Frak, PKP i cała pierwsza strofa przywiodły mi na myśl pracownika kolejowego. Kiedyś byli (nie pamiętam, jak się nazywali) czarni, niesmutni panowie, pilnujący zegarka i podróżnych i z nimi mi się skojarzyło.
Stoi w czarnym ubranku (znowu), zastanawia się, dlaczego pilnuje tych pociągów, zamiast użyć tablicy informacyjnej (znowu) i niech, w gwarze konduktorskiej, szlag trafi te pociągi. Piękne skojarzenie z dżdżownicą, swoją drogą. "Rozkład szyn" wydaje mi się mieć podwójne znaczenie. Bez rozkładania szyn pod nogami; bez zniszczenia szyn (rozkład po czasie powoduje śmierć).
Podróże bezcelowe pojmuję jako bezsensowne podróżowanie, bo podmiot liryczny nie widzi sensu w jeździe w tę i we w tę. Ale niekoniecznie (na pewno nie) tylko tyle.
Problem w tym, że nie rozumiem pochyłego tekstu tutaj. Gdy kombinuję z przerzutnią do "targa moda jak ludzi za kudły" i wtedy
targa moda jak ludzi" w kontekście podróży - że odbywają się one pod wpływem mody, "targa" ona nimi jak fryzjer ludzi (komu fryzjer nie czesał brutalnie poskręcanych w kołtuny włosów, ten nie zna tego bólu) za te nieszczęsne włosy. Wtedy to ma sens. Chwilowy trend wpływa na podróżowanie. Częstość, gęstość, cenę.
Ale wtedy zmienia mi się całkowicie sens pierwszej strofy - to po prostu człowiek, który nie lubi jeździć koleją, zwłaszcza, że odbywa podróż "we fraku" - ubiorem do zadań specjalnych, czyli podróży pociągiem. I chyba właśnie o to chodzi (ale ze skojarzenia z niesmutnym panem nie zrezygnuję, bo też jest świetne, ino niedopasowane do drugiej strofy, ale na upartego...).
"Pomysł w gazecie" na podróż. "Podróż marzeń dla ciebie i twojej rodziny!"
A "wytrąbienie" to dla mnie jednoznaczne przywołanie radia i telewizji (i tych irytujących, nagłośnionych do granic ludzkiej wrażliwości na hałas, reklam). Bystre spostrzeżenie z niewidomymi. Mało który by się wybrał w podróż (przynajmniej samotnie), ale i tak dadzą "zniżki i oferty specjalne).
Cytat:na łamach strun
Myślę i myślę i nic innego jak "promowanie" podróży w piosenkach nie przychodzi mi do głowy. "Wsiąść do pociągu byle jakiego", "spakować walizkę i ruszyć" i temu podobne. Niby nic, a człowiek się zastanawia, czy wyruszyć, a jeszcze jak usłyszy reklamę przepełnioną zniżkami!
A pierwszy wers ostatniej strofy też czytam z "trąbieniem" i "ukazywaniem na łamach strun", że bezwstydna kobieta z iglicą na głowie (ja sobie wyobrażam stare fryzury a la żona Frankensteina, ale prawdopodobnie zamysł był inny), co zdaje się być czymś oburzającym, że w ogóle coś takiego sobie zrobiła, a już na pewno, że chciała z tym wejść do kościoła. No i nie wpuścili jej pomimo że była kasiasta, wystarczająco na łapówkę, żeby tylko zdążyć do tej spowiedzi. Wydawałoby się, że motyw onej kobiety jest niezwiązany z resztą, lecz gdyby rozpatrzeć, że
spieszy się do spowiedzi i pierwszą strofę o
podróży koleją zdawać by się mogło, że podróżowała pociągiem do tego konkretnego spowiednika. (Takie rozmyślania przed Bożym Ciałem?
). Innym, chyba nawet lepszym, konceptem jest przyjęcie, że pociąg i kobieta to dwie zupełnie różne sprawy, ale dzięki łącznikowi w postaci mediów (gazeta/radio/telewizja) nabierają dla siebie wzajemności i nie są już zupełnie różnymi aspektami. Może ich wtedy łączyć czas, pośpiech, brak pośpiechu - ta różnica, że pociąg bynajmniej się nie spieszy, ale kobieta już tak, i to bardzo. Ta różnica ich niejako spaja i tworzy płynny zarys.
Niby głupie PKP, ale wiersz mistrzostwo.
Do pochyłego tekstu było prosto i zrozumiale, ale potem to już kunszt pełną gębą.
A ta płynność... chyba polubię pociągi i kościoły!