Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Konsultacje literackie Gunnar-Kotkovsky
#30
Cytat:Wśród szerokich rozlewisk delty Vermissy...

Może nie warto skreślać sł. "rozlewisk", ale ono i delta kojarzą się z poprzednim.


Cytat:
Cytat:Kotkovsky napisał(a): Likarius rozsiadł się wygodniej w wiklinowym fotelu gładząc bujną brodę. Drewniana altana porośnięta bujnymi pędami winorośli chroniła ich głowy (osłaniała) przed ostrym słońcem.
Dobra propozycja, kupuję [Obrazek: smile.gif]

A jakiej używają waluty w Likarii? Wink

1. Po deszczowych dniach miesiąca Nenegar nastał upalny Szariwar. Skąpane w słońcu zielone łąki i wzgórza Likarii sprawiały wrażenie krainy harmonii i wiecznej szczęśliwości (...wrażenie Arkadii?? - tylko nam jeszcze tutaj brakuje sieci sklepów; no chyba że wyjśsnisz w przypisie, bo chyba mało kto zna pierwotne znaczenie tej nazwy Wink ). Wśród szerokich rozlewisk delty Vermissy, w mieście Essen, życie (życie w Essen) toczyło się dość leniwie. Hodowcy winorośli doglądali upraw na wzgórzach otaczających deltę. Jedynymi interesującymi wydarzeniami były wizyty zagranicznych statków kupieckich w miejscowym porcie./ - (tu może myślnik i rozszerzenie zdania, lub nw. zdanie?) przybywały aż z zagranicy! Na trawiastym wzgórzu (wzniesieniu/ pagórze/ pagórku) za miastem, przed rodową rezydencją Galileich siedziało dwóch starszych mężczyzn. Jeden z nich miał długą, siwą brodę, drugi starannie ogolony, był trochę niższy od gospodarza.
– No to powiedz stary przyjacielu, co tam słychać w stolicy? – Likarius Galilei podał rozmówcy pełny kielich słodkiego wina.
– Nastały ciężkie czasy – westchnął profesor Rotoi. – O ile tu, wybacz, na prowincji możecie jeszcze sycić się pozorami spokoju, to w stolicy narasta napięcie.
Likarius rozsiadł się wygodniej w wiklinowym fotelu gładząc bujną brodę. Drewniana altana porośnięta bujnymi pędami winorośli chroniła ich głowy (osłaniała) przed ostrym słońcem.
– Cóż to zaprząta uwagę Beresteczka? Czyżby sytuacja w Kreonii?
– Nie tylko, choć to nasze największe zmartwienie. – Rotoi delikatnie upił trochę (łyk) wina (trunku). – Już od jesieni płoną tam stosy, a na nich wszyscy parający się magią, bądź tylko w imię doraźnych politycznych interesów o to oskarżeni.
– Słyszałem, że ta zionąca żądzą mordu organizacja ma poparcie Wielkiego Patriarchy z Rhynn.
– W rzeczy samej. A wydawał mi się rozsądnym człowiekiem. – Rotoi zamyślił się patrząc jak trunek skrzy się w kielichu.
– Myślisz, że zbliża się wojna?
– Gorzej przyjacielu. – Profesor podrapał się po łysiejącej głowie otoczonej diademem siwych włosów (podrapał sie po łysinie okolonej siwym włosem).
Likarius uniósł brwi w geście zdziwienia.
– Inkwizycja chce rozszerzyć działalność na nasz kraj. Amiriańska mniejszość rośnie w siłę i ma w naszym Senacie kilku wpływowych przedstawicieli.
– Ale niby jak chcieliby wtargnąć do nas bez wojny? – Możliwość taka wydała się Likariusowi nieprawdopodobna.
– Może w to nie uwierzysz, ale amirianici uwiedli swoją retoryką wielu prawomyślnych senatorów, a nawet część mieszczaństwa i pospólstwa (z/ wespół z pospółstwem).
– Niemożliwe! – Likarius uderzył pięścią w stół. Zreflektował się zrazu widząc poważną twarz profesora. – Przepraszam, ale jak mogło do tego dojść?
– Widzisz mój drogi, Likaria widziana z perspektywy Essen jest prostsza. Niestety rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona. Przywódcy Inkwizycji nie są głupimi fanatykami – Rotoi wziął głębszy oddech – na nasze nieszczęście. Nie wszczęli prześladowań religijnych. Wyznawcy innych religii padają ofiarą, o ile parają się magią albo z innych względów są niewygodni. Wiesz, że zanim zaczęło się to szaleństwo, Kreonia i tak nie była spokojna, a napaści opryszków władających pewnymi aspektami Sztuki były na porządku dziennym. Inkwizycja powstała i przejęła władzę pod hasłami zaprowadzenia porządku. Może to wydawać się dziwne, ale nawet niektórzy, dla nich pogańscy kapłani poparli Inkwizycję. A w ich najwyższej radzie zasiada jeden kapłan boskiego ognia.
– A więc nie walczą z innymi bogami tylko z magią? – Niebieskie oczy Likariusa lśniły w jasnej twarzy otoczonej siwymi włosami (siwizną) jak dwa szafiry leżące w (wśród) śniegu.
– Tak i dlatego część naszych senatorów i naszego społeczeństwa nie widzi w nich zagrożenia. – W głosie profesora słychać było strapienie.
– A co na to Arcykapłan Beresteczka? – Likarius był pewien, że najwyższy duchowny rodzimych kultów nie dał się porwać temu szaleństwu.
– Milczy – powiedział krótko Rotoi. Po chwili dodał: – Dasz wiarę, że niektórzy z naszych duchownych, aż palą się do stawiania stosów? Choć trzeba dla przeciwwagi przyznać, że są i tacy, którzy publicznie potępiają Inkwizycję, nawet wśród samych amirianitów. – Rotoi oddał sprawiedliwość stanowi kapłańskiemu, który tylko nosił pozory jednolitości.
Obaj pogrążyli się w zamyśleniu.
– A gdzie twój pierworodny (twa latorośl - to nada żartobliwy ton przyjacielskiej rozmowie)? – Profesor Rotoi przerwał milczenie, zmieniając temat.
– Arkus? A pewnie razem z Christianem grasują gdzieś na wzgórzach za miastem.
– Cieszy się z wyjazdu na studia do Beresteczka? – spytał profesor Rotoi, który był jednocześnie ministrem handlu i rektorem Uniwersytetu Beresteckiego (minister handlu i rektor w jednej osobie/ zarazem).
– Tak, cieszy się – odpowiedział Likarius zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie, co o wyjeździe myśli jego syn. Od śmierci matki ich kontakt znacznie osłabł.

Likaria wzięła swą nazwę od imienia jej pierwszego władcy? A "ten Likarius" to jej potomek i nawet o tym nie wie? Wink

2. Christian padł w trawę ciężko dysząc. Koszula przylepiła mu się do mokrych od potu (spoconych) pleców. Wypuścił z ręki drewniany miecz (Drewniany miecz wypadł mu z ręki).
– Jeszcze raz – wysapał stojący nad nim Arkus.
– Nie, już nie dam rady – zaprotestował Christian łapiąc oddech po każdym słowie.
Arkus stał nad nim jeszcze chwilę, po czym legł obok w soczyście zieloną (soczystą) trawę. Wpatrywali się w błękitne niebo (błękit nieba), po którym przesuwały się samotne baranki.
Sympatyczne, zgodne z faktem określenie  acz pasujące raczej do bajki. Może skłębione, kłębiące się chmury, lub zwyczajniej obłoki, obłoczki? Smile
– Musimy dużo ćwiczyć, żeby zostać rycerzami. – Arkus uniósł się na łokciach patrząc na przyjaciela.
– Ja i tak nie zostanę rycerzem.
– Dlaczego? – zapytał Arkus.
– Ty chodzisz na lekcje fechtunku, a mój ojciec uważa, że to strata czasu.
– Dlatego ćwiczymy, pokazuję ci wszystko czego się uczę. – Arkus zdjął przez głowę koszulę. Słońce szybko (wnet) wysuszyło jego mokre od potu ciało.
– Ale i tak nie będę rycerzem – powtórzył Christian.
Arkus znowu spojrzał na niego pytająco.
– Ojciec nigdy by mi na to nie pozwolił, (Tu może podział zdania? A jeśli nie to czuję że zamiast , wartoby raczej wstawić ; . Po to by jaśniej podzielić zdanie na dwa składnik. To z powodu dwóch czasowników jeden po drugim) mam zostać hodowcą winorośli (mam hodować winorośl) , handlarzem (handlować) winem jak on. Zresztą i tak mieszczanin nie może być rycerzem (wojować - za dużo tu "rycerzy" Wink ) – przypomniał niemal z nutką rozczarowania ocierając usta wierzchem dłoni. Na wargach pozostał mu słonawy posmak.
Christian dotknął czułej różnicy pomiędzy nimi. On był synem (On, syn...) dorabiającego się na winie mieszczanina, którego rodzice byli biednymi chłopami z podesseńskiej wsi; (A tu może podział zdania kropką?) Arkus był zaś szlachcicem od pokoleń (I Arkus,/ - szlachcic z dziada pradziada, którego (tak samo tu?) rodzina (- jego/ którego rodzina) wytwarzała znane w całym regionie (na cały region) wino. Mimo, że ich przyjaźń była bardzo silna, to jednak gdzieś wisiała nad nimi ta różnica pochodzenia – jak jakieś fatum (Łączyły ich jakże zażyła przyjaźń a mimo to wisiała nad nimi owa/ nieszczęsna różnica - stan urodzenia). Arkus zresztą nie lubił wracać do tej kwestii, dlatego tę uwagę pominął milczeniem (...dlatego zbył tę uwage milczeniem/ przemilczał był ją). W końcu (tu przecinek) po chwili zastanowienia rzekł:
– Kto się na polu bitwy wykaże odwagą, tego król może pasować od razu. – Arkus wstał podnosząc drewniany miecz (atrapę broni/ oręża).
– Tak, ale po studiach wolałbym być urzędnikiem na dworze, więc i tak chyba nie będę rycerzem (Zamiast "kolejnego rycerza" wstawiłbym może wielokropek, bo Arkus przerywa przyjacielowi ciut zniecierpliwony acz kierując się db. wolą Wink ).
– Będziesz czy nie, umiejętność posługiwania się mieczem na pewno ci się przyda. No dalej, jeszcze raz. – Arkus pociągnął przyjaciela za rękę.
No dobrze. – Christian niechętnie poddał się jego woli.
Ostatnie wypowiedź Christiana może być, ale równie dobrze może jej nie być - może nawet bez niej zakończenie rozdziału będzie ciut lepsze?
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Konsultacje literackie Gunnar-Kotkovsky - przez Kotkovsky - 09-09-2018, 21:43

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości