26-02-2018, 11:53
w odpowiedzi na prośbę wersja pierwotna (1976); dziękuję
Ostatni warszawski koncert - wspomnienie
lustra lustra lustra
na konsolkach kwiaty
schody schody schody
wiodące do sali
lśniącej czerwienią i złotem
pod kryształowymi żyrandolami
z wolna nikną światła
szeroką falą wnikają dźwięki
Holendra tułacza Wagnera
gdy ostatnie takty cichną
aplauz setek dłoni wydobywa
z ciszy lśniący Steinway
on majestatycznym ruchem
zgarnia jaskółczy ogon
zawisa nad klawiszami
jak orzeł co dostrzegł
ofiarę by z nagła opaść
na białe dźwięki
przeplatane czernią
i zatrzepotały skrzydła
po klawiaturze
sunęły pomiędzy
nie mieszcząc się
w oktawach by
zamilknąć zupełnie
znów smyczkiem delikatnie
wzrastają nuty by
pałeczką palców
rozbrzmieć
wpłynąć pod skórę
szarpnąć napięte
żyły tętnice
wpić się pełnią akordów
pod dentrop w apsy
trampoliną zsunąć w synapsy
rozbujać huśtawkę pod szczyty
gdzie tylko przestworza
tęczowe barwy tonów
przejścia z subtelnych dźwięków
do wybuchu ekspresji
gromu z ręki Zeusa spuszczony
i rozprysnąć na części
rozrzucić drobinki komórek
w drobny letni deszczyk
spadający na kapelusze
parasole płatki
aż zawisną w ciszy
co trwa trwa trwa
salwa oklasków
a on wciąż gra
Ostatni warszawski koncert - wspomnienie
lustra lustra lustra
na konsolkach kwiaty
schody schody schody
wiodące do sali
lśniącej czerwienią i złotem
pod kryształowymi żyrandolami
z wolna nikną światła
szeroką falą wnikają dźwięki
Holendra tułacza Wagnera
gdy ostatnie takty cichną
aplauz setek dłoni wydobywa
z ciszy lśniący Steinway
on majestatycznym ruchem
zgarnia jaskółczy ogon
zawisa nad klawiszami
jak orzeł co dostrzegł
ofiarę by z nagła opaść
na białe dźwięki
przeplatane czernią
i zatrzepotały skrzydła
po klawiaturze
sunęły pomiędzy
nie mieszcząc się
w oktawach by
zamilknąć zupełnie
znów smyczkiem delikatnie
wzrastają nuty by
pałeczką palców
rozbrzmieć
wpłynąć pod skórę
szarpnąć napięte
żyły tętnice
wpić się pełnią akordów
pod dentrop w apsy
trampoliną zsunąć w synapsy
rozbujać huśtawkę pod szczyty
gdzie tylko przestworza
tęczowe barwy tonów
przejścia z subtelnych dźwięków
do wybuchu ekspresji
gromu z ręki Zeusa spuszczony
i rozprysnąć na części
rozrzucić drobinki komórek
w drobny letni deszczyk
spadający na kapelusze
parasole płatki
aż zawisną w ciszy
co trwa trwa trwa
salwa oklasków
a on wciąż gra