Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Konsultacje literackie Gunnar-Kotkovsky
#14
11. Brodami przeprawili się przez Vermissę, po czym omijając Kreonię ruszyli jej południowym brzegiem na wschód (przecinek, lub podział zdania) w stronę lasów (Ku lasom) Rhynn. Cztery dni po opuszczenia Nuuk podróżowali już traktem rhynnyjskim (może z ewentualnie załączonej mapki czytelnik dowie się którą konkretnie podróżowali drogą?) (tak) na południe. Pod wieczór rozbili obóz na niewielkiej polanie. Zapadał zmierzch, gdy (podział zdania) kapitan ze strażnikami i kupcami raczyli się winem przy ognisku. Jeden z młodych żołdaków, ku uciesze podchmielonych kompanów śpiewał sprośną, wiejską piosenkę. W pewnym momencie Gimaldi wstał i dosyć trzeźwo oznajmił, że dziękuje za towarzystwo, ale nie chce mieć (podział zdania) Nie chce mieć bowiem drugiego pod rząd naznaczonego pragnieniem wody poranka więc uda się na spoczynek. W ślad za nim poszli cechowi kupcy. Wkrótce kapitan Gubbaru zarządził ciszę nocną. Jedynymi (może raczej Jedyną z uwagi na sugerowany podział zdania?) całkiem trzeźwymi osobami był Sędzia, który w swoim namiocie zajmował się przygotowywaniem korespondencji dyplomatycznej i młody Fulgar mający tej nocy pełnić straż. Wszelkie odgłosy na dobre ucichły. Tylko szelest liści poruszanych ciepłym wiosennym wiatrem
 i cykanie świerszczy dobiegały z lasu Rhynn (już podałeś nazwę lasu) (puszczy/ kniei). Marcus pogrążył się w zamyśleniu. Znów ogarnęło go to samo uczucie deja vu (przecinek) jakie stało się jego udziałem na chwilę przed śmiercią (...owo uczucie, które poprzedziło śmierć...) Prokonsula. Siedział przed biurkiem zrobionym z dwóch drewnianych klocków (raczej kloców z uwagi na sugestię rozmiarów "biurka"? Bo chyba nie jest ono dla karzełka?) i naprędce wyciosanej deski. W jednej ręce trzymał niewielki nefrytowy posążek – dar Galio, w drugiej zaś ręce – pióro. Przed nim leżała nie zapisana (czysta/ świeża) karta pergaminu.

Nad poniższym fragm. jeszcze bym chyba na twoim miejscu popracował.
Deja vu zawsze wiązało się z jakimś dziwnym, przytłumionym uczuciem podniecenia (Dziwne, stłumione poniecenie zawsze towarzyszyło deja vu). Także z pewną trudną do zrozumienia przez niego samego (jemu samemu) satysfakcją bliską mistycznego doznania wyostrzającego zmysły. Zazwyczaj też poprawiało mu humor (może myślnik? - wiesz już zapewne dlaczego tak je preferuję Wink ) chyba, że wkrótce następowały jakieś niewesołe wydarzenia (coś niedobrego).

Scena bitewna: naniosłem tylko część poprawek. Pamiętasz bowiem wszystko to, co już Ci pisałem odnośnie odp. oddawania szybkich (i wolniejszych) akcji w scenach?
Z zamyślenia wyrwał go cichy świst. W pierwszej chwili pomyślał, że to wiatr grający w konarach jakiegoś starego drzewa. Po dłuższej chwili nie był pewien czy rzeczywiście coś słyszał, czy ten dźwięk był tylko wytworem jego umysłu. Raz jeszcze spojrzał na pergamin i gdy już miał przyłożyć do niego pióro świst powtórzył się. Wkrótce nie miał wątpliwości. Rżenie koni i okrzyki dobiegające z obozowiska upewniły go, że zostali zaatakowani. Do namiotu wpadł Thovri.
– Zdrada Panie! Zostaliśmy… – głos nagle się urwał (wiadomo że nagle; a jeśli już chciałbyś zostawić te sł. to chyba pisze się: urwał się nagle?) , gdy strzała ugodziła go w szyję.
Chłopak upadł u wejścia. W słabym świetle lampy oliwnej (Z uwagi na scenę ten fragm. przeniósłbym do wcześniejszych wersów. I z uwagi na pełen opis sceny, gdy pierwszy raz widzimy Rollina w jego namiocie) widać było jak jego ciałem wstrząsają przedśmiertne drgawki (Jego ciałem wstrząsnęły drgawki...), powietrze rzęzi w uszkodzonej krtani, a na ziemi rozlewa się ciemna plama krwi. Z zewnątrz dobiegał przeraźliwy krzyk mordowanych kupców. Sędzia dobył miecza. W obozowisku zastał (Ujrzał) chaotyczną kotłowaninę - kotłowanina nie ma w sobie chyba nic z harmonii, porządku i ładu?. Nagle wybudzeni strażnicy usiłowali odpierać ataki zamaskowanych bandytów. Nieopodal leżał Fulgar ze strzałą
w piersi. Pod wielkim dębem ciało kolejnego strażnika z długą ciętą raną od lewego ramienia aż po prawy bok. Po drugiej stronie obozu, pod namiotem Gimaldiego, Savidis i Gnadis próbowali bronić się długimi sztyletami. Z lasu dobiegał cichnący odgłos (rżenie) spłoszonych przez napastników koni. Jedynie Selena rzucała słaby blask na te nierówne zmagania.
Ah, i znów te twoje miesznie nazw z różnych kultur. Selena to jak mniemam satelita Taugii? A może też jakieś bóstwo inspirowane jednym ze staroegipskich? Wink

Sędzia (przecinek?) dzięki zdolności infrawizji odziedziczonej po elfickich przodkach widział w ciemności ciepło każdego przeciwnika (to zdanie tez umieściłbym nieco wcześniej). Pierwszym ciosem (przecinek?) wyprowadzonym z góry uderzył w głowę bandytę odwróconego do niego tyłem (Wyprowadzonym z góry ciosem uderzył od tyłu pierwszego bandytę/ Cios z góry i pierwszy bandyta legł martwy/ Wyprowadził cios znad głowy kładąc pokotem pierwszego z bandytów).
Cięcie tuż pod uchem niemalże odseparowało jego czerep od reszty ciała (od tułowia). Uratowało to kapitana Gubbaru, który leżał na ziemi i miał właśnie zostać przez niego dobity (Uratowało to leżącego, rannego Gubbaru). Z tego uderzenia płynnie wyprowadził kolejne cięcie uderzając w gardło topornika nacierającego z prawej. Z szyi trysnęła krew srebrząc się w świetle księżyca, po czym uniesiony topór przeważył go powodując upadek.
(Krew zalśniła w świetle księżyca; ciężar toporu przeważył go w tył) Nim jego ciało dotknęło wilgotnej darni Sędzia zatopił miecz w brzuchu bandyty nadciągającego z lewej. Na krótką chwilę w tej części pola bitwy zapanował spokój. Rollin pomógł kapitanowi wstać. Dołączyło do nich dwóch strażników, którzy nieopodal uporali się ze swoimi przeciwnikami. Stanęli do siebie plecami przygotowując się do odparcia kolejnej fali (kolejnych) atakujących. Ubrani na czarno, zamaskowani (szczegóły ubioru dałbym chyba na początek sceny) bandyci nadciągnęli ze wszystkich stron (zewsząd) dzierżąc w rękach miecze i topory (broń/ oręż).
Wiadomo w czym dzierżyli i co konkretniej. Może nawet wykreśliłbym że w ogóle cokolwiek dzierżyli, bo już wiadomo że nie nadeszli z pustymi rękoma.
Przez chwilę wydawało się, że szala zwycięstwa przechyli się na ich stronę, jednak napastników było zbyt wielu. Szyk załamał się gdy kapitan otrzymał cios toporem w głowę. Odgłos trzaskających (Trzask) kości czaszki (wiadomo o jaką kość chodzi) zmieszał się ze szczękiem żelaza.zybkiej
Same słowa "trzaskających" i "trzask" sugerują przecież onomatopeję, czyli wyraz dźwiękonaśladowczy. W tym wypadku konkretny odgłos. No, i pomyślałbym też o synonimach i wyrazach bliskoznacznych - teraz także co do tej sceny. Nawet gdy chodzi o takie, na pozór nieistotne różnice między wydawało się a zdawało się.
Wesołych świąt. Smile
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Konsultacje literackie Gunnar-Kotkovsky - przez Kotkovsky - 02-04-2018, 16:37

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości