Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[+18, wulgaryzmy, itepe, itede] Ink-meni
#1
Tytułem wstępu: CHARAKTERYSTYKA POSTACI
+ w kolejnych częściach występują też inni bohaterowie, o których będziemy wspominać w poszczególnych rozdziałach. I JA CHCĘ ZAZNACZYĆ, ŻE POSTACI NIE SĄ DO KOŃCA KOMPATYBILNE. Więc się nie wkurzać, bo to tylko tekst Tongue Pisane z Kali


Pyro:
Imię i nazwisko: John Allerdyce
Ogólna charakterystyka: Pyro jest największym sukinsynem jakiego poznała cała forumowa społeczność. Cięty, często grubiański język sprowadza na niego wiele problemów. Nie potrafi trzymać go za zębami. Znienawidzony nawet przez Ekipę Magneto, który przez pewien czas był jego "szefem". Uwikłany w wiele dziwnych afer, o których wiedzą tylko nieliczni. Często na murach można zobaczyć napis "Surface". Wtedy wiadomo, że Pyro tam był.

Sztorm:
Imię i nazwisko: Ororo Munroe
Ogólna charakterystyka: W skrócie Sem. Nikt w sumie nie potrafi ogarnąć skąd się owe zdrobnienie wzięło. Storm w szkole profesora Xavier'a stara trzymać się kupy i nie odpierdalać. Po pracy włóczy się po knajpach nadużywając alkoholu i tego, co jest w mężczyznach najlepsze. Nie szczędzi ironii i chamskich odzywek. Magneto to jej wróg numer jeden.

Magneto:
Imię i nazwisko : Erik Lehnsherr
Ogólna charakterystyka : Wzięty Polak na obczyźnie. Przyjaciele wołają na niego Root, jednakże kiedy przyszły plany rewolucyjne jego szajka postanowiła go przechrzcić. Któż bowiem bałby się Szczura Korzennego? Nikt. Sam w sobie jest człowiekiem spokojnym i zrównoważonym, o ile nie jest wkurzony.

Szablozębny
:
Imię i nazwisko : Victor Creed
Ogólna charakterystyka: Prawa ręka Magneto. Tak zwany "rootski przydupas". Erik pieszczotliwie woła na niego "Danone", a czasem 'Jogobella', co wprawia w śmiech wszystkich znających mężczyznę ludzi. Dobra dusza niecnej grupy przestępczej.

Ropucha:
Imię i nazwisko: Toad Tolancki
Ogólna charakterystyka: Tu pojawia się problem. Kelson czyli nasza Ropucha ma na wszystko wyjebane. Tak po prostu. Posłuszny tylko Root'owi, jednak w tajemnicy przed wszystkimi chadza na spotkania z niejaką Sztorm. Niezrównoważony zarówno psychicznie jak i fizycznie.

Mystique:
Imię i nazwisko: Raven Darkhölme
Ogólna charakterystyka: Wredna suka. Utrzymuje stereotyp dającej dupy laski, co nijak ma się do rzeczywistości. Tak naprawdę podkochuje się w Gambicie. Nic dziwnego. Praktycznie kobieta Magneto. Zrobi dla niego bardzo dużo, mimo że sama się nigdy nie przyzna. Przez ukazywanie siebie jako chamówy w glanach, której nie straszna śmierć i czas, co tak między nami mówiąc nie mija się z rzeczywistością, otrzymała miano Kali.

Jean:
Imie i Nazwisko: Jean green
Ogólna charakterystyka: Fanta, ewentualnie Sma lub Goria, a swoją droga ciekawe czemu nie pepsi, coca lub cola. Dziewuszka wykazuje chore skłonności w stosunku do księży, być może z racji tego, że sama postanowiła ODDAĆ się bogu czy może i całemu Olimpowi. Z jej zachowania można wywnioskować leeeeeekką nimfomanię.

Cyklop:
Imię i nazwisko: Scott Summers
Ogólna charakterystyka: Potocznie zwany też Disem ew. Niuniusiem. Były xiądz, choć właściwie trudno stwierdzić czy porzucił sutannę dla Jean, czy może tę sutanne na Jean po prostu zarzucił wcale jej nie zdejmując.
Disio jest typem miłego, grzecznego chłopaczka, można by powiedzieć, że nie ma on własnego zdania, gdyż zgadza się z każdym, kto tylko zdoła mu pojechać, a nie ma w tym nic trudnego.

Wolverine:
Imię i nazwisko: James Hovlett
Charakterystyka ogólna: W kręgach bliskich znajomych zwany także Kotem, choć ogólnie wiadomo, że Kota nikt by się nie bał, więc został Rosomakiem, a właściwie Wolwerinem... Nie każdy wie co to jest, ale brzmi orientalnie. A co nie nasze znaczy lepsze. Kot, jak każdy inny kociak w jego wieku uwielbia cygara tudzież papierosy, chodzenie własnymi ścieżkami, a także zabawy ostrymi narzędziami, w tym językiem - bez skojarzeń - każdy własne hobby może mieć.

Rouge:
Imię i nazwisko: Anna Marie De'Acanto
Ogólna charakterystyka: Zwana Duśką, w sumie prawie nikt nie wie jak dziewczyna ma na imię. Cnotliwa i delikatna, jednak jedynym powodem ku temu jest moc Rouge, sprawiająca, że nie może ona nikogo dotknąć, a ja widać nekrofilem JESZCZE nie jest, albo raczej nie była. Jej aktualnym kochankiem jest Gambit, podobnie wybuchowy chłopiec, mający równie lepkie rączki i zamiłowanie do gier w karty, choć na rozbieranego pokera jeszcze nie udało się jej go namówić.

Angel:
Imię i nazwisko : Warren Worthington
Ogólna charakterystyka: Archanioł Gabriel zwiastował Pannie Maryi... Ups. Nie ta bajka. Arche jedyny, prawdziwy i wszechmocny - no, tak nie do końca... - mediator całego tego burdelu na kółkach z kokardkami. Stara się pilnować wszystkiego i wszystkich, a jako jedyny święty w tak popapranym gronie ma z tym spore trudności, a co niedzielne winne libacje, ani chu chu mu w tym zadaniu nie pomagają.

Gambit:
Imię i nazwisko: Remy Le Beau
Ogólna charakterystyka: Jakżeby inaczej kochanek Rogue. Chłopaczyna lubi bawić się fajerwerkami, a że dodatkowo słucha metalu został InFlamesem. Wcześniej rozwijał swoje zacne talenta poza tą kompaniją, dopóki nie poznał się bliżej ze Stołeczną Komendą Policji... Chociaż na złe mu to wcale nie wyszło... Właśnie tam nauczył się grać w karty, nie jest jednak w tym na tyle dobry by zgodzić się na propozycje Duśki - grę w rozbieranego pokera...

Prolog

Za górami, za lasami, za siedmioma dolinami... O kurwa. Coś zjebałam. Wróć.
Nastał rok 2011. W jednym z niewielkich państw Europy Środkowej, a jednocześnie jedynym, któremu udało się szczelnie, choć tylko i wyłącznie za sprawą głupoty, odgrodzić od reszty świata, do tego stopnia, że nawet kryzys się tam nie udał, nastały nowe czasy. W nadziei na lepszą przyszłość z dala od cywilizacji wszyscy, dosłownie wszyscy, mutanci zjechali się do Polski.No, to tyle wstępu.

Rozdział I


- Gambit, cholera, umiem już nad tym zapanować! - Wpół naga Rouge, leżąc tuż obok mężczyzny, za wszelką cenę próbowała wsadzić mu rękę w bokserki. Ten, nie będąc do końca pewien zdolności swojej ukochanej, bronił się przed nią zarówno rękami, jak i nogami. Niestety jego próby zakończyły się porażką - dziewczyna z zadowoleniem malującym się na twarzy objęła dłonią twardego już penisa. Remy począł wydawać z siebie dziwne, nie do końca dające się sprecyzować dźwięki.
Tymczasem na korytarzu słychać było narastającą kłótnię, jakieś wrzaski, krzyki - aaaa pająk! - i przepychanki. Para zauważyła to dopiero, gdy drzwi od ich pokoju wyleciały przez okno. Do pomieszczenia wparował Wolverine, targając za sobą Spidermana.
- Ty się weź Zguba, opanuj... To nie ta bajka. - warknął wcale nie cicho, po czym wywalił zdezorientowanego chłopaka za okno. Chwilę później do uszu zebranych dobiegł huk upadku i jęk upadającego - Kurwa, człowieku myśl... Od czegoś masz tę pajęczynę - zawołał w kierunku okna. Chwilę później zwrócił się do Rouge:
- Ile kurwa można Cię wołać? - Wolverine schował szpony. Dopiero teraz zwrócił uwagę na pozycję podopiecznej i minę rozanielonego Gambit'a. Uniósł brwi. - Ja wiedziałem, że jesteś pieprzoną erotomanką! - Logan, bez żadnego zażenowania wszedł głębiej do pokoju, usiadł na łóżku i od niechcenia, łapiąc dziewczynę za przegub, wyjął jej dłoń z bielizny młodzieńca. - Daj mi fajkę. Spiderman twierdził, że nie pali...
- Nienawidzę cię, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę... - szeptała, dłońmi zakrywając uszy. - Tylko po to przyszedłeś? - Złapała poduszkę i zaczęła okładać nią Rosomaka. - Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! - Gambit, czując się jak stłamszona szmata do podłogi wstał, ubrał się i wyszedł. Chciał trzasnąć drzwiami, jednak... Cóż... Wolverine bez papierosów, to zły Wolverine. Kot machnął ręką, przysunął się do Rouge i wyjął fajkę z jej stanika.
- Nie przesadzaj. - mruknął, podniósł się i skierował ku wyjściu. - Przyślę Archanioła, żeby naprawił drzwi. - Zapalił papierosa i zniknął gdzieś w korytarzu.

***

- Nie mogę! Znów mamy parówki! - Rozweselona Jean przytuliła się do Cyklopa. Miłość rośnie wokół nas...
- Sam kupowałem. - Pochwalił się mężczyzna siedzący w zaplamionej sutannie. - Wiesz, kochanie, mogłabyś mi to uprać... - Wskazał palcem na odzienie, robiąc słodkie, lekko proszące miny do rudowłosej.
- Weźcie kurwa przestańcie, bo zaraz wezmę się i rzygnę... - Do kuchni wszedł ubrany jak bezdomny z Dworca Centralnego, Ropuch. - Byście się wstydzili - Jego ciałem wstrząsnął dreszcz spowodowany obrzydzeniem na widok pary, która szczebiotała radośnie. - Ty, Szablozębny, coś taki markotny? - Usiadł obok blond włosego chłopaka, klepiąc go lekko po ramieniu.
- Wolverine spierdolił mi pornosa. - powiedział niezadowolony. - Miałem okazję dziś obczaić w końcu cycki Rouge, a ten wyjebał drzwi i przerwał całą akcję. Prawie zawału dostałem w tej szafie. - Do oczu Jogobelli napłynęły łzy.
- No już, nie płacz. Ja ci załatwię jej nagie zdjęcia i wszyscy będą happy. - Uśmiechnął się Angel, siedzący po lewej stronie Danka. - A tak baj de łej. widział ktoś dzisiaj Sztorm? - Rozejrzał się po pomieszczeniu z pytającym wyrazem twarzy, przez co wyglądał jak upośledzone dziecko.
- Ta, wyszła na miasto koło trzeciej w nocy, dorwała jakiegoś prawiczka i teraz bawi się w najlepsze. - Magneto, do tej pory milczący, oparł się o blat kuchenny, popijając sok pomarańczowy.
Ropuch, zażenowany przebiegiem konwersacji, niewiele myśląc wysunął język z buzi, dorwał nim parówkę Pyro i uśmiechnął się szelmowsko. Poszkodowany nie zwrócił na to większej uwagi. Odczekał chwilę, po czym zapalił zapałkę i jebnął ognistą kulą prosto w twarz Żabci, przypalając nie tylko parówkę, ale i brodę chłopaka. Magneto dołączając do zabawy, z wyszczerzem na ryjku przetransportował dwie łyżeczki nad głowę zapatrzonej w zadziwiająco interesujący sufit z miną wyrażającą obrzydzenie Mystique, która właśnie otwierała buzię, by coś powiedzieć. Delikatnie stukał nimi o jej czaszkę, nucąc pod nosem wesołą piosenkę o głębokim tytule 'Weselny Klimat', którą Ropuch katował całą społeczność okrągły tydzień.
- Ja pierdolę, kurwa twoja w dupę mać. - warknęła, nie mogąc znieść nie tyle łyżeczek plączących się w jej włosach, co nuconej melodii. - Zajebię ci jak nie przestaniesz. - Zamknęła oczy, po czym, nie wytrzymując, wrzasnęła: - I jak do chuja pana możecie wpierdalać te jebane parówki? A Ty, wegetarianinie, od siedmiu boleści, jak możesz na to patrzeć? - Zdenerwowana podniosła się, rzuciła plastikowym talerzem w Magneto i zaczęła zbierać się do opuszczenia towarzystwa, mimo wszystko kręcąc zmysłowo biodrami. W połowie drogi do wyjścia z kuchni, zderzyła się z Kotem, który prawdopodobnie zupełnie niechcący podobnie jak Kelson i Szablozębny podłapał melodię nuconą przez Magneto. Zirytowana do granic możliwości wrzasnęła gardłowo i czym prędzej wybiegła z pomieszczenia.
- A tę co ugryzło? - Fanta nie kryła zdumienia.
- Nic, kochanie... Taki typ. - Cyklop spojrzał na nią łagodnie - A teraz Jean, zamknij oczka, otwórz buzię... - Fanta posłusznie wykonała polecenie Niuniusia, połykając kolejny kawałek pysznej paróweczki.
- Rzygam!- wyrwało się na ten widok jednocześnie Pyro i Ropuchowi. Panowie spojrzeli na siebie, wrzeszcząc "byłem pierwszy". Rozpoczęła się odwieczna, powoli stająca się porannym zwyczajem, kłótnia o jajko i kurę. Zażenowany Szablozębny mruczał coś o jakimś placu zabaw, dzieciach i łopatkach.
A rozbawiony Root bawił się w najlepsze Wolverinem przesuwając go po całej kuchni wzdłuż i wszerz, od sufitu po podłogę. I tak nastał kolejny dzień w sielskiej rezydencji Charlesa Xaviera, którego nikt od dawna nie widział.
Odpowiedz
#2
Ogólnie całkiem spoko, trochę śmieszne, ale może za ostre, a może nie. Napiszcie coś dalej, z jakąś akcją czy czymś takim Smile
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#3
Swoją postać skomentuję następująco:

Chryste Panie... xD

Opowiadanie skomentuję następująco:

To nie jest normalne, Dziewczyny. Smile

Podsumowując: Chryste Panie... xD To nie jest normalne, Dziewczyny. Smile
Odpowiedz
#4
Chryste Panie xD
InF a czy my razem napisałyśmy cokolwiek normalnego? Nie e Big Grin
Rezygnuję z udzielania się na forum.
Wszystkim, którzy na to zasługują, wielkie dzięki za poświęcony czas i uwagę.
Odpowiedz
#5
Cytat:Rouge:
Imię i nazwisko: Anna Marie De'Acanto
Ogólna charakterystyka: Zwana Duśką
Ach, ta skromność Big Grin

Cytat:odgrodzić od reszty świata, do tego stopnia, że nawet kryzys się tam nie udał
OKLE-PA-NE Tongue Zresztą kryzysik mamy całkiem udany.

Cytat:- Ile kurwa można Cię wołać? - Wolverine schował szpony. Dopiero teraz zwrócił uwagę na pozycję podopiecznej i minę rozanielonego Gambit'a. Uniósł brwi. - Ja wiedziałem, że jesteś pieprzoną erotomanką! - Logan, bez żadnego zażenowania wszedł głębiej do pokoju, usiadł na łóżku i od niechcenia, łapiąc dziewczynę za przegub, wyjął jej dłoń z bielizny młodzieńca. - Daj mi fajkę. Spiderman twierdził, że nie pali...
- Nienawidzę cię, nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę... - szeptała, dłońmi zakrywając uszy. - Tylko po to przyszedłeś? - Złapała poduszkę i zaczęła okładać nią Rosomaka. - Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! - Gambit, czując się jak stłamszona szmata do podłogi wstał, ubrał się i wyszedł. Chciał trzasnąć drzwiami, jednak... Cóż... Wolverine bez papierosów, to zły Wolverine. Kot machnął ręką, przysunął się do Rouge i wyjął fajkę z jej stanika.
Chryste Panie...

Cytat:Miłość rośnie wokół nas
Jej zapach jest tuż, tuż... Wink

Ogólnie to padłem... Niezłą masz schizę Tongue Słowa nie oddadzą mojego stanu ducha, ale co bardziej przerażające podobało mi się. Też jestem schizolem Tongue
Pozdrawiam
Borek- istota człekopodobna, ze skłonnościami do nałogów. Nie myśląca, nie czująca, konsumująca. Pragmatyk, darwinista społeczny. Politycznie: monarchista. Z zawodu: przynieś, podaj, pozamiataj w odlewni stali, oraz grafoman do wynajęcia, tłumacz mang.
Odpowiedz
#6
O JezusieMaryjo i inne cuda niewidy!
Tylko tyle mogę powiedzieć.
Zatem kontynuujcie !
Odpowiedz
#7
No tak... Właśnie takich tekstów można się spodziewać po duecie: Duś i Kali. Wink
"Człowiek jest mostem, a nie celem." F. Nietzsche
Odpowiedz
#8
Hehe Apo o tym możesz się przekonać w innych naszych wspólnych tekstach w psychologiczne/obyczajowe.
Ano kontunuujemy xD
Rezygnuję z udzielania się na forum.
Wszystkim, którzy na to zasługują, wielkie dzięki za poświęcony czas i uwagę.
Odpowiedz
#9
Wydaje nam się, że ta część jest nieco spokojniejsza. Miłej lektury Smile


Rozdział II


Sztorm wróciwszy z nocnych podbojów zawędrowała do gabinetu Charlesa. Właściwie nie miała pojęcia jak znalazła się w tym pokoju, ale mniejsza z tym. "Zmęczona" zawisła na klamce od drzwi. Krótka spódniczka nie zasłaniała nawet ud, no dobra, nic nie zasłaniała. Na jej twarz wgramolił się złośliwy uśmieszek.
- Magneto? - zaświergotała słodko - Jesteś żałosny - mruknęła już mniej niewyraźnie, chwiejąc się lekko i patrząc na mężczyznę kręcącego się jak śmigło helikoptera w fotelu obrotowym.
- A ty zachowujesz się jak tępa gówniara. - odwarknął urażony. - To, że nie ma Xaviera nie znaczy, że możesz bezkarnie wracać codziennie pijana. - Zacisnął palce na metalowym kubku, który trzymał w dłoni. Nic tak go nie denerwowało, jak widok prawie nagiej Sem, zachowującej się tak, jakby była panią świata.
- A kim ty, kurwa, jesteś? Papieżem? - rzuciła, po czym z kieszeni bluzy wyjęła papierosy, zapaliła jednego, mocno się zaciągając.
- Głupia jesteś.
- Sam jesteś głupi.
- A ty jesteś pusta.
- A ty pustrzy.
- Że co? - Mężczyzna roześmiał się. Dawno nikt go tak nie rozbawił. Osunął się z krzesełka, na którym siedział, lądując na podłodze. Dziewczyna nie mogła tego znieść, drażnił ją. Cholernie ją drażnił.
- Ty stary, wychujany przez swoich naplecie! - krzyknęła. Jej oczy nagle stały się białe. Chwilę później nastał blask, piorun uderzył w Magneto, a po całym gabinecie rozniósł się swąd przypalonych włosów. Root wyglądał jak mocno nadwyrężona praniem dywanu szczotka do podłogi. Widok tak bardzo rozśmieszył Sem, że zarzuciło ją na stojący w drzwiach metalowy kubeł na śmieci.

***

- Aaaaaaaaaalellujaaaaaaa.... - W całym mieszkaniu rozległ się wrzask Niuniusia. - Aaaaaa! Paniee zlituj sięęęę nadeeee mnąąąąąą!
Pierwszy do piwnicy wpadł Wolverine zwyczajowo wywarzając drzwi. To już piętnaste w tym tygodniu, ale to i tak dobrze, mamy już w końcu środę. Chwilę za nim pojawił się Magneto, wlekąc za sobą wielki kubeł na śmieci. A właściwie Sem, siedzącą w koszu, nadal brechtającą nie wiadomo z czego.
- Co tu się, kurwa, dzieje się? - W pomieszczeniu pojawiła się wściekła Rouge, kurczowo trzymając wyrywającego się Gambita.
- Ummm... - Wszyscy jak na komendę obrócili się do tyłu. Na wielkiej kręcącej się pralce siedział uradowany Ropuch. Wydęte policzki wskazywały na to, że właśnie znowu coś zeżarł.
- Kelson! - Root próbował przywołać do porządku swoją Lewą Rękę - Czy tu musisz wszystko pakować do gęby? - spytał z obrzydzeniem. - Ropuch, mówię do Ciebie! - wrzasnął mocno poirytowany. - Wypluj to, chamie!
Żabka, sądząc po minie, która prawdopodobnie miała upodobnić go do niewiniątka, aczkolwiek jak zwykle mu nie wyszło, ani myślał o rezygnacji z trzeciego śniadania.
- Kurwa, Kaleson! - Głos Magneto stał się nagle ostrzejszy. Wyciągnął w jego kierunku prawą dłoń. Ropuch widząc co się święci próbował zwiać, ale z takim mięśniem piwnym byłoby to dość trudne.
Wszyscy znajdujący się pomieszczeniu wyglądali jak na meczu tenisa. Głowy obracały się to w jedną, to w drugą stronę.
- Dość. - Tym razem zatrzymały się za Magneto. Oczy Wolverine'a rozszerzyły do wielkości talerzy, co wywołało kolejną salwę śmiechu u Sztorm, która właśnie po raz kolejny opluła i siebie, i dodatkowo pół podłogi. To już wiemy skąd brał się u niej deszcz. Z ust Ropucha, owinięta kilka razy długim jęzorem, wypadła trzęsąca się kupka kłaków.
- O kurwa... - wyrwało się Gambitowi, który dopiero teraz zaprzestał wyrywania się Rouge.
- Ropuch, zajebię Cię - Mistique, którą dopiero teraz zauważono, wpadła do pomieszczenia - Ashke, chodź tu cholero. - Wzięła na ręce swojego ratlerka, chwilę potem podając go Rouge.
- A co ja jestem? Trzymak jakiś czy co? - Dziewczyna z obrzydzeniem oddała zwierzę swojemu mężowi. - Weź to ode mnie, bo zbełtam ci na te twoje gromy... - Wykonała ruch, jakby chciała wytrzeć dłonie o spodnie. Powstrzymała się i szybkim krokiem ruszyła w stronę umywalki. Nagle zebrani usłyszeli zgrzyt, pisk i warkot jednocześnie. Z pralki, razem z czarnymi ubraniami, wypłynął, dosłownie wypłynął, Cyklop.
- Hura! - Krzyknął Wolverine, nie zwracając uwagi na xiędza. - Mam stanik Duśki! - Z bananem na ryju uciekł z łazienki.
- I kolejny stanik poszedł się jebać. Mógłbyś zacząć pilnować tych moich staników? - mruknęła niezadowolona, patrząc na Gambita.
- Tak, tak, kcohanie. - potwierdził, kątem oka spoglądając na nogi Sztorm, śliniąc się przy tym i ciesząc. Czekał, aż spódniczka pijanej kobiety odsłoni coś więcej. Po chwili poczuł mocne uderzenie w głowę. Upadł na kolana, skomląc. - Co do... - Spojrzał w górę. Nad nim, trzymając w dłoni butelkę, stała Jean.
- Uważaj, Duśka patrzy. - Pokręciła głową. Dopiero teraz zwróciła oczy na przemoczonego Disa. Podbiegła do niego czym prędzej, po drodze łapiąc ręcznik. - Misiu Pysiu, co się stało? Co oni Ci zrobili najdroższy?! - piszczała.
- Chciałem wyprać sutannę - tłumaczył się płaczliwie - Ty nie chciałaś... -Cyklop wtulił się w ramie Jean.
Magneto, drapiąc się po głowie zrezygnowany, postanowił czym prędzej się ulotnić, aby nie dostać wrzodów od przesadnego słodzenia. Za nim wyskoczył Ropuch, łypiąc spod oka na ratlerka, który ze spokojem patrzył na wszystkich zgromadzonych.
- A ty, kurwa, gdzie? - wrzasnęła Kali, biegnąc za Ropuchą z nie wiadomo skąd wytrzaśniętą patelnią i mało zadowoloną Ash.
Sem znów wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.
- Gambiś, może udamy się do mojego pokoju na małe co-nie-co? - Wyszczerzyła się, mrugając do niego. Chłopak bezradnie potrząsnął głową.
- Ziemia do InF'a! Ziemia do InF'a! - Rouge zaczęła machać ręką tuż przed oczami Gambita. - Sztorm, nie ma co, jest godzina trzynasta. Jemu o tej porze nie staje. Spaczenie zawodowe. Wiesz, wstydzi się jeszcze.
Bang! Na dźwięk uderzenia wszyscy ucichli, nasłuchując. Gdzieś na poziomie parteru ktoś ciągnął coś po podłodze.
- Proszę państwa mięsojadów! - wydarła się zadowolona z życia Mistigue. - Dziś na obiad szef kuchni poleca żabinę!
Odpowiedz
#10
Fajnie, ze jest rozdział drugi Big Grin Mam uzywac ładnych zamienników, więc powiem iż jest to wielce wyrąbiste, a po za tym (myślałam, że to ja mam dziwną psychikę).
GratulujęBig Grin czekam na kolejną część.
Ps. nie ma jak rodzinka Inkaustusowa :d
Odpowiedz
#11
O matko...

Tekst ryje psychę i niszczy dzieciństwo. Jak mogłaś!
Ale tekst o spidermanie był świetny Smile

Jak dla mnie za dużo pornosów, klnięcia i niekontrolowanej akcji. Czasem można z powodzeniem zastąpić to pewną grą słów, która również wywołuje uśmiech na twarzy a niekoniecznie jest stekiem przekleństw ;P
No ale wchodząc tu miałem pewne obawy Smile
Odpowiedz
#12
"ratlerka, który ze spokojem patrzył na wszystkich zgromadzonych."

Chyba piesek nie byłby taki spokojny po byciu wymemłanym w buzi Big Grin

Ogólnie krzywe jazdy, ale czekam na ciąg dalszy. Niech wyjdą z domu w końcu!
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#13
Przecież ratlerek to Ashke Big Grin Widziałeś ją kiedyś zdenerwowaną? Postaramy się ich kiedyś wyjść.
Odpowiedz
#14
UWAGA:

Jako że żaden z panów (Kelson, Root, Danek) nie chciał nam wytłumaczyć o co chodziło ze zminą nicków, pobawiłyśmy się same. Jeśli coś pokręciłyśmy - przepraszamy.
Aha... I nie zamierzałyśmy nikogo urazić, obrazić, itd. itd.

ps. Obiecujemy, że w kolejnym rozdziale pojawią się inne osoby.


Rozdział III


Miejsce: Tajna baza Magneta i jego Ssssszajki
Czas: Sobota
Status misji: W trakcie

Jak w każdy sobotni poranek Magneto wraz z obiema Lewymi Rękami, wróć Lewą Ropuchą i Prawym Szablozębnym, mieli swoje iście tajne spotkania w jeszcze bardziej tajnej bazie, potocznie zwanej AC (a po rozwinięciu Archwum C, bo na tej literze kończyła się znajomość alfabetu Ropucha), o której nic a nic...
- Gdzie oni poleźli?
- Jest sobota debilu siedzą w AC!
...nie wiedzieli inni forumowicze. Nie żeby to nie był domek na drzewie skonfiskowany kilku 10-latkom ze szkoły Xawiera, nie skąd. Oczywiście, że nie!
Panowie z Frakcji Zielonych tworzyli kolejny diabelski plan wykąpania Malberta, który jak dotąd nikomu jeszcze na to nie pozwolił - dziwne nie?
- Dobra mam dość - mruknął Szablozębny po chwili, ciągnącego się ledwie od minut pięciu, główkowania jak zapoznać Malbiego z mydłem. Magneto westchnął potępieńczo, a Ropuch, przestając myśleć przypomniał sobie o oddychaniu.
Ach! Trzeba zaznaczyć, że podczas tego trójkąta, panowie wykonywali jeszcze jedno zadanie - a to beste, dwie rzeczy na raz? Takie rzeczy to tylko w heaya...
- Masz tu koszule wyprasowane - Szablozębny podał Rootwi aż dwie koszule, które właśnie wyprasował.
- Tam sobie powieś - mruknął Magneto, nie zamierzając się podnosić. Od czegos miał w końcu tę dodatkową parę rąk, by się nimi posługiwać, a nie brudzić własne.
- Chłopaki! - wrzasnął Ropuch patrząc na nich z inteligentnym - prawdopodobnie - wyrazem twarzy. - Już wiem! Rozpoczynamy akcję pod kryptonimem "Malbi do mycia"!
***

- Tam Sobie Powieś, tam sobie powieś, tu Bułeczka Jogurtowa z Posypką Orzechową. Tu Bułeczka Jogurtowa z Posypką Orzechową. Jak mnie słyszysz, Tam Sobie Powieś? - szeptał Szablozębny do walkie-talkie. Co z tego, że stali od siebie w odległości czterech metrów.
- Co kurwa? - zdziwił się Kelson - Mów głośniej, bo cię nie słyszę...
- Nic dziwnego - warknął Magneto schowany w tle za łysym krzakiem malin - Włącz to cholerstwo... - pokręcił głową z dezaprobatą.
- Aaaaa... No przecież wiem, sprawdzałem go! - Ropuszka uniósł się dumą, bo inteligencji pokazać nie mógł... Jak czegoś nie ma, to tego nie ma... - Tu Tam Sobie Powieś. Jak mnie słyszysz, Bułeczko Jogurtowa z Posypką Orzechową? - zarechotał do słuchawki, rumieniąc się soczyście. Czerwona ropucha... Tego jeszcze świat nie widział.
- Słyszę cię dobrze - stwierdził zadowolony z życia Szablozębny - Masz Tu Koszule Wyprosowane - rzucił w stronę Magneta - Czy widzisz już cel?
- A niby jak, kurwa? Stoimy pod bazą, w krzakach, a Malbert siedzi w budynku... - zirytował się Root, nie mogąc pojąć jakim cudem Ci dwaj są jego rękoma.
- Dobra. Tam Sobie Powieś, zajmij pozycję pod oknem salonu - Magneto miał już serdecznie dość stania za krzakiem, więc postanowił przejąć dowodzenie.
- Tak jest! - Usłyszał jeszcze odpowiedź Ropucha, a chwilę potem dobiegł go huk, kiedy Arche otwierając okno, by wpuścić do salonu świerze powietrze, a własciwie wypuścić dym, jaki kłębił się tam dzieki smokom wawelskim, a dokładnie wszystkim palaczom, którzy rzucili się na ostatnią w budynku ramę fajek, uderzył niechcący Ropuchowi w czaszkę.
- O sorry, to jaa nie przeszkadzam - zaśmiał się Archanioł, biegnąc do smoków poinformować o tym, co zobaczył za oknem.
- Szz - rozległo się w słuchawce - Tu Tam Sobie Powieś, chyba się nie zorielntowali... - Ropuch był wyraźnie zadowolony z siebie, na co Magneto nie mógł zareagować inaczej jak <dźwiękoszczelnąszklanką>.
- Bułeczko Jogurtowa z Posypką Orzechową, droga wolna - słuchał dalej inteligentnej wymiany słów między Kelsonem, a Dankiem.
Nie mogąc wytrzymać braku profesjonalizmu, Root, chowając się co rusz za jakimiś przedmiotami (fontanną, krzakami, motocyklem Wolverina, krzakami, samochodem Wolverina, krzakami, budą ratlerka-Ashke, krzakami i co tam jeszcze nawinęło się pod rękę np. grabie) podbiegł do budynku, po czym otwierając drzwi wbiegł do środka, dokładnie do kuchni.
Tymczasem z salonu połączonego drzwiami z kuchnią spoglądało około dziesięć par oczu, bacznie obserwujących poczynania (Nie)Świętej Trójcy. Postanowił zignorować ich dziecinne zachowanie, banany na ryjkach i inne gesty typu: pukanie się w czoło, osuwanie ze śmiechu po ścianach, wybuchu niekontrolowanych chichotów, śmiechów i lekko irytującego dźwięku - kłi, kłi, kłiiii, którego Mistigue nie mogła powstrzymać...
Zaraz za nim wbiegli do kuchni Kelson i Szablozębny.
Razem ruszyli na górę, szukając Malberta, a za nimi, słaniający się ze śmiechu, posiadacze oczu obserwujących ich z salonu. Magneto mógłby przysiąc, że mignął mu nawet gdzieś Spiderman.
Chłopaki zwiedzili cały dom (jakby nie patrzeć, niektóre pomieszczenia widzieli po raz pierwszy w życiu), ale nigdzie nie było ich poszukiwanego.
- Do kurwy nędzy, gdzie jest Malbert? - wrzasnął Ropuch, mając niezłą zadyszkę. Taki wysiłek nie był dla niego wskazany.
- Malbi? - Wolverine popatrzył na nich jak na debili - Wyjechał do rodziców...
- Ło żesz w mordę - zajęczał Szablozębny - A chcieliśmy go wykąpać! - Załkał.
Wszyscy zgromadzeni spojrzeli na trójkę jakby widzieli ich po raz pierwszy w życiu.
- Przecież Kolos jest metalowy... Mógłby zardzewieć, no kurwa.

Rezygnuję z udzielania się na forum.
Wszystkim, którzy na to zasługują, wielkie dzięki za poświęcony czas i uwagę.
Odpowiedz
#15
Z całym szacunkiem ale według mnie to ten tekst wgl nie powinien ujrzeć światła dziennego Huh Poziom humoru oscylujący między Familiadą a Włatcami Much Huh ,ilość pornografii,przekleństw i dziwnej fabuły starczyłby na kilka meksykańskich produkcji porno klasy Ź z tosterami w rolach głownych Huh. Postacie tak dziwnie nie podobne do faktycznych ludzi,że głowa boli Huh.

Nie,ten tekst po prostu nie jest dla mnie i moje poczucie humoru,pardon Tongue

Jeśli masz jakieś pytanie,problem,zachciankę,marzenie lub potrzebujesz pomocy to wal śmiało. Postaram się odpowiedzieć/pomóc/spełnić o co prosisz. W końcu od tego też jestem.

X
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości