Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Amelia (rozdział I,II)
#16
Dziękuję za komentarz. Ogromnie mi miło, że aż tak wzruszył Cię ten tekst. Poprawki naniosę w tym tygodniu.

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#17
Rozdział II

Franek nie widział dziewczynki od kilku dni. Zdążył polubić małego szkraba, bardziej troszczącego się o innych, niż o swoją osobę. W tym świecie trudno było szukać ludzi takich jak ona, pełnych altruizmu i pięknych nie na zewnątrz, lecz wewnątrz.
A może z biegiem czasu, wszystko co w niej najpiękniejsze, zaginie pod tumanami kurzu? Co będzie wtedy, gdy mała Amelka zmieni się i dojrzeje, stając się zupełnie inną osobą? Co gorsza, gdy wyjdzie na ulicę, żeby oddać swoje ciało jakiemuś spragnionemu seksualnych przygód mężczyźnie?
Nie, tak nie będzie, pomyślał chłopiec. Coś w środku podpowiadało mu, że musi zaopiekować się tą biedną, kochającą całym sercem sierotą. Chciał być starszym bratem, kimś ważniejszym w jej pełnym cierpień i płaczu życiu.
Słońce chowało się za wieżowcami, rzucając cień na ulicę. Franek siedział na chodniku, wpatrując się w pudełeczko, w którym było tylko kilka monet.
- Tato, tato, tato! – Chłopiec usłyszał głos dziecka, po czym obrócił głowę w stronę dźwięku. Zobaczył dobrze ubraną, zadbaną dziewczynkę, ciągnącą za rękaw prawdopodobnie ojca. – Dajmy pieniążki! Dajmy! Tato, dajmy!
- Nie mam drobnych – odpowiedział mężczyzna grubym, stanowczym głosem.
W ciągu dnia Franek widział setki podobnych sytuacji. Dziecko, pełne wrażliwości na drugiego człowieka, próbuje naciągnąć dorosłego na darowiznę. Jednak ten drugi okazuje się po prostu niewyobrażalnym skąpcem, który za nic ma los innych ludzi.
Niedługo potem za mężczyzną z dzieckiem zostało tylko bolące wspomnienie.

Kilka godzin później, żebranie na ulicy było całkowitą stratą czasu. Miasto spowiła już ciemność, tylko latarnie rozświecały tyle, ile mogły. Zrobiło się zimno, ludzie oglądali telewizję w swoich przytulnych domkach.
Franek wracał do domu, jak zwykle trzymając pudełeczko pod pachą. Jutro kończył jedenaście lat, lecz wiedział, że nikt nie sprawi mu prezentu, nikt nie złoży życzeń, nie zdmuchnie świeczek. Cały czas miał jednak suchą nadzieję, że los uśmiechnie się do niego życzliwie, akurat w ten dzień stanie się coś nieoczekiwanego.
Mówią, że nadzieja umiera ostatnia.
Gdy wszedł do mieszkania, nozdrza wypełniła dobrze znana woń. Ostrożnie, najciszej jak umiał, zamknął drzwi, po czym na palcach poszedł do kuchni. Delikatnie stawiając pudełeczko na blacie, rozejrzał się po pomieszczeniu.
Nie miał sił wylewać resztek alkoholu.
Nagle usłyszał jęki matki. Dochodziły z dużego pokoju. Były inne niż zwykle. Nie brzmiały jak te, które tyle razy słyszał, gdy kobieta leżała pijana. Bał się.
Chłopiec z sercem pod krtanią stanął w progu pokoju. Delikatnie wychylił głowę, by zobaczyć, co dzieje się w czterech ścianach cierpień.
Tej chwili żałował do końca życia.
Ojciec leżał na matce, stękając od czasu do czasu. Bez dolnej części ubrania gwałcił kobietę, jedną ręką zakrywając jej usta, by nie krzyczała za głośno.
Miała podarte rajstopy. W niektórych miejscach zakrwawione ramiona dodawały matce chłopca upiornego wyglądu.
Oboje byli mocno pijani.
Mamo, pomyślał chłopiec, po czym rzucił się pędem w stronę drzwi. Nie chciał ani chwili dłużej patrzeć na ten obraz, w którym pijany ojciec gwałcił ukochaną osobę.
Wyszedł, trzaskając drzwiami. Na pewno ojciec nie usłyszał tego dźwięku. Zresztą, nawet jeśli usłyszał, to był zajęty gwałceniem żony. Po policzku Franka po raz kolejny spłynęły łzy. W umyśle i w sercu zrodziło się pytanie „dlaczego?”, mające wiele znaczeń.
Dlaczego właśnie jego spotykały takie cierpienia? Dlaczego musiał żebrać na ulicy? Dlaczego ojciec zgwałcił matkę?
Dlaczego?

***


Dochodziła ósma rano.
Poranek zapowiadał naprawdę piękny dzień. Zaspane jeszcze promyki słońca delikatnie tuliły liście drzew miejskiego parku, w którym na jednej z ławek siedział chłopiec. Przed Frankiem, na chodniku z kostki, zagościło małe stadko gołębi czekających z niecierpliwością na posiłek. W powietrzu tańczyła wyrazista woń zaczynającego się dnia, delikatnie przemieszana z zapachem wszechobecnych ptaków.
Było zadziwiająco pusto. Nikt nie odwiedzał o tej porze tego malowniczego miejsca, położonego niemalże w centrum miasta. Większość ludzi pędziła do pracy różnymi środkami miastowej lokomocji.
Franek spędził noc na klatce schodowej. Nie miał kto się o niego zatroszczyć. Po cichu, w głębi siebie liczył na to, że jakaś starsza osoba zlituje się nad nim, zaprosi do swojego domu, podaruje – chociaż na krótką chwilę – dach nad głową.
Pomylił się. Osoby, które spotkał, potrafiły tylko rzucić bolącym komentarzem „tak młody, a tak pijany.” W głowie chłopca te słowa odbijały się echem, nie pozwalając zmrużyć oka.
Kilka gołębi odfrunęło gdzieś daleko.
Jak ojciec mógł zgwałcić matkę… Franek nie zamierzał wracać do domu. Postanowił, że przestanie żebrać dla ojca. Nie wróci, choćby wszystkie noce, które pozostały mu do śmierci, miałby spędzić na klatkach schodowych.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Dziś były jego urodziny. Nie wyprawi przyjęcia, clown nie będzie zabawiał zaproszonych gości…
- Jestem już taka duża! – odpowiedziała dziewczynka.
Zobaczył idąca kobietę, która trzymała za rączkę małą dziewczynkę. Rozmawiały głośno, widocznie córeczka obchodziła swoje, na oko, piąte urodziny. Okrągła liczba.
- A dzisiaj zrobimy przyjęcie! I tort! I prezenty! – krzyczała.
Wszystkie gołębie odfrunęły.
Gdy mama z córką przeszły obok ławki Franka, chłopcowi puściły emocje. Rozpłakał się, w jednej chwili zrobiło mu się słabo. Twarz schował w dłoniach, starając się szlochać jak najciszej.
- Fiszek?
Podniósł wzrok.
Zobaczył tego samego misia, tę samą czerwoną sukienkę, ten sam życzliwy uśmiech na twarzy. Amelia.
- Amelka! – krzyknął.
- Dlaczego płaczesz?
Dziewczynka przysiadła się obok chłopca. Razem siedzieli na ławce. Wpatrywała się w strumienie łez, które leciały po policzkach dawno niewidzianego kolegi.
- Smutno ci? – kontynuowała z dziecięcą, słodką nachalnością.
- Smutno.
- Nie martw się, Fiszek, wszystko będzie dobrze. – Przytuliła go. – To nic, że jesteśmy biedni, Fiszek.
Chłopiec rozkleił się całkowicie. Głośno szlochał, a mała dziewczynka starała się tulić go na tyle, na ile pozwalały jej małe ramiona.
- Fiszek… Jak będziemy już duzi, to kupimy sobie dom z takim ładnym ogródkiem. Zrobimy pokój dla Pana Pieniążka. A właśnie! Jejciu… Zapomniałam go przedstawić. – Misia, który dotąd siedział grzecznie koło niej, jednym ruchem wzięła na kolana. – To jest Pan Pieniążek. Fiszek. Pan Pieniążek.
W oczach chłopca dostrzegła błysk rozbawienia. Chwyciła rączkę pluszaka, po czym zręcznie nią pomachała.
- Chodźmy na spacer! – krzyknęła.
Odpowiedz
#18
Cytat:Zdążył polubić małego szkraba, bardziej troszczącego się o innych, niż o swoją osobę.
IMO płynniej by się to czytało, gdybyś tu wstawił siebie. Nie trzeba na siłę upiększać zdania.

Cytat:- Tato, tato, tato! – Chłopiec usłyszał głos dziecka, po czym obrócił głowę w stronę dźwięku.
Głowy nie dam, ale wydaje mi się, że akurat w tym przypadku należy zapisać to slowo z małej litery.

Cytat:Miasto spowiła już ciemność, tylko latarnie rozświecały tyle, ile mogły.
Myślę, że lepiej dla płynności czytania i klimatu ogólnego zrobi wyrzucenie już.
Tak, to już jest czepialstwo Wink

Cytat:Zrobiło się zimno, ludzie oglądali telewizję w swoich przytulnych domkach.
Tu mi się nie podoba taki nagły przeskok od jednego zagadnienia do drugiego. Można to zrobić płynniej.

Cytat:Jutro kończył jedenaście lat, lecz wiedział, że nikt nie sprawi mu prezentu, nikt nie złoży życzeń, nie zdmuchnie świeczek.
Umieszczenie zaznaczonego zwrotu na kończy takiej wyliczanki sugeruje, że ktoś zdmuchiwałby te świeczki za niego, ale chyba nie o to chodzi? Franek ma jedenaście lat i z całą pewnością może to zrobić sam Wink

Cytat:Wyszedł, trzaskając drzwiami. Na pewno ojciec nie usłyszał tego dźwięku. Zresztą, nawet jeśli usłyszał, to był zajęty gwałceniem żony.
Tu powtórzenie się wkradło.
O swoich ale, co do gwałcenia opowiem później.
Cytat:Przed Frankiem, na chodniku z kostki, zagościło małe stadko gołębi, czekających z niecierpliwością na posiłek.
Ale nie dam głowy za ten przecinek.

Cytat:Po cichu, w głębi siebie liczył na to, że jakaś starsza osoba zlituje się nad nim, zaprosi do swojego domu, podaruje – chociaż na krótką chwilę – dach nad głową.
Pomylił się. Osoby, które spotkał, potrafiły tylko rzucić bolącym komentarzem „tak młody, a tak pijany.”

Cytat:Franek nie zamierzał wracać do domu. Postanowił, że przestanie żebrać dla ojca. Nie wróci, choćby wszystkie noce, które pozostały mu do śmierci, miałby spędzić na klatkach schodowych.

To tyle jeśli chodzi o łapankę, a raczej o jakieś czepialskie ale, bo karygodnych błędów - poza paroma powtórzeniami - się nie dopatrzyłam.
Być może część powtórzeń była zamierzona, zasygnalizowałam te, które zauważyłam. Generalnie nie będę się rozpisywać na temat stylu, bo IMO nie zmienił się od ostatniego dodanego fragmentu. Zauważyłam jednak rozrośnięcie się opisów, co się bardzo chwali.
Całość jest bardzo refleksyjna, działa na emocjonalną stronę czytelnika. Nie wiem, czy takie było twoje założenie, ale czytając, miałam wrażenie, jakby miejscami faktycznie występowała stylizacja, która podkreśla, iż to świat widziany oczami dziecka.
Mam w zasadzie zastrzeżenia tylko do sceny gwałtu. Moim zdaniem nie daje ona takiego kopa jak mogłaby dawać. Jest opisana dobrze, ale nie wyziera z niej brutalność i obrzydliwość. Być może nie taki był twój zamiar, ale coś takiego IMO pasowałoby do klimatu tego opowiadania. Słowo gwałt - powtarza się tam zdecydowanie za często. Tak, wiem, że trudno znaleźć jakiś sensowny i pasujący do konwencji, którą wybrałeś synonim, ale IMO można podążyć inną drogą.
Tu nawiążę do drugiego drobnego zarzutu.

Cytat:Chłopiec z sercem pod krtanią stanął w progu pokoju. Delikatnie wychylił głowę, by zobaczyć, co dzieje się w czterech ścianach cierpień.
Tej chwili żałował do końca życia.

Przytoczony cytat sugeruje, że Franek jest świadkiem takiej sceny po raz pierwszy. Swoją drogą - Tej chwili żałował do końca życia. zmieniłabym na Wiedział, że będzie żałował tego do końca życia albo coś podobnego. IMO żałować można bardziej swojego zachowania niż chwili. Wracając do tematu... Chłopiec IMO widzi po raz pierwszy makabryczną rzecz - gwałt, ale niestety dalszy opis i niemiłosierne nagromadzenie tu i ówdzie tej nazwy sprawia, iż jako czytelnik odniosłam wrażenie, że to rutynowa sytuacja, ojciec zawsze gwałci matkę, gdy Franek wraca itd.
Być może się mylę albo źle odczytałam twoje zamierzenia, ale tak to wygląda w moim odczuciu.
I tu pojawia się wyjście... Moim zdaniem ta scena miałaby o niebo więcej klimatu, autentyczności i dawała większego kopa, gdybyś postarał się opisać tę scenę tak jak ją widzi jedenastoletni chłopiec. Zrezygnować ze słowa gwałt. Bardziej to zobrazować.
Oczywiście to tylko sugestia.

To tyle ode mnie.
Mam nadzieję, że moja pisanina na coś się przyda.
Pozdrawiam.
Odpowiedz
#19
Dzięki, Kass, w końcu doczekałem się komentarza. Smile Właśnie też miałem zastrzeżenia co do sceny gwałtu. Jeszcze się nad nią zastanowię.

Jeszcze raz dzięki, że poświęciłaś mi chwilę.

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#20
i ja się "czepnę" sceny gwałtu, bo jest trochę nieprawdopodobna. To znaczy, nie znamy relacji między matką i ojcem, aby stwierdzić, że to był gwałt. Tak mi się wydaje.

jest trochę niezręczności językowych - "Większość ludzi pędziła do pracy różnymi środkami miastowej lokomocji."

Ogólnie - tekst mi się podoba, dzieje się i mam nadzieję, że będzie się jeszcze działo. Plusy - bardzo fajne dialogi i ten Fiszek i Pan Pieniążek. To jest rewelka!


Pozdrawiam.
G.A.S - Groteska, Absurd, Surrealizm.
Odpowiedz
#21
Czyli wychodzi na to, że będę musiał przebudować scenę gwałtu.

Dzięki za komentarz, Szachu! Smile

Pozdrawiam.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości