Mam nadzieję, że rozdział nie jest za długi. Jakby to wam przeszkadzało, to powiedzcie. Wtedy na przyszłość będę wiedziała, żeby robić krótsze. Jeżeli by ktoś nie wiedział, to imię Lyla wymawia się Lajla
Czekam na szczere opinie.
*Rozdział 1*
Zbudziły mnie promienie słońca, wpadające przez otwarte okno na poddaszu. W głowie huczało mi po wczorajszej imprezie. Jak przez mgłę przelatywały obrazy z wczorajszego wieczoru. Ja i Mark, ja i Mark… To już koniec. On wyjeżdża i zostawia mnie. Oświadczył mi to trzy dni temu. Gdy wielokrotnie pytałam o przyczynę wyjazdu, odpowiadał zdawkowym „tak musi być". Argument „tak musi być” jest dla tych, którzy nie mają argumentu. Zachowywał się tak, jakby te dwa ostatnie lata nic dla niego nie znaczyły. To było jak gwóźdź do trumny. W takich okolicznościach dziewczyna liczy na to, że chłopak zapewni ją o swej miłości, powie że będzie przyjeżdżać, że to nie koniec… Takie wyobrażenia o pożegnaniu dwojga, poniekąd zakochanych ludzi przekazują nam reżyserzy, w niejednej komedii romantycznej. Kocham je oglądać, ale muszę być ze sobą szczera. On mnie już nie kocha. Okazał to swoją oziębłością podczas pożegnania. Dlaczego? To pytanie tłukło mi się po głowie od tylu godzin. Byłam głupia myśląc, że gdy wypiję na imprezie, to stłumię w sobie tęsknotę. Tęsknoty nie stłumiłam, a dodatkowo narobiłam sobie bólu głowy i kaca. Byłam pewna, że zaraz umrę. Mogłam sobie wyobrazić nagłówek jutrzejszej gazety:„ Siedemnastoletnia Lyla, umarła z tęsknoty za Markiem.” Nie, to zbyt melodramatyczne. O czym ja myślałam? Zaczęłam się śmiać ze swojej głupoty. Moja świętej pamięci babcia Mary, pewnie w tym momencie powiedziałaby coś w stylu „ Nie płacz dziecinko, tego kwiatu jest pół światu”. Ale po co mi pół świata? Ja chcę tylko jednego. Z moich przemyśleń wyrwała mnie mama.
- Kochanie śniadanie! - zawołała tym swoim melodyjnym głosem.
Niechętnie wstałam z łóżka. Zastanawiałam się, co by powiedziała, gdyby dowiedziała się, że piłam? Zakładam, że chwilę by pokrzyczała, a potem usiadłybyśmy razem przy stole w jadalni, położyłaby mi rękę na ramieniu i zapytała głosem pełnym spokoju „Lyla, czy masz jakieś problemy?” Tak to jest, jak ma się mamę psychologa. Przelotnie spojrzałam na siebie w lusterku. Postać jaką zobaczyłam, miała czerwone oczy, rozmazany makijaż i była w ogólnej rozsypce. Moje wiśniowe włosy, przypominały skrzyżowanie gniazda wron i mopa do podłogi. Nie mogłam w takim stanie zejść na dół.
- Mamo, wezmę prysznic! –krzyknęłam na tyle głośno, że mnie usłyszała.
- Aby szybko, bo śniadanie stygnie i spóźnisz się do szkoły!
- Dobrze, dobrze!
Gdy poleciały na mnie pierwsze strużki zimnej wody, powoli zaczęłam trzeźwieć. Przypomniałam sobie, że wczoraj wypiłam trzy piwa i kilka kieliszków jakiegoś wina. Czy ja byłam głupia?
- Tak – odpowiedziałam sama sobie, na to idiotyczne pytanie.
Chciałabym teraz z kimś pogadać. Ale jak na gwałt, dwie najbliższe mi osoby, odwróciły się ode mnie. Mark wyjeżdża, a Naomi mnie unika. Za każdym razem gdy próbowałam się z nią skontaktować, nie odpierała, albo miała wyłączoną komórkę. Od trzech dni się nie widziałyśmy. Gdy wołam ją na korytarzu w szkole udaje, że nie słyszy, a kiedy poszłam do jej domu zapytać co się dzieje, jej mama powiedziała, że jej nie ma. To wydaje się dziwne. Nie wiem co zrobiłam nie tak. Nawet nie wie, że ja i Mark zerwaliśmy, że on wyjeżdża. Chociaż możliwe że już wie, ponieważ plotki w naszym mieście rozchodzą się z prędkością światła. Zawsze pragnęłam się stąd wyrwać, zwiedzić świat. Tata opowiadał z taką pasją o przygodach, które mu się zdarzyły podczas jego podróży. Gdy miał osiemnaście lat wyjechał z sennego miasteczka, żeby iść w pogoni za marzeniami. Po 10 latach niezliczonych wycieczek, spotkał mamę. Kiedy się poznali ona kupowała hot-doga w parku, a on kłócił się ze sprzedawcą, że za mało mu wydał. Mama nie mogła ścierpieć tego jazgotu, więc wyjęła z portfela dziesięciodolarówkę i dała tacie, żeby tylko się zamknął. Bardzo romantyczne. W tym momencie chciałabym się do niego przytulic. On pewnie powiedziałby, że wszystko się ułoży. Niestety, to już 3 lata jak nie żyje. Mama od tego czasu jest inna. Wszystko robi mechanicznie, zostaje po godzinach w pracy, nie wychodzi nigdzie wieczorem. Martwię się o nią. Przy tacie była promienną, pełną energii kobietą. Nie było faceta który by się za nią nie obejrzał, gdy szła miastem. Ale ja też się zmieniłam. Przez rok unikałam kontaktu z rówieśnikami. Gdy któraś z koleżanek pytała, czy wyjdziemy wieczorem zbywałam ją krótkim „ Nie mogę”. Taka byłam, dopóki w szkole nie pojawili się Naomi i Mark. Naomi przyjechała do miasta miesiąc przed Markiem. Wpadła na mnie na korytarzu i zapytała czy nie oprowadziłabym jej po szkole. Szybko złapałyśmy kontakt i niespełna dwa tygodnie później, mówiłyśmy sobie wszystko. Gdy pojawił się Mark, od razu do nas dołączył. Był przystojny, dobrze umięśniony, a przy tym i niegłupi. Dziewczyny w szkole szalały na jego punkcie. Mimo, że należał do drużyny koszykówki, to z nami siadał na stołówce. Początkowo myślałam, że on i Naomi będą parą, ale w końcu to ja zostałam jego dziewczyną. Oprócz nich w szkole nie miałam zbyt wielu przyjaciół, chodź po tym jak wyszłam ze swojej skorupy, stałam się raczej towarzyską osobą. Na wczorajszej imprezie szczególnie to pokazałam tańcząc ze wszystkimi po kolei. Pamiętam przeszywający wzrok Nicoli, kiedy tańczyłam przytulańca z jej chłopakiem. Jejku, będę musiała ją dzisiaj przeprosić. Chociaż lepszym pomysłem będzie udać się do radiowęzła i powiedzieć wszystkim, że wczoraj trochę mi odbiło. Z naciskiem na trochę. A zresztą, kogo to obchodzi co robiłam. Jeżeli ktoś będzie miał jakieś pretensje, niech mi to powie prosto w twarz.
- Lyla! Złaź wreszcie!
- Już, już.
***
Wchodząc do szkoły, byłam spóźniona 10 minut. Wiedziałam, że u pana Leseya to lekkie przegięcie i będę się musiała tłumaczyć przed całą klasą, dlaczego nie dotarłam na czas. Wchodząc do sali czułam, że wszyscy przeszywają mnie wzrokiem. Wgapiali się we mnie, jakby mogli zobaczyć coś, czego ja nie widzę.
- Przepraszam za spóźnienie – mówiąc to patrzyłam nauczycielowi prosto w oczy. Minę miał nietęgą.
- 10 minut. Czy mogłaby nam pani wyjaśnić, co takiego pani wypadło? – mówiąc to z sarkazmem, nauczyciel spojrzał na mnie wymownie.
Klasa zachichotała. Co miałam powiedzieć? Że mam lekkiego kaca, boli mnie głowa i potrzebuję więcej snu?
- To się więcej nie powtórzy – odrzekłam i poszłam usiąść na swoim miejscu.
Okazało się, że siedzi w nim Tony. Jedyne wolne miejsce, było za Nicol.
- Proszę pana, czy pozwolił pan usiąść Tonem`u na moim miejscu? – zapytałam nauczyciela, piszącego coś na tablicy. U matematyka, miejsca jakie wybraliśmy sobie na początku roku, były naszymi stałymi miejscami i zabronione było się przesiadać. Nauczyciel zwrócił twarz w moją stronę.
- Lyla, Tony zawsze siedzi na tym miejscu. Twoje miejsce jest za Nicol – po raz drugi nauczyciel spojrzał na mnie wymownie, tylko tym razem w jego oczach dało się ujrzeć cień zdziwienia.
- Panie profesorze, jeszcze trzy dni temu, ja tutaj siedziałam – postanowiłam walczyć o moje miejsce siedzące, szczególnie, jeśli miałabym przenieś się za Nicol.
- Coś ci się musiało pomieszać. Zajmij swoje miejsce i zacznij przepisywać zadania.
Z rezygnacją, zaczęłam iść w kierunku mojego, od teraz stałego miejsca pracy. Nicol widząc, że idę do ławki zgromiła mnie wzrokiem i zaczęła wyrywać kartkę z zeszytu. Usiadłam na miejscu i zaczęłam się rozpakowywać. Miałam gdzieś to, co o mnie myślała. Każdy może mieć gorszy dzień, prawda? Gdy zaczęłam pisać to, co matematyk zdążył już rozwiązać na tablicy, Nicola rzuciła mi zgniecioną kartkę na stół. Zdziwiona, wyprostowałam kartkę i zaczęłam rozczytywać to, co tam było napisane:
„ Może i mnie nie obeszło to jak na moich oczach obmacywałaś mojego chłopaka i wielu innych chłopaków , ale uwierz mi, Twój chłopak jest wkurzony.”
Przecież ja już, nie jestem z Markiem. Jak widać, to jeszcze się nie rozeszło. Odpisałam:
„ Nie jestem już z Markiem, więc mogę robić co chcę. A tak poza tym, nie obmacywałam twojego, ani żadnego innego chłopaka. To, że z nimi tańczyłam to chyba nic złego prawda?”
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź:
„ Jaki Mark? Chris jest wkurzony. Nie mógł przyjść na imprezę, ponieważ miał trening przed jutrzejszym meczem. Dobrze o tym wiedziałaś. Dziś rano jego przyjaciel, był łaskaw powiadomić go, jak jego dziewczyna puszcza się na prawo i lewo. Ale, ale… kto to jest Mark? Czyżbyś miała jakiegoś chłoptasia na boku?”
Trochę się zdziwiłam, czytając to. Co z tym wszystkim wspólnego miał Chris? Wiem, że był kapitanem drużyny koszykarskiej. Zanim pojawił się Mark, trochę się w nim podkochiwałam, ale nie chodziłam z nim.
„ Coś ci się chyba pokręciło. Przecież ja nie chodzę z Chrisem. Może jeszcze nie wiesz, ale zerwaliśmy z Markiem. Trochę się wczoraj wygłupiłam ,ale to wszystko. Nie chodzę z Chrisem i nigdy z nim nie chodziłam”
Jeżeli miałabym powtórzyć o czym mówił w tym momencie matematyk, nie byłabym w stanie. Ze zniecierpliwieniem oczekiwałam, odpowiedzi od Nicoli. Co jej się pokręciło. Ja i Chris? To pewnie jakaś podpucha.
„ Dobrze się czujesz? Ile wczoraj wypiłaś? Brałaś coś? Wytrzeźwiej wreszcie! Jakbyś nie wiedziała od półtora roku chodzisz z Chrisem! Jesteście bardzo szczęśliwi, aż rzygać się chcę na wasz widok. Zdradzasz go z jakimś Markiem? Przyjaźnimy się, więc dam ci dobrą radę. Skończ ten cały związek z jakimś tam Markiem. Wiele dziewczyn, jak nie wszystkie zabiłyby za takiego chłopaka jak Chris! Jesteś szczęściarą.”
O co jej chodzi? Czemu upiera się, że chodzę z Chrisem? To jakiś żart? I odkąd, ja Lyla przyjaźnię się z Nicol? Zadzwonił dzwonek i Nicol szybko wyszła z klasy. Wpakowałam swoje rzeczy do torby i pobiegłam za nią. Zauważyłam ją przy wejściu. Stała ze swoim chłopakiem. Podbiegłam do nich.
- Co ty pleciesz? Przecież ja nie chodzę z Chrisem! Odbiło ci? Nie pamiętasz już Marka?
Wykrzyczałam to wszystko, poczym stanęłam i patrzyłam się na nią. Spojrzała na mnie jak na jakąś wariatkę.
- Dobrze się czujesz Lyla? Naprawdę musiałaś coś brać i trzyma cię do dzisiaj.
Śmiała się ze mnie. Nie ćpałam i już jestem trzeźwa. Jestem tego pewna.
- Ja coś brałam? To ty jesteś totalną wariatką i wymyślasz sobie jakieś bzdury. Wiem, ze się kochałaś w Marku, ale byłam pewna, że już obie wszystko wyjaśniłyśmy, więc nie wiem po co wymyślasz to całe chodzenie z Chrisem. To jakiś żart prawda? Zaraz pewnie wybuchniesz śmiechem i powiesz że dałam się nabrać!
- Lyla coś ci się stało? Dobrze się czujesz? O jakim Marku mówisz? Do naszej szkoły nie chodzi żaden Mark – odparł zdziwiony Max.
- Ty też? Mark chodzi do naszej szkoły i teraz ma trening kosza – miałam już dość tego dnia, a przede mną jeszcze cztery godziny w szkole.
- Przestań pleść głupoty, bo jestem skłonna uwierzyć, że zwariowałaś. Nie ma u nas żadnego Marka! Opamiętaj się.
-Ma teraz trening. Na pewno jest na sali.
Złapałam ją a rękaw i zaczęłam ciągnąć w stronę sali gimnastycznej. Nic mnie nie obchodziło, że patrzy na nas pół korytarza.
- Puszczaj mnie wariatko!
Nicola zaczęła się szarpać, ale miałam wystarczającą ilość siły by chwycić ją mocniej. Musiałam to wyjaśnić. To jakaś jedna wielka bujda. Gdy weszłyśmy przez drzwi prowadzące na halę, wszyscy zaczęli się na nas gapić. Chłopaki z drużyny przestali grać. Nigdzie nie mogłam dojrzeć Marka. Nick stał najbliżej, więc postanowiłam go o to zapytać.
- Nick! Wiesz może gdzie jest Mark? – zapytałam, trochę dysząc.
- Jaki Mark? – spytał Nick ze zdziwienia.
- No Mark Walker. Mój chłopak – odpowiedziałam trochę znudzonym głosem, ponieważ mówiłam to dzisiaj już x razy.
- Twój chłopak? O kim ty mówisz? Przecież chodzisz z Chrisem.
- O czym wy wszyscy mówicie? Nie chodzę z Chrisem!
Oznajmiłam to na tyle głośno, że cała drużyna wraz z kibicami, zaczęła się nam przyglądać z zaciekawieniem. Zobaczyłam, że Chris idzie w naszą stronę. Wreszcie wyjaśnię całą tę sytuację, raz na zawsze.
- Cześć Lyla.
Podszedł, przytulił mnie i pocałował w usta. Natychmiast go odepchnęłam.
- Co ty wyprawiasz? O co tu chodzi? Ja z tobą przecież nie chodzę!
Chris stanął jak wryty. Po kilku sekundach milczenia spojrzał na mnie wymownie.
- Dobrze się czujesz kochanie? Miałem z tobą pogadać o wczorajszej imprezie, ale przecież z tobą nie zerwałem.
To było bezsensowne i głupie. O co w tym wszystkim chodziło? Ja i Chris? Dlaczego nikt nie pamiętał Marka? Przecież jeszcze wczoraj widziałam go przed imprezą.
- Wszyscy jesteście nienormalni! Wmówiliście sobie ze ja i Chris jesteśmy razem. To jakiś absurd!
- Chris, z nią nie jest w porządku. Od rana mówi, że z tobą nie chodzi tylko z jakimś Markiem. Myślałam, że zdradza cię z jakimś studentem, ale później zaczęła się upierać, że ten chłopak chodzi do naszej szkoły i że jest w drużynie koszykarskiej.
- To jakiś obłęd Lyla. Żaden Mark nie chodzi ani do naszej szkoły, ani do drużyny. Po prostu za dużo wczoraj wypiłaś i teraz masz jakieś paranoje.
- Ja mam jakieś paranoje? Ja? Udowodnię wam, że Mark i ja chodzimy ze sobą.
Wyjęłam telefon i zaczęłam przeszukiwać galerię. Nie wykasowałam jeszcze wspólnych zdjęć z Markiem. Ale zamiast ujrzeć zdjęcia, na których ja i on przytulamy się ze sobą i całujemy, ujrzałam siebie i Chrisa robiących to.
- Gdzie są zdjęcia? Moje i Marka? Dlaczego na tych zdjęciach jesteś ty?
- Bo od dwóch lat chodzimy ze sobą – odpowiedział wymownie Chris.
- To nieprawda… nieprawda….
Opadłam na podłogę i wybuchłam płaczem. Czy ja zwariowałam? O co tu chodziło? Przecież Mark istnieje, nie wymyśliłam sobie tego. I nagle uświadomiłam sobie, kto może stanąć po mojej stronie i skończyć ten cyrk.
- Na pewno Naomi powie wam prawdę. Ona i ja przyjaźnimy się z Markiem.
- Jaka Naomi, Lyla? Kochanie znowu coś sobie uroiłaś?
- Naomi, moja najlepsza przyjaciółka.
- Nie znasz żadnej Naomi, a tym bardziej z żadną się nie przyjaźnisz.
- Znowu to samo? Uważacie, że wszystkich sobie wymyśliłam? Może swoją mamę też? I śmierć mojego ojca?
- Nie. Jeżeli chodzi ci o twoją mamę to żyje. A twój tata…
- Umarł 3 lata temu na raka.
- Właśnie…
- Ale Naomi i Mark istnieją, nie wyobraziłam tego sobie. Przecież nie jestem stukniętą wariatką.
-Nikt tutaj nie uważa, że jesteś wariatką. Po prostu może coś ci się przyśniło?
- Nie rób ze mnie idiotki. Odróżniam sen od życia codziennego. Uważasz, że wymyśliłam sobie ostatnie 2 lata mojego życia? Ja i Mark chodzimy ze sobą dwa lata! Właściwie 3 dni temu zerwaliśmy, ponieważ on wyjeżdża, ale to nie zmienia faktu, że go kocham!
- Przestań płakać i zastanów się co mówisz. Od dwóch lat chodzisz ze mną. Kocham cię, a ty mnie! Przestań pleść bzdury i wymyślać sobie jakieś postacie. Nie jesteśmy już w przedszkolu!
- Nie krzycz na mnie! Chris, ja cię nie kocham. Nie chodzę z tobą, a Mark i Naomi istnieją ! – wykrzyknęłam mu to prosto w twarz.
- Nie mam siły się z Tobą kłócić. Jak możesz tak mówić? Ale chyba wiem, jak mogę ci udowodnić, że ten cały Mark i jakaś Naomi nie chodzą do nas do szkoły. Tylko przestań płakać i zabierz swoją torbę. Pójdziemy do sekretariatu.
Chris przytulił mnie i poszliśmy w stronę sekretariatu. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.