Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
A. jak Android
#1
Przyjemnie było kupować.
Patrzeć jak w spisie majątkowym przybywają pozycje – rozkosz to była przeogromna. Świat wydawał się poruszać zgodnie z rytmem karteczek unoszonych do góry. A gdy to ty podnosisz jako ostatni – ekstaza. Kolejna rzecz, kolejny dobry dzień, kolejny spełniony obowiązek.
Lorenzo, reprezentujący A. Pittena, wziął ze sobą syna, by ten mógł zaobserwować jak wygląda praca ojca. W przerwach zaś mogli rozmawiać i oddawać się podziwianiu dziecka przez ojca. Simon projektowany był bowiem od stóp do głów przez architektów z Filipin, co samemu w sobie nadawało mu rangi dzieła sztuki. Wyszedł im Simon wybornie. Loczki opadające na twarz tylko potęgowały wrażenie obcowania z aniołkiem. Lorenzo cieszył się z wyboru. Poprosił by zbudowano go od siódmego roku życia. Oczywiście alternatywnego. Poprosił też o blokadę, ustawioną na dwudziestym piątym roku, którą Simon mógł później, za swoją decyzją, zdjąć.
Póki co jednak był ośmiolatkiem nader chętnym do obserwacji.
Lorenzo pokazał mu spis rzeczy, które dziś kupił i wiedział, że Simon już stara się przyswoić sens i sposób transakcji. Nie uśmiechnął się, naturalnie, bo w jego hali produkcyjnej nigdy nie wmontowali mu tego gestu. Ale Simon uśmiechał się wzorowo, wszystkimi wspornikami twarzy. Lorenzo cieszył się do syna w duchu, także dlatego, że zbliżali się do końca sprzedaży. Nadszedł czas na ostatnią aukcję.
Gdy prowadzący ogłosił jej rozpoczęcie, szmery wciąż rozbrzmiewały pod sterylnie białym sufitem. Ale gdy na cokół wprowadzono okaz, głosy ucichły. Wszystkie naraz.
Lorenzo zasłonił Simonowi oczy.
- Szanowni państwo, oto ostatni przedmiot – prowadzący zawiesił głos. Pierwszy raz dało się w nim wyczuć inną nutę. - Człowiek.
Z sylwetki opadła płachta i ich oczom ukazała się samica. Była nieokryta i Lorenzo przycisnął do siebie syna, by ten nie mógł nic zobaczyć. Na sali zapanowało zamieszanie. Nie minęła nawet chwila, gdy ktoś z pierwszego rzędu wstał i ostentacyjnie wyszedł. Prowadzący spróbował uspokoić sytuację, ale jego głos nie wywarł na nikim reakcji. Ktoś rzucił w stronę samicy kartką. Uniosła ręce i spróbowała się osłonić. Jak zwierzę. Lorenzo wpatrywał się w nią szeroko rozwartymi oczyma.
Niemal wszyscy chwilę później powtórzyli ten gest i kartki znalazły się pod stopami nagiej samicy.
Gdy zaczęła zachodzić wilgocią, wyszli. Lorenzo nie mógł się ruszyć. Prowadzący szybko zakończył aukcję i nakazał wyprowadzić samicę. Ta straciła równowagę i zaczęła krzyczeć. Lorenzo nie zrozumiał nic z jej zwierzęcego dialektu.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Simon na to patrzył.
- Dlaczego tego nie kupiliśmy, tato? - zapytał wciąż dziecięcym głosem.
Lorenzo schował swoje przybory i wstał. Z wysokości odpowiedział synowi.
- Pieniądze trzeba szanować.
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz
#2
(02-01-2015, 01:23)Archanioł napisał(a):
Przyjemnie było kupować.
Patrzeć jak w spisie majątkowym przybywają (kolejne?) pozycje – rozkosz to była przeogromna.(<-Czemu taka dziwna inwersja?) Świat wydawał się poruszać zgodnie z rytmem karteczek unoszonych do góry. A gdy to ty podnosisz jako ostatni – ekstaza. Kolejna rzecz, kolejny dobry dzień, kolejny spełniony obowiązek.
Lorenzo, reprezentujący A. Pittena, wziął ze sobą syna, by ten mógł zaobserwować (Zaobserwować to nieszczególnie fortunne słowo - chyba, że chciałeś, żeby bohater przyszedł, zaobserwował i poszedł. Szczegół, ale - jak wiadomo - szczegóły robią całość.) jak wygląda praca ojca. W przerwach zaś mogli rozmawiać i oddawać się podziwianiu dziecka przez ojca. (Oddawać podziwianiu dziecka przez ojca. - Hm.)(No tak, i do tego momentu jest ok i wszystko rozumiem, kiedy nagle znikąd pojawia się Simon i zamiast skupiać się na i tak niewiele mówiącej treść, skupiam się na rozmyślaniach o tym, kim do cholery jest Simon. Simon projektowany był bowiem od stóp do głów przez architektów z Filipin (przynajmniej tyle...), co samemu w sobie nadawało mu rangi dzieła sztuki. Wyszedł im Simon wybornie. Loczki opadające na twarz tylko potęgowały wrażenie obcowania z aniołkiem. Lorenzo cieszył się z wyboru. Poprosił by zbudowano go od siódmego roku życia. Oczywiście alternatywnego.(Hipster?) Poprosił też o blokadę, (Nie jestem pewna, czy ten przecinek jest konieczny, ale nie będę się czepiać.) ustawioną na dwudziestym piątym roku, którą Simon mógł później, za swoją decyzją, zdjąć.
Póki co jednak był ośmiolatkiem nader chętnym do obserwacji.
Lorenzo pokazał mu spis rzeczy, które dziś kupił i wiedział, że Simon już stara się przyswoić sens i sposób transakcji. Nie uśmiechnął się, naturalnie, bo w jego hali produkcyjnej nigdy nie wmontowali (Nie wmontowano - lepiej.) mu tego gestu. Ale Simon uśmiechał się wzorowo (To ja już sama nie wiem, czy się uśmiechał, czy nie...), wszystkimi wspornikami twarzy. Lorenzo cieszył się do syna w duchu, także dlatego, że zbliżali się do końca sprzedaży. Nadszedł czas na ostatnią aukcję.
Gdy prowadzący ogłosił jej rozpoczęcie, szmery wciąż rozbrzmiewały pod sterylnie białym sufitem. Ale gdy na cokół wprowadzono okaz, głosy ucichły. Wszystkie naraz.
Lorenzo zasłonił Simonowi oczy.
- Szanowni państwo, oto ostatni przedmiot – prowadzący zawiesił głos. Pierwszy raz dało się w nim wyczuć inną nutę. - Człowiek.
Z sylwetki opadła płachta i ich oczom ukazała się samica. Była nieokryta i Lorenzo przycisnął do siebie syna, by ten nie mógł nic zobaczyć. Na sali zapanowało zamieszanie. Nie minęła nawet chwila, gdy ktoś z pierwszego rzędu wstał i ostentacyjnie wyszedł. Prowadzący spróbował uspokoić sytuację, ale jego głos nie wywarł na nikim reakcji. Ktoś rzucił w stronę samicy kartką. Uniosła ręce i spróbowała się osłonić. Jak zwierzę. Lorenzo wpatrywał się w nią szeroko rozwartymi oczyma.
Niemal wszyscy chwilę później powtórzyli ten gest i kartki znalazły się pod stopami nagiej samicy.
Gdy zaczęła zachodzić wilgocią, wyszli. Lorenzo nie mógł się ruszyć. Prowadzący szybko zakończył aukcję i nakazał wyprowadzić samicę. Ta straciła równowagę i zaczęła krzyczeć. Lorenzo nie zrozumiał nic z jej zwierzęcego dialektu.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Simon na to patrzył.
- Dlaczego tego nie kupiliśmy, tato? - zapytał wciąż dziecięcym głosem.
Lorenzo schował swoje przybory i wstał. Z wysokości odpowiedział synowi.
- Pieniądze trzeba szanować.


Pomysł na fabułę jest ok. Nie siedzę w tego typu klimatach, bo mnie one zwyczajnie nie interesują i uważam, że nie ma w nich niczego ciekawego, stąd (być może) fakt, że przez połowę tekstu miałam w głowie jedną myśl: O co, k%$#@, chodzi?
No ale - pozwolę sobie się wypowiedzieć - jak dla mnie, czyli dla laika i ignoranta - piszesz zbyt oszczędnie. To, co dla Ciebie jest oczywiste, nie jest oczywiste dla czytelnika. Uważam, że chcąc zwrócić uwagę na fabułę, nie możesz sobie pozwolić na to, by jednocześnie tę uwagę od historii odwracać.
Ja się pogubiłam w pewnym momencie.
Nie podoba mi się też Twoje słownictwo - jestem uczulona na słowa w stylu "zaś" czy "nader" - to jest sztuczne pompowanie języka. Ja cenię sobie swobodę w opisach, a kiedy pojawia się wstrętna inwersja czy słownictwo - jest mi nieprzyjemnie.
Ostatecznie do wartości Twojego pomysłu przekonał mnie końcowy fragment od słów "Gdy zaczęła..." - bardzo ładnie ilustruje klimat przedstawionego świata i tak dalej; jest konkretny, jasny i wiele wyjaśnia.


To tyle.
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#3
Dzięki Fanta! Nie ukrywam, że sam za rzadko bywam w tych rejonach by pisać jeszcze coś dobrego, niemniej próbować trzeba!

Ładnie wypunktowałaś mi niedociągnięcia, z większością się zgadzam, zaraz jednak coś tam wytłumaczę. Język też nieco przytępię, by był mniej snobistyczny. Grunt że końcówka się udała, a nad górą - popracuję, bo opis dzieciaka może zgubić.

Cytat:(<-Czemu taka dziwna inwersja?)

Lubuję się w takich wkrętach. Czasem przemycę, za grzechy przepraszam!

Cytat:(Zaobserwować to nieszczególnie fortunne słowo - chyba, że chciałeś, żeby bohater przyszedł, zaobserwował i poszedł. Szczegół, ale - jak wiadomo - szczegóły robią całość.)

Chciałem koniecznie użyć pojęć, które odciągnęłyby czytelnika od normy, to jest pokazały że jednak coś jest nie halo. Tak nie po ludzku. Wszystko po to by pokazać, że to jednak androidy.

Cytat:(Hipster?)

Masz racje, zbędna wstawka. Chodziło o to, by mocniej podkreślić że to zaprojektowany android. Ten alternatywny określa, że robot ma wygląd, który miałby normalny liczący osiem latek człowiek. Ale źle wyszło, źle.

Cytat:Lorenzo pokazał mu spis rzeczy, które dziś kupił i wiedział, że Simon już stara się przyswoić sens i sposób transakcji. Nie uśmiechnął się, naturalnie, bo w jego hali produkcyjnej nigdy nie wmontowali (Nie wmontowano - lepiej.) mu tego gestu. Ale Simon uśmiechał się wzorowo (To ja już sama nie wiem, czy się uśmiechał, czy nie...), wszystkimi wspornikami twarzy. Lorenzo cieszył się do syna w duchu, także dlatego, że zbliżali się do końca sprzedaży. Nadszedł czas na ostatnią aukcję.

Lorenzo się nie uśmiechał, bo mu tego nie wmontowali. Simon dla kontrastu robił to wręcz wzorowo. Ale jak mówię, można się pogubić, popracuję nad tym.

Niemniej przeogromniaste dzięki, Fanta, za odwiedziny Wink
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz
#4
Mi się całkiem podoba. Oryginalny pomysł, słownictwo mi nie przeszkadzało. Przypadł mi do gustu sielankowy wstęp. Na początku wydawało mi się, że ojciec jest człowiekiem, a syn androidem no i o co chodzi z tymi papierami? Potem wszystko mi się rozjaśniło, a zakończenie wydało mi się zaskakujące, ale i bardzo hmm... realistyczne? Po prostu - pasujące.
Z uśmiechem można się naciąć, ale po głębszym wczytaniu można się domyślić, że ojciec nie ma uśmiechu, syn - tak. Domyślenie się, kim jest Simon nie było dla mnie szczególnie trudne. Ale to pewnie wynik czasowego ADHD od nadmiaru używek i cukru.
Zgadzam się z FantaSmaGorią co do "zaobserwować" i "obserwacji dziecka przez ojca". Zwłaszcza to drugie wydaje mi się mega sztuczne, odstające językowo od całości oraz no... w obecnym stanie, po prostu creepy. Inaczej zredagowane - ok, bo co do myśli nic nie mam. Tylko zapis mi nie podchodzi.
Ogółem - (dla mnie, ofc) wciągające, ciekawie wymyślone i ubrane w słowa oraz intrygująco zakończone, pomimo delikatnej przewidywalności (tylko jeśli czytelnik ma nierówno pod kopułą lub "siedzi w temacie").
Odpowiedz
#5
BEL dzięki za wsparcie opinią. Widać nie wyszło mi tak jak chciałem z tym odcieleśnionym słownictwem, chociaż innego wkrętu:
Cytat: Prowadzący spróbował uspokoić sytuację, ale jego głos nie wywarł na nikim reakcji.

Nikt nie zauważył Big Grin a ten wydaje mi się też totalnie oderwany językowo. (chodzi o wywieranie na kimś reakcji Wink ).

Niemniej thanks i czeka mnie robota, czeka!
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz
#6
Fuuucktycznie! D:
Absolutny plus dla Ciebie! I narracji!
I prowadzącego, który faktycznie nie wywarł żadnej reakcji. Nawet błędem językowym.

Haha! No miazga no, aż mi wstyd! Big Grin
Odpowiedz
#7
Według mnie dość ciekawe spojrzenie na sztuczną inteligencję. Można powiedzieć, że bardzo nawet realistyczne. Zaleciało mi w sumie lekko "Animatriksem" którego kiedyś tam oglądałem.

Mnie walnęło po gałach "Cieszył się do syna" w sumie rozumiem, że nie mogłeś napisać "uśmiechnął się", bo android tego zrobić nie mógł, ale cieszyć się do kogoś brzmi stanowczo niefortunnie.
Kolejny taki niefortunny zwrot, to "wsporniki twarzy". Ja wiem akurat o co ci chodzi, ale wspornik sugeruje element z zasady nieruchomy. Sugerowałbym coś w rodzaju mikrosiłowników?

Tu chciałbym wrzucić kamyczek do Twojego ogródka Fantasmagorio.
Powiedzcie mi ludzie, czego się tak strasznie uwzięliście na szyk przestawny. Wiecie dobrze, że błędem nie jest (jak w tym miejscu). Używany zaś z umiarem po prostu w fajnie wygląda w tekście.
Arche napisał
Cytat: rozkosz to była przeogromna
dlatego, że "to była przeogromna rozkosz" brzmi co najmniej nijako.
Szyk przestawny jest w Języku polskim dozwolony i niech tak zostanie. Nie róbmy się świętszymi od papieża.

To samo dotyczy słów "nader", "zaś" czy "niby". Słów tych rzadko używa się na co dzień, to fakt. Jednak nie znaczy to, że mają zniknąć z polskiego słownika. Słowo pisane to wszak nie rozmowa kumoszek w spożywczaku i rządzi się swoimi prawami.

Rozumiem oczywiście, że każde z nas wyraża swoje zdanie. Szanuję także Twoje gusta Fantasmagorio, ale ja twierdzę, że takie słowa, jakich Arche użył, nie dość, że nie są sztuczne, to zwyczajnie w tekstach pisanych (oczywiście bez nadmiaru) zwyczajnie mi się podobają.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#8
BEL do usług! Big Grin

Gorzki! Cieszę się za wsparcie w sporze o inwersję, umiar to to co cechuje też mój pogląd na tę sprawę. Tylko nie wiem w końcu czy wypowiadasz się o tym tworze dobrze czy... źle? Big Grin
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz
#9
Powiedzmy Arche, że wypowiadam się umiarkowanie dobrze Smile
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#10
O rany, nie powiedziałam, że moje odczucia wyznaczają jedyny słuszny pogląd na tę czy inną sprawę, dajże spokój, gorzki!

Dodgy
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#11
Spoks Fanta. Wybacz. Już się nie ciskam Smile
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#12
To ja odświeżę i umilę atmosferę, dając 5/5.
Miało być 4, ale trzeba oddać pokłon błędom i koncepcji.
Odpowiedz
#13
To ja dopodziękuję. Trzeba oddać pokłon zmianie zdania (w sensie że na moją korzyść, to biję pokłony, bo czemu nie? Big Grin )

Ale muszę jeszcze dopracować, tak by nie trzeba było wyjaśniać rzemu będy som będami Big Grin
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości