26-02-2018, 17:42
nijakie pomiędzy – takie zagubione gdzieś
przysłowiowe psy szczekają tylną częścią ciała
i z budą biegają po podwórkach i w tym nijakim gdzieś
przysłowiowa babka pierze drze – zapewne na poduchy
wsypy różowieją gotowe na wkład – być może blakną
na słońcu przez cały dzień – a jutro następny dzień
jak co dzień krowy wydoją świnie nakarmią a jak ciepło
spłynie łaską Onego to i w pole pójdą albo łąkę skosić
no i właśnie w takim nijakim gdzieś wylądowałem
niby życzliwie przyjęty napojony i nakarmiony
a jednak obcy – nieufne spojrzenia przykryte
grymasem wyszczerzonych zębów w uśmiechu niezwykłym
szczerym i przyjaznym a jednak niepewnym i fałszywym
chciałem pozostać na dłużej ale odsyłali – przed nocą mówili
musisz odejść bo nocą swój tylko zostać może bo przychodzą
nękają i obcych prowadzą jak na rzeź prosiaki albo gdzieś
miedzy szuwarami wysuwają lepkie dłonie ciągną na dno
strachu we mnie niewiele – dreszcz zimny po plecach przebiegł
to duchy tych wszystkich obcych dotknęły – szepnęła babka i darła
pierze dalej – chodź wozem podjedziem na rozstaje tam będzie
czekał proboszcz z kropidłem i święconą – bo tam nic się nie stanie
czekał z kropidłem – poświecił nie wóz nie człeka a mnie
aż szczypało aż piekło jak piekło i swąd dziwny jakiś snuć
się zaczął dokoła – chodź synu w stodole zaśniesz poświęconej
a z rana odejdziesz do domu gdzie długo na ciebie czekali
i choć to tylko godzina spaceru od centrum od poczty
nijakie pomiędzy – zagubione gdzieś ponownie nie zaistniało
przysłowiowe psy szczekają tylną częścią ciała
i z budą biegają po podwórkach i w tym nijakim gdzieś
przysłowiowa babka pierze drze – zapewne na poduchy
wsypy różowieją gotowe na wkład – być może blakną
na słońcu przez cały dzień – a jutro następny dzień
jak co dzień krowy wydoją świnie nakarmią a jak ciepło
spłynie łaską Onego to i w pole pójdą albo łąkę skosić
no i właśnie w takim nijakim gdzieś wylądowałem
niby życzliwie przyjęty napojony i nakarmiony
a jednak obcy – nieufne spojrzenia przykryte
grymasem wyszczerzonych zębów w uśmiechu niezwykłym
szczerym i przyjaznym a jednak niepewnym i fałszywym
chciałem pozostać na dłużej ale odsyłali – przed nocą mówili
musisz odejść bo nocą swój tylko zostać może bo przychodzą
nękają i obcych prowadzą jak na rzeź prosiaki albo gdzieś
miedzy szuwarami wysuwają lepkie dłonie ciągną na dno
strachu we mnie niewiele – dreszcz zimny po plecach przebiegł
to duchy tych wszystkich obcych dotknęły – szepnęła babka i darła
pierze dalej – chodź wozem podjedziem na rozstaje tam będzie
czekał proboszcz z kropidłem i święconą – bo tam nic się nie stanie
czekał z kropidłem – poświecił nie wóz nie człeka a mnie
aż szczypało aż piekło jak piekło i swąd dziwny jakiś snuć
się zaczął dokoła – chodź synu w stodole zaśniesz poświęconej
a z rana odejdziesz do domu gdzie długo na ciebie czekali
i choć to tylko godzina spaceru od centrum od poczty
nijakie pomiędzy – zagubione gdzieś ponownie nie zaistniało