Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Amelia (rozdział I,II)
#1
Amelia


Rozdział I

Przestępczość uważała to miasto za swój dom. Na każdym kroku można było zostać okradzionym i pobitym. Zdarzało się nawet, że popełniano brutalne morderstwa, poprzedzone gwałtem. Ktoś, kto wyszedł z domu po dwudziestej drugiej, natychmiast został okrzyknięty samobójcą, a dźwięk strzałów nikogo z tej okolicy nie dziwił.
Ludzie potrafili tylko bezpodstawnie oskarżać. Nikt nikomu nie podawał pomocnej dłoni, nikt nie mówił zwykłego ‘dzień dobry’. Na chodnikach leżały sterty śmieci, w ciemniejszych zakątkach prostytuujące się kobiety jęczały aktorsko. W powietrzu czuło się spaliny. Gdzieniegdzie trzeba było omijać kałuże wymiocin.
Godzina jedenasta z minutami, spadły pierwsze krople deszczu.
Franek, chłopiec, który przyglądał się temu wszystkiemu, miał zaledwie jedenaście lat. Nosił stare, wytarte jeansy i bluzkę z krótkim rękawkiem. Delikatne rysy twarzy i dziecięca skóra nie poddała się jeszcze dojrzewaniu. Dłuższe, przetłuszczone włosy sprawiały, że dzieciak w oczach innych ludzi wydawał się bardziej biedny.
Siedział już drugi dzień na ulicy, żebrząc. Nogi podkulił pod podbródek i wspominał tę noc, kiedy wyszedł z domu.
Wtedy lały się łzy.
Ojciec był alkoholikiem, który nieraz uderzył swojego syna. Czasami chłopiec obrywał za to, że rodzic miał zły humor. Dostawało mu się nawet wtedy, kiedy nierówno ułożył buty, po przyjściu do domu z ulicy, trzymając pod ręką pudełeczko pełne monet.
Matka… Najbardziej boli brak matczynej miłości. Szczególnie, gdy ma się jedenaście lat. Pijąc, raniła Franka jeszcze bardziej. Niekiedy podpuszczała ojca do znęcania się nad nim.
Tak wyglądało życie młodzieńca. Siniaki nie odchodziły w zapomnienie, ciągle przypominały o sobie na rozwijającym się ciele. Miał tylko dwóch przyjaciół, krzyk i płacz, ponieważ kto z normalnej, szczęśliwej rodziny, chciałby zadawać się z kimś codziennie bitym, z kimś, dla kogo ciepły posiłek to jedno z marzeń.
Nie mógł się uczyć. Zazdrościł innym dzieciom, że rano siedzą w ławkach, wlepiając wzrok w zieloną tablicę, po której białą kredą pisał nauczyciel. Franek nieraz słyszał, jak dzieci marudzą do swoich rodziców, że chcieliby już wakacje, że chcą odpocząć. Tak naprawdę nie wiedziały, jakie mają szczęście.
Złośliwością losu jest to, że nie docenia się tego, co się ma. Oczy otwierają się dopiero wtedy, gdy tracimy coś, co zawsze było, coś, z czego nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy.

***

Wieczorem zrobiło się chłodniej, mimo tego, że deszcz przestał padać około południa. Na ulicę wyszły prostytutki, zmieniając swoje koleżanki, które pracowały za dnia. Sprzedawały godność i własny szacunek. Zagubione, oddawały się obcym mężczyznom, niekiedy tylko za miejsce pod dachem alfonsa.
- Te, mały, dawaj kasę – powiedziała jedna z prostytutek do Franka, widząc, że chłopiec trzymał w rączkach pudełeczko, do którego ci bardziej miłosierni i współczujący wrzucili parę monet.
Mocny makijaż dziwki i podarte łachmany, które za wszelką cenę kobieta starała się nosić kusząco, wskazywały jednoznacznie na jej zawód. Uderzał od niej zapach tanich, truskawkowych perfum pomieszanych z potem i wonią spalin z przejeżdżających obok samochodów.
- Nie, to moje – odpowiedział Franek.
- Dawaj, powiedziałam.
- To jest moje – chłopiec podniósł się z klęczek.
- Stul pysk!
Gdy kobieta zrobiła krok, żeby wyrwać pudełeczko Frankowi, ten odskoczył i pobiegł przed siebie. Gnał co sił, nie oglądając się za plecy. Płakał.
Nie biegła za nim.
Po paru minutach zatrzymał się, ciężko dysząc. W sercu pojawiła się spotęgowana rozpacz.
Uwierzył, że nic się nie zmieni. Każdy dzień będzie wyglądał tak samo. Żebranie, żebranie, żebranie…
Powoli ruszył do domu, ściskając pudełeczko bardzo mocno.

***

Wszedł do mieszkania, a jego nozdrza dopadł zapach alkoholu. Po cichu zdjął stare, dziurawe buty, mając nadzieje, że rodzice zasnęli, a rano obudzą się trzeźwi.
Matka leżała w kuchni nieprzytomna, głowę oparła o stół, na którym powinno się jeść śniadanie. W krajobrazie butelek wódki i paczek papierosów leżących gdzieniegdzie, to na stole, to na blacie, to na podłodze, wyglądała tak, jakby Bóg o niej zapomniał. Rozczochrane, kruczoczarne włosy śmierdziały dymem. Niebieska, poplamiona bluzka nie była w prana od paru dni, kobieta nie miała do tego głowy.
Wolała pić.
Była dość młoda, jak na matkę. Kiedyś tak piękna, dziś zniszczona. Kiedyś delikatna, dziś zapita.
Ojciec, ubrany w biały podkoszulek i same bokserki, leżał na łóżku w innym pokoju, mając przed sobą włączony telewizor. Spał, kaszląc od czasu do czasu. Uderzała od niego woń charakterystycznego potu, przemieszana z zapachem wódki. Właśnie to zapadło Frankowi tak bardzo w pamięć.
Nieogolony od paru dni, wyglądał na starszego, niż w rzeczywistości był. Jego średniej długości brązowe włosy odstraszały, szczególnie teraz, kiedy leżał pijany.
Franek delikatnie położył pudełeczko na blacie w kuchni, nie chcąc budzić kobiety, która coś zamruczała. Wszędzie stały butelki i puszki, w niektórych nawet zostało trochę alkoholu. Wziął te niedopite i zaczął wylewać resztki do zlewu.
- Kasa, jest? – spytał ojciec, wpadając do kuchni i chwiejąc na nogach.
Chłopiec ze strachu upuścił butelki do zlewu. Dźwięk, który wydały sprawił, że matka zaczęła szeptać coś pod nosem. Podszedł szybko do blatu, wziął pudełko, po czym podał je ojcu.
- No i bardzo dobrze. – Pogroził palcem ojciec, zataczając się. Otworzył pudełeczko, po czym rzucił groźne spojrzenie na chłopca. - Co tak mało?
Franek milczał, spuściwszy głowę.
Ojciec poszedł do pokoju po pas. Dzisiejsza noc będzie wyglądała tak samo.

***

Za trzy jedenasta. Miasto tętniło teraz życiem. Ludzie jak zwykle śpieszyli się, samochody stały w korku, a prostytutki rozglądały się za klientami, niekiedy nawet nawoływały mężczyzn sprośnymi tekstami.
Franuś patrzył na swoje siniaki po wczorajszej awanturze. Miał je na całym ciele, sine, wielkością były niemalże równe zaciśniętej dłoni.
Żebrał w tym samym miejscu, co zawsze. Siedział po turecku, wlepiając wzrok w twarze przechodniów.
Myślał. Dlaczego? Dlaczego musi tak być?
Zobaczył eleganckiego, ubranego w garnitur mężczyznę. Szedł, trzymając za rączkę małego chłopca.
Serce pękło. Po policzku jakby z łuku wystrzeliły łzy. Opuścił głowę.
Kilka chwil później usłyszał brzdęk monet wpadających do pudełeczka. Ktoś się nad nim zlitował…
Podniósł wzrok. Pieniądze wrzuciła mała dziewczynka, ubrana w czerwoną, w niektórych miejscach podartą sukienkę. W rękach ściskała mocno brązowego misia, a czarne, długie do ramion włosy, co chwilę targał jej wiatr.
Stała teraz przed nim, wlepiając z ogromnym zaciekawieniem błękitne oczy w chłopca. Miała pobrudzoną twarz. Pewnie błąkała się po ulicy od paru dni.
- Ty też jesteś biedna – powiedział Franek.
- Nie jestem biedna, tylko jestem Amelia.
- Nie mogę wziąć tych monet. Ty je weź. – Zgarniając z pudełeczka kilka monet, Franek wyciągnął dłoń do dziewczynki.
Tupnęła zgrabną nóżką, zadzierając nos do góry.
- A ty jak masz na imię? – spytała.
- Franciszek.
- Fiszek. Ładne imię. A ile masz lat?
- Jedenaście.
Amelia robiła niewyraźne gesty dłońmi, tak jakby coś liczyła na palcach.
- To dużo. Ja mam osiem. A gdzie twoi rodzice?
- Dlaczego zadajesz tyle pytań?
- Bo babcia mówiła, że jestem ciekawska.
Na twarzy Franka zagościł uśmiech. Amelia, widząc to, również uśmiechnęła się szeroko.
- A babcia tylko mądrze mówi, wiesz Fiszek? Bo babcia to najmądrzejszy człowiek na świecie.
- Na świecie – powtórzył Franek.
- To ty też znasz babcię? – spytała, pełna zdziwienia.
Odpowiedz
#2
Świetne, uwielbiam czytać okruchy życia, bo to można by w zasadzie zakwalifikować. Na razie początek, krótkie. Nie mam zastrzeżeń jako do całości, świetny jest klimat. Trafiłeś w sedno, prostytucja, bieda, deszcz. Mam jedno zastrzeżenie do fragmentu. Nie wiem czemu, ale fragment "Kasa, jest?" choć powinno brzmieć to realistycznie w przedstawionym świecie, wcale tak nie brzmi. Nie wiem, może to pojedyncze odczucie, tylko z moje strony, ale jakoś ten fragment... Może zbytnia gwałtowność? Nie wiem. Ja tam się nie znam ;p.
Odpowiedz
#3
Dziękuję za komentarz. Cieszę się ogromnie, że Ci się spodobało. Smile

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#4
Cytat:Przestępczość uważała to miasto za swój dom.
Nie jestem pewna, czy to zostało dobrze użyte. IMO lepiej brzmiałoby Przestępcy uważali to miasto za swój dom

Cytat:Godzina jedenasta z minutami, spadły pierwsze krople deszczu.
Wyróżniony tekst moim zdaniem zaburza płynność narracji.

Cytat:Delikatne rysy twarzy i dziecięca skóra nie poddała się jeszcze dojrzewaniu.
Forma tego zdania także mi się nie podoba.

Cytat:Franek nieraz słyszał, jak dzieci marudzą do swoich rodziców, że chcieliby już wakacje, że chcą odpocząć.
Nie wydaje mi się, że można marudzić do. Raczej komuś IMO

Cytat:- Te, mały, dawaj kasę – powiedziała jedna z prostytutek do Franka, widząc, że chłopiec trzymał w rączkach pudełeczko, do którego ci bardziej miłosierni i współczujący wrzucili parę monet.
Warto to powtórzenie zastąpić innym słowem.

Cytat:Serce pękło. Po policzku jakby z łuku wystrzeliły łzy. Opuścił głowę.
Mam wrażenie, że to jakaś maniera z pisania poezji. Nie jest to zbrodnia, ale mnie osobiście lepiej czyta się zdania, które brzmią płynnie.

Ok. to tyle mojego czepialstwa.

Fajnie, że wziąłeś się za taką tematykę. Lubię czasem przeczytać taki tekst.
Muszę jednak powiedzieć, że mając w pamięci Barda, początek lekko mnie rozczarował. Starałeś się zbudować klimat, ale moim zdaniem zdania były trochę suche, ale na szczęście takie odczucia miałam, tylko przy pierwszym akapicie. Dalej jest coraz lepiej. Mam wrażenie, że wraz z kolejnymi zdaniami coraz bardziej wczuwałeś się w klimat miejsca i sytuację bohaterów. Przedstawienie postaci bardzo mi się podoba. Począwszy od Franka <choć polskich imion w tekstach, to generalnie nie lubię>, na którym się skupiłeś, aż do rodziców. Czuję do nich zdrową antypatię, więc te postacie także ci się udały.

Warsztatowo też jest bardzo dobrze. Nie zauważyłam jakiś większych błędów. Te, które wypisałam są niewielkie. widać, że się przyłożyłeś i wyłapałeś błędy.
Zdania <w 99,9%> są ładne i płynne, ale raz na jakiś czas zdarza się jedno, które zaburza mój obiór. Kilka wymieniłam - przypominały mi poetyckie strofy Wink Być może nikt inny nie zwróci na to uwagi albo może zostanie to uznane za walor tekstu. W każdym razie dla mnie jest to mały minus Wink
Odpowiedz
#5
Dzięki, Kass, za komentarz. Szalenie ciekawiła mnie Twoja opinia. Jeszcze podumam nad tym tekstem. Smile

Pozdrawiam
Odpowiedz
#6
Podoba mi się, zwłaszcza ta mieszanka brudu, biedy i łez. Rusza odpowiednią strunę, chociaż pierwszy akapit wg mnie trochę za bardzo moralizatorski. Zwłaszcza końcówka razi wydumaniem. Warsztatowo za to jest super, lubię, gdy mogę czytać w spokoju, a nie co chwila robić kopiuj-wklej do komentarza ;]. Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#7
Podoba mi się. Cholera, kontynuuj to. Na początku nieco nie pasował mi klimat, ale w końcówce, gdy weszła do akcji dziewczynka... Bardzo fajnie to skonstruowałeś. Czekam na więcej.

Co do spraw technicznych, niektóre zdania są według mnie za długie.

Cytat:W krajobrazie butelek wódki i paczek papierosów leżących gdzieniegdzie, to na stole, to na blacie, to na podłodze, wyglądała tak, jakby Bóg o niej zapomniał.

Na przykład to. Strasznie pocięte przecinkami, w pewnym momencie można stracić wątek. Nie lepiej podzielić to na dwa krótsze zdania?

Generalnie tekst czytałem tak, że połowę jednego dnia i połowę drugiego ;p Więc część błędów pewnie mi umknęła. Ba, większość. A to zdanie po prostu rzuciło mi się w oczy. Ale według mnie piszesz bardzo plastycznie, chce się czytać.

No, to tyle.
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
Odpowiedz
#8
Fiteł, dzięki za komentarz.

Malb, Tobie też dziękuję, na pewno będę to kontynuował.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#9
Mnie też się podoba - lubię czytać po prostu o życiu. Te myślę, że przyda się kontynuacja, bo trudno powiedzieć cokolwiek więcej o utworze, mając tak niewielki fragment.

"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#10
Po prostu będę zamieszczał takie fragmenty, żeby wygodniej się czytało. Smile

Mes, dzięki za komentarz.

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#11
"Zdarzało się nawet, że popełniano brutalne morderstwa, poprzedzone gwałtem."
"Zdarzało się" sugeruje rzadkość występowania, a tak może dziać się - i przecież dzieje - także w całkiem spokojnych i porządnych miastach.

"Ludzie potrafili tylko bezpodstawnie oskarżać."
Skoro przestępczość w mieście jest tak wysoka, myślę, że spora część tych oskarżeń miałaby swoje podstawy.

"w ciemniejszych zakątkach prostytuujące się kobiety jęczały aktorsko."
A czemu nie mężczyźni? Prostytucja męska może i nie jest tak napiętnowana jak kobieca, ale również istnieje.

"W powietrzu czuło się spaliny. Gdzieniegdzie trzeba było omijać kałuże wymiocin."

I znowu - codzienność zwykłego miasta.

"Miał tylko dwóch przyjaciół, krzyk i płacz, ponieważ kto z normalnej, szczęśliwej rodziny, chciałby zadawać się z kimś codziennie bitym, z kimś, dla kogo ciepły posiłek to jedno z marzeń."

Ktoś z podobnymi problemami? W miastach wysokiej przestępczości ulice pełne są dzieci, którymi nikt się nie interesuje. Tak było za czasów Dickensa, tak jest i dzisiaj.

"Uderzała od niego woń charakterystycznego potu, przemieszana z zapachem wódki."
Chyba "charakterystyczna woń potu"?

"Amelia robiła niewyraźne gesty dłońmi, tak jakby coś liczyła na palcach."
Liczenia na palcach, zwłaszcza w wykonaniu dziecka, raczej ciężko nie rozpoznać. Prościej: "Amelia policzyła na palcach."

Jak dla mnie za dużo tu grania na emocjach. Krótki tekst, a takie nagromadzenie obrazków mających na celu szarpnąć czytelnika za serce - bo i upadłe miasto, i nieporadne, żebrzące dziecko, i bijący ojciec, i pijąca matka, i podła prostytutka, i puste pudełeczko, i dzieci zadbane paradujące przed nosem tego, o które nie dba nikt - że moje, nie z kamienia przecież, reaguje wyłącznie buntem. Bo zamiast realizmu widzę sentymentalizm, zamiast dramatu społecznego - łzawą balladę na jednym tonie. Aż boję się pomyśleć, co będzie dalej. Rozumiem, że przeciwwagą dla ponurej rzeczywistości otaczającej chłopca ma być niewinny optymizm Amelii, ale dziewczynka wypada tu, imo, tak teatralnie i "bajkowo", że tylko podkreśla pretensjonalność całości.
Nie kupuję tego, ale podoba mi się sposób budowania wypowiedzi Amelii - małe dziecko rzeczywiście mogłoby tak mówić - i ten fragment: "Chłopiec ze strachu upuścił butelki do zlewu. Dźwięk, który wydały sprawił, że matka zaczęła szeptać coś pod nosem." - czai się tu coś autentycznie złowrogiego.
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#12
Wezmę sobie pod uwagę Twój komentarz, Leno, i za którego serdecznie dziękuję. Smile

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#13
Cytat:Miał tylko dwóch przyjaciół, krzyk i płacz.
Zacznę komentarz od tego cytatu, bo IMO jest to jedno z lepszych zdań jakie ostatnio przeczytałem/usłyszałem. Jedna linia, ale za to jaka mocna i bezlitosna.

I tak... Czytając opowiadanie, ciągle się zastanawiałem, dokąd zmierzasz. I chyba to jest w tej pracy najlepsze, snujesz domysły i do końca po prostu nie jesteś pewien, co się wydarzy. Miejscami to trochę takie deja vu, coś co już było, co widziałem gdzieś wcześniej... Z drugiej strony, coś zupełnie innego, bo działy się rzeczy, których po prostu nie oczekiwałem i dlatego ostatecznie niezwykle mi się spodobała ta praca. To nie jest powtarzanie tego samego w kółko, nie czerpiesz z takich motywów jak zemsta, współczucie... Tutaj wszystko jest po twojemu. Masz wrażenie, że prostytutka zlituje się nad dzieckiem? Wrong. Wręcz przeciwnie. Myślisz, że będzie go goniła? Nie robi tego. Dla mnie bomba, bo w mojej skromnej opinii byłyby to tanie dramatyczne chwyty jakich wiele. Chłopiec wraca do domu, o czym myślisz? Że chwyci za nóż i skończy to wszystko? Dźgnie ojca, matkę zostawi, zasadzając nasienie zła i w przyszłości dołączając do miejscowych kryminalistów w trosce o to, by fala przestępstw w mieście wciąż była wystarczająco wysoka, by zakryć je całe? Można odnieść takie wrażenie, kierując się uczuciami dzieciaka. Tym, jak bardzo boli go to, że nic się nie zmieni. A jednak, motywu zemsty nie ma. Znowu dostaje, znowu wraca na ulicę... I znikąd pojawiają się pieniądze. Zastanawiasz się znowu, czy ktoś mu pomoże? Może go przygarnie? Nie, bo byłoby to przecież strasznie oklepane. To mała dziewczynka, jeszcze młodsza od niego... I chociaż zdaje się, że wcale nie ma łatwiej w życiu, to okazuje się taką pozytywną duszą. Dużo bardziej naiwną, ale przez to optymistyczniej nastawioną do życia. Zagadka tytułu rozwiązana - Amelia.
I od tego momentu czekam na ciąg dalszy, bo mam przeczucie, że opowiadanie będzie zaskakiwać i nie raz wywoła uśmiech na twarzy pomimo całego zła, jakie może dziać się w tle. Coś jak polska, trochę poważniejsza wersja "Życie Jest Piękne". Big Grin

Zdecydowanie na plus ;]
Odpowiedz
#14
Dziękuję, Sawyer, cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało. Smile

Pozdrawiam
Odpowiedz
#15
Pierwsze co powiem, po przeczytaniu tego tekstu, to: chłopie, jesteś jednym z niewielu ludzi na tej planecie, któremu udało się mnie wzruszyć. Autentycznie. To: "Nie mógł się uczyć. Zazdrościł innym dzieciom, że rano siedzą w ławkach, wlepiając wzrok w zieloną tablicę, po której białą kredą pisał nauczyciel. Franek nieraz słyszał, jak dzieci marudzą do swoich rodziców, że chcieliby już wakacje, że chcą odpocząć. Tak naprawdę nie wiedziały, jakie mają szczęście." a także to: "Zobaczył eleganckiego, ubranego w garnitur mężczyznę. Szedł, trzymając za rączkę małego chłopca.
Serce pękło. Po policzku jakby z łuku wystrzeliły łzy. Opuścił głowę." sprawiło, że na rękach pojawiła mi się gęsia skórka i poczułem ścisk w żołądku. Możesz mi wierzyć, lub też nie, ale naprawdę się wzruszyłem, czego nie spodziewałem się po obyczajówce - zupełnie nie moje klimaty. Czekam na drugi rozdział.

A teraz troszkę MNIE przeszkadzających "mistake'ów" Big Grin

Cytat:dzieciak w oczach innych ludzi wydawał się bardziej biedny

Nie pasuje mi stwierdzenie "bardziej biedny". Napisałbym raczej "dzieciak w oczach innych ludzi wydawał się bardziej biedny, niż był w rzeczywistości." Ale to tylko moje zdanie.

Cytat:Dostawało mu się nawet wtedy, kiedy nierówno ułożył buty, po przyjściu do domu z ulicy, trzymając pod ręką pudełeczko pełne monet.

Napisałbym: "Dostawało mu się nawet wtedy, kiedy - po przyjściu do domu z ulicy, trzymając pod ręką pudełeczko pełne monet - nierówno ułożył buty."

Cytat:Złośliwością losu jest to, że nie docenia się tego, co się ma.

Wyrzuciłbym "to".

Cytat:Powoli ruszył do domu, ściskając pudełeczko bardzo mocno.

Może: "... najmocniej, jak tylko potrafił."?

Cytat:Rozczochrane, kruczoczarne włosy śmierdziały dymem. Niebieska, poplamiona bluzka nie była w prana od paru dni, kobieta nie miała do tego głowy.

Literówka.

Cytat:- Kasa, jest? – spytał ojciec, wpadając do kuchni i chwiejąc na nogach.

chwiejąc się

Cytat:Myślał. Dlaczego? Dlaczego musi tak być?

Może: "Myślał: dlaczego? Dlaczego musi tak być?"?

________________________________________________________________________

Ogólnie rzecz biorąc tekst zrobił na mnie wysoce pozytywne wrażenie. Moja ocena to 4 z duuuuużym plusem/5 Smile.

Pozdrawiam.
Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości