Prolog : Atak
Pilot myśliwca patrolującego obrzeża systemu gwiezdnego miał dobry humor.
W końcu - czemu nie ? Dobrze płatna praca, mało zagrożeń (piraci bali się
atakować cokolwiek, co nosiło symbole Floty Gwiezdnej, a wrogów innych niż ci bandyci, Sojusz Ziemski
nie miał), a do tego szybka emerytura - że już o wspaniałych widokach, jakie miał okazję
widzieć ze swojego myśliwca podczas patrolów nawet nie wspominając. Od niechcenia rzucił
okiem na konsolę sensorów, po czym znów zatopił się w rozmyślaniach. Sekundę później z
przerażeniem spojrzał ponownie na konsoletę, zauważając coś, co wcześniej mu umknęło.
Dziesiątki zbliżających się szybko obiektów.
Natychmiast skontaktował się ze skrzydłowym, by sprawdzić czy on widzi to samo. Gdy
usłyszał potwierdzenie, połączył się z odległym o dwieście tysięcy kilometrów krążownikiem. „Duma”.
- Duma, tu Zwiadowca I. Mam na sensorze siedemdziesiąt dwa obiekty. Zbliżają się szybko.
- Tu Duma, potwierdź meldunek.
- Potwierdzam - Siedemdziesiąt dwa nieznane obiekty na kursie przechwytującym. Czas do kontaktu bojowego - półtora minuty.
**************
- Siedemdziesiąt dwa nieznane obiekty na kursie przechwytującym. Czas do kontaktu bojowego - półtora minuty.
Oficer łączności natychmiast połączył się z kapitanem okrętu.
- Kapitanie, zwiad odkrył zbliżające się szybko obiekty.
Dowódca okrętu natychmiast wstał. Miał obecnie czas wolny i spędzał go na odsypianiu
długiej służby.
- Ile ?
- Siedemdziesiąt dwa. Są na kursie przechwytującym w stosunku do zwiadowców. Czas do kontaktu - półtora minuty.
Kapitan nie zastanawiał się długo.
- Alarm bojowy. Odwołać zwiad.
- Tak jest.
**************
Gdy zwiadowca otrzymał rozkaz powrotu, nie wahał się ani chwili. Natychmiast zawrócił i
odpalił dopalacze, chcąc jak najszybciej dotrzeć do „Dumy”. To samo zrobił jego skrzydłowy.
**************
Kapitan dotarł na mostek swojego okrętu, jeszcze zanim myśliwce dotarły do hangaru.
- Odległość ?
Oficer obsługujący czujniki natychmiast odpowiedział.
- Sto tysięcy kilometrów. Szybko się zbliżają. - spojrzał dziwnie na konsolę - nawet zbyt szybko. Takiej
prędkości nie osiągają myśliwce używane przez piratów. To samo dotyczy wszelkich jednostek
dostępnych na czarnym rynku.
- Hmmm... czas do kontaktu ?
- Czterdzieści pięć sekund.
- Próbowaliście się z nimi skontaktować ?
- Bez rezultatu.
Kapitan westchnął cicho, po czym odezwał się do pierwszego oficera.
- Wypuścić myśliwce, podnieść osłony. Moc do systemów uzbrojenia.
- Dwadzieścia sekund do kontaktu.
- Myśliwce wystartowały... zaraz, nie możemy uruchomić osłon.
- Co się stało ?
- Jakaś awaria... Baterie wiązek pozytronowych i wyrzutnie pocisków kinetycznych też nie
działają. Reszta systemów sprawna.
- Wszyscy na stanowiska bojowe. Módlcie się, żeby nie mieli atomówek, bo jak mają - to
bez osłon nie mamy szans.
- Są w zasięgu !
- Ogień zaporowy z dział laserowych i emiterów. Pełna moc.
Od krążownika oderwały się setki różnokolorowych pocisków i pomknęły w kierunku
nadlatujących formacji. Kilka pojazdów eksplodowało. Pozostałe złamały szyk, ścierając się
ze zbliżającymi się do nich myśliwcami. Tuż za pierwsza falą małych jednostek, leciało kilka
innych, wielkością odpowiadających niszczycielom. Te skoncentrowały ogień na krążowniku.
Ten odpowiedział tym samym i chociaż jego uzbrojenie było częściowo niesprawne,
błyskawicznie przełamał osłony najbliższego okrętu. Wkrótce potem kolejne pociski
przebiły pancerz, rozrywając jeden z niszczycieli wroga na kawałki. W międzyczasie, wokół zaciekle
ostrzeliwujących się okrętów, myśliwce Floty Gwiezdnej przegrywały walkę z przeważającymi
siłami napastników. Połowa już przestała istnieć, a kilka kolejnych, na skutek ciężkich
uszkodzeń, uciekało z pola walki.
Na mostku, wstrząsanym kolejnymi eksplozjami, oficer zajmujący się uzbrojeniem krzyknął do
kapitana.
- Odzyskaliśmy kontrolę nad wyrzutniami pocisków kinetycznych !
- Wystrzelić natychmiast ! Celować w myśliwce !
Pokład okrętu opuściło kilkanaście świecących jaskrawo pocisków. Natychmiast ruszyły w
pogoń za pojazdami napastników. Ich piloci desperacko próbowali je zgubić. Niewielu się to
udawało. Te myśliwce, które miały pecha, były przeżerane na wylot przez kwasowe głowice
pocisków. Pozostałe, zajęte unikaniem pocisków kinetycznych, trafiały prosto pod
lufy dział laserowych. W tym momencie niszczyciel, ukrywający się dotąd za pozostałymi
okrętami, odpalił rakietę. Na mostku krążownika rozdźwięczały się alarmy.
- Sensory wykrywają pocisk z głowicą nuklearną !!! - oficer zarządzający czujnikami był blady
jak ściana.
- Co jest z osłonami ?
- Nie działają !
- Czas do uderzenia ?
- Pięć... Cztery...
- No to po nas...
- Trzy.. Dwa... Jeden...
„Zero” zagłuszyła potężna eksplozja, która rozerwała kadłub w połowie długości.
Martwe resztki okrętu, bez atmosfery na pokładzie, rozsypały się na drobne kawałki.
Nieliczne myśliwce Floty, które przetrwały wybuch atomowy, uciekały w głąb układu, w
kierunku Keoma II - jedynej zamieszkanej planety w systemie Keoma. Za nimi poleciały
myśliwce napastników. Niszczyciele ustawiły się w szyk w pobliżu wraku.
Wkrótce dołączyły do nich kolejne statki, wielkością dorównujące pancernikom i krążownikom.
Parę godzin później, kilka z nich podleciało do Keomy II i ignorując słaby ogień zaporowy
z powierzchni, odpaliły kilkadziesiąt rakiet z głowicami nuklearnymi. Eksplozję o mocy
pięćdziesięciu megaton zmiotły wszystkie ślady obecności człowieka w tym systemie.
Chwilę później okręty napastników również wyparowały, w oślepiająco jasnych błyskach
świetlnych.
Jakby co, to dopiero początek :-P[/size]
Pilot myśliwca patrolującego obrzeża systemu gwiezdnego miał dobry humor.
W końcu - czemu nie ? Dobrze płatna praca, mało zagrożeń (piraci bali się
atakować cokolwiek, co nosiło symbole Floty Gwiezdnej, a wrogów innych niż ci bandyci, Sojusz Ziemski
nie miał), a do tego szybka emerytura - że już o wspaniałych widokach, jakie miał okazję
widzieć ze swojego myśliwca podczas patrolów nawet nie wspominając. Od niechcenia rzucił
okiem na konsolę sensorów, po czym znów zatopił się w rozmyślaniach. Sekundę później z
przerażeniem spojrzał ponownie na konsoletę, zauważając coś, co wcześniej mu umknęło.
Dziesiątki zbliżających się szybko obiektów.
Natychmiast skontaktował się ze skrzydłowym, by sprawdzić czy on widzi to samo. Gdy
usłyszał potwierdzenie, połączył się z odległym o dwieście tysięcy kilometrów krążownikiem. „Duma”.
- Duma, tu Zwiadowca I. Mam na sensorze siedemdziesiąt dwa obiekty. Zbliżają się szybko.
- Tu Duma, potwierdź meldunek.
- Potwierdzam - Siedemdziesiąt dwa nieznane obiekty na kursie przechwytującym. Czas do kontaktu bojowego - półtora minuty.
**************
- Siedemdziesiąt dwa nieznane obiekty na kursie przechwytującym. Czas do kontaktu bojowego - półtora minuty.
Oficer łączności natychmiast połączył się z kapitanem okrętu.
- Kapitanie, zwiad odkrył zbliżające się szybko obiekty.
Dowódca okrętu natychmiast wstał. Miał obecnie czas wolny i spędzał go na odsypianiu
długiej służby.
- Ile ?
- Siedemdziesiąt dwa. Są na kursie przechwytującym w stosunku do zwiadowców. Czas do kontaktu - półtora minuty.
Kapitan nie zastanawiał się długo.
- Alarm bojowy. Odwołać zwiad.
- Tak jest.
**************
Gdy zwiadowca otrzymał rozkaz powrotu, nie wahał się ani chwili. Natychmiast zawrócił i
odpalił dopalacze, chcąc jak najszybciej dotrzeć do „Dumy”. To samo zrobił jego skrzydłowy.
**************
Kapitan dotarł na mostek swojego okrętu, jeszcze zanim myśliwce dotarły do hangaru.
- Odległość ?
Oficer obsługujący czujniki natychmiast odpowiedział.
- Sto tysięcy kilometrów. Szybko się zbliżają. - spojrzał dziwnie na konsolę - nawet zbyt szybko. Takiej
prędkości nie osiągają myśliwce używane przez piratów. To samo dotyczy wszelkich jednostek
dostępnych na czarnym rynku.
- Hmmm... czas do kontaktu ?
- Czterdzieści pięć sekund.
- Próbowaliście się z nimi skontaktować ?
- Bez rezultatu.
Kapitan westchnął cicho, po czym odezwał się do pierwszego oficera.
- Wypuścić myśliwce, podnieść osłony. Moc do systemów uzbrojenia.
- Dwadzieścia sekund do kontaktu.
- Myśliwce wystartowały... zaraz, nie możemy uruchomić osłon.
- Co się stało ?
- Jakaś awaria... Baterie wiązek pozytronowych i wyrzutnie pocisków kinetycznych też nie
działają. Reszta systemów sprawna.
- Wszyscy na stanowiska bojowe. Módlcie się, żeby nie mieli atomówek, bo jak mają - to
bez osłon nie mamy szans.
- Są w zasięgu !
- Ogień zaporowy z dział laserowych i emiterów. Pełna moc.
Od krążownika oderwały się setki różnokolorowych pocisków i pomknęły w kierunku
nadlatujących formacji. Kilka pojazdów eksplodowało. Pozostałe złamały szyk, ścierając się
ze zbliżającymi się do nich myśliwcami. Tuż za pierwsza falą małych jednostek, leciało kilka
innych, wielkością odpowiadających niszczycielom. Te skoncentrowały ogień na krążowniku.
Ten odpowiedział tym samym i chociaż jego uzbrojenie było częściowo niesprawne,
błyskawicznie przełamał osłony najbliższego okrętu. Wkrótce potem kolejne pociski
przebiły pancerz, rozrywając jeden z niszczycieli wroga na kawałki. W międzyczasie, wokół zaciekle
ostrzeliwujących się okrętów, myśliwce Floty Gwiezdnej przegrywały walkę z przeważającymi
siłami napastników. Połowa już przestała istnieć, a kilka kolejnych, na skutek ciężkich
uszkodzeń, uciekało z pola walki.
Na mostku, wstrząsanym kolejnymi eksplozjami, oficer zajmujący się uzbrojeniem krzyknął do
kapitana.
- Odzyskaliśmy kontrolę nad wyrzutniami pocisków kinetycznych !
- Wystrzelić natychmiast ! Celować w myśliwce !
Pokład okrętu opuściło kilkanaście świecących jaskrawo pocisków. Natychmiast ruszyły w
pogoń za pojazdami napastników. Ich piloci desperacko próbowali je zgubić. Niewielu się to
udawało. Te myśliwce, które miały pecha, były przeżerane na wylot przez kwasowe głowice
pocisków. Pozostałe, zajęte unikaniem pocisków kinetycznych, trafiały prosto pod
lufy dział laserowych. W tym momencie niszczyciel, ukrywający się dotąd za pozostałymi
okrętami, odpalił rakietę. Na mostku krążownika rozdźwięczały się alarmy.
- Sensory wykrywają pocisk z głowicą nuklearną !!! - oficer zarządzający czujnikami był blady
jak ściana.
- Co jest z osłonami ?
- Nie działają !
- Czas do uderzenia ?
- Pięć... Cztery...
- No to po nas...
- Trzy.. Dwa... Jeden...
„Zero” zagłuszyła potężna eksplozja, która rozerwała kadłub w połowie długości.
Martwe resztki okrętu, bez atmosfery na pokładzie, rozsypały się na drobne kawałki.
Nieliczne myśliwce Floty, które przetrwały wybuch atomowy, uciekały w głąb układu, w
kierunku Keoma II - jedynej zamieszkanej planety w systemie Keoma. Za nimi poleciały
myśliwce napastników. Niszczyciele ustawiły się w szyk w pobliżu wraku.
Wkrótce dołączyły do nich kolejne statki, wielkością dorównujące pancernikom i krążownikom.
Parę godzin później, kilka z nich podleciało do Keomy II i ignorując słaby ogień zaporowy
z powierzchni, odpaliły kilkadziesiąt rakiet z głowicami nuklearnymi. Eksplozję o mocy
pięćdziesięciu megaton zmiotły wszystkie ślady obecności człowieka w tym systemie.
Chwilę później okręty napastników również wyparowały, w oślepiająco jasnych błyskach
świetlnych.
Jakby co, to dopiero początek :-P[/size]
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.
Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.
Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje