*
Wiosna budziła powoli wszystko do życia. Niebo było pokryte białymi chmurami, przez które przedzierały się miłe dla skóry, pierwsze poranne promyki słońca. Wesoły śpiew ptaków, był tylko chwilami zakłócany odgłosami uderzającej stali o stal, napędzającym krzykiem jeszcze żyjących wojaków, oraz błagalnym wołaniem tych konających.
Ukrytym w lesie gościńcem podróżowało konno dwóch jeźdźców. Jeden z nich był w średnim wieku mężczyzną z kruczoczarnymi włosami, niedbale przyszczyżonymi krawieckimi nożycami. Ubrany w skórzaną kurtkę z bliźniaczymi mieczami przy obu udach. Prawą ręką trzymał lejce swojego towarzysza, którego ręce były związane. On sam wyglądał jakby został spłoszony z domu uciech cielesnych, zdążywszy ubrać jedynie brudną, przepoconą koszulę oraz wytarte spodnie.
Heiko przebudził się, promieniujący ból głowy, po uderzeniu czymś tępym nadał nieco przyćmiewał mu możliwość zorientowania się w aktualnej sytuacji. Ręce miał skrępowane starym powrozem, ostania rzecz jaką pamiętał to Carmena z burdelu „Dom pełen zagadek” gdzie jedyną zagadką prawdopodobnie było, która z dziewczyn ma obecnie trypera.
-Wielmożny paniczu, o co chodzi ? Chyba zaszła jakąś pomyłka…
-Ohh, moja ptaszyna się przebudziła, myślałem ze do samego Barbilo będziesz nieprzytomny. Wybacz jeśli cios w głowę był za mocny. Jeśli zaś chodzi o pomyłkę, to niestety mój drogi Heiko, ale nie z mną te numery. Śledziłem Cię od początku wiosny, cena za twoją głowę po aferze z baronówną Klaccza jest całkiem wysoka. Wiem ze nie jesteś głupi, więc proszę, nie udawaj takiego.
-Paniczu łaskawy…
-Heiko, chcesz znowu pospać parę godzin? Pałkę mam pod ręką, udawaj dalej, a zdziele Cię mocniej.
-No dobrze już, dobrze. Widzę że baron Klaccza nie odpuścił, a nawet list gończy za mną wysłał. Moje imię już znasz, łowco głów, więc wypadało by się przedstawić.
-Hagen Bjork, ale mów mi po prostu Bjork, zawód już znasz, dlaczego boli Cię głowa, a ręce masz skrępowane chyba też się domyślasz, więc część oficjalną mamy za sobą.
Złodziej o imieniu Heiko, był znany także pod innymi imionami, jak na przykład Baron Hanz von Stiheld, gdy uwodził baronównę Beatrix Klaccza, przy okazji solidnie uszczuplając majątek jej małżonka. Heiko miał jedną ważna cechę, był jak żebrak pod świątynią, nikt nie zwracał na niego uwagi. Dzięki wtapianiu się w tłum, oraz umiejętności udawaniu każdego, od żebraka po księcia był sprawcą wielu afer, po których znikał jak kamień w wodę, a każdy z świadków nie był do końca pewien jak ów aferzysta wyglądał.
-Po odgłosach słychać ze bitwa niedaleko, chyba mój łowca głów, nie wybrał najlepszej trasy, co?
-Nie pozwalaj sobie Heiko, nic nie stoi na przeszkodzie aby pałka poszła w ruch. Ten gościniec jest najlepszym wyjściem, regularne wojsko tutaj nie podróżuje z obaw przed zasadzką, na dezerterów szukających łatwego łupu też nie trafimy, bo Ci nie będą ryzykować szubienicą.
Heiko tylko przytaknął, rozumiejąc ze wszystko zostało zaplanowane, aby odbyło się względnie szybko i bez kłopotów, łatwa robota.
-Wiesz, mam trochę zgromadzonych funduszy, zapłacę podwojoną kwotę jaką dostaniesz od barona za uwolnienie mnie.
-Przykro mi Heiko, mam podpisany na Ciebie kontrakt, żaden szanujący się łowca kontraktu nie łamie, sam rozumiesz, reputacja i poważanie to ważna rzecz w tym zawodzie – Bjork uśmiechnął się ledwo zauważalnie, ale Heiko dostrzegł cyniczny uśmiech.
-Tak, tak, poważanie i reputacja u person bijących pałką w tył głowy to ogólnie spotykana cecha.
Hagen ostro zmierzył swoimi ciemnymi oczyma Heika, dając mu do zrozumienia, że mówiąc o pałce wcale nie straszył i jest gotów jej użyć ponownie, nawet kilka razy, i to w czulsze miejsca niż głowa.
-Jak wygląda dalsza trasa mój drogi towarzyszu?
-Zmierzamy do wsi Rozdroże, tam przenocujemy, potem przez rzekę Blyth, i dalej już prosto do Barbilo.
-Muszę Cię zmartwić łowco, ale nie umiem pływać, a jedyny most jest parę dni drogi od wioski, to samo tyczy się łodzi która przeprawia na drugi brzeg.
-Nie martw się Heiko, co ma wisieć, nie utonie – na twarzy Bjorka można było zauważyć skromny uśmieszek, dający do zrozumienia, że riposta całkiem mu się spodobała.
*
Wiosna budziła powoli wszystko do życia. Niebo było pokryte białymi chmurami, przez które przedzierały się miłe dla skóry, pierwsze poranne promyki słońca. Wesoły śpiew ptaków, był tylko chwilami zakłócany odgłosami uderzającej stali o stal, napędzającym krzykiem jeszcze żyjących wojaków, oraz błagalnym wołaniem tych konających.
Ukrytym w lesie gościńcem podróżowało konno dwóch jeźdźców. Jeden z nich był w średnim wieku mężczyzną z kruczoczarnymi włosami, niedbale przyszczyżonymi krawieckimi nożycami. Ubrany w skórzaną kurtkę z bliźniaczymi mieczami przy obu udach. Prawą ręką trzymał lejce swojego towarzysza, którego ręce były związane. On sam wyglądał jakby został spłoszony z domu uciech cielesnych, zdążywszy ubrać jedynie brudną, przepoconą koszulę oraz wytarte spodnie.
Heiko przebudził się, promieniujący ból głowy, po uderzeniu czymś tępym nadał nieco przyćmiewał mu możliwość zorientowania się w aktualnej sytuacji. Ręce miał skrępowane starym powrozem, ostania rzecz jaką pamiętał to Carmena z burdelu „Dom pełen zagadek” gdzie jedyną zagadką prawdopodobnie było, która z dziewczyn ma obecnie trypera.
-Wielmożny paniczu, o co chodzi ? Chyba zaszła jakąś pomyłka…
-Ohh, moja ptaszyna się przebudziła, myślałem ze do samego Barbilo będziesz nieprzytomny. Wybacz jeśli cios w głowę był za mocny. Jeśli zaś chodzi o pomyłkę, to niestety mój drogi Heiko, ale nie z mną te numery. Śledziłem Cię od początku wiosny, cena za twoją głowę po aferze z baronówną Klaccza jest całkiem wysoka. Wiem ze nie jesteś głupi, więc proszę, nie udawaj takiego.
-Paniczu łaskawy…
-Heiko, chcesz znowu pospać parę godzin? Pałkę mam pod ręką, udawaj dalej, a zdziele Cię mocniej.
-No dobrze już, dobrze. Widzę że baron Klaccza nie odpuścił, a nawet list gończy za mną wysłał. Moje imię już znasz, łowco głów, więc wypadało by się przedstawić.
-Hagen Bjork, ale mów mi po prostu Bjork, zawód już znasz, dlaczego boli Cię głowa, a ręce masz skrępowane chyba też się domyślasz, więc część oficjalną mamy za sobą.
Złodziej o imieniu Heiko, był znany także pod innymi imionami, jak na przykład Baron Hanz von Stiheld, gdy uwodził baronównę Beatrix Klaccza, przy okazji solidnie uszczuplając majątek jej małżonka. Heiko miał jedną ważna cechę, był jak żebrak pod świątynią, nikt nie zwracał na niego uwagi. Dzięki wtapianiu się w tłum, oraz umiejętności udawaniu każdego, od żebraka po księcia był sprawcą wielu afer, po których znikał jak kamień w wodę, a każdy z świadków nie był do końca pewien jak ów aferzysta wyglądał.
-Po odgłosach słychać ze bitwa niedaleko, chyba mój łowca głów, nie wybrał najlepszej trasy, co?
-Nie pozwalaj sobie Heiko, nic nie stoi na przeszkodzie aby pałka poszła w ruch. Ten gościniec jest najlepszym wyjściem, regularne wojsko tutaj nie podróżuje z obaw przed zasadzką, na dezerterów szukających łatwego łupu też nie trafimy, bo Ci nie będą ryzykować szubienicą.
Heiko tylko przytaknął, rozumiejąc ze wszystko zostało zaplanowane, aby odbyło się względnie szybko i bez kłopotów, łatwa robota.
-Wiesz, mam trochę zgromadzonych funduszy, zapłacę podwojoną kwotę jaką dostaniesz od barona za uwolnienie mnie.
-Przykro mi Heiko, mam podpisany na Ciebie kontrakt, żaden szanujący się łowca kontraktu nie łamie, sam rozumiesz, reputacja i poważanie to ważna rzecz w tym zawodzie – Bjork uśmiechnął się ledwo zauważalnie, ale Heiko dostrzegł cyniczny uśmiech.
-Tak, tak, poważanie i reputacja u person bijących pałką w tył głowy to ogólnie spotykana cecha.
Hagen ostro zmierzył swoimi ciemnymi oczyma Heika, dając mu do zrozumienia, że mówiąc o pałce wcale nie straszył i jest gotów jej użyć ponownie, nawet kilka razy, i to w czulsze miejsca niż głowa.
-Jak wygląda dalsza trasa mój drogi towarzyszu?
-Zmierzamy do wsi Rozdroże, tam przenocujemy, potem przez rzekę Blyth, i dalej już prosto do Barbilo.
-Muszę Cię zmartwić łowco, ale nie umiem pływać, a jedyny most jest parę dni drogi od wioski, to samo tyczy się łodzi która przeprawia na drugi brzeg.
-Nie martw się Heiko, co ma wisieć, nie utonie – na twarzy Bjorka można było zauważyć skromny uśmieszek, dający do zrozumienia, że riposta całkiem mu się spodobała.
*