyobrażają sobie, co to, by było gdyby faktycznie wskrzeszono tyranów z całego świata? Gdyby ta cała skumulowana, tłumiona przez wieki żądza zła i śmierci zostałaby uwolniona? Przecież to niedorzeczność!
- Czyli pana zdaniem potwór już zawsze będzie potworem? - zapytał chłopiec.
Cała czwórka spojrzała otępiale na Pascala, przypominając sobie o jego obecności.
- Tak, naturalnie – przyznał Bernard. - Piekło wypuściłoby swoje demony.
- Kto powiedział, że piekło naprawdę musi istnieć?
Damy otworzyły oczy ze zdumienia.
- Nie bluźnij, dziecko! Dookoła i tak już pełno herezji – oburzyła się Magali. - Musimy trzymać się jakiejś wersji. Trzeba zachować równowagę. Ludzie szaleją. Na świecie panuje dostateczny chaos, nie wiem w jakim celu zesłano nam go więcej – ostatnie zdanie skierowała bardziej do towarzyszy.
- Koniec świata – powiedziała Christelle.
- Kolejne brednie! To, że jakiś czub po wskrzeszał zmarłych, ludzkość coraz częściej cierpi na depresje i różne choroby psychiczne, w krajach jest pełno buntów oraz rewolucji, a wśród religii rozgrywa się prawdziwa wojna, nie mówiąc już nawet o chorych wyznaniach ludzi twierdzących, że widziało jakieś istoty paranormalne, to wszystko wcale nie znaczy, że w grudniu tego roku naprawdę nadejdzie koniec świata!
- Przecież żadne z nas w to nie wierzy – dodał smutno chłopiec.
*La recolte de la foi - Żniwo Wiary
Ajt, chyba zła kategoria! Wybaczcie, naprawdę nie wiedziałam w jakiej umieścić. Jestem tutaj od niedawna.
”Ciężkie czasy przyszły dla Francji, w których bestie bezwstydnie przemierzają ulice naszego pięknego miasta. Chrońcie swe dzieci. Na noc zamykajcie je w domach. Nikomu zwieść się nie pozwólcie.”
Pascal był sierotą. Nie miał nikogo, kto mógłby o niego zadbać. Ulice Paryża, które niegdyś tak często nazywał domem, od paru dni zmieniły się w istny koszmar. W mieście ginęły dzieci. Po paru dniach od zniknięcia do rodziców wracało to, co z ich pociech zostało. Ofiarami padali mali chłopcy, o jasnych włosach i błękitnych oczach. Tacy jak Pascal.
Chłopak raptownie usłyszał za sobą zbliżające się kroki. Wyłonił się ostrożnie zza skrzyń, by dojrzeć kto przemierza mroczną dzielnicę miasta tak spokojnym chodem. Ciemna sylwetka rozmazywała się w strugach deszczu. Pascal nie potrafił nadać jej odpowiednich kształtów. Czując jak ciary obejmują całe jego ciało, zerwał się z miejsca. Biegiem minął dwa wąskie przejścia i wyszedł na jedną z głównych ulic. Niewiele się zastanawiając, pchnął drzwi od pobliskiego baru. Na szyldzie widniał napis - „La recolte de la foi”.
Wchodząc, Pascal nie wzbudził zainteresowania. Ucieszył się, o to mu po części chodziło. Bar wrzał. Mężczyźni i kobiety zajadle dyskutowali między sobą, pełni entuzjazmu bądź oburzenia. Chłopiec wyminął grzecznie parę stolików, chowając się w ciemnych kątach sali. Gdy zmierzał w stronę garderoby dla muzyków, ktoś chwycił go za rękę.
- Spójrzcie tylko! - zapiszczała smukła kobieta. - Blond włosy chłopczyk. Sam, tutaj. W takim miejscu! Obdarty, pewnie biedny – mówiła, nie przejmując się obecnością Pascala.
Zwracała się do dwóch dam i mężczyzny, siedzących przy jednym stoliku.
- Magali, trochę więcej taktu. To także jest człowiek – zwróciła kobiecie uwagę dama w rudych, upiętych w elegancki kok włosach.
- Christelle, ależ świetnie zdaję sobie z tego sprawę jak i z tego, że chłopak idealnie pasuje do portretu ofiar Gilles'a de Rais'a!
Kobieta westchnęła, z zażenowaniem podnosząc oczy ku górze.
- Wybacz nam, chłopcze. Jej naprawdę brak wyczucia. Może siądziesz z nami? Jesteś głodny?
Pascal zawahał się. Wprawdzie w brzuchu burczało mu od rana. Ciężko było cokolwiek ukraść na mieście, gdy straż została wzmocniona, a ludzie coraz rzadziej pojawiali się na ulicach.
- Ależ owszem. Bardzo dziękuję, madame – powiedział nonszalancko chłopiec, całując rudą w dłoń.
Damy zachichotały, wydając okrzyk aprobaty podczas, kiedy mężczyzna przeszywająco spojrzał na dziecko.
- Co tutaj robisz? Wiesz, że sam wystawiasz się na pewną śmierć? - zapytał surowo.
- Daj spokój, Bernard – broniła chłopca Christelle.
- Nie mam domu, monsieur.
Mężczyzna odpalił cygaro.
- Na twoim miejscu postarałbym się o jakiś dom dziecka.
- Pytałem. Nie mają już miejsca – przyznał Pascal.
- Odkąd Gilles de Rais zaczął krążyć po Paryżu? - dokończyła Magali.
- Dla mnie to jakiś absurd! Ten człowiek zmarł 572 lata temu! Spisek. Jestem pewien, że stoi za tym dobrze zorganizowana grupa – oświadczył Bernard, zapinając dwa pierwsze guziki kamizelki.
Jego tusza sprawiała, że co chwilę się odpinały.
- Nie ma pan racji – kłóciła się ruda kobieta. - Ta zorganizowana grupa musiałaby wskrzesić potwory na całym świecie. Dobrze nam wiadomo, że nie tylko tutaj widziano ludzi, którzy dawno powinni umrzeć i daj Bóg, by nikt nie przywrócił ich do życia.
Magali energicznie poruszyła się na krześle.
- To prawda! Rosja drży na myśl, że wkrótce jej miasta może ponownie przemierzać Stalin!
- A Hitler? - zapytała wyraźnie zaciekawiona trzecia kobieta.
- No, proszę was drogie panie! Nie wpadajmy w obłęd! Czy panie wyobrażają sobie, co to, by było gdyby faktycznie wskrzeszono tyranów z całego świata? Gdyby ta cała skumulowana, tłumiona przez wieki żądza zła i śmierci zostałaby uwolniona? Przecież to niedorzeczność!
- Czyli pana zdaniem potwór już zawsze będzie potworem? - zapytał chłopiec.
Cała czwórka spojrzała otępiale na Pascala, przypominając sobie o jego obecności.
- Tak, naturalnie – przyznał Bernard. - Piekło wypuściłoby swoje demony.
- Kto powiedział, że piekło naprawdę musi istnieć?
Damy otworzyły oczy ze zdumienia.
- Nie bluźnij, dziecko! Dookoła i tak już pełno herezji – oburzyła się Magali. - Musimy trzymać się jakiejś wersji. Trzeba zachować równowagę. Ludzie szaleją. Na świecie panuje dostateczny chaos, nie wiem w jakim celu zesłano nam go więcej – ostatnie zdanie skierowała bardziej do towarzyszy.
- Koniec świata – powiedziała Christelle.
- Kolejne brednie! To, że jakiś czub po wskrzeszał zmarłych, ludzkość coraz częściej cierpi na depresje i różne choroby psychiczne, w krajach jest pełno buntów oraz rewolucji, a wśród religii rozgrywa się prawdziwa wojna, nie mówiąc już nawet o chorych wyznaniach ludzi twierdzących, że widziało jakieś istoty paranormalne, to wszystko wcale nie znaczy, że w grudniu tego roku naprawdę nadejdzie koniec świata!
- Przecież żadne z nas w to nie wierzy – dodał smutno chłopiec.
*La recolte de la foi - Żniwo Wiary
Ajt, chyba zła kategoria! Wybaczcie, naprawdę nie wiedziałam w jakiej umieścić. Jestem tutaj od niedawna.