Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bez kończyn
#1
przede wszystkim pragnę rzec, że nie miałem najzieleńszego pojęcia, do której grupy nadaje się to dziwadło. w końcu, nie wiedzieć czemu, wybór padł na dział obyczajowe/psychologiczne. pewnie się tu nie nadaje. w każdym razie, chciałbym wiedzieć co o tym sądzicie, i czy warto to ciągnąć? ;p


PROLOG

Blake z utęsknieniem patrzył w gwiazdy. Tak, jasne, był pomarańczą i wiedział, że musi z dumą przyjąć to, co na niego czeka. Niemniej jednak… świat jest tak ekscytujący. Po prostu nie mógł uwierzyć, że ktokolwiek może go opuścić bez bliższej kontemplacji.
- Blake – powiedziała surowo Jane, która nagle znalazła się za nim. Jane była kapustą. – Blake, skończ z tymi głupotami. Wszystkie owoce i warzywa wiedzą, że są przeznaczone do zjedzenia. I staramy się jak najlepiej wypełnić to zadanie!
Blake westchnął. Wiedział, oczywiście, że warzywo ma rację. Wiedział jednak również, że nie robi nic złego, marząc o wielkim świecie, o samej przygodzie, jaką stanowi poruszanie się po nim.
- Wiem, Jane. Wiem – powiedziała z cichym westchnieniem pomarańcza; Blake nie powinien kłócić się z kapustą starszą o całe kilkanaście godzin.
Rośliny spojrzały po sobie posępnie i bez słowa potoczyły się tam, skąd przybyły.


***

Następnego dnia, owoce i warzywa wreszcie miały dotrzeć do warzywniaka.
- Och, nie sądzę – powiedziała sceptycznie Chanel. Chanel była jedną z tych najświeższych czereśni; wszyscy inni potajemnie się w niej podkochiwali. Nie wiadomo dlaczego; czy to ze względu na słodki głosik i sposób mówienia, czy też trzepoczące, długie rzęsy i poruszający się seksownie samotny listek wystający z czubka jej ciała. – Na pewno nikt nie będzie chciał zrobić nam niczego złego. Po prostu zostaniemy zjedzeni… I tyle.
- Czyli nie wierzysz w to, że wszystkie owoce po zjedzeniu trafiają do zawieszonego blisko słońca Raju? – zapytał z niedowierzaniem Andy, chyba najbardziej naiwny i tchórzliwy banan jakiego widział świat, niemniej jednak niezmiennie pogodny i sympatyczny.
- Nie mówię, że nie wierzę – powiedziała rozważnie czereśnia. – Ale to trochę dziwne. Przecież Sad był takim Rajem!
- A ja myślę, że ludzie istnieją tylko po to, by nas zjadać, i udostępniać nam drogę do wiecznej błogości w Raju – odparował banan z pewną miną. – Jaki miałby być inny cel ich istnienia?
- Tak, chyba masz rację – do rozmowy z przyjaciółmi włączył się Blake, zwracając się do Andy’ego. – Chociaż na przykład nasz kierowca, Kevin, żyje jeszcze po to, by udostępnić nam innych ludzi.

***

Wieczorem owoce i warzywa trafiły na stragan. Miały być wystawione na sprzedaż już następnego dnia.
- Strasznie tu ciasno – poskarżyła się Chanel.
- Tak, strasznie. Jane, przygniatasz mnie – ziemniak Albert gwałtownie szarpnął całym ciałem sprawiając, że kapusta zaczęła toczyć się po innych warzywach. – Możesz się na mnie położyć, Chanel – zaoferował szarmancko.
- Emmm… Dziękuję. Myślę, że chyba jednak sobie poradzę.
- Tu jest tyle owoców, z którymi nigdy nie będziemy mieli czasu się zaprzyjaźnić – powiedział zrezygnowany Andy.
- Jestem Kyle – powiedział z uśmiechem gnieżdżący się w pobliżu arbuz.
- Och! Cześć. Jestem Andy. To są Blake i Chanel – powiedział, wskazując na przyjaciół.

***

Blake w nocy nie mógł spać. Przychodziły mu do głowy przeróżne pomysły. Rano przedstawił jeden z nich przyjaciołom.
- Jeżeli jedno z nas zostanie kupione, reszta wskakuje razem z nim do worka. Przy najbliższej okazji spieprzamy.
- Och, głupia pomarańczo, po co to wszystko? – Chanel była sceptyczna. – Przy odrobinie szczęścia spotkamy się po dokonaniu się Przeznaczenia.
- Blake! – kapusta-Jane pojawiła się znikąd. Zdrowy rozsądek zakazywał im poruszania się od kiedy pojawili się klienci, jednak ta nie miała skrupułów. – Ty półgłówku! Nie można ingerować w rzeczy tak doniosłe, jak predestynacja! Zobaczycie, źle się to dla was skoń… - trójka przyjaciół-owoców gwałtownie odskoczyła, kiedy Jane została uniesiona przez damską dłoń, położona na wadze, i zabrana w przezroczystej jednorazówce, z której posłała im na pożegnanie ostrzegawczo-mordercze spojrzenie.
Odpowiedz
#2
Cytat:- Blake – powiedziała surowo Jane, która nagle znalazła się za nim. Jane była kapustą.

Drugie Jane nie potrzebne imo.

Cytat:- Och, nie sądzę – powiedziała sceptycznie Chanel. Chanel była jedną z tych najświeższych czereśni;

J.w. Wiadomo, że o niej mowa.

Bardzo ciekawy tekst, zdecydowanie warty kontynuowania. Podoba mi się perspektywa z oczu warzywa, do tego fajnie wymyśliłeś z tym momentem "dokonania się". Tekst warsztatowo dobry, aż szkoda, że taki krótki. Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#3
"Na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy..." Tongue

Rzeczywiście, dziwadło Ci wyszło, ale całkiem oryginalne. Chociaż ja bym to wstawił raczej do parodii. Nie wiem, czy w założeniu ma to być jakimś żartem literackim, jednak ja osobiście w uwagi na główne postacie nie wyobrażam sobie takiej tematyki w innym kontekście Tongue Muszę przyznać, że strasznie bawi mnie pomysł z nadaniem warzywom i owocom takich "normalnych" imion. Myślę, że takie są śmieszniejsze, niż gdyby miały być na przykład polskie.
Czy warto ciągnąć to dalej? Motyw z gadającymi roślinami jest niezły i ma potencjał. Można na nim oprzeć mnóstwo doskonałych pomysłów. Jeśli Twój pomysł na ciąg dalszy uważasz za doskonały - pisz. Styl pozostawia wprawdzie wiele do życzenia, ale pewnie jesteś początkującym literatem, więc bez obaw, wszystko jest do nadrobienia i warsztat wykształci się w miarę powstawania kolejnych tekstów.
Odpowiedz
#4
Wymaga dopracowania, ale całkiem zabawne. Wiesz, jak byłam mała to wierzyłam, że przedmioty, owoce, warzywa i takie inne mają swoje imiona, uczucia i mówią, jak nikt nie patrzy Big Grin

Właśnie - dlaczego imiona są akurat angielskie?
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#5
Cytat:Wiedział, oczywiście, że warzywo ma rację.

Następnego dnia, owoce i warzywa wreszcie miały dotrzeć do warzywniaka.

A ja myślę, że ludzie istnieją tylko po to, by nas zjadać, i udostępniać nam drogę do wiecznej błogości w Raju – odparował banan z pewną miną. – Jaki miałby być inny cel ich istnienia?
IMO te przecinki są zbędne.

Cytat:- Tak, strasznie. Jane, przygniatasz mnie.ziemniak Albert gwałtownie szarpnął całym ciałem, sprawiając, że kapusta zaczęła toczyć się po innych warzywach. – Możesz się na mnie położyć, Chanel – zaoferował szarmancko.
1. Błędny zapis dialogu.
2. Zabrakło przecinka.

Cytat:- Blake! – kapusta-Jane pojawiła się znikąd. Zdrowy rozsądek zakazywał im poruszania się od kiedy pojawili się klienci, jednak ta nie miała skrupułów.
I znów.

Cytat:Zobaczycie, źle się to dla was skoń… - trójka przyjaciół-owoców gwałtownie odskoczyła, kiedy Jane została uniesiona przez damską dłoń, położona na wadze, i zabrana w przezroczystej jednorazówce, z której posłała im na pożegnanie ostrzegawczo-mordercze spojrzenie.
I jeszcze raz Wink

Powiem szczerze, że mam problem z tym tekstem. Na początku zastanawiałam się na ile jego prostota jest wynikiem krótkiego stażu pisarskiego autora, a na ile celowym zabiegiem. Po głębokim zastanowieniu podzielę jednak opinię Disa.
Może to zasługa oryginalnej tematyki, ale pomimo błędów i dość prostych zdań, tekst czytało się z przyjemnością. Zdania są w pewnym sensie atutem. Nie każdy musi pisać od razu jak Orwell Wink Przekaz i tak jest u ciebie wyraźny. Teraz mogłabym się bawić w doszukiwanie się w tekście drugiego sensu, dywagacje na temat przypisania postaw takim, a nie innym owocom, ale nie wiem, czy opowiadanie zostało napisane z myślą o drugim dnie Dodgy Musisz tylko popracować nad zapisem dialogów, bo zauważyłam kilka błędów.
Natomiast nie do końca zgadzam się z opinią, że tematyka owoców z ludzkimi imionami i przywarami nadaje się tylko na parodię Wink Ale to już temat na osobną dyskusję.

Tekst wymaga dopracowania, ale ja jestem na tak.
Odpowiedz
#6
dziękuję za wychwycenie błedów, poprawię je, kiedy będę mógł.

Mestari - nie wiem, właściwie, dlaczego imiona są angielskie. do pomarańczy jakoś bardziej pasowało imię Blake, niż Marek. Przyszło jakoś automatycznie, podobnie polskie imiona, np. ziemniak Albert, czy dynia Marlena (która się jeszcze nie pojawiła ;p).

Kassandra - prostota tekstu jest oczywiście w dużej mierze spowodowana niewielkim stażem, jednak w tym wypadku chciałem, by taki był. Owoce i warzywa są prostoduszne, po prostu 'czarne' lub 'białe', dla nich wszystko jest takie, na jakie wygląda, czyli proste. Styl wypowiedzi, mam nadzieję, to odbija - powierzchowność, brak szczegółów.

Akurat osobowości zostały nadane konkretnym owocom bez większych przemyśleń. Chciałem po prostu, aby były bardzo ludzkie, tak ludzkie, że aż przerysowane, wyolbrzymione. Po prostu, ten sam swiat i zachowania z innej perspektywy Wink

uradowany Waszymi generalnie pozytywnymi opiniami, napisałem niewielką część rozdziału pierwszego. dzięki za motywację! Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości