17-11-2017, 22:11
Wychodzę na drogę,
zakupy, siup, worek,
sąsiad schylony,
to myślę - pomogę,
acz choć myśli płyną właściwą drogą,
tak jakoś nogi się ruszyć nie mogą,
i stoję jak debil,
i patrzę jak debil,
wstyd mi wyłazi i kopie mnie z trzewii,
tu taki rewir -
nie pomoże - gbur,
pomoże - naiwny,
każdy tu dla każdego jest dziwny.
Pensjonat, kumpele, na wycieczce szkolnej,
mam taki zwyczaj że rano się modlę,
już czuję spojrzenia niezręczne na sobie,
i tego nie robię,
a chociaż myśli płyną moją drogą,
tak jakoś ręce się ruszyć nie mogą,
znów leżę jak głupia,
znów myślę jak głupia,
a przecież nie wstydzę się pana Jezusa,
jest rzeka pomiędzy chęcią a czynem,
spali się wstydem kto jej nie przepłynie.
zakupy, siup, worek,
sąsiad schylony,
to myślę - pomogę,
acz choć myśli płyną właściwą drogą,
tak jakoś nogi się ruszyć nie mogą,
i stoję jak debil,
i patrzę jak debil,
wstyd mi wyłazi i kopie mnie z trzewii,
tu taki rewir -
nie pomoże - gbur,
pomoże - naiwny,
każdy tu dla każdego jest dziwny.
Pensjonat, kumpele, na wycieczce szkolnej,
mam taki zwyczaj że rano się modlę,
już czuję spojrzenia niezręczne na sobie,
i tego nie robię,
a chociaż myśli płyną moją drogą,
tak jakoś ręce się ruszyć nie mogą,
znów leżę jak głupia,
znów myślę jak głupia,
a przecież nie wstydzę się pana Jezusa,
jest rzeka pomiędzy chęcią a czynem,
spali się wstydem kto jej nie przepłynie.