24-01-2024, 14:06
Wyjął zza pazuchy organki, stuknął nimi kilka razy w otwartą dłoń, potrząsnął, zajrzał w każdą dziurkę, przedmuchał, a następnie zaczął grać.
Choć jego gra była całkiem niezła, sam fakt, że w ogóle grał, był denerwujący dla innych.
Zaczęli go głośno krytykować, że jest gównianym grajkiem. Używali różnych innych obraźliwych zwrotów.
Początkowo wydawał się być odporny na ich złośliwości, próbując czerpać radość z muzykowania, ale oni postanowili go zagłuszyć.
W końcu zdając sobie sprawę, że to wszystko nie ma sensu, nagle przerwał i schował organki do wewnętrznej kieszeni marynarki.
Wpatrywali się w niego, bo pewnie chcieli się upewnić, czy na pewno skończył.
Gdy wszyscy mieli pewność, że to już koniec i nie będzie więcej grania na organkach, stracili nim zainteresowanie, ale nie przestali być czujni.
Jeśli ktoś jeszcze pojawi się i będzie chciał zabłysnąć przed nimi, wyróżnić się w tłumie, potraktują go tak samo jak tego grajka, a może nawet gorzej.