Uf. Po długim czasie "niewklejania tutaj niczego", wreszcie znalazłam czas na napisanie nowego rozdziału. Nie jest zbyt długi i aż tak dużo się nie dzieje, ale to jedyne co udało mi się stworzyć. Żeby nie przedłużać, zapraszam do czytania
*Rozdział 4*
Kobieta wyraźnie posmutniała. Zaczęła pustym wzrokiem, wpatrywać się w okno. Patrząc na nią z daleka, musiałam przyznać, że mimo licznych ran i zadrapań, wyglądała pięknie. Po chwili milczenia, przemówiła:
- To co mam ci do powiedzenia, poniekąd tobą wstrząśnie. Chciałabym, abyś wiedziała, że nie kłamię i chodzi mi tylko o twoje dobro i bezpieczeństwo.
Przestraszyły mnie jej słowa. Niebezpieczeństwo?
- Wiem, że to – wskazała na swoje skrzydła – musi być dla ciebie dziwne. Myślałam, że gdy mnie ujrzysz wpadniesz w histerię i zaczniesz biegać po domu, wymachując przedziwnie rękoma – zaśmiała się.
- Tak, to było dziwne. Masz całkowitą rację. W końcu pierwszy raz w życiu widzę istotę ze skrzydłami. Do tej pory tylko czytałam o fantastycznych stworzeniach. No wiesz… wampiry, wilkołaki, nefimy. Nigdy nie przypuszczałabym, że takie stworzenia istnieją. Przecież to czysta fikcja literacka. Ale teraz stoję w moim pokoju i rozmawiam z kobietą, z której pleców wyrastają przepiękne kremowe skrzydła. Czuję się wręcz jak bohaterka jakieś baśni, która nagle odkrywa, że jej przeznaczeniem jest przeniknięcie do świata przedziwnych stworów, którzy wcale nie są tacy dobrzy, jakby się na pierwszy rzut oka wydawać mogło – zaśmiałam się.
Nagle uświadomiłam sobie, że to co teraz rozgrywa się w moim pokoju, to nie jest normalna rozmowa. Zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie wokół nas istnieje drugi świat, w którym żyją istoty przypominające kobietę siedzącą na moim łóżku. A co jeśli wampiry, również nie są wymysłem pisarzy? Ona nazywa siebie „Skrzydlatą”, ale w gruncie rzeczy, istoty ze skrzydłami, nie będące aniołami, przez pisarzy nazywane są wróżkami.
- Jesteś wróżką? – rzuciłam szybko.
Kobieta wpadła w potok śmiechu. Wydawać by się mogło, że moje pytanie ją rozbawiło. Dlaczego?
- Przepraszam za ten nagły napad śmiechu, ale uznanie mnie za wróżkę, było naprawdę komicznym pomysłem – powiedziała kobieta, śmiejąc się pod nosem. – Jeżeli czytujesz książki, opowiadające o losach istot nadprzyrodzonych, to powinnaś wiedzieć, że wróżki są raczej minimalnych rozmiarów.
Zastanowiłam się i musiałam przyznać jej rację. Wróżki w wielu książkach, opisywane były jako małe, płochliwe stworzenia, ze skrzydłami dużo mniejszych rozmiarów niż te, na które w tym momencie patrzyłam.
- Dobrze, skoro nie jesteś wróżką, ani aniołem, to czym? – zniecierpliwienie i ciekawość w moim głosie, były słyszalne.
- Przecież powiedziałam. Jestem jedną ze skrzydlatych.
- Tak nazywa się wasza rasa? – zapytałam ze zdziwieniem.
Oczekiwałam, jeżeli w ogóle tak to można nazwać, ze będzie przedstawicielką rasy, o której cokolwiek słyszałam. Kobieta przede mną stojąca, była dla mnie chodzącą zagadką.
- Czy mogła byś mi coś o sobie powiedzieć? O swojej rasie? - byłam ciekawa. W sumie, to kto by nie był?
- Nie wiem, czy mamy czas, żebym mogła ci opowiedzieć całą historię. Właściwie, to nie mamy nawet czasu na skróconą wersję. Powiem to co mam powiedzieć, prosto z mostu, dobrze? Tylko proszę, nie denerwuj się i słuchaj uważnie. Jesteś gotowa? – pytając, spojrzała mi prosto w oczy.
Ja również spojrzałam w jej i zastanawiającym faktem stało się, dlaczego wydają mi się znajome? Otrząsnęłam się z tej myśli i zapytałam siebie: Czy jestem gotowa? Odpowiedź była dosyć prosta.
- A czy kiedykolwiek będę?
Kobieta uśmiechnęła się. Widać, że wewnątrz toczyła walkę, czy ma mi to powiedzieć. Najwyraźniej, pozytywne strony wyjawienia mi tego wygrały, ponieważ westchnęła i zaczęła mówić.
- Jestem skrzydlatą i pojawiłam się tutaj, nie bez powodu. Siedemnaście lat temu, dokonana została prywatna adopcja. Z powodów, których nie będę teraz wymieniać, zostałaś wówczas adoptowana. Dolores i Alan adoptowali cię i wychowali w świecie ludzi.
Co mogłam na to odpowiedzieć. Czułam się, jakby ktoś z całej siły walnął mnie w twarz. Opadłam bezwładnie na podłogę. W głowie huczało mi od natłoku krążących myśli. Zostałam adoptowana? Jak to możliwe? Musiałam siedzieć w ciszy i bezruchu kilka minut, bo Melanie zaczęła machać ręką w moim kierunku.
- Wszystko w porządku? – zapytała zmartwiona.
- Jak może myśleć, że w tej chwili wszystko ze mną w porządku? Po tym co przed chwilą oznajmiałaś? – krzyczałam, gestykulując żywo rękami. – Dlaczego w ogóle mam ci wierzyć? Zjawiasz się tutaj, mówisz, że jesteś jakąś skrzydlatą istotą, po czym rzucasz mi w twarz informacją, że jestem adoptowana. Że ludzie których nazywałam mamą i tatą, tak naprawdę nie są moimi rodzicami biologicznymi.
Nie umiałam już dłużej powstrzymywać łez. Kropla, po kropli tryskały z moich oczu, zalewając tym samym moją bluzkę. Wiele byłam w stanie przeżyć. Przeżyłam śmierć ukochanych dziadków, przeżyłam śmierć ojca, przeżyłam przedziwne rozstanie z Markiem, ale nie byłam pewna tego, czy przeżyję fakt, że moi prawdziwi rodzice mnie nie chcieli i że moja przybrana matka i ojciec, ukryli przede mną ten fakt.