11. Brodami przeprawili się przez Vermissę, po czym omijając Kreonię ruszyli jej południowym brzegiem na wschód
(przecinek, lub podział zdania) w stronę lasów (
Ku lasom) Rhynn. Cztery dni po opuszczenia Nuuk podróżowali już
traktem rhynnyjskim (
może z ewentualnie załączonej mapki czytelnik dowie się którą konkretnie podróżowali drogą?) (
tak) na południe. Pod wieczór rozbili obóz na niewielkiej polanie. Zapadał zmierzch
, gdy (
podział zdania) kapitan ze strażnikami i kupcami raczyli się winem przy ognisku. Jeden z młodych żołdaków
, ku uciesze podchmielonych kompanów śpiewał sprośną, wiejską piosenkę. W pewnym momencie Gimaldi wstał i dosyć trzeźwo oznajmił, że dziękuje za towarzystwo
, ale nie chce mieć (
podział zdania)
Nie chce mieć bowiem drugiego pod rząd naznaczonego pragnieniem
wody poranka
więc uda się na spoczynek. W ślad za nim poszli cechowi kupcy. Wkrótce kapitan Gubbaru zarządził ciszę nocną. Jedynymi (
może raczej Jedyną z uwagi na sugerowany podział zdania?) całkiem trzeźwymi osobami był Sędzia, który w swoim namiocie zajmował się przygotowywaniem korespondencji dyplomatycznej i młody Fulgar mający tej nocy pełnić straż. Wszelkie odgłosy na dobre ucichły. Tylko szelest liści poruszanych ciepłym wiosennym wiatrem
i cykanie świerszczy dobiegały z lasu
Rhynn (
już podałeś nazwę lasu) (
puszczy/
kniei). Marcus pogrążył się w zamyśleniu. Znów ogarnęło go to samo uczucie
deja vu (przecinek) jakie stało się jego udziałem na chwilę przed śmiercią (...
owo uczucie, które poprzedziło śmierć...) Prokonsula. Siedział przed biurkiem zrobionym z dwóch drewnianych klocków (
raczej kloców z uwagi na sugestię rozmiarów "biurka"? Bo chyba nie jest ono dla karzełka?) i naprędce wyciosanej deski.
W jednej ręce trzymał niewielki nefrytowy posążek – dar Galio, w drugiej
zaś ręce – pióro. Przed nim leżała nie zapisana (
czysta/ świeża) karta pergaminu.
Nad poniższym fragm. jeszcze bym chyba na twoim miejscu popracował.
Deja vu zawsze wiązało się z jakimś dziwnym, przytłumionym uczuciem podniecenia (
Dziwne, stłumione poniecenie zawsze towarzyszyło deja vu). Także z pewną trudną do zrozumienia przez niego samego (
jemu samemu) satysfakcją bliską mistycznego doznania wyostrzającego zmysły. Zazwyczaj też poprawiało mu humor (
może myślnik? - wiesz już zapewne dlaczego tak je preferuję ) chyba, że wkrótce następowały jakieś niewesołe wydarzenia (
coś niedobrego).
Scena bitewna: naniosłem tylko część poprawek. Pamiętasz bowiem wszystko to, co już Ci pisałem odnośnie odp. oddawania szybkich (i wolniejszych) akcji w scenach?
Z zamyślenia wyrwał go cichy świst. W pierwszej chwili pomyślał, że to wiatr grający w konarach jakiegoś starego drzewa. Po dłuższej chwili nie był pewien czy rzeczywiście coś słyszał, czy ten dźwięk był tylko wytworem jego umysłu. Raz jeszcze spojrzał na pergamin i gdy już miał przyłożyć do niego pióro świst powtórzył się. Wkrótce nie miał wątpliwości. Rżenie koni i okrzyki dobiegające z obozowiska upewniły go, że zostali zaatakowani. Do namiotu wpadł Thovri.
– Zdrada Panie! Zostaliśmy… – głos
nagle się urwał (
wiadomo że nagle; a jeśli już chciałbyś zostawić te sł. to chyba pisze się: urwał się nagle?)
, gdy strzała ugodziła go w szyję.
Chłopak upadł u wejścia. W słabym świetle lampy oliwnej (
Z uwagi na scenę ten fragm. przeniósłbym do wcześniejszych wersów.
I z uwagi na pełen opis sceny, gdy pierwszy raz widzimy Rollina w jego namiocie) widać było jak jego ciałem wstrząsają
przedśmiertne drgawki (
Jego ciałem wstrząsnęły drgawki...), powietrze rzęzi w
uszkodzonej krtani, a na ziemi rozlewa się
ciemna plama krwi. Z zewnątrz dobiegał przeraźliwy krzyk mordowanych kupców. Sędzia dobył miecza.
W obozowisku zastał (
Ujrzał)
chaotyczną kotłowaninę
- kotłowanina nie ma w sobie chyba nic z harmonii, porządku i ładu?. Nagle wybudzeni strażnicy usiłowali odpierać ataki zamaskowanych bandytów. Nieopodal leżał Fulgar ze strzałą
w piersi. Pod wielkim dębem ciało kolejnego strażnika z
długą ciętą raną od lewego ramienia aż po prawy bok. Po drugiej stronie obozu, pod namiotem Gimaldiego, Savidis i Gnadis próbowali bronić się długimi sztyletami. Z lasu dobiegał cichnący odgłos (
rżenie) spłoszonych przez napastników koni. Jedynie Selena rzucała słaby blask na te nierówne zmagania.
Ah, i znów te twoje miesznie nazw z różnych kultur. Selena to jak mniemam satelita Taugii? A może też jakieś bóstwo inspirowane jednym ze staroegipskich?
Sędzia (
przecinek?) dzięki zdolności infrawizji odziedziczonej po elfickich przodkach widział w ciemności ciepło każdego przeciwnika (
to zdanie tez umieściłbym nieco wcześniej). Pierwszym ciosem (
przecinek?) wyprowadzonym z góry uderzył w głowę bandytę odwróconego do niego tyłem (
Wyprowadzonym z góry ciosem uderzył od tyłu pierwszego bandytę/
Cios z góry i pierwszy bandyta legł martwy/ Wyprowadził cios znad głowy kładąc pokotem pierwszego z bandytów).
Cięcie tuż pod uchem niemalże odseparowało
jego czerep od reszty ciała (
od tułowia). Uratowało to kapitana Gubbaru, który leżał
na ziemi i miał właśnie zostać przez niego dobity (
Uratowało to leżącego, rannego Gubbaru). Z tego uderzenia płynnie wyprowadził kolejne cięcie uderzając w gardło topornika nacierającego z prawej.
Z szyi trysnęła krew srebrząc się w świetle księżyca,
po czym uniesiony topór przeważył go powodując upadek.
(
Krew zalśniła w świetle księżyca; ciężar toporu przeważył go w tył) Nim
jego ciało dotknęło wilgotnej darni Sędzia zatopił miecz w brzuchu bandyty nadciągającego z lewej. Na krótką chwilę w tej części pola
bitwy zapanował spokój. Rollin pomógł kapitanowi wstać. Dołączyło do nich dwóch strażników, którzy nieopodal uporali się z
e swoimi przeciwnikami. Stanęli do siebie plecami przygotowując się do odparcia kolejnej
fali (
kolejnych) atakujących.
Ubrani na czarno, zamaskowani (
szczegóły ubioru dałbym chyba na początek sceny) bandyci nadciągnęli ze wszystkich stron (
zewsząd) dzierżąc
w rękach miecze i topory (
broń/ oręż).
Wiadomo w czym dzierżyli i co konkretniej. Może nawet wykreśliłbym że w ogóle cokolwiek dzierżyli, bo już wiadomo że nie nadeszli z pustymi rękoma.
Przez chwilę wydawało się, że szala zwycięstwa przechyli się na ich stronę, jednak napastników było zbyt wielu. Szyk załamał się gdy kapitan otrzymał cios toporem w głowę.
Odgłos trzaskających (
Trzask) kości
czaszki (
wiadomo o jaką kość chodzi) zmieszał się ze szczękiem żelaza.zybkiej
Same słowa "trzaskających"
i "trzask"
sugerują przecież onomatopeję, czyli wyraz dźwiękonaśladowczy. W tym wypadku konkretny odgłos. No, i pomyślałbym też o synonimach i wyrazach bliskoznacznych - teraz także co do tej sceny. Nawet gdy chodzi o takie, na pozór nieistotne różnice między wydawało się a zdawało się.
Wesołych świąt.