Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 4.67
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Żywot człowieka zrzędliwego
#1
Żywot człowieka zrzędliwego


Oczy otworzyłem o 5:59, czyli dokładnie dwadzieścia dziewięć minut za późno, żeby ten poranek miał jeszcze szanse przebiegać spokojnie. Tępym wzrokiem rozglądam się po ciemnym i dusznym pokoju. Ech, pół godziny w plecy, teraz będzie istna masakra… Jak to, kurważeszmać, jest, że mając czterdzieści lat z hakiem nadal muszę zrywać się w środku nocy, żeby zdążyć na siódmą rano do gównianej pracy? Czy w tym wieku nie powinienem już być prezesem, albo co najmniej zajmować ciepłą, kierowniczą posadkę, na której to moim jedynym zmartwieniem z rana byłoby tylko to, czy mam wyjść na późny, kurwa, lunch czy na wczesny obiad? Co się, kurwa, stało z moimi dawnymi aspiracjami, z młodzieńczymi marzeniami i zapałem? Panie Andrzeju jest pan na dobrej drodze, aby już niedługo być znaczącą postacią w tym biznesie. Pierdolenie. Kiedy to było? Jakieś siedem, może dziewięć lat temu, a co się zmieniło od tego czasu? Nic, zupełnie, kurwa, nic.

Dobra… Jaki dzisiaj mamy dzień? Ha, no tak, jakżeby inaczej – środa. Środa, to środek tygodnia, kiedy to wstaje się ze świadomością, że do upragnionego piątku zostały jeszcze całe trzy dni (optymiści powiedzą, że dwa…), a w pracy zdążyły się już nazbierać zaległości z poniedziałku i wtorku. Ja pierdolę… Wstaję. Wychodząc spod kołdry człowiek zawsze doznaje szoku, jak to możliwe, że tutaj aż tak piździ? Szukam kapci. Jak zwykle, jeden oczywiście jakimś magicznym nieodgadnionym sposobem znalazł się pod łóżkiem. Mało, kurwa, tego. Jakiś zajebisty inżynier, kurwa, Nowak wymyślił sobie, że jebane łóżko będzie miało nóżki tak krótkie, że idealnie zmieści się tam mój kapeć, ale moja ręka to w życiu. Tak więc, nie ma to jak zacząć dzień od walania się po podłodze z drugim kapciem w ręku, żeby wyłowić ten zagubiony spod łóżka. Ja pierdolę… Idę do łazienki. Jednym z nielicznych plusów bycia facetem po czterdziestce jest to, że poranny namiot nie jest już problemem i człowiek może spokojnie, bez żadnych ewolucji skorzystać z jebanego sracza. Siadam na kiblu. Rano zawsze sikam na siedząco, bo nigdy nie wiadomo czy nie zachce mi się czegoś więcej, z rana takie rzeczy potrafią człowieka zaskoczyć. Siedzenie na kiblu pozbawia mnie kolejnych kilku cennych minut z mojej porannej krucjaty, bo to się człowiekowi oczko przymknie na sekundę,to się człowiek z kolei zamyśli nad jakimś istotnym, egzystencjalnym problemem, a czas leci, kurwa, zapierdala. Z kiblem jest jeszcze jeden problem, być może, że i nawet poważniejszy. Dlaczego nikt jeszcze, kurwa,nie wymyślił kibli z regulowaną wysokością? Po pięiu minutach siedzenia na jebanym tronie nogi mam jak z waty, jakaś pieprzona masakra. Ktoś powinien na to wpaść, w końcu mamy dwudziesty pierwszy wiek, bezprzewodowy internet, samoloty bezzałogowe, potrafimy zajrzeć w głąb ludzkiego mózgu, wysyłamy łaziki o kretyńskich nazwach na Marsa, a nikt nie wymyślił jeszcze kibla, na którym człowiek mógłby się wygodnie wysrać. Dokąd zmierzamy?

Myjąc pobieżnie zęby przyglądam się swojej utyranej twarzy. Dziś wypada dzień golenia, ale rzecz jasna z takim czasem nie może być nawet o tym mowy, trudno, podobno kilkudniowy zarost dodaje mężczyźnie charakteru. Taak, kobitki to lubią. Tylko oficjalnie udają takie wielkomiejskie, kurwa, paniusie, że to niby facet musi zawsze chodzić czysty i pachnący, zadbany, panie, jak jakaś, kurwa, ciota. A tak naprawdę trzeba im po prostu prawdziwego chłopa, pachnącego przetrawionym alkoholem, papierosami i potem. I z zarostem na twarzy. Dobra, teraz jakieś ubranie. Idę do pokoju, szukam spodni. Są. Koszulka? Trzeci dzień, hm… Żadna inna nie jest wyprasowana. Jak zwykle dylemat – noszona, ale w miarę schludna, czy czysta ale pognieciona. Ostatecznie decyduję się jednak na czystą zakładając na nią sweter – tym sposobem nikt nie zauważy, że jest pognieciona. Rzecz jasna istnieje ryzyko, że w pracy zrobi mi się gorąco od pierdolonych jarzeniówek, które naparzają w palnik, jakby zamiast oświetlać miały za zadanie ogrzewać, ale każde ludzkie działanie wiąże się z ryzykiem. Ubranie jest, jaki czas? 6:13. No no no, mój drogi, możesz być z siebie dumny, sytuacja jest już prawie opanowana. Powoli, małymi kroczkami zbliżam się do wyruszenia w drogę, jeszcze szybko fajki, zapalniczka, portfel, klucze i pierdolony, kurwa, telefon. Wydaje mi się, że jeśli człowiek w swoim życiu odbiera tylko dwa typy połączeń, mianowicie opierdalacze – od szefa i zajebiste oferty od nie mniej zajebistej pani z, a jakże, zajebistego biura obsługi, to coś jest nie tak. Ale co ja mogę na to poradzić? Wszak jestem tylko jednostką, której dano do ręki telefon nie dlatego, że go naprawdę potrzebuje, ale dlatego, że ludzie zrobili się tak zajebiście leniwi i wygodni, że nie potrafią sobie wyobrazić, że z kimś nie można się natychmiastowo skontaktować. Wspaniały, innowacyjny, kurwa, smartfon (tak, tak, bo to już, kurwa, nie jest telefon, dzwonienie schodzi na drugi plan) i to za jedyną złotówkę. No ale woooow, teraz mogę sobie zrobić zdjęcie własnego tyłka, żeby się dowiedzieć jak wygląda, a jeśli zechcę mogę się nim podzielić z miliardem znajomych, których od piętnastu lat na oczy nie widziałem, ale przecież kiedyś mieszkaliśmy na jednej ulicy. Tak, i każdy z nich też ma takiego zajebistego smartfona. Mniejsza z tym, że nie ma pojęcia do czego służy więcej niż połowa jego opcji, ale za to przecież może być cały czas w kontakcie. Obłęd, kurwa.

Dobra, wychodzę. Od dwunastu lat to samo mieszkanie, ten sam zamek, te same klucze, a ja i tak nigdy nie wiem, który zamyka dół, a który górę. I zawsze najpierw próbuję tym złym. Teraz do windy. Winda, rzecz jasna, jest na parterze, więc muszę grzecznie poczekać, aż cud techniki dowlecze się na moje jedenaste piętro. Ding. Jest. Wchodzę. Wchodzę i moje oczy od razu atakuje rażące światło, a zaraz potem moje nieszczęsne odbicie w dupnym lustrze. Po co ktoś zamontował lustro w windzie? Żeby ludzie mogli sobie popatrzeć jak strasznie wyglądają o szóstej rano, względnie jak jeszcze gorzej wyglądają wracając z roboty o osiemnastej, czy może żeby mogli porobić głupie miny kiedy jadą sami? I tak to robię. Zawsze, to jest silniejsze ode mnie. Swoją drogą, ciekawe też jest takie zjawisko, że we własnym lustrze w łazience człowiek wygląda jakoś bardziej atrakcyjnie… Czyżby im mniejsze lustro tym lepszy efekt? Ding. Dziewiąte. Ktoś będzie się ładował. O szóstej rano jestem naprawdę bliski stwierdzenia, że nienawidzę ludzi. Wszystkich. Babka jakaś. Stara. Gdzie ona, kurwa, jedzie o tej porze? Pewnie powkurwiać ludzi w MPK, założę się. Wlazła i się gapi. Słowem się nie odezwie, tylko się gapi. Bezczelnie się gapi,a ja co? W buty, kurwa, albo w podłogę, bo co niby mam zrobić? Wygarnąć jej? Ja pierdolę… Ding. Szóste. Małżeństwo z dzieckiem. Tak, tak, rodzice pewnie do roboty, a bachora do przedszkola. Kobieta po trzydziestce, ładna nawet. Tylko na cholerę tak ciasno spina te włosy? Założę się, że po ośmiu godzinach w biurze, czy gdzie tam pracuje, boli ją głowa. I wtedy przychodzi do domu i wkurwia swojego mężulka. I dlatego się, kurwa, nigdy nie ożeniłem. Pierdolę taki interes. Ding. Czwarte. Bez, kurwa, jaj, przecież już więcej typa tu nie wejdzie, gdzie ci wszyscy ludzie muszą teraz jechać, czemu nie jechali dziesięć minut wcześniej? Oho, studentka jakaś. Architektura pewnie, bo ma tę zajebiście śmieszną dużą teczkę na ramię. Na swoje, kurwa, wspaniałe projekty. Taa, a potem będzie robić, kurwa, za krótkie nóżki w łóżkach, jebana pani architekt, kurwa, inżynier. Ale cycki ma fajne. Ale wielkie, ja pierdolę, nie wypuszczałbym ich z rąk. Ding. Drugie. Kurwa, jeszcze tylko dwa piętra. Ktoś włazi, grubas jakiś. Przeszedłbyś się po schodach, to byś może zgubił ten bojler, kurwa. A tak tylko miejsce zajmujesz. Ding. Parter, w końcu.

Wychodzę z klatki. Ja pierdolę, ale piździawa, chyba mróz w nocy złapał. No pięknie, kurwa, zajebiście. Będzie drapanie szyb. Podchodzę do swojego samochodu - stare audi 80, które lata świetności dawno ma już za sobą. Ja pierdolę, ale zżarte te nadkola, trzeba by to zrobić w końcu. Albo sprzedać tego złoma, może bym się szarpnął na coś lepszego? Tylko za co, półwiecze prawie na karku, a prawie żadnych oszczędności. No jaaasne, pewnie, że trzeba drapać, jebany, kurwa, mróz. Kolejne kilka minut psu w dupę. Wsiadam do auta. Kręcę – raz… drugi… trzeci… Kurwa! Czwarty…o…o…jest, kurwa, złapał, ledwie za czwartym razem, proszę proszę, chyba jednak nie było aż takiego mrozu. Włączam pierdolone dmuchawy, ale i tak czeka mnie jakieś piętnaście minut marznięcia, bo zanim to dziadostwo się nagrzeje… Ruszam, ledwie wyjeżdżam z parkingu i już staję w korku. Jak ja zajebiście kocham duże miasta. Wypierdolili osiedle na przedmieściach na trzydzieści tysięcy ludzi, ale niestety na porządną dojazdówkę brakło funduszy. Tak więc tysiące samochodów wypełnionych sfrustrowanymi i niewyspanymi ludźmi profesji wszelakiej staje co rano w tym samym gigantycznym korku, żeby zdążyć na czas do swojej znienawidzonej pracy. I tak połowa z nich się spóźni, a potem trzeba kombinować, bo przecież w dzisiejszych czasach nie można sobie pozwolić na stratę pracy – w domu dwójka dzieci, żona po macierzyńskim jakoś roboty nie uświadczy, a i za zajebiste mieszkanko na cudownym osiedlu bez dojazdówki trzeba zapłacić, i to nie mało. Ale w tych osiedlach to najbardziej mnie rozpierdalają te nazwy: osiedle, kurwa, słoneczko, osiedle, kurwa, radość. Och jakie to wszystko sprawia wrażenie szczęśliwej i spokojnej społeczności. Gdzie mieszkacie? Na osiedlu Radość. O boże, jacy wy musicie być zajebiście szczęśliwi. Ja pierdolę… Włączam radio, bo niby co mam robić w tym korku? Noga cierpnie od sprzęgła, bo cały czas tylko jedynka-luz, jedynka-luz i tak do porzygu. Oho, w radiu świergoli cały ten, kurwa, prezenter, czy jak to się mówi na tych tam… Jak ja nienawidzę całej tej sztuczności w radiu. Sztuczności, bo w życiu nie uwierzę, że gość prowadzący audycję od, kurwa, piątej rano siedzi tam, kurwa, za tą swoją całą konsoletą roześmiany i radosny popijając lurowatą kawę z automatu. O, teraz najlepsze, będzie dzwonił do kogoś, że niby jakieś pieniądze może wygrać. Chryste, jest wpół do siódmej rano… Oj, no niestety nie udało się, dostał tysiąc złotych na pocieszenie, bo powiedział nie taki numerek co trzeba. Ja pierdolę, jak ci ludzie się dają robić, co byś nie powiedział i tak cię wyruchają frajerze! Teraz pozdrawia. Żonę, siostrę, mamę… Prawdopodobnie to jego pierwszy i ostatni raz kiedy jego głos będzie mogło usłyszeć większe grono osób niż paru kumpli w barze. Chwila sławy, rozgłos na całą Polskę, może powiedzieć co tylko zechce zanim zdążą go zdjąć z anteny… a on pozdrawia. Hej mamo, hej tato, jestem, kurwa, w radiu, właśnie zrobili mnie w chuja, ale udajemy, że to taka zabawa, że o to w tym chodzi. Matka pewnie sama została na starość w mieszkaniu, kalkulując czy kupić pasztetową czy inhalator na astmę, ale synek pozdrawia. A może to i dobrze? Co by dał taki krzyk rozpaczy na antenie: „Hej ludzie, przebudźcie się, patrzcie w jakim świecie żyjemy, patrzcie co z nami robią, patrzcie co my sami ze sobą robimy!”. Gość narobiłby sobie tylko kłopotów, a i tak nic by to nie zmieniło, i tak szybko by to zatuszowali, udali, że nic się nie wydarzyło, puściliby zajebisty dżingiel, potem parę reklam i wsio, niedługo nikt by o tym nie pamiętał. Życie.

Korek wydaje się stać w miejscu, od kilku minut przesunąłem się może o sto metrów, zajebisty wynik. Całe ludzkie życie polega na czekaniu. Nikt mi nie wmówi, że nie! Wszędzie, kurwa, wszędzie trzeba czekać, czy idziesz, czy jedziesz, czy siedzisz tłustym dupskiem na kanapie i oglądasz kretyński serial, w którym nic się nie dzieje, dopierdolą ci półgodzinne reklamy pięć minut przed końcem odcinka, żebyś przypadkiem nie odszedł od telewizora nie dowiedziawszy się co takiego zrobi Fabio czy inny Żuan. I co? I czekasz. Czekasz, a Oni żywią się twoim czasem. Czekasz, czekasz, czekasz… Nie jestem wierzący, ale gdybym miał wyobrazić sobie piekło, to byłoby to wieczne czekanie, jedna wielka kolejka zbłąkanych ludzkich, kurwa, duszyczek. I czas oczekiwania – wieczność.








[...] we kill people who kill people because killing people is wrong [...]
Odpowiedz
#2
Cytat:kurważeszmać
Big Grin

Nie mam czasu na czytanie teraz, ale wieczorem wrócę i coś dopiszę. Co się w oczy rzuciło, to ten płynny styl, jakim piszesz. Dlaczego nie wrócisz do GP? Poziom mówi sam za się.
[Obrazek: Piecz1.jpg]
"Z ludźmi żyj, jakby widziany przez Boga. Z Bogiem rozmawiaj, jakby słyszany przez ludzi".
Lucjusz Anneusz Seneka
Odpowiedz
#3
Czysta, kurwa, frustracja!
Trochę za dużo przeklinania, ale całość zabawna. Bywają takie dni Smile
Końcówka dobra, radiowe pozdrowienia i rozmyślania o czekaniu.
Do satyrycznych też by pasowało.
Odpowiedz
#4
Cytat:Siedzenie na kiblu pozbawia mnie kolejnych kilku cennych minut z mojej porannej krucjaty, bo to się człowiekowi oczko przymknie na sekundę,to się człowiek z kolei zamyśli nad jakimś istotnym, egzystencjalnym problemem, a czas leci, kurwa, zapierdala.
Wulgaryzmy nie rażą ogólnie w tekście, ale ten tu wyszedł sztucznie. Dałbym jeden zamiast dwóch.

Cytat:Po pięiu minutach siedzenia na jebanym tronie nogi mam jak z waty, jakaś pieprzona masakra
Literówka Ci się wkradła.

Cytat:Myjąc pobieżnie zębyprzecinek przyglądam się swojej utyranej twarzy.
Brak przecinka.

Cytat:Żadna inna nie jest wyprasowana. Jak zwykle dylemat – noszona, ale w miarę schludna, czy czystaprzecinek ale pognieciona.
Brak przecinka.

Cytat:Ostatecznie decyduję się jednak na czystąprzecinek zakładając na nią sweter – tym sposobem nikt nie zauważy, że jest pognieciona.
Brak przecinka. A rozkminka dobra!Big Grin

Cytat:Bezczelnie się gapi,a ja co?
Spację zjadło po przecinku.

Cytat:Tylko za co, półwiecze prawie na karku, a prawie żadnych oszczędności.
Powtórzenie.

Cytat:Sztuczności, bo w życiu nie uwierzę, że gość prowadzący audycję od, kurwa, piątej rano siedzi tam, kurwa, za tą swoją całą konsoletą roześmiany i radosnyprzecinek popijając lurowatą kawę z automatu.
Brak przecinka.

Cytat:Prawdopodobnie to jego pierwszy i ostatni razprzecinek kiedy jego głos będzie mogło usłyszeć większe grono osób niż paru kumpli w barze.
Brak przecinka.
Powtórzenie. Wywaliłbym pierwsze "jego".

Cytat:Całe ludzkie życie polega na czekaniu.
Święta prawda.


Fajny tekst, można się pośmiać.Smile Wulgaryzmy nie rażą zbytnio, a wręcz przeciwnie - dodają wiarygodności narratorowi. Raz tam nieco sztucznie wyszło, co Ci zaznaczyłem.

Ogólnie ciekawie, komentarze narratora rozbrajają.Smile Ze staruszką taki sztampowy trochę moment, ale co tam. Wrażenie sztampu zniknęło od razu, gdy do windy wpakowali się inny ludzie, szybko o nim zapomniałem.

Też słucham rano tego radia, gdzie dzwonią po ludziach z wygraną. Słuchanie tych ich pozdrowień to część mojego życiowego rytuału.Big Grin Zgadzam się, że ludzkie życie to samo oczekiwanie - w dodatku tak naprawdę to nie wiadomo na co tak w ogóle czekamy.

Styl płynny, bez większych zgrzytów. Tu i tam zabrakło Ci przecinka albo się wkradła literówka, parę powtórzeń. Czuję, że to zwykłe przeoczenia, które i tak, prędzej czy później, byś dostrzegł.

Podobało mi się. Lekko i śmiesznie!Smile
5/5 a co mi tam. Nie będę szukał dziury w całym. Poczytałem i nic mnie za bardzo nie razi, więc jest git.

Pozdrawiam!
Odpowiedz
#5
Cytat:prezesem albo co najmniej zajmować ciepłej, kierowniczej posadki
Nie powinienem zajmować ciepłej posadki? A nie ciepłą posadę Tongue

Cytat:Jak zwykle, jeden oczywiście jakimś magicznym[,] nieodgadnionym sposobem znalazł się pod łóżkiem.
Jak zwykle bym wywalił, bo oczywiście i jak zwykle w tym wypadku wychodzi na jedno

Cytat:problem, być może, że i nawet poważniejszy
Byćmożeżei? LuduBig Grin problem, być może nawet poważniejszy

Dalej coś tam było jeszcze, ale nie chciało mi się wypisywać ;O

Wiesz, tekst się czyta szybko i przyjemnie. I prawdziwy jest, o ile mogę to powiedzieć, bo jakby nie patrzeć, w Twoim wypadku (wiek), to czysta fikcja literacka Big Grin W moim zresztą też Tongue
Boli mnie to, że tyle przekleństw wstawiłeś. Można to było zrobić z ich mniejszą ilością, a idę o zakład, że wyszłoby śmieszniej i ciekawiej Wink

Za karę obniżę ocenę do 4/5

Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#6
Dzięki wszystkim za komentarzeSmile

Pozdrawiam.


[...] we kill people who kill people because killing people is wrong [...]
Odpowiedz
#7
Mocny i prawdziwy tekst Big Grin
No i znowu nie dano mi szansy podoczepiania się do błędów. Ale to lepiej, przyjemniej się czytało Tongue
Tak więc daję pięć gwiazdek, co nic nie zmieni w ocenie ogólnej, ale dam.
I pozdrawiam, życząc weny ^^
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości