06-05-2012, 12:55
W wiosce pewnej z niewiadomych przyczyn zaczęły pojawiać się kuliste znaki na polach. Początkowo to ignorowano, ale wkrótce, kiedy ich liczba osiągnęła niebotyczne ilości, pobliski kapłan począł głosić:
- To kara boska, jak nic, prości ludzie! Bóg ofiary wymaga i wiary, inaczej niszczeniu plonów nie będzie końca!
Ludność pokiwała głowami z uznaniem i szybko uzgodniono rzecz następującą: kapłan, jako pomysłodawca przedsięwzięcia, spłonie ofiarnie na stosie wśród pieśni, tańca i modłów. I pomimo krzyków, próśb, gróźb i przekleństw uduchowionego tak też się stało, a po fakcie polne koła tajemniczo szybko przestały się pojawiać.
******
Razu pewnego łowił rybak przy zatoce. Cudów nie oczekiwał, ale i tak nadzwyczajnie mu się poszczęściło, bowiem wyciągnął z wody złotą rybkę. Ta, wyraźnie z faktu uradowana, rzekła do niego tak:
- Witajcie, mości panie! Jak pewne zdążyliście zauważyć, jestem złotą rybką, a jak głosi stara legenda…
Rybak jednak uciszył zwierzę jednym mocnym uderzeniem pałki, gdyż legendy tejże nie znał, a głodny był niemiłosiernie.
******
Gotowała sąsiadka kiedyś potrawkę, a że jej zdolności kulinarne znane były w całej wsi, jeden z jej mieszkańców pobiegł do domu natychmiast, gdy poczuł dochodzący stamtąd aromantyczny zapach. Kobieta z życzliwości słynęła, toteż nie dała się długo prosić o umożliwienie spróbowania szykowanego dania. Mężczyzna łyżkę zanurzył, wyjął, do ust przyłożył, spróbował. Zacmokał z uznaniem, oblizując lubieżnie wargi.
- Dobry ten gulasz z wątróbką, tylko czegoś mi tu brakuje.
Już chciał ponownie zanurzyć łyżeczkę w naczyniu, kiedy nagle i niespodziewanie opadł z sił, a jego ciało osunęło się bezwładnie na podłogę.
- Oczywiście, że czegoś brakuje, kochaniutki – rzekła słodko kobieta, wyciągając kuchenny nóż z tułowia sąsiada. – Wątróbki przecie.
******
I śnił stary dziad, śnił, a że stary był, to mu się Śmierć przyśniła. Stali obok siebie na moście i spoglądali razem na ogniki, wesoło i nienaturalnie jarzące się na jeziornej wodzie. Większość z nich świeciła się pełnym blaskiem, poważnie i spokojnie, jeden jednak ledwo co się tlił, gasł co chwila.
- Czyjże jest ten, o tutaj, mości Śmiercio? – zapytał zaciekawiony dziad.
- Twój – odrzekła.
A dziad stary tak był się zszokował tą wiadomością, że mu we śnie serce stanęło i dokonał żywota.
******
Razu pewnego chciwy mąż zlecił człowiekowi zabicie żony, bowiem zamarzyła mu się własna fortuna, której z nikim dzielić nie chciał. Ów człowiek, słowny i konsekwentny, jeszcze tejże samej nocy zabrał się do dzieła, udał do kobiecej komnaty. Dama ta, ku jego zdziwieniu, nie spała jednak. Mądra była i mordercy się spodziewała. I rozmawiali oni długo. Najpierw o zleconym zabójstwie, potem o ciężkiej doli, na końcu zaś o głupotkach nieważnych i niemądrych. I tak się zdarzyło, że zakochali się w sobie oboje. Niestety, człowiek ów, choć był słowny i konsekwentny, kobiety zabijać nie chciał i zrozpaczony zabił się sam. Znowu żona, na wskroś przejęta śmiercią ukochanego, także popełniła samobójstwo. I umarli wspólnie szczęśliwi i zakochani, spełnieni. A już najbardziej szczęśliwy był mąż, bowiem i fortunę całą przejął, i płacić mordercy nie musiał.
- To kara boska, jak nic, prości ludzie! Bóg ofiary wymaga i wiary, inaczej niszczeniu plonów nie będzie końca!
Ludność pokiwała głowami z uznaniem i szybko uzgodniono rzecz następującą: kapłan, jako pomysłodawca przedsięwzięcia, spłonie ofiarnie na stosie wśród pieśni, tańca i modłów. I pomimo krzyków, próśb, gróźb i przekleństw uduchowionego tak też się stało, a po fakcie polne koła tajemniczo szybko przestały się pojawiać.
******
Razu pewnego łowił rybak przy zatoce. Cudów nie oczekiwał, ale i tak nadzwyczajnie mu się poszczęściło, bowiem wyciągnął z wody złotą rybkę. Ta, wyraźnie z faktu uradowana, rzekła do niego tak:
- Witajcie, mości panie! Jak pewne zdążyliście zauważyć, jestem złotą rybką, a jak głosi stara legenda…
Rybak jednak uciszył zwierzę jednym mocnym uderzeniem pałki, gdyż legendy tejże nie znał, a głodny był niemiłosiernie.
******
Gotowała sąsiadka kiedyś potrawkę, a że jej zdolności kulinarne znane były w całej wsi, jeden z jej mieszkańców pobiegł do domu natychmiast, gdy poczuł dochodzący stamtąd aromantyczny zapach. Kobieta z życzliwości słynęła, toteż nie dała się długo prosić o umożliwienie spróbowania szykowanego dania. Mężczyzna łyżkę zanurzył, wyjął, do ust przyłożył, spróbował. Zacmokał z uznaniem, oblizując lubieżnie wargi.
- Dobry ten gulasz z wątróbką, tylko czegoś mi tu brakuje.
Już chciał ponownie zanurzyć łyżeczkę w naczyniu, kiedy nagle i niespodziewanie opadł z sił, a jego ciało osunęło się bezwładnie na podłogę.
- Oczywiście, że czegoś brakuje, kochaniutki – rzekła słodko kobieta, wyciągając kuchenny nóż z tułowia sąsiada. – Wątróbki przecie.
******
I śnił stary dziad, śnił, a że stary był, to mu się Śmierć przyśniła. Stali obok siebie na moście i spoglądali razem na ogniki, wesoło i nienaturalnie jarzące się na jeziornej wodzie. Większość z nich świeciła się pełnym blaskiem, poważnie i spokojnie, jeden jednak ledwo co się tlił, gasł co chwila.
- Czyjże jest ten, o tutaj, mości Śmiercio? – zapytał zaciekawiony dziad.
- Twój – odrzekła.
A dziad stary tak był się zszokował tą wiadomością, że mu we śnie serce stanęło i dokonał żywota.
******
Razu pewnego chciwy mąż zlecił człowiekowi zabicie żony, bowiem zamarzyła mu się własna fortuna, której z nikim dzielić nie chciał. Ów człowiek, słowny i konsekwentny, jeszcze tejże samej nocy zabrał się do dzieła, udał do kobiecej komnaty. Dama ta, ku jego zdziwieniu, nie spała jednak. Mądra była i mordercy się spodziewała. I rozmawiali oni długo. Najpierw o zleconym zabójstwie, potem o ciężkiej doli, na końcu zaś o głupotkach nieważnych i niemądrych. I tak się zdarzyło, że zakochali się w sobie oboje. Niestety, człowiek ów, choć był słowny i konsekwentny, kobiety zabijać nie chciał i zrozpaczony zabił się sam. Znowu żona, na wskroś przejęta śmiercią ukochanego, także popełniła samobójstwo. I umarli wspólnie szczęśliwi i zakochani, spełnieni. A już najbardziej szczęśliwy był mąż, bowiem i fortunę całą przejął, i płacić mordercy nie musiał.