16-11-2012, 21:55
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-11-2012, 14:10 przez blackpepper.)
Boję się burzy. Kiedyś się nie bałam. Ktoś leżał obok. Był na wyciągnięcie dłoni. Łapałam grzmoty i chowałam pod jego piżamę. Na błyskawice polowaliśmy razem. Trzymaliśmy je w posrebrzanych słoikach pod łóżkiem. Dobrze nam było. Chyba.
Ale on wiedział.
Ja nie wiedziałam.
Marzyłam, planowałam. Zbudowałam nawet domek z zapałek. Ciepło by nam tam było, prawda? Prawda?
A tak to jest zimno. I jemu i mnie. Odrobinę.
Deszcz padał. Mówił, że płacze jego anioł stróż. Nie pytałam dlaczego.
Grad padał. Mówił, że Pan woła o jego duszę. Pytałam dlaczego. Nie odpowiedział. Wtedy.
Dzisiaj wiem. I znowu boję się burzy. Nikogo nie ma. Jestem sama. Bardzo sama.
Nikt nie leje nade mną łez. Nie domagają się mojej duszy.
Nasz domek spłonął.
Ale on wiedział.
Ja nie wiedziałam.
Marzyłam, planowałam. Zbudowałam nawet domek z zapałek. Ciepło by nam tam było, prawda? Prawda?
A tak to jest zimno. I jemu i mnie. Odrobinę.
Deszcz padał. Mówił, że płacze jego anioł stróż. Nie pytałam dlaczego.
Grad padał. Mówił, że Pan woła o jego duszę. Pytałam dlaczego. Nie odpowiedział. Wtedy.
Dzisiaj wiem. I znowu boję się burzy. Nikogo nie ma. Jestem sama. Bardzo sama.
Nikt nie leje nade mną łez. Nie domagają się mojej duszy.
Nasz domek spłonął.
Pokój.