Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Akcja] Śródmieście
#1
Zainspirował mnie "Ostatni wpis", "Pomyłka" i gra komputerowa Dark Sector. Miłego czytania xD


4 czerwiec. ul. Orła Białego 17, mieszkanie 20, miasto gdzieś w zachodniej Polsce.
Całe miasto zwariowało. Nie waham się użyć tego słowa. Szaleństwo zaczęło się
zaledwie parę dni temu. 1 czerwca na ulicach zaroiło się od wojska. Rząd nie chciał powiedzieć
czemu. Prasa sobie poużywała. „Drugi stan wojenny ?” widniało na okładce Superekspressu i tym
podobne w innych gazetach. Dzień później rozpętało się piekło. Jako były wojskowy, miałem
w domu radio ustawione na wojskową częstotliwość. Cały dzień słuchałem wezwań pomocy, wrzasków i informacji o stratach. Dużych. Istny bajzel. Wieczorem zobaczyłem z okna, jak w poprzek ulicy rozłożono barykadę, z symbolami skażenia biologicznego. Pilnowało jej z dziesięciu
członków Gromu w maskach przeciwgazowych. Mieli cekaem. Około 20-stej, do barykady podjechała ciężarówka z kolejną dziesiątką i następnym cekaemem a o północy na ulicę wtoczył się
Twardy-2 budząc rykiem silnika całą ulicę. Czołg dojechał do barykady i tam stanął. Dzień
później wszystkie gazety trąbiły o epidemii metawirusa - nowego, nieznanego wcześniej
wirusa, mieszającego w DNA i powodującego mutację, oraz podwyższającego agresję.
Mikrob wytłukł (a dokładnie zmutował) całą dzielnicę. Wojsko wkroczyło po pierwszych
zachorowaniach. Zmutowani wyrżnęli batalion i uciekli. Do miasta wkroczyło parę dywizji.
Dzisiaj gazety nie ma, bo kioskarz zwiał z miasta. Jedzenia też nie będzie bo sklepikarz się
ewakuował. Prawdę powiedziawszy, to wszyscy z tej dzielnicy uciekli. I dobrze - wreszcie mi
nikt nie hałasuje. No nie licząc ciągłej kanonady w oddali. Od czasu do czasu słychać też
eksplozję, zdaje się, że czołgowych pocisków kumulacyjnych. Chociaż może to czołgi
wybuchają. Godzinę temu do koncertu dołączył miarowy huk ciężkiej artylerii ostrzeliwującej
śródmieście. No, nie powiem - wzięli się ostro do roboty. Jutro chyba pójdę do chłopaków
pilnujących barykady. Szkolenie wojskowe mam, komandosem byłem, a im chyba pomoc się
przyda. Eh, zapomniałem na początku napisać, że to z powodu tego co się tu dzieje
zdecydowałem się zacząć pisać ten... no, to chyba pamiętnik jest.
5 czerwiec 2011, barykada na ulicy Orła Białego.
Heh, stare czasy mi się przypominają. Piszę te słowa siedząc na barykadzie z karabinem
szturmowym Beryl u boku. Tylko maska przeciwgazowa jest strasznie niewygodna. To się akurat nie zmieniło od czasu jak byłem w wojsku. I chyba nigdy nie zmieni. Wracając do tematu - Gromowcy nic przeciwko nie mieli. Przynajmniej wiem więcej o sytuacji. Mutanci stłukli na miazgę wysłany do Śródmieścia korpus interwencyjny. Kontrolują już połowę miasta. Wojsko pośpiesznie ściąga posiłki z innych miast, ale ci zbyt szybko nie dotrą. Istny bajzel. Ostatnio nasi ostrzelali Śródmieście z powietrza. Dużo huku, mało efektów. Tuż po tym usłyszeliśmy niedaleko
kanonadę i serię eksplozji po czym zapadła cisza. Z tego co wiemy mutanty skasowały całą
kompanię. Koło 16-stej, nad głowami przeleciało nam pięć lub sześć helikopterów. Nie wiem
dokładnie, bo przeleciały bardzo szybko. Leciały w kierunku Śródmieścia. Godzinę później
wrócił jeden, uszkodzony, po czym wkleił się w pobliską kamienicę. O dziwo załoga
przeżyła. Szczęście w nieszczęściu. Ocalał dowódca misji, pułkownik. Miał ojca
w sztabie generalnym i - dzięki temu - informacje z pierwszej ręki. Powiedział, że w sztabie
rozważają pożyczenie atomówki od Amerykanów i użycie jej w śródmieściu. Jeszcze tylko
grzybka atomowego nam tu brak ! Ech, qrva…
6 czerwiec 2011, barykada na ulicy Orła Białego
Coraz gorzej. Z rana, przez barykadę przetoczyły się żałosne resztki całej dywizji.
Przemarsz trwał jakieś 10 minut. Panowała totalna anarchia. Wszyscy oficerowie nie żyli. Część
żołnierzy została z nami. Teraz mamy tu pięćdziesięciu ludzi. Część na barykadzie, część w
pobliskich budynkach. Godzinę później (o dwunastej) zaatakowali mutanci. Ulicą biegły setki
poskręcanych, wrzeszczących stworzeń, które niegdyś były ludźmi. Niektórym ręce zmieniły
się w olbrzymie pazury. Innym głowy przemieniły się w jakieś bezoczne ... coś z wielkimi
kłami. Skórę innych pokrywały chitynowe pancerze. Straciliśmy dziesięciu ludzi, ale
odparliśmy atak. Najbardziej utkwił mi w głowie moment, w którym jeden z mutantów wypluł
coś przypominającego kieł, który przebił żołnierza na wylot. No cóż, wkrótce mają nas zluzować
żołnierze 25 dywizji pancernej. Oby jak najszybciej.
7 czerwca 2011, ul. Orła Białego 17, mieszkanie 20
Nie mieliśmy szans. Mutanci wymordowali wszystkich. No, prawie. Przeżyłem ja, Michał
Kołczyński (komandos z Gromu), Andrzej Grot (też z Gromu) i Maciej Strzelec (żołnierz ,
z pasującym do zawodu imieniem) Grot jest ciężko ranny i chyba długo nie pożyje. Uderzyli
o świcie. Przodem szedł... no nie wiem nawet co to było. Wyglądał jak żywy czołg… Ale większy.
Miał jakieś siedem metrów wysokości i skórę z ciężkich chitynowych płyt. Chwycił Twardego-2
jak zabawkę i zmiażdżył go w rękach wraz z załogą. Dwoma ruchami rąk rozsunął zasieki
na bok i jak taran przeszedł po polu minowym, nie czując eksplozji pod stopami. Dostał paroma rakietami w pysk naraz i padł, ale było za późno. Przez wyerwę w barykadzie przeszła reszta mutantów. Nie mieliśmy szans. Razem z tymi, którzy za mną pobiegli, schowaliśmy się w domu. Drzwi długo nie wytrzymają. Mamy bardzo mało ...

