21-12-2012, 13:48
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-12-2012, 22:17 przez gorzkiblotnica.)
Miniatura dla młodszych i nie tylko...
Po raz kolejny przyszły święta. Wigilia i Boże Narodzenie. Szkoda tylko, że to dzieje się jak na zwolnionym filmie i nie w moim domu.
Mam niespełna siedemnaście lat i wszystko o czym marzą nastolatki. Posiadam własny pokój, ogródek i salę zabaw. Chętnie urządzałabym tam bale, ale praktycznie nie mam znajomych i koleżanek. Mówię tu o takich prawdziwych, które uśmiechną się do mnie nie dlatego, że pożyczę im złotówkę, ale tak po prostu, bez powodu, bo mnie lubią i wydaję się im sympatyczna. Jednak to zdarza się niezwykle rzadko.
Na co dzień jestem osobą nieśmiałą i samotną. Boję się odezwać do moich rówieśników i innych osób. Nie wiem jak miałabym to zrobić?
Rodzice rzadko kiedy coś do mnie mówią. Tata wyjeżdża w delegacje, a mama… ona w ogóle się mną nie interesuje. Najważniejsze są rajstopy w kolorze opalizującego brązu i nadchodząca dyskoteka. Z pewnością myślicie dlaczego z nią na nich nie bywam? Zwyczajnie wolę książki. Zawsze znajdę w nich coś dla siebie. Muszę się pochwalić, że czytam ich coraz więcej, ale jak na razie nie wszystko w nich rozumiem. Jednak nikt nie jest w stanie mi wytłumaczyć, o co chodzi w niektórych zdaniach. Wszyscy cierpią na chroniczny brak czasu.
Ostatnio w psychologii pracy czytałam o wypaleniu zawodowym. Podobno często dotyka ludzi znudzonych zawodem, który sprawia im już satysfakcji, oraz nie przynosi odpowiednich skutków.
Piszą w niej, że często dotyka to nauczycieli. Ja nawet im współczuje, jak widzę kolegów z klasy, którzy albo rozmawiają na lekcji lub bezczelnie pyskują. Uczniowie nie doceniają ich pracy, a wszyscy w około myślą, że tylko o wolne wakacje im chodzi. To bzdura! Całą robotę biorą do domu razem ze stresem który, jak się okazuje, też jest odpowiedzialny za stan, w jakim nie raz się znajdują. Niestety nie widać tego po nich, bo są zmuszeni maskować emocje i wchodzi im to w krew.
Osobiście staram się zawsze uważać na lekcji i zachowywać cicho. Zdobywam w miarę dobre stopnie i tylko od wychowawcy dostaje pochwały, dlatego uważam że ogólnie są w porządku. Może kiedyś też będę jedną z nich?
Mamy dzisiaj sobotę. Jutro trzeba będzie wypatrywać gwiazdki z nieba. Szkoda tylko, że u mnie nikt o tym nie pamięta. Pewnie pójdę po sztywnej kolacji do swojego świata i będę pisała w pamiętniku wiersze o "Smutnym sercu", albo "Narodzinach Chrystusa".
Dzisiaj umówiłam się z moją mamą w centrum handlowym. Cieszy mnie to, bo w końcu ją zobaczę, gdyż w domu prawie w ogóle się nie widzimy. Mam nadzieję, że usiądziemy w jakiejś schludnej kawiarence i napijemy się czekolady. Opowiem jej jak idzie mi w szkole.Myślę, że ucieszy się z moich postępów.Tyle pracy i wysiłku, ale chyba warto było, bo wygrałam konkurs poetycki!
***
Zmierzałam powoli w kierunku HeloCity. Drzewa przybrały srebrny kolor dzięki oszronionym gałęziom. Mróz wdzierał się po przez każdą szparę w ubraniu, zostawiając po sobie ślad w postaci małego zaczerwienienia. Kocham zimę i biel. Fascynują mnie płatki śniegu i ślady na chodnikach.
Jakie to zabawne, gdy kierowcy ślizgają się tak na ulicach dzięki własnym autom, a potem trąbią jak wściekli. Tymczasem ja chwytam się za brzuch, bo aż boli mnie ze śmiechu. Ach, taka to dowcipna pora roku.
Jestem już prawie w centrum. Z daleka majaczy sylwetka wysokiego wieżowca z fioletowym iskrzącym się napisem, która zaprasza do środka. Minęło niespełna piętnaście minut, gdy byłam już na umówionym miejscu.
Wewnątrz pełno jest ludzi. Wszyscy biegają od sklepu do sklepu, jakby wcześniej nie można było kupić prezentów, no ale inaczej nie były by to święta.
Dostrzegłam ją pod pewną choinką, wyglądała prawie jak jedna z nich. Bluzka w szarą panterkę zdobioną cekinami, obcisłe legginsy i wysokie szpilki. Tak mogła wyglądać tylko moja matka. Do tego ten kok na głowie z różowym kwiatem i tipsy. Jak dla mnie wygląda to okropnie, ale nic nie mówię, bo nie chcę robić jej przykrości. Sama wolę stonowane ciuchy. Najlepiej jakieś modne dżinsy i t - shirt, to w zupełności wystarcza.
Powoli zbliżyłam się do niej. Stanęłam naprzeciwko, na linii wzroku, ale ona dalej mnie nie widziała. Dopiero gdy zaczęłam energicznie machać, to podeszła.
- Witaj Mała, prawie Cię nie poznałam. Dobrze, że pomachałaś ręką, bo inaczej nigdy bym nie poznała, że to moja córka tam stoi. – spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. – jak Ty się w ogóle ubierasz? Biała bluzka i dżinsy? Tak nie chodzą nastolatki. Teraz modne są krótkie miniówki i dopasowane bluzki. Mamusia nigdy Ci nie mówiła? – spojrzała na mnie jak na głupią. – Z resztą sama powinnaś to wiedzieć.
- Ja zwyczajnie nie lubię takich rzeczy, Mamo. Nie chcę wyglądać jak jedna z tych choinek co tutaj stoją. – odparłam zażenowana jej postawą.
- Mężczyźni mają zauważać, nas kobiety, a Ty prawie już nią jesteś. Chodź, wybierzemy parę ciuchów razem. – i wzięła mnie za rękę.
- Ja mam lepszy pomysł. Tutaj obok jest kawiarnia. Napijemy się czegoś i odpoczniemy przy okazji od tłumów. Co o tym myślisz?
- To głupota. Nie będę siedzieć i patrzeć na świąteczne dekoracje, gdy tyle sklepów w około. Na święta i sylwestra muszę jakoś wyglądać. Czeka nas przynajmniej z dwie godziny przebierania w kreacjach, a Ty chcesz siedzieć? Myślałam, że mi pomożesz. - wypaliła.
- Nie chcę. Nie lubię takich strojów, ani chodzenia po sklepach i butikach. Chciałam trochę ci poopowiadać i zrelaksować się. Po tym całym zamieszaniu w szkole mamy ważne sprawdziany. – powiedziałam rozpaczliwie.
- Jesteś zupełnie niedojrzała. Nie tak zachowuje się dorastająca dziewczyna. Chcesz to wracaj do domu z nosem w książki. Ja do żadnej kafejki nie idę. Po południu mam fryzjera i kosmetyczkę. - prychnęła.
- Jesteś pewna? – zasmuciłam się.
- Tak, a ty widzę jesteś niepoważna. Wracaj do domu, a ja kupię coś pod choinkę. Przemyśl proszę to co ci teraz powiedziałam. Słuchaj, zadaniem nas kobiet jest tylko leżeć i pachnieć dla naszych mężów, a szczególnie w święta – jej twarz na chwilę przybrała nieco mądrzejszy wyraz – i to wszystko. Muszę lecieć, pa maleńka! – krzyknęła biegnąc do Gucciego.
Oddaliłam się więc z centrum handlowego, zmierzając powoli do parku. Świeciło teraz słońce, będące jedynym moim towarzystwem. Nie chcę być w przyszłości jak moja matka. Zamierzam pracować na swoje utrzymanie i zdobywać wiedzę. Zamieszkam w małym domku na wsi i tam obserwować będę bieg lat i pór roku, które rysować będą zmarszczki na mojej twarzy. Tak się zestarzeję.
Będąc w parku ulepiłam bałwana, a po powrocie znowu zamknęłam się w pokoju błądząc po korytarzach własnych myśli…
Po raz kolejny przyszły święta. Wigilia i Boże Narodzenie. Szkoda tylko, że to dzieje się jak na zwolnionym filmie i nie w moim domu.
Mam niespełna siedemnaście lat i wszystko o czym marzą nastolatki. Posiadam własny pokój, ogródek i salę zabaw. Chętnie urządzałabym tam bale, ale praktycznie nie mam znajomych i koleżanek. Mówię tu o takich prawdziwych, które uśmiechną się do mnie nie dlatego, że pożyczę im złotówkę, ale tak po prostu, bez powodu, bo mnie lubią i wydaję się im sympatyczna. Jednak to zdarza się niezwykle rzadko.
Na co dzień jestem osobą nieśmiałą i samotną. Boję się odezwać do moich rówieśników i innych osób. Nie wiem jak miałabym to zrobić?
Rodzice rzadko kiedy coś do mnie mówią. Tata wyjeżdża w delegacje, a mama… ona w ogóle się mną nie interesuje. Najważniejsze są rajstopy w kolorze opalizującego brązu i nadchodząca dyskoteka. Z pewnością myślicie dlaczego z nią na nich nie bywam? Zwyczajnie wolę książki. Zawsze znajdę w nich coś dla siebie. Muszę się pochwalić, że czytam ich coraz więcej, ale jak na razie nie wszystko w nich rozumiem. Jednak nikt nie jest w stanie mi wytłumaczyć, o co chodzi w niektórych zdaniach. Wszyscy cierpią na chroniczny brak czasu.
Ostatnio w psychologii pracy czytałam o wypaleniu zawodowym. Podobno często dotyka ludzi znudzonych zawodem, który sprawia im już satysfakcji, oraz nie przynosi odpowiednich skutków.
Piszą w niej, że często dotyka to nauczycieli. Ja nawet im współczuje, jak widzę kolegów z klasy, którzy albo rozmawiają na lekcji lub bezczelnie pyskują. Uczniowie nie doceniają ich pracy, a wszyscy w około myślą, że tylko o wolne wakacje im chodzi. To bzdura! Całą robotę biorą do domu razem ze stresem który, jak się okazuje, też jest odpowiedzialny za stan, w jakim nie raz się znajdują. Niestety nie widać tego po nich, bo są zmuszeni maskować emocje i wchodzi im to w krew.
Osobiście staram się zawsze uważać na lekcji i zachowywać cicho. Zdobywam w miarę dobre stopnie i tylko od wychowawcy dostaje pochwały, dlatego uważam że ogólnie są w porządku. Może kiedyś też będę jedną z nich?
Mamy dzisiaj sobotę. Jutro trzeba będzie wypatrywać gwiazdki z nieba. Szkoda tylko, że u mnie nikt o tym nie pamięta. Pewnie pójdę po sztywnej kolacji do swojego świata i będę pisała w pamiętniku wiersze o "Smutnym sercu", albo "Narodzinach Chrystusa".
Dzisiaj umówiłam się z moją mamą w centrum handlowym. Cieszy mnie to, bo w końcu ją zobaczę, gdyż w domu prawie w ogóle się nie widzimy. Mam nadzieję, że usiądziemy w jakiejś schludnej kawiarence i napijemy się czekolady. Opowiem jej jak idzie mi w szkole.Myślę, że ucieszy się z moich postępów.Tyle pracy i wysiłku, ale chyba warto było, bo wygrałam konkurs poetycki!
***
Zmierzałam powoli w kierunku HeloCity. Drzewa przybrały srebrny kolor dzięki oszronionym gałęziom. Mróz wdzierał się po przez każdą szparę w ubraniu, zostawiając po sobie ślad w postaci małego zaczerwienienia. Kocham zimę i biel. Fascynują mnie płatki śniegu i ślady na chodnikach.
Jakie to zabawne, gdy kierowcy ślizgają się tak na ulicach dzięki własnym autom, a potem trąbią jak wściekli. Tymczasem ja chwytam się za brzuch, bo aż boli mnie ze śmiechu. Ach, taka to dowcipna pora roku.
Jestem już prawie w centrum. Z daleka majaczy sylwetka wysokiego wieżowca z fioletowym iskrzącym się napisem, która zaprasza do środka. Minęło niespełna piętnaście minut, gdy byłam już na umówionym miejscu.
Wewnątrz pełno jest ludzi. Wszyscy biegają od sklepu do sklepu, jakby wcześniej nie można było kupić prezentów, no ale inaczej nie były by to święta.
Dostrzegłam ją pod pewną choinką, wyglądała prawie jak jedna z nich. Bluzka w szarą panterkę zdobioną cekinami, obcisłe legginsy i wysokie szpilki. Tak mogła wyglądać tylko moja matka. Do tego ten kok na głowie z różowym kwiatem i tipsy. Jak dla mnie wygląda to okropnie, ale nic nie mówię, bo nie chcę robić jej przykrości. Sama wolę stonowane ciuchy. Najlepiej jakieś modne dżinsy i t - shirt, to w zupełności wystarcza.
Powoli zbliżyłam się do niej. Stanęłam naprzeciwko, na linii wzroku, ale ona dalej mnie nie widziała. Dopiero gdy zaczęłam energicznie machać, to podeszła.
- Witaj Mała, prawie Cię nie poznałam. Dobrze, że pomachałaś ręką, bo inaczej nigdy bym nie poznała, że to moja córka tam stoi. – spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. – jak Ty się w ogóle ubierasz? Biała bluzka i dżinsy? Tak nie chodzą nastolatki. Teraz modne są krótkie miniówki i dopasowane bluzki. Mamusia nigdy Ci nie mówiła? – spojrzała na mnie jak na głupią. – Z resztą sama powinnaś to wiedzieć.
- Ja zwyczajnie nie lubię takich rzeczy, Mamo. Nie chcę wyglądać jak jedna z tych choinek co tutaj stoją. – odparłam zażenowana jej postawą.
- Mężczyźni mają zauważać, nas kobiety, a Ty prawie już nią jesteś. Chodź, wybierzemy parę ciuchów razem. – i wzięła mnie za rękę.
- Ja mam lepszy pomysł. Tutaj obok jest kawiarnia. Napijemy się czegoś i odpoczniemy przy okazji od tłumów. Co o tym myślisz?
- To głupota. Nie będę siedzieć i patrzeć na świąteczne dekoracje, gdy tyle sklepów w około. Na święta i sylwestra muszę jakoś wyglądać. Czeka nas przynajmniej z dwie godziny przebierania w kreacjach, a Ty chcesz siedzieć? Myślałam, że mi pomożesz. - wypaliła.
- Nie chcę. Nie lubię takich strojów, ani chodzenia po sklepach i butikach. Chciałam trochę ci poopowiadać i zrelaksować się. Po tym całym zamieszaniu w szkole mamy ważne sprawdziany. – powiedziałam rozpaczliwie.
- Jesteś zupełnie niedojrzała. Nie tak zachowuje się dorastająca dziewczyna. Chcesz to wracaj do domu z nosem w książki. Ja do żadnej kafejki nie idę. Po południu mam fryzjera i kosmetyczkę. - prychnęła.
- Jesteś pewna? – zasmuciłam się.
- Tak, a ty widzę jesteś niepoważna. Wracaj do domu, a ja kupię coś pod choinkę. Przemyśl proszę to co ci teraz powiedziałam. Słuchaj, zadaniem nas kobiet jest tylko leżeć i pachnieć dla naszych mężów, a szczególnie w święta – jej twarz na chwilę przybrała nieco mądrzejszy wyraz – i to wszystko. Muszę lecieć, pa maleńka! – krzyknęła biegnąc do Gucciego.
Oddaliłam się więc z centrum handlowego, zmierzając powoli do parku. Świeciło teraz słońce, będące jedynym moim towarzystwem. Nie chcę być w przyszłości jak moja matka. Zamierzam pracować na swoje utrzymanie i zdobywać wiedzę. Zamieszkam w małym domku na wsi i tam obserwować będę bieg lat i pór roku, które rysować będą zmarszczki na mojej twarzy. Tak się zestarzeję.
Będąc w parku ulepiłam bałwana, a po powrocie znowu zamknęłam się w pokoju błądząc po korytarzach własnych myśli…