W pomarańczowej godzinie przedświtu
miasto wyłania się z mgły.
Podnosi swe cielsko z otchłani niebytu,
ze światem wita się złym.
Blednąca fala świateł neonów,
wysokie ramiona żurawi,
zmarznięte domy z szarego betonu,
i pierwsi przechodnie niemrawi.
Mokre od deszczu, zimne pomniki,
nad wszystkim tu czuwające,
i manekiny w teatrze witryn,
w bezruchu zastygłe, ślepe, milczące...
Miasto przewija się przed oczami,
jak niemy film sprzed wielu lat.
W tym mieście kiedyś umrzemy sami.
Tu wszystko umiera, więdnie jak kwiat.
11.2014 – 02.2015
miasto wyłania się z mgły.
Podnosi swe cielsko z otchłani niebytu,
ze światem wita się złym.
Blednąca fala świateł neonów,
wysokie ramiona żurawi,
zmarznięte domy z szarego betonu,
i pierwsi przechodnie niemrawi.
Mokre od deszczu, zimne pomniki,
nad wszystkim tu czuwające,
i manekiny w teatrze witryn,
w bezruchu zastygłe, ślepe, milczące...
Miasto przewija się przed oczami,
jak niemy film sprzed wielu lat.
W tym mieście kiedyś umrzemy sami.
Tu wszystko umiera, więdnie jak kwiat.
11.2014 – 02.2015
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams