23-01-2015, 20:07
Chyba odkopuję trochę temat, ale nie było mnie tu, jak dyskusja się toczyła. Jakoś nie wyświetla mi tego rankingu w pierwszym poście, więc będę się odnosić do dyskusji.
Nie czytałam ani Sapkowskiego, ani Pilipiuka, a to z prostego względu, że wystarczyły mi fragmenty rozsiane po necie i odczytane w bibliotece, żeby wiedzieć, że mi z tymi pisarzami nie po drodze. Zdarzyło mi się czytać Brzezińską i Pacyńskiego, ale tak naprawdę uświadomiłam sobie, że polskie fantasy może być dobre dopiero w momencie, kiedy dostałam w łapki "Księgę całości" Kresa. Dziwię się, że nikt o Kresie nie wspomniał.
Moje sympatie i antypatie do poszczególnych autorów wynikają po troszku z tego, ze preferuję low fantasy, najlepiej jak najbardziej zbliżone do realiów historycznych. Bardzo lubię Kay'a, który - mam wrażenie - nie jest jakoś szerzej znany w Polsce.
Parę lat temu, zanim jeszcze nawróciłam się na fantastykę, przeczytałam "Grę o ton". Wtedy byłam pod wrażeniem, ale byłam tez inną osoba, z innym poglądem na fantastykę i pisanie w ogóle. W zeszłym roku wróciłam do serii i... szczerze to nadal zachodzę w głowę skąd moje wcześniejsze zachwyty się brały. Sporo fantasy od tego czasu przeczytałam i teraz widzę wyraźnie, że Martin po prostu nie daje rady warsztatowo. Może ma i epickie sceny i przemyślenia w głowie, ale nie za bardzo potrafi je przekazać (na ile to kwestia tłumaczenia, nie wiem, bo jestem za słaba żeby czytać po angielsku).
Z "świeższych" autorów, to od kliku lat uważnie obserwuję Sandersona. Warsztatowo to może nie jest mistrzostwo świata, ale zazdroszczę mu tej umiejętności kreowania ciekawych światów i dopracowanych systemów magicznych.
Nie czytałam ani Sapkowskiego, ani Pilipiuka, a to z prostego względu, że wystarczyły mi fragmenty rozsiane po necie i odczytane w bibliotece, żeby wiedzieć, że mi z tymi pisarzami nie po drodze. Zdarzyło mi się czytać Brzezińską i Pacyńskiego, ale tak naprawdę uświadomiłam sobie, że polskie fantasy może być dobre dopiero w momencie, kiedy dostałam w łapki "Księgę całości" Kresa. Dziwię się, że nikt o Kresie nie wspomniał.
Moje sympatie i antypatie do poszczególnych autorów wynikają po troszku z tego, ze preferuję low fantasy, najlepiej jak najbardziej zbliżone do realiów historycznych. Bardzo lubię Kay'a, który - mam wrażenie - nie jest jakoś szerzej znany w Polsce.
Parę lat temu, zanim jeszcze nawróciłam się na fantastykę, przeczytałam "Grę o ton". Wtedy byłam pod wrażeniem, ale byłam tez inną osoba, z innym poglądem na fantastykę i pisanie w ogóle. W zeszłym roku wróciłam do serii i... szczerze to nadal zachodzę w głowę skąd moje wcześniejsze zachwyty się brały. Sporo fantasy od tego czasu przeczytałam i teraz widzę wyraźnie, że Martin po prostu nie daje rady warsztatowo. Może ma i epickie sceny i przemyślenia w głowie, ale nie za bardzo potrafi je przekazać (na ile to kwestia tłumaczenia, nie wiem, bo jestem za słaba żeby czytać po angielsku).
Z "świeższych" autorów, to od kliku lat uważnie obserwuję Sandersona. Warsztatowo to może nie jest mistrzostwo świata, ale zazdroszczę mu tej umiejętności kreowania ciekawych światów i dopracowanych systemów magicznych.
Are You Watching Closely?