ulałaś się z kilku powitalnych win
słodka przewiłaś pod językiem
pierwszej strony księżyca
który podsuwał się pod nas
przy letnim wysypie desperatów
jakby to była wyspa do zaludnienia
przez absurd zapewnień o miłości
bez podrywania wieczornej rosy
za kurtyną od deszczu do deszczu