W tym momencie cały budynek został zmieciony przez potężną falę uderzeniową. Mutanci oraz
ocalali żołnierze wyparowali. Fala nuklearnego ognia wypaliła wszystko w promieniu paru
kilometrów. Mutanci gineli, zmienione w osmalone posągi. W Śródmieściu eksplodowała
taktyczna głowica nuklearna, wystrzelona z bazy na wschodnim wybrzeżu Stanów
Zjednoczonych.


10 czerwiec 2011, 10 kilometrów od miasta w którym wybuchła atomówka.
Mutant rozejrzał się po okolicy i zaczął obserwować wioskę, widzianą na horyzoncie. Pomiędzy
nim, a osada było rozległe pole. Mutant wzniósł poskręcaną ręke i zaryczał. Z lasu za nim
zaczęły wychodzić kolejne poskręcane sylwetki.
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#2
Niezłe, naprawdę. trzyma w napięciu do ostatniego zdania. Klimatyczna i ciekawa fabuła. Nawet dobrze napisane poza paroma kwestiami:
- Nie pochylaj tekstu. Źle się to czyta i brzydko wygląda.
- Używaj zdań złożonych, bo na pojedynczych oko się męczy i odstrasza od czytania.

Jakbyś wprowadził jeszcze trochę dramatyzmu do tej aury tajemniczości to byłby już miód xD
Odpowiedz
#3
Bardzo lubię Neuroshimowe klimaty. Twoje opowiadanie przypadło mi do gustu, choć czytanie utrudniały liczne błędy interpunkcyjne, powtórzenia i fatalnie sformatowany tekst. Uważam, że atomówka to zbyt rygorystyczne rozwiązanie, to nie jest hop na krowe i cielę. Ale mimo to zakończenie mnie urzekło. Było właśnie takie, jakie lubię najbardziej Big Grin.

4 czerwiec[czerwca. W dopełniaczu piszemy, ponieważ czerwiec w roku mamy jeden, to jest czwarty dzień (kogo? czego?) czerwca]. ul. Orła Białego 17, mieszkanie 20, miasto gdzieś w zachodniej Polsce.
Całe miasto zwariowało. Nie waham się użyć tego słowa. Szaleństwo zaczęło się
zaledwie parę dni temu. 1[liczebniki pisane cyframi brzydko wyglądają] czerwca na ulicach zaroiło się od wojska. Rząd nie chciał powiedzieć [bez "entera"]
czemu. Prasa sobie poużywała. „Drugi stan wojenny ?”[, imo] widniało na okładce Superekspressu i tym
podobne w innych gazetach [brakuje gdzieś tu słowa tytuł. Trzeba by trochę przeredagować] . Dzień później rozpętało się piekło. Jako były wojskowy [może oficer albo żołnierz brzmiałoby lepiej?], miałem [znowu zbędny "enter"]
w domu radio ustawione na wojskową częstotliwość. Cały dzień słuchałem wezwań pomocy, wrzasków i informacji o stratach. Dużych. Istny bajzel. Wieczorem zobaczyłem z okna, jak w poprzek ulicy rozłożono barykadę, z symbolami skażenia biologicznego. Pilnowało jej z dziesięciu[znowu "enter". Kilku albo kilkunastu, imo, brzmiałoby lepiej nixli dziesięciu.]
członków Gromu w maskach przeciwgazowych. Mieli cekaem. Około 20-stej [dwudziestej, zbędny przecinek], do barykady podjechała ciężarówka z kolejną dziesiątką [jeszcze jedną drużyną, grupą, nie wiem, jak to w woju się nazywa] i następnym cekaemem, a o północy na ulicę wtoczył się
Twardy-2[,] budząc rykiem silnika całą ulicę. Czołg dojechał do barykady i tam stanął [zatrzymał się]. Dzień
później wszystkie gazety trąbiły o epidemii metawirusa - nowego, nieznanego wcześniej
wirusa, mieszającego w DNA i powodującego mutację, [zbędny przecinek]oraz podwyższającego agresję.
Mikrob wytłukł (a dokładnie zmutował) całą dzielnicę. Wojsko wkroczyło po pierwszych
zachorowaniach. Zmutowani wyrżnęli batalion i uciekli. Do miasta wkroczyło parę dywizji.
Dzisiaj gazety nie ma, bo kioskarz zwiał z miasta. Jedzenia też nie będzie[,] bo sklepikarz się
ewakuował. Prawdę powiedziawszy, to wszyscy z tej dzielnicy uciekli. I dobrze - wreszcie mi
nikt nie hałasuje. No[,] nie licząc ciągłej kanonady w oddali. Od czasu do czasu słychać też
eksplozję [eksplozje - l. mn.], zdaje się, że czołgowych pocisków kumulacyjnych [dobry jest, skoro po odgłosie rozpoznaje rodzaj pocisku Big Grin albo ja się nie znam, więc tą częścią się nie przejmuj Wink]. Chociaż może to czołgi
wybuchają. Godzinę temu do koncertu dołączył miarowy huk ciężkiej artylerii ostrzeliwującej
śródmieście. No, nie powiem - wzięli się ostro do roboty. Jutro chyba pójdę do chłopaków
pilnujących barykady. Szkolenie wojskowe mam, komandosem byłem, a im chyba pomoc się
przyda. Eh, zapomniałem na początku napisać, że to z powodu tego[,] co się tu dzieje[,]
zdecydowałem się zacząć pisać ten... no, to chyba pamiętnik jest.

5 czerwiec [czerwca]2011, barykada na ulicy Orła Białego.
Heh, stare czasy mi się przypominają. Piszę te słowa[,] siedząc na barykadzie z karabinem
szturmowym Beryl u boku. Tylko maska przeciwgazowa jest strasznie niewygodna. To się akurat nie zmieniło od czasu jak [gdy] byłem w wojsku. I chyba nigdy nie zmieni. Wracając do tematu - Gromowcy nic przeciwko nie mieli. Przynajmniej wiem więcej o sytuacji. Mutanci stłukli na miazgę wysłany do Śródmieścia korpus interwencyjny. Kontrolują już połowę miasta. Wojsko pośpiesznie ściąga posiłki z innych miast, ale ci [one - te posiłki] zbyt szybko nie dotrą. Istny bajzel. Ostatnio nasi ostrzelali Śródmieście z powietrza. Dużo huku, mało efektów. Tuż po tym usłyszeliśmy niedaleko
kanonadę i serię eksplozji[,] po czym zapadła cisza. Z tego co wiemy[,] mutanty skasowały całą
kompanię. Koło 16-stej [szesnastej] [zbędny przecinek], nad głowami przeleciało nam pięć lub sześć [kilka] helikopterów. Nie wiem
dokładnie, bo przeleciały bardzo szybko. Leciały w kierunku Śródmieścia. Godzinę później
wrócił jeden, uszkodzony, po czym wkleił się w pobliską kamienicę. O dziwo[,] załoga
przeżyła. Szczęście w nieszczęściu. Ocalał dowódca misji, pułkownik. Miał ojca
w sztabie generalnym i - dzięki temu - informacje z pierwszej ręki. Powiedział, że w sztabie
rozważają pożyczenie atomówki od Amerykanów i użycie jej w śródmieściu [jak dla mnie idiotyzm - skażenie i zasięg takiej bomby są nieadekwatne do problemu, imo. Nie lepiej było odizolować miejsce i użyć zwykłych bomb, takich, jakimi poczęstowano naszą Warszawę podczas II WŚ?]. Jeszcze tylko
grzybka atomowego nam tu brak[zbędna spacja] ! Ech, qrva…[jak już klniesz, to z przytupem, nie jak gimnazjalista Wink]

6 czerwiec [czerwca] 2011, barykada na ulicy Orła Białego
Coraz gorzej. Z rana, przez barykadę przetoczyły się żałosne resztki całej dywizji.
Przemarsz trwał jakieś 10 [dziesięć] minut. Panowała totalna anarchia. Wszyscy oficerowie nie żyli. Część
żołnierzy została z nami. Teraz mamy tu pięćdziesięciu ludzi. Część na barykadzie, część w
pobliskich budynkach. Godzinę później (o dwunastej) zaatakowali mutanci [zdecyduje się, to są MUTANCI czy MUTANTY?]. Ulicą biegły setki
poskręcanych, wrzeszczących stworzeń, które niegdyś były ludźmi. Niektórym ręce zmieniły
się w olbrzymie pazury. Innym głowy przemieniły się w jakieś bezoczne ... coś z wielkimi
kłami. Skórę innych pokrywały chitynowe pancerze. Straciliśmy dziesięciu [kilku] ludzi, ale
odparliśmy atak. Najbardziej utkwił mi w głowie moment, w którym jeden z mutantów wypluł
coś przypominającego kieł, który przebił żołnierza na wylot. No cóż, wkrótce mają nas zluzować
żołnierze 25 dywizji pancernej. Oby jak najszybciej.

7 czerwca 2011, ul. Orła Białego 17, mieszkanie 20
Nie mieliśmy szans. Mutanci wymordowali wszystkich. No, prawie. Przeżyłem ja, Michał
Kołczyński (komandos z Gromu), Andrzej Grot (też z Gromu) i Maciej Strzelec (żołnierz ,
z pasującym do zawodu imieniem) Grot jest ciężko ranny i chyba długo nie pożyje. Uderzyli
o świcie. Przodem szedł... no nie wiem nawet co to było. Wyglądał jak żywy czołg… Ale większy.
Miał jakieś siedem metrów wysokości i skórę z ciężkich[,] chitynowych płyt. Chwycił Twardego-2
jak zabawkę i zmiażdżył go w rękach wraz z załogą. Dwoma ruchami rąk rozsunął zasieki
na bok i jak taran przeszedł po polu minowym, nie czując eksplozji pod stopami. Dostał paroma rakietami w pysk naraz i padł, ale było za późno. Przez wyerwę [wyrwę] w barykadzie przeszła reszta mutantów. Nie mieliśmy szans. Razem z tymi, którzy za mną pobiegli, schowaliśmy się w domu. Drzwi długo nie wytrzymają. Mamy bardzo mało ...

W tym momencie cały budynek został zmieciony przez potężną falę uderzeniową. Mutanci oraz
ocalali żołnierze wyparowali. Fala nuklearnego ognia wypaliła wszystko w promieniu paru
kilometrów. Mutanci gineli [ginęli], zmienione [zamienieni]w osmalone posągi. W Śródmieściu eksplodowała
taktyczna głowica nuklearna, wystrzelona z bazy na wschodnim wybrzeżu Stanów
Zjednoczonych.


10 czerwiec [czerwca] 2011, 10 kilometrów od miasta[,] w którym wybuchła atomówka.
Mutant rozejrzał się po okolicy i zaczął obserwować wioskę, widzianą na horyzoncie. Pomiędzy
nim, a osada [osadą] było rozległe pole. Mutant wzniósł poskręcaną ręke [rękę] i zaryczał. Z lasu za nim
zaczęły wychodzić kolejne poskręcane sylwetki.
Marks BorderPrincess napisał(a):Kto tam był sędzią, bo czegoś nie czaje. Skoro Laik zaledwie kopnął w udo, a Andrzej trafił z pięści w twarz, to czemu Laik wygrał turniej?

Odpowiedz
#4
Strach się bać, przerażająca opowieść. Ale czyta się dobrze (choć to nie moja bajka). Tylko zakończenie przychodzi chyba trochę zbyt niespodziewanie.



Pozdrawiam.
G.A.S - Groteska, Absurd, Surrealizm.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości