Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wspaniała Dynastia - Tajemniczy Zwój
#6
@Fiteł:

Dzięki za pomoc Smile
W szkole nauczycielka błędnie widocznie wpoiła mi, że przed "a" nie stawia się przecinków.
I nie, nie czytałem tej książki a postać Mateusza stworzyłem sam. Praktycznie w całej sadze (aktualnie mam w głowie 5 książek o Dynastii) wzorowałem się przy dwóch postaciach na losach Ibrahima Paszy i księcia Mustafy - odpowiednio przyjaciela i syna Sulejmana Wspaniałego.
Natomiast stylem (rozpoczynanie kolejnego bloku tekstu imieniem postaci) wzoruję się na p. Cherezińskiej, ale to chyba nie podpada pod plagiat
A. Wybór stroju był wydarzeniem wplecionym celowo, lecz nie będę póki co spoilerować.
//////////////////////////////

MARCIN, książę Staroziemia miał trzech wrogów: księcia Kijaw, księcia Karbony i samego siebie. Choć tego ostatniego nigdy nie dostrzegał, to jednak był świadomy swoich wad. Zniecierpliwiony czekał na swoich szpiegów. Zastanawiała go sytuacja w Kijawach. Przekazanie księstwa w ręce Pawła Seleckiego nie mogło obejść się bez echa, w końcu jest to najbardziej oczekiwane wydarzenie, a Marcina dręczyła niepewność.
Sytuacja w kraju jest napięta. Mimo dobrej polityki Sambora I to jednak czuć było podziały w kraju. Staroziemie chce Karbony, Kijawy chcą Karbony, w końcu i Korona chce Karbony. Wszyscy patrzą na Karbonę. Karbona... Karbona...
Zirytowany swoimi myślami podszedł szybkim krokiem do stołu i wypił cały kielich wina.
- Służba! Dolejcie jeszcze!
Jego głowa zrobiła się jeszcze bardziej ognista niż zwykle a jego oczy płynęły niczym niebieski ocean. Nerwy działały na niekorzyść młodego księcia. Tak samo, jak dwa lata wcześniej gdy zaatakował graniczną kasztelanię Kijaw. Zajął okoliczne tereny, to fakt. Jednak jego zgubą było ruszenie dalej nie czekając na dodatkowe wojska. Wykorzystał to Mateusz Selacki i rozbił on nacierające siły Starych Ziem a atakujący musiał wypłacić spory trybut Kijawom. Od tamtej pory w Staroziemiu źle się działo. Brat Marcina, Piotr zaczyna walkę o władzę przez intrygi i dyplomacje. No bo jak to możliwe, że ktoś z rodu Pokrzyków odniósł porażkę?
- Wejść! - Krzyknął książę słysząc pukanie.
Przez drzwi przeszedł niski mężczyzna z zarzuconym na siebie płaszczem z kapturem.
- Książę. - Powiedział kłaniając się księciu z gracją.
- Mów, czego się dowiedziałeś.
- Cóż... - Mężczyzna usiadł na krześle za pozwoleniem możnego. - Wedle tego, co usłyszęliśmy, to młody książę miał świetnych nauczycieli. Sam uchodzi za osobę opanowaną i mądrą. Lud nie wyrobił sobie jeszcze o nim gruntownej opinii. Nie mogliśmy dostać się bliżej, na dwór przez jego stryja. Mateusz Selacki dobrze dbał o bratanka, zapewnił mu światnych nauczycieli.
- Adamie... - Zaczął niepewnie książę. - Czy orientujesz się, z kim mógłby on zawrzeć potencjalne sojusze?
- Książę Paweł nie jest głupi. Wie dobrze o twoich planach zajęcia Karbony. Wszyscy o nich wiedzą, każdy na nią skupia wzrok. Nie sądzę, że wspomoże Cię w walce o nią. Prędzej sam będzie chciał ją zdobyć. Niestety, na chwilę obecną ciężko jest ustalić jego przyszłe ruchy.
Rudy mężczyzna wziął do ręki kolejny kielich z winem, jednak jego usta nie dotknęły trunku. Wpatrzony na napitek szybko dopowiedział wychodzącemu szpiegowi.
- Musimy się przygotować na coś jeszcze. Mój ukochany braciszek prawdopodobnie spiskuje przeciw mnie. Chcę, byś dokładnie śledził jego ruchy. Muszę wiedzieć, czy nie dostanie wsparcia od innych księstw. Poza tym przyszykuj swoich ludzi do akcji w Kijawach. Jeśli Paweł okaże się być naszym wrogiem, trzeba będzie szybko zakończyć jego życie.
Tajniak wyszedł tak szybko i tak cicho, że po chwili sam Marcin zapomniał, że gościł kogokolwiek. Znów spojrzał przez okno wychylając się. Spojrzał na południe, wschód i północ. Zamarzyły mu się kolejno ziemie Karbony, Kijaw i Domorza. A następnie spojrzał na południowy wschód i zobaczył siebie w koronie królewskiej.



HENRYK, książę Karbony spał wyjątkowo dobrze. Kochał swoje życie za bogactwo, masę alkoholu i prostytutek. A dwie z wielu jemu znanych właśnie zadowalały pana z rudą brodą.
- Książę!
I wnet piękną chwilę zniszczył Tobiasz, kanclerz księstwa. W progu stanął sędziwy, siwy mężczyzna ubrany schludnie podparty pozłacaną laską.
- Tobiaszu, nie widzisz, że jestem bardzo zajęty?
- Panie, wiem, że jesteś ostatnio tak zapracowany, że potrzebujesz dużo rozrywki, ale są sprawy, które nie powinny czekać.
Młodzieniec skinieniem dłoni kazał wyjść dziewczętom i swojemu kanclerzowi. Po dziesięciominutowym leżeniu i patrzeniu się w swoją bogato zdobioną prostokątną komnatę wstał i sam ubrał się w przyszykowane dla niego ubrania.
Przebrał się i szedł schodami w dół. Szło mu to wyjątkowo niezręcznie przez mocnego kaca. Zawsze, kiedy go miał czuł się, jakby obudził się z wielkiego snu. Po każdym razie uważnie przyglądał się pomieszczeniom swojego pałacu i widząc przepych wystroju zamku nie może wyjść z podziwu. Mimo, iż zna ten zamek od urodzenia, mieszkał w nim przez dwadzieścia lat, a mimo to każdorazowo przy kacu czuł się, jakby pierwszy raz w nim był.
W końcu dotarł do głównej sali. Na miejscu czekał już na niego jego podwładny.
- Dobrze, Tobiaszu. Mów, o co chodzi.
- Wedle raportów naszego mistrza szpiegów, biskupa Władysława, Piotr Pokrzyk szykuje się do zamachu na brata.
Słysząc to książę Henryk się uśmiechnął. Jego największy rywal ma kłopoty. To wieści warte wyrwania go z łóżka z dziwkami.
- Świetnie. Kochany Marcinek pewnie teraz obmyśla sto planów naraz i jak zwykle popełni sto jeden błędów.
- Najprawdopodbniej. Ponadto dziś książę Kijaw, Paweł Selacki ma zostać samodzielnym władcą, czas regencji Mateusza Selackiego minął.
- Wiadomo coś o jego polityce? Będzie nas wspierał w walce z Pokrzykami?
- Nie jestem pewien. Jak dotąd nie wykazywał poparcia szczególnego poparcia dla kogokolwiek.
- Trzeba będzie uważniej obserwować, co się dzieje w królestwie. Ponadto coraz częściej myślę nad zamordowaniem tej dziewczynki.
- Katarzyny Pokrzykównej?
- Tak. W końcu ona i Trojden Biast są zaręczeni. Jeśli dojdzie do ślubu to tylko wzmocni pozycję Marcina w całym królestwie.
- Wolałbym uniknąć takiej opcji, książę. Ale cóż. To wszystko, co miałem ci do powiedzenia, panie.
- Tobiaszu. Przyślę ci moje panienki. Jesteś zbyt sztywny.
- Książę! W moim wieku nie wypada! - Wypowiedział bardzo głośno kanclerz.
Henryk rozbawiony odpowiedzią swojego podwładnego skinieniem dłoni pozwolił mu wyjść a następnie opadł na krzesło niczym bezwolna szmaciana lalka. I tak był zdziwiony że wytrzymał tyle z kacem na stojąco. Z drugiej jednak strony informacja o konflikcie Pokrzyków szybko doprowadziła go do trzeźwości. I choć nie miał już kaca tak znowu rozglądał się po swojej prostokątnej, długiej sali i będąc pod wrażeniem powieszonych obrazów, płótn i ozdób na ścianach oraz swoim dużym, dębowym stołem przykrytym bialutkim obrusem cichutko westchnął.
- Przydałoby się tu więcej złota.



ZBIGNIEW ROBAK uwielbiał oficjalne spotkania. Zawsze przy nich coś się działo. Choć był księciem Domorza, to wielu patrząc na jego zachowanie sądziło, że tylko go udaje. Ale mimo swoich wielu wad był uwielbiany przez głupi lud nieznający dobrze swego pana możnego.
W ciemnej, kamiennej sali głównej zamku prócz niego samego było czworo ludzi: dwóch strażników, Artur – młody, świeżo wybrany na stanowisko marszałek księstwa domorzańskiego – oraz kanclerz Roman. Wojskowy był wysokim, przystojnym blondynem, Roman zaś niskim, łysym mężczyzną po czterdziestce. Obaj czuli lęk i podekscytowanie. Najmłodszy członek rady słyszał wiele o oficjalnych spotkaniach księcia. Nigdy jednak nie słyszał szczegółów, dlatego też nie mógł się doczekać wizyty gościa. Roman zaś spokojnie czekał i po cichu modlił się, aby nie było jak zwykle. Z całego towarzystwa tylko Zbigniew siedział na tronie.
- Przybył poseł z Staroziemia. - Pojawił się w progu inny zbrojny przedstawiając gościa a następnie przepuścił go do księcia. Za nim szedł zaś sługa trzymający kufer. Następnie zamknął drzwi.
- Wasza wysokość, książę – wypowiedział kłaniając się mocno i niezwykle zmysłowo w stronę siedzącego na tronie – oraz wy, rado. - Skłonił się już delikatniej w stronę radnych. - Przybywam tutaj z rozkazu jaśnie wielmożnego księcia Marcina Pokrzyka, księcia Staroziemia. Prosi on o wybaczenie za napaść na waszą kasztelanię, którego dopuścił się zdradziecki wasal. Obiecuje on, że zostanie on ukarany i ma nadzieje, że prezent tutaj wysłany zaspokoi książęcy gniew i będzie on wystarczającym zadośćuczynieniem za szkody spowodowane tym nieprzyjemnym incydetntem.
Od razu po przemówieniu sługa posła otworzył skrzynię a w niej znajdował się piękny, futrzany płaszcz i niemała ilość denarów. Chwile po tym sługa założył płaszcz by udowodnić, że nie jest on zatruty a następnie szybko go ściągnął, schował z powrotem do kufra i usunął się na bok sali.
Podczas zakładania odzienia poseł miał szansę przyjżeć się dokładnie księciu. Niski, grubawy, brunet z brązowymi oczyma. Lekko siwiejący, prawdopodbnie ponad czterdzieści lat. Strój nie jest zbyt elegancki, ale wystarczająco stosowny. Różnili się diametralnie; on miał bardzo szykowny strój, krótkie, proste szatynowe włosy i piękną, młodą twarz w przeciwieństwie do możnowładcy.
- Wiesz, jaką stratą jest spalenie wsi? Czy książę Marcin sądzi, że to wystarczy abym zapomniał o tym zdarzeniu?
- Straty nie były duże, spalono ledwie dwa domy i zdemolowano trochę miejscową karczmę. Podarek przewyższa wartość strat.
- Tu chodzi o coś innego, chłopcze. Jak się nazywasz?
- Panie, moje imię nie ma znaczenia. Reprezentuję księcia Marcina Pokrzy...
- Ale ja cię pytam jak się nazywasz! - Wykrzyczał rozgniewany książę. - Kurwa, chamie. Jak nie umiesz rozmawiać z kimś pokroju księcia, to wypierdalaj za drzwi, bo cię wyniosą.
Sytuacja rozkręciła się na dobre. Młody marszałek stał osłupiony a kanclerz złapał się za głowę i zażenowaniem uniżył twarz podtrzymywaną ręką ku podłogi.
- Książę, nie ma powodu do nerwów. - Wyszeptał cicho poseł.
- Co ty do mnie mówisz, chamie? - Krzyknął zdenerwowany Zbigniew. - Kultury kurwa w tym Staroziemiu. Zaraz kurwa biorę swoje wojsko i zmasakruję was i wasze ziemie, kurwa. Wypierdalaj stąd, natychmiast!
Skonternowany poseł tylko się ukłonił i postanowił jak najszybciej wyjść, został jednak zatrzymany przez księcia.
- Wy kurwa idioci siedzicie w tym Staroziemiu. Powiedzieć wam w ryj weźcie chuje, że jesteście prymitywami. Nie umiecie nawet kurwa rozmawiać z kultularnym księciem to wypierdalajcie z moich ziem. Przekaż temu chujowi to, co powiedziałem i wypierdalaj.
Artur obserował całą sytuację sztywny jak słup soli. Nie wyobrażał sobie nawet, że tak to będzie wyglądało. Choć Roman go ostrzegał przed obradami, to jednak nie był przygotowany na coś takiego. Niedługo po wyjściu posła sam książę wstał i wartkim krokiem ruszył w stronę bocznych drzwi wyjściowych.
- Roman, jedziemy na polowanie.
- Ale książę, mieliśmy omówić sprawę młodego księcia Kijaw.
- Ja mam to w piździe, kurwa. Rusz się albo zaraz sam cię ruszę. A ty kurwa - skierował palec ku Artura -masz przygotować wojsko. Jutro ma być gotowe na wymarsz w stronę Staroziemia.
Niepewny Artur nie miał pojęcia, w którą stronę się patrzeć. Kanclerz Roman wskazał mu jednak gestem, by odpuścił sobie mobilizację wojsk. Odetchnął z ulgą, choć wiedział, że tak już będzie. Zaczął się modlić, by następnym razem nie było jak zwykle.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Wspaniała Dynastia - Tajemniczy Zwój - przez El Silencio Loco - 31-01-2016, 00:19

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości