Via Appia - Forum

Pełna wersja: Skrzydlaci
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Postanowiłam wstawić tu moje pierwsze dłuższe opowiadanie. Liczę na szczere opinie i proszę o wytknięcie mi błędów. Każdy może je popełniać, prawda? Ja mam zamiar się na nich uczyć.

Prolog

Przestałam liczyć dni i godziny. Noce ciągnęły się nieubłagalnie, a w głowie dudniło mi tylko jedno pytanie: Kiedy to się skończy? Tyle lat, tyle lat uciekania… wszystko poszło na marne. Co pół roku inny adres zamieszkania, inne imiona, nazwiska, ciągły strach. Czasem już sama nie wiedziałam kim jestem. Zraniłam tylu ludzi uciekając i znikając bez słowa. Ale oni nie wiedzieli. Oprócz mojej matki nikt nie wiedział. A teraz i jej zabrakło. Umarła i dochowała tajemnicy. Chociaż ją katował, nie wydusiła z siebie słowa. A to wszystko przeze mnie. To ja jestem winna jej katuszy. Umarła, chodź nie powinna. Ja i tylko ja ponoszę winę, za wszystkie krzywdy jakie ją spotkały. Kiedy się dowiedziała, nie odtrąciła mnie i obiecała pomóc. To dzięki niej, nie zginęłam wiele lat temu. Ale sama jestem sobie winna, że leżę teraz w pokoju przywiązana do łóżka. Myślałam, że odpuścił, że odszedł i że to już koniec. Pogłoska którą rozpuścił na temat swojej rzekomej śmierci uśpiła moją czujność i o to mu chodziło. Ogarnęło mnie fałszywe poczucie bezpieczeństwa, na które on tylko czekał. Zaskoczył mnie, chodź nie powinien. Matka przestrzegła, że nie odpuści i będzie mnie szukał. Mówiła żebym nie dała się zwieść w pułapkę. Byłam naiwna. Teraz leżę w pokoju bez okien i tylko uchylone drzwi dają rąbek światła z holu. Otacza mnie pustka. Nagle zaczęłam słyszeć w oddali kroki i ściszone głosy. Ktoś szedł korytarzem. Zapewne zaraz tu przyjdzie i mnie zabije. Ale najpierw będą tortury. Już wiele lat temu przysięgłam sobie, że choćbym miała umrzeć nie powiem ani słowa. Ogarnął mnie strach. Po tylu latach ucieczki stanę z nim twarzą w twarz. Kroki nagle ustały i pod drzwiami pokoju dało się usłyszeć rozmowę dwóch mężczyzn. Poznam jeden z głosów. Mój prześladowca rozmawiał z nieznajomym. Krzyczał i po głosie poznałam, że jest wściekły.
-Myśli, że się tak łatwo wywinie. Myśli, że może ją chować przede mną, ale ja i tak ją dorwę!
-Ale ona jest chroniona i dopiero poznaje…
-Cisza! Znajdę sposób by się do niej dostać, to nie będzie takie trudne jak ci się wydaje. Mam tam swoich ludzi. Jej matka próbuje igrać z ogniem. Chowa osiemnastolatkę nieświadoma, że użyje jej aby ją szantażować. Wiem jaki ma dar i wykorzystam go! Wkrótce mamusia zmądrzeje i będzie mi w stu procentach wierna …
Nie chciałam więcej słuchać. To niemożliwe, żeby oni wiedzieli o niej. I chcieli mnie szantażować. Miałam zamiar nie pisnąć ani słowa by ją chronić. On nie mógł wiedzieć o niej, o jej darze. Ukryłam ją i rzuciłam czar. Nikt oprócz mojej już zmarłej matki nie wiedział o dziecku. Michael wiedział, ale on zaraz po tym co zrobił mojej córce, popełnił samobójstwo,żeby go nie znaleźli. To co odkrył było potężne i niebezpieczne. A teraz mojej córce grozi niebezpieczeństwo. Ona nie może ucierpieć. I tak żyje w ciągłej nieświadomości kim jest. Odcięłam ją od tego dla jej dobra i ukryłam w normalnym świecie. Porzuciłam ją dla jej bezpieczeństwa. Przez moje głupie błędy znalazłyśmy się w nieodpowiednim miejscu. Jeżeli ją znaleźli, w niewiadomy dla mnie sposób, to to może być jej koniec. Moje ukochane dziecko jest w niebezpieczeństwie. Chciałam krzyczeć, że ona o niczym nie wie, że jest niewinna i nieświadoma tego, jaki dar i zarazem przekleństwo dla samej siebie otrzymała przez zupełny przypadek . Ona nawet nie wie, że ma moc i należy do klanu. Ona nie wie o klanie. Ale wiedziałam, że to nic nie da. Ostatkiem sił muszę ją uratować, a przynajmniej zaprowadzić do bezpiecznego miejsca, gdzie wszystko jej powiedzą i gdzie otoczą opieką…

Mam nadzieję, że nie popełniłam masy błędów. Wink
Cytat:Ogarnęło mnie fałszywe poczucie bezpieczeństwa na które on tylko czekał.

Przed 'na które' powinien być przecinek.

Cytat:On nie mógł wiedzieć o niej, o jej darze.

Może lepiej by brzmiało "On nie mógł wiedzieć ani o niej, ani o jej darze" ?

Cytat:Chciałam krzyczeć, że ona o niczym nie wie, że jest niewinna i nieświadoma tego, jaki dar i zarazem przekleństwo dla samej siebie otrzymała przez zupełny przypadek .

przecinek

Ogólnie fajne opowiadanie Smile Szkoda, że nie wprowadziłaś od razu imion, ale to nic. Ogólna ocena to 8/10 Smile
Czekam na dalszą część Smile
Mam nadzieję, że będzie ;D
Cytat:Przestałam liczyć dni i godzin_.
Niepotrzebna spacja.

Cytat:Tyle lat, tyle lat uciekania_… wszystko poszło na marne.
Znów

Cytat:Zraniłam tyle ludzi uciekając i znikając bez słowa.
IMO powinno być tylu

Cytat:To ja jestem winna jej katuszą.
Zły przypadek.

Cytat:Kiedy się dowiedziała, nie odtrąciła mnie i obiecała pomóc.
IMO przecinek w tym miejscu

Cytat:Ogarnęło mnie fałszywe poczucie bezpieczeństwa, na które on tylko czekał.

Cytat:-Ale ona jest chroniona i dopiero poznaje…
Tu dla odmiany zabrakło spacji.

Cytat:Chowa osiemnastolatkę nieświadoma, że użyje jej, aby ją szantażować.
A to zdanie w ogóle bym przeredagowała.

To tyle na temat błędów. Nadmienię jeszcze tylko, że problemów ze spacjami jest więcej niż wymieniłam. Przejrzyj tekst jeszcze raz i je popraw Wink Zdarzają się także powtórzenia. Sam tekst wydaje mi się nieco chaotyczny. Zdania są dość proste <ale przynajmniej stosunkowo łatwo się je czyta> przydałoby się nad nimi trochę popracować, bo wpadają do głowy i wypadają z niej, jakby ich tam w ogóle nie było. Musisz to koniecznie poćwiczyć. Mam też wrażenie, że w pewnym momencie wystąpił mały bałagan z czasami.
Te błędy są łatwe do wyeliminowania, więc się nie martw, tylko dużo czytaj i komentuj, a ich lokalizacja wejdzie ci w krew.

A teraz najważniejsze, czyli fabuła.
Wszystko szło fajnie, póki nie przekonałam się, że główną bohaterką będzie 18-letnia dziewczyna Wink Mam nadzieję, że nie będzie to kolejne opowiadanie o licealistach. Z zasady podchodzę do tego typu tekstów krytycznie <o czym uprzedzam na wszelki wypadek.>
To tylko prolog, a do tego dość krótki (co może jest i dobrym pomysłem, bo niewiele osób ma tu siłę na długie fragmenty Tongue )
Początek służy zainteresowaniu czytelnika. Twój tekst, pomimo błędów i niedociągnięć, o których pisałam, zaciekawił mnie.
Nie pada w nim żadne imię, ale to mi się spodobało. O postaciach nie mogę za dużo powiedzieć. Zapewne kobieta, która była "więziona" już więcej nie wystąpi. Reszta została potraktowana po macoszemu, ale wybaczam to Tongue
Widać, że masz pomysł. Oby starczyło go na więcej niż ten krótki tekst. Mam solidna podstawę fabularną, którą żal zmarnować. Możesz na jej podstawie zbudować coś naprawdę ciekawego.

Pozdrawiam i życzę owocnej pracy nad opowiadaniem.
Ogólnie to jest wstęp, który został opisany z perspektywy osoby, która nie jest główną postacią. Myślę, że nie popełniłam błędu nazywając to prologiem?
Cytat:Przestałam liczyć dni i godziny .

Nie stawia się spacji przed znakiem interpunkcyjnym.

Cytat:To ja jestem winna jej katuszą.

Chyba powinno być katuszy.

Cytat:Kiedy się dowiedziała nie odtrąciła mnie i obiecała pomóc.

Brak przecinka po dowiedziała.

Cytat:To dzięki niej, nie zginęłam wiele lat temu

Tu za to niepotrzebny.

Cytat:Zaskoczył mnie, chodź nie powinien. Matka przestrzegła mnie, że nie odpuści i będzie mnie szukał.

Niepotrzebne powtórzenie.

Cytat:Kroki nagle ustały i pod drzwiami pokoju dało się usłyszeć rozmowę dwojga mężczyzn.

Raczej dwóch...

Cytat:-Cisza! Znajdę sposób by się do niej dostać , to nie będzie takie trudne jak ci się wydaje.

Spacja przed przecinkiem - źle.

Cytat:Ogarnęło mnie fałszywe poczucie bezpieczeństwa na które on tylko czekał.

Brak przecinka po bezpieczeństwa.

Cytat:Ona nie mogła ucierpieć.

Powinno być: ona nie może. Cały czas piszesz w czasie teraźniejszym, tu zmiana na przeszły jest bezzasadna.

Cytat:Odcięłam od tego dla jej dobra i ukryłam w normalnym świecie. Porzuciłam
Cytat:
dla
Cytat:jej
bezpieczeństwa [...] Jeżeli znaleźli, w niewiadomy dla mnie sposób, to to może być jej koniec.

Powtórzenia.

Może to nie masa, ale kilka błędów się wkradło. Całość jest ciekawa, ale nie powala. Dlaczego? Bo fragment jest śmiesznie krótki i zanim zdążył na dobre zaciekawić, to się skończył. Trudno mi ocenić na jego podstawie fabułę. Prośba na przyszłość: wstawiaj dłuższe kawałki.
Dobra. Ja błędów się nie czepiam, bo sama robię ich tyle, że można by z tego miasto wybudować. Wink

Co do tego prologu. Zapowiada się ciekawa historia. Ale powiem Ci, że zamiast tego prologu mogłaś z tego zrobić rozdział. Jak na moje oko ujawniasz za dużo szczegółów całej historii. O tym psycholu co ją ściga, o matce, potem okazuje się że ta laska też jest matką. W pewnym momencie się zgubiłam. I ten wątek o tym Michaelu też mogłaś umieścić w jakimś rozdziale.
Za dużo dla mnie tu szczegółów jest zdradzone, jak streszczenie.
Mam nadzieję, że rozdział nie jest za długi. Jakby to wam przeszkadzało, to powiedzcie. Wtedy na przyszłość będę wiedziała, żeby robić krótsze. Jeżeli by ktoś nie wiedział, to imię Lyla wymawia się Lajla Smile Czekam na szczere opinie. Wink

*Rozdział 1*

Zbudziły mnie promienie słońca, wpadające przez otwarte okno na poddaszu. W głowie huczało mi po wczorajszej imprezie. Jak przez mgłę przelatywały obrazy z wczorajszego wieczoru. Ja i Mark, ja i Mark… To już koniec. On wyjeżdża i zostawia mnie. Oświadczył mi to trzy dni temu. Gdy wielokrotnie pytałam o przyczynę wyjazdu, odpowiadał zdawkowym „tak musi być". Argument „tak musi być” jest dla tych, którzy nie mają argumentu. Zachowywał się tak, jakby te dwa ostatnie lata nic dla niego nie znaczyły. To było jak gwóźdź do trumny. W takich okolicznościach dziewczyna liczy na to, że chłopak zapewni ją o swej miłości, powie że będzie przyjeżdżać, że to nie koniec… Takie wyobrażenia o pożegnaniu dwojga, poniekąd zakochanych ludzi przekazują nam reżyserzy, w niejednej komedii romantycznej. Kocham je oglądać, ale muszę być ze sobą szczera. On mnie już nie kocha. Okazał to swoją oziębłością podczas pożegnania. Dlaczego? To pytanie tłukło mi się po głowie od tylu godzin. Byłam głupia myśląc, że gdy wypiję na imprezie, to stłumię w sobie tęsknotę. Tęsknoty nie stłumiłam, a dodatkowo narobiłam sobie bólu głowy i kaca. Byłam pewna, że zaraz umrę. Mogłam sobie wyobrazić nagłówek jutrzejszej gazety:„ Siedemnastoletnia Lyla, umarła z tęsknoty za Markiem.” Nie, to zbyt melodramatyczne. O czym ja myślałam? Zaczęłam się śmiać ze swojej głupoty. Moja świętej pamięci babcia Mary, pewnie w tym momencie powiedziałaby coś w stylu „ Nie płacz dziecinko, tego kwiatu jest pół światu”. Ale po co mi pół świata? Ja chcę tylko jednego. Z moich przemyśleń wyrwała mnie mama.
- Kochanie śniadanie! - zawołała tym swoim melodyjnym głosem.
Niechętnie wstałam z łóżka. Zastanawiałam się, co by powiedziała, gdyby dowiedziała się, że piłam? Zakładam, że chwilę by pokrzyczała, a potem usiadłybyśmy razem przy stole w jadalni, położyłaby mi rękę na ramieniu i zapytała głosem pełnym spokoju „Lyla, czy masz jakieś problemy?” Tak to jest, jak ma się mamę psychologa. Przelotnie spojrzałam na siebie w lusterku. Postać jaką zobaczyłam, miała czerwone oczy, rozmazany makijaż i była w ogólnej rozsypce. Moje wiśniowe włosy, przypominały skrzyżowanie gniazda wron i mopa do podłogi. Nie mogłam w takim stanie zejść na dół.
- Mamo, wezmę prysznic! –krzyknęłam na tyle głośno, że mnie usłyszała.
- Aby szybko, bo śniadanie stygnie i spóźnisz się do szkoły!
- Dobrze, dobrze!
Gdy poleciały na mnie pierwsze strużki zimnej wody, powoli zaczęłam trzeźwieć. Przypomniałam sobie, że wczoraj wypiłam trzy piwa i kilka kieliszków jakiegoś wina. Czy ja byłam głupia?
- Tak – odpowiedziałam sama sobie, na to idiotyczne pytanie.
Chciałabym teraz z kimś pogadać. Ale jak na gwałt, dwie najbliższe mi osoby, odwróciły się ode mnie. Mark wyjeżdża, a Naomi mnie unika. Za każdym razem gdy próbowałam się z nią skontaktować, nie odpierała, albo miała wyłączoną komórkę. Od trzech dni się nie widziałyśmy. Gdy wołam ją na korytarzu w szkole udaje, że nie słyszy, a kiedy poszłam do jej domu zapytać co się dzieje, jej mama powiedziała, że jej nie ma. To wydaje się dziwne. Nie wiem co zrobiłam nie tak. Nawet nie wie, że ja i Mark zerwaliśmy, że on wyjeżdża. Chociaż możliwe że już wie, ponieważ plotki w naszym mieście rozchodzą się z prędkością światła. Zawsze pragnęłam się stąd wyrwać, zwiedzić świat. Tata opowiadał z taką pasją o przygodach, które mu się zdarzyły podczas jego podróży. Gdy miał osiemnaście lat wyjechał z sennego miasteczka, żeby iść w pogoni za marzeniami. Po 10 latach niezliczonych wycieczek, spotkał mamę. Kiedy się poznali ona kupowała hot-doga w parku, a on kłócił się ze sprzedawcą, że za mało mu wydał. Mama nie mogła ścierpieć tego jazgotu, więc wyjęła z portfela dziesięciodolarówkę i dała tacie, żeby tylko się zamknął. Bardzo romantyczne. W tym momencie chciałabym się do niego przytulic. On pewnie powiedziałby, że wszystko się ułoży. Niestety, to już 3 lata jak nie żyje. Mama od tego czasu jest inna. Wszystko robi mechanicznie, zostaje po godzinach w pracy, nie wychodzi nigdzie wieczorem. Martwię się o nią. Przy tacie była promienną, pełną energii kobietą. Nie było faceta który by się za nią nie obejrzał, gdy szła miastem. Ale ja też się zmieniłam. Przez rok unikałam kontaktu z rówieśnikami. Gdy któraś z koleżanek pytała, czy wyjdziemy wieczorem zbywałam ją krótkim „ Nie mogę”. Taka byłam, dopóki w szkole nie pojawili się Naomi i Mark. Naomi przyjechała do miasta miesiąc przed Markiem. Wpadła na mnie na korytarzu i zapytała czy nie oprowadziłabym jej po szkole. Szybko złapałyśmy kontakt i niespełna dwa tygodnie później, mówiłyśmy sobie wszystko. Gdy pojawił się Mark, od razu do nas dołączył. Był przystojny, dobrze umięśniony, a przy tym i niegłupi. Dziewczyny w szkole szalały na jego punkcie. Mimo, że należał do drużyny koszykówki, to z nami siadał na stołówce. Początkowo myślałam, że on i Naomi będą parą, ale w końcu to ja zostałam jego dziewczyną. Oprócz nich w szkole nie miałam zbyt wielu przyjaciół, chodź po tym jak wyszłam ze swojej skorupy, stałam się raczej towarzyską osobą. Na wczorajszej imprezie szczególnie to pokazałam tańcząc ze wszystkimi po kolei. Pamiętam przeszywający wzrok Nicoli, kiedy tańczyłam przytulańca z jej chłopakiem. Jejku, będę musiała ją dzisiaj przeprosić. Chociaż lepszym pomysłem będzie udać się do radiowęzła i powiedzieć wszystkim, że wczoraj trochę mi odbiło. Z naciskiem na trochę. A zresztą, kogo to obchodzi co robiłam. Jeżeli ktoś będzie miał jakieś pretensje, niech mi to powie prosto w twarz.
- Lyla! Złaź wreszcie!
- Już, już.
***
Wchodząc do szkoły, byłam spóźniona 10 minut. Wiedziałam, że u pana Leseya to lekkie przegięcie i będę się musiała tłumaczyć przed całą klasą, dlaczego nie dotarłam na czas. Wchodząc do sali czułam, że wszyscy przeszywają mnie wzrokiem. Wgapiali się we mnie, jakby mogli zobaczyć coś, czego ja nie widzę.
- Przepraszam za spóźnienie – mówiąc to patrzyłam nauczycielowi prosto w oczy. Minę miał nietęgą.
- 10 minut. Czy mogłaby nam pani wyjaśnić, co takiego pani wypadło? – mówiąc to z sarkazmem, nauczyciel spojrzał na mnie wymownie.
Klasa zachichotała. Co miałam powiedzieć? Że mam lekkiego kaca, boli mnie głowa i potrzebuję więcej snu?
- To się więcej nie powtórzy – odrzekłam i poszłam usiąść na swoim miejscu.
Okazało się, że siedzi w nim Tony. Jedyne wolne miejsce, było za Nicol.
- Proszę pana, czy pozwolił pan usiąść Tonem`u na moim miejscu? – zapytałam nauczyciela, piszącego coś na tablicy. U matematyka, miejsca jakie wybraliśmy sobie na początku roku, były naszymi stałymi miejscami i zabronione było się przesiadać. Nauczyciel zwrócił twarz w moją stronę.
- Lyla, Tony zawsze siedzi na tym miejscu. Twoje miejsce jest za Nicol – po raz drugi nauczyciel spojrzał na mnie wymownie, tylko tym razem w jego oczach dało się ujrzeć cień zdziwienia.
- Panie profesorze, jeszcze trzy dni temu, ja tutaj siedziałam – postanowiłam walczyć o moje miejsce siedzące, szczególnie, jeśli miałabym przenieś się za Nicol.
- Coś ci się musiało pomieszać. Zajmij swoje miejsce i zacznij przepisywać zadania.
Z rezygnacją, zaczęłam iść w kierunku mojego, od teraz stałego miejsca pracy. Nicol widząc, że idę do ławki zgromiła mnie wzrokiem i zaczęła wyrywać kartkę z zeszytu. Usiadłam na miejscu i zaczęłam się rozpakowywać. Miałam gdzieś to, co o mnie myślała. Każdy może mieć gorszy dzień, prawda? Gdy zaczęłam pisać to, co matematyk zdążył już rozwiązać na tablicy, Nicola rzuciła mi zgniecioną kartkę na stół. Zdziwiona, wyprostowałam kartkę i zaczęłam rozczytywać to, co tam było napisane:
„ Może i mnie nie obeszło to jak na moich oczach obmacywałaś mojego chłopaka i wielu innych chłopaków , ale uwierz mi, Twój chłopak jest wkurzony.”
Przecież ja już, nie jestem z Markiem. Jak widać, to jeszcze się nie rozeszło. Odpisałam:
„ Nie jestem już z Markiem, więc mogę robić co chcę. A tak poza tym, nie obmacywałam twojego, ani żadnego innego chłopaka. To, że z nimi tańczyłam to chyba nic złego prawda?”
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź:
„ Jaki Mark? Chris jest wkurzony. Nie mógł przyjść na imprezę, ponieważ miał trening przed jutrzejszym meczem. Dobrze o tym wiedziałaś. Dziś rano jego przyjaciel, był łaskaw powiadomić go, jak jego dziewczyna puszcza się na prawo i lewo. Ale, ale… kto to jest Mark? Czyżbyś miała jakiegoś chłoptasia na boku?”
Trochę się zdziwiłam, czytając to. Co z tym wszystkim wspólnego miał Chris? Wiem, że był kapitanem drużyny koszykarskiej. Zanim pojawił się Mark, trochę się w nim podkochiwałam, ale nie chodziłam z nim.
„ Coś ci się chyba pokręciło. Przecież ja nie chodzę z Chrisem. Może jeszcze nie wiesz, ale zerwaliśmy z Markiem. Trochę się wczoraj wygłupiłam ,ale to wszystko. Nie chodzę z Chrisem i nigdy z nim nie chodziłam”
Jeżeli miałabym powtórzyć o czym mówił w tym momencie matematyk, nie byłabym w stanie. Ze zniecierpliwieniem oczekiwałam, odpowiedzi od Nicoli. Co jej się pokręciło. Ja i Chris? To pewnie jakaś podpucha.
„ Dobrze się czujesz? Ile wczoraj wypiłaś? Brałaś coś? Wytrzeźwiej wreszcie! Jakbyś nie wiedziała od półtora roku chodzisz z Chrisem! Jesteście bardzo szczęśliwi, aż rzygać się chcę na wasz widok. Zdradzasz go z jakimś Markiem? Przyjaźnimy się, więc dam ci dobrą radę. Skończ ten cały związek z jakimś tam Markiem. Wiele dziewczyn, jak nie wszystkie zabiłyby za takiego chłopaka jak Chris! Jesteś szczęściarą.”
O co jej chodzi? Czemu upiera się, że chodzę z Chrisem? To jakiś żart? I odkąd, ja Lyla przyjaźnię się z Nicol? Zadzwonił dzwonek i Nicol szybko wyszła z klasy. Wpakowałam swoje rzeczy do torby i pobiegłam za nią. Zauważyłam ją przy wejściu. Stała ze swoim chłopakiem. Podbiegłam do nich.
- Co ty pleciesz? Przecież ja nie chodzę z Chrisem! Odbiło ci? Nie pamiętasz już Marka?
Wykrzyczałam to wszystko, poczym stanęłam i patrzyłam się na nią. Spojrzała na mnie jak na jakąś wariatkę.
- Dobrze się czujesz Lyla? Naprawdę musiałaś coś brać i trzyma cię do dzisiaj.
Śmiała się ze mnie. Nie ćpałam i już jestem trzeźwa. Jestem tego pewna.
- Ja coś brałam? To ty jesteś totalną wariatką i wymyślasz sobie jakieś bzdury. Wiem, ze się kochałaś w Marku, ale byłam pewna, że już obie wszystko wyjaśniłyśmy, więc nie wiem po co wymyślasz to całe chodzenie z Chrisem. To jakiś żart prawda? Zaraz pewnie wybuchniesz śmiechem i powiesz że dałam się nabrać!
- Lyla coś ci się stało? Dobrze się czujesz? O jakim Marku mówisz? Do naszej szkoły nie chodzi żaden Mark – odparł zdziwiony Max.
- Ty też? Mark chodzi do naszej szkoły i teraz ma trening kosza – miałam już dość tego dnia, a przede mną jeszcze cztery godziny w szkole.
- Przestań pleść głupoty, bo jestem skłonna uwierzyć, że zwariowałaś. Nie ma u nas żadnego Marka! Opamiętaj się.
-Ma teraz trening. Na pewno jest na sali.
Złapałam ją a rękaw i zaczęłam ciągnąć w stronę sali gimnastycznej. Nic mnie nie obchodziło, że patrzy na nas pół korytarza.
- Puszczaj mnie wariatko!
Nicola zaczęła się szarpać, ale miałam wystarczającą ilość siły by chwycić ją mocniej. Musiałam to wyjaśnić. To jakaś jedna wielka bujda. Gdy weszłyśmy przez drzwi prowadzące na halę, wszyscy zaczęli się na nas gapić. Chłopaki z drużyny przestali grać. Nigdzie nie mogłam dojrzeć Marka. Nick stał najbliżej, więc postanowiłam go o to zapytać.
- Nick! Wiesz może gdzie jest Mark? – zapytałam, trochę dysząc.
- Jaki Mark? – spytał Nick ze zdziwienia.
- No Mark Walker. Mój chłopak – odpowiedziałam trochę znudzonym głosem, ponieważ mówiłam to dzisiaj już x razy.
- Twój chłopak? O kim ty mówisz? Przecież chodzisz z Chrisem.
- O czym wy wszyscy mówicie? Nie chodzę z Chrisem!
Oznajmiłam to na tyle głośno, że cała drużyna wraz z kibicami, zaczęła się nam przyglądać z zaciekawieniem. Zobaczyłam, że Chris idzie w naszą stronę. Wreszcie wyjaśnię całą tę sytuację, raz na zawsze.
- Cześć Lyla.
Podszedł, przytulił mnie i pocałował w usta. Natychmiast go odepchnęłam.
- Co ty wyprawiasz? O co tu chodzi? Ja z tobą przecież nie chodzę!
Chris stanął jak wryty. Po kilku sekundach milczenia spojrzał na mnie wymownie.
- Dobrze się czujesz kochanie? Miałem z tobą pogadać o wczorajszej imprezie, ale przecież z tobą nie zerwałem.
To było bezsensowne i głupie. O co w tym wszystkim chodziło? Ja i Chris? Dlaczego nikt nie pamiętał Marka? Przecież jeszcze wczoraj widziałam go przed imprezą.
- Wszyscy jesteście nienormalni! Wmówiliście sobie ze ja i Chris jesteśmy razem. To jakiś absurd!
- Chris, z nią nie jest w porządku. Od rana mówi, że z tobą nie chodzi tylko z jakimś Markiem. Myślałam, że zdradza cię z jakimś studentem, ale później zaczęła się upierać, że ten chłopak chodzi do naszej szkoły i że jest w drużynie koszykarskiej.
- To jakiś obłęd Lyla. Żaden Mark nie chodzi ani do naszej szkoły, ani do drużyny. Po prostu za dużo wczoraj wypiłaś i teraz masz jakieś paranoje.
- Ja mam jakieś paranoje? Ja? Udowodnię wam, że Mark i ja chodzimy ze sobą.
Wyjęłam telefon i zaczęłam przeszukiwać galerię. Nie wykasowałam jeszcze wspólnych zdjęć z Markiem. Ale zamiast ujrzeć zdjęcia, na których ja i on przytulamy się ze sobą i całujemy, ujrzałam siebie i Chrisa robiących to.
- Gdzie są zdjęcia? Moje i Marka? Dlaczego na tych zdjęciach jesteś ty?
- Bo od dwóch lat chodzimy ze sobą – odpowiedział wymownie Chris.
- To nieprawda… nieprawda….
Opadłam na podłogę i wybuchłam płaczem. Czy ja zwariowałam? O co tu chodziło? Przecież Mark istnieje, nie wymyśliłam sobie tego. I nagle uświadomiłam sobie, kto może stanąć po mojej stronie i skończyć ten cyrk.
- Na pewno Naomi powie wam prawdę. Ona i ja przyjaźnimy się z Markiem.
- Jaka Naomi, Lyla? Kochanie znowu coś sobie uroiłaś?
- Naomi, moja najlepsza przyjaciółka.
- Nie znasz żadnej Naomi, a tym bardziej z żadną się nie przyjaźnisz.
- Znowu to samo? Uważacie, że wszystkich sobie wymyśliłam? Może swoją mamę też? I śmierć mojego ojca?
- Nie. Jeżeli chodzi ci o twoją mamę to żyje. A twój tata…
- Umarł 3 lata temu na raka.
- Właśnie…
- Ale Naomi i Mark istnieją, nie wyobraziłam tego sobie. Przecież nie jestem stukniętą wariatką.
-Nikt tutaj nie uważa, że jesteś wariatką. Po prostu może coś ci się przyśniło?
- Nie rób ze mnie idiotki. Odróżniam sen od życia codziennego. Uważasz, że wymyśliłam sobie ostatnie 2 lata mojego życia? Ja i Mark chodzimy ze sobą dwa lata! Właściwie 3 dni temu zerwaliśmy, ponieważ on wyjeżdża, ale to nie zmienia faktu, że go kocham!
- Przestań płakać i zastanów się co mówisz. Od dwóch lat chodzisz ze mną. Kocham cię, a ty mnie! Przestań pleść bzdury i wymyślać sobie jakieś postacie. Nie jesteśmy już w przedszkolu!
- Nie krzycz na mnie! Chris, ja cię nie kocham. Nie chodzę z tobą, a Mark i Naomi istnieją ! – wykrzyknęłam mu to prosto w twarz.
- Nie mam siły się z Tobą kłócić. Jak możesz tak mówić? Ale chyba wiem, jak mogę ci udowodnić, że ten cały Mark i jakaś Naomi nie chodzą do nas do szkoły. Tylko przestań płakać i zabierz swoją torbę. Pójdziemy do sekretariatu.
Chris przytulił mnie i poszliśmy w stronę sekretariatu. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.


Cytat:W głowie huczało mi po wczorajszej imprezie. Jak przez mgłę przelatywały mi obrazy z wczorajszego wieczoru.

Cytat:Ja i Mark_, ja i Mark…
Niepotrzebna spacja. W tekście jest więcej takich przypadków. Wszystkich nie wypisywałam. Będziesz musiała zlokalizować je sama.

Cytat:To było jak cios do trumny.
Raczej jak gwóźdź do trumny

Cytat:Byłam głupia myśląc, że gdy wypije na imprezie, to stłumię w sobie tęsknotę.

Cytat:Niechętnie wstałam z łóżka. Zastanawiałam się, co by powiedziała, gdyby dowiedziała się, ze piłam?
że

Cytat:Zakładam, że chwile by pokrzyczała, a potem usiadłybyśmy razem przy stole w jadalni, położyłaby mi rękę na ramieniu i zapytała głosem pełnym spokoju „Lyla, czy masz jakieś problemy?”

Cytat:- Mamo, wezmę prysznic! –krzyknęłam na tyle głośno, że mnie usłyszała.
Brak spacji

Cytat:.Gdy wołam ją na korytarzu w szkole udaje, że nie słyszy, a kiedy poszłam do jej domu zapytać co się dzieje, jej mama powiedziała, że jej nie ma.
Kropka w złym miejscu

Cytat:Tata opowiadał z taką pasją o przygodach, które mu się zdarzyły podczas jego podróży.

Cytat:Wiedziałam, że u pana Leseya to lekkie przegięcie i będę się musiała tłumaczyć przed całą klasą, dlaczego nie dotarłam na czas.

Cytat:-Panie profesorze, jeszcze trzy dni temu, ja tutaj siedziałam – postanowiłam walczyć o moje miejsce siedzące, szczególnie, jeśli miałabym przenieś się za Nicol.

Cytat:Gdy zaczęłam pisać to, co matematyk zaczął pisać na tablicy, Nicola rzuciła mi zgniecioną kartkę na stół.

Cytat:„ Może i mnie nie obeszło to jak na moich oczach obmacywałaś mojego chłopaka i wielu innych chłopaków_, ale uwierz mi, Twój chłopak jest wkurzony.”
Tylko ci to wskazuję. To liścik, więc niekoniecznie musimy to kwalifikować jako błąd, a zrzucić na styl pisania postaci Wink

Cytat:I odkąd, ja Lyla przyjaźnię się z Nicol? Zadzwonił dzwonek i Nicola szybko wyszła z klasy.
To Nicol czy Nicola? Bohaterka w cudowny sposób zmienia imię.

To są błędy, które wychwyciłam, co nie znaczy, że nie ma ich więcej Wink
Nie są one jakieś poważne i moim zdaniem łatwo będzie je wyeliminować. Twoją pracę czyta się dość przyjemniej, choć moim zdaniem zdania są trochę za proste, ale myślę, że z czasem będą coraz lepsze.
Długość fragmentu też jest odpowiednia. Co prawda przy takiej liczbie błędów, czytanie zajęło mi trochę czasu, ale za jakiś czas, gdy ich liczba zostanie zredukowana, taka objętość będzie idealna.

Teraz najważniejsze:
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że czegoś takiego się spodziewałam. Na początku obawiałam się, że będzie to kolejne nudne i naiwne romansidło z licealistami w roli głównej. ZA to masz plus, bo zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Takie ingerowanie w życie głównej bohaterki, zmienianie przeszłości <osaczanie jej?> to ciekawy i dobry zabieg. Można to potem ciekawie rozwinąć. Jest to jednak twoje opowiadanie, dlatego nie będę niczego podsuwać i sugerować, czekam na twoje pomysły.
Główną bohaterkę nawet polubiłam, a to nie zdarza się bardzo często. Tak samo mam mały uraz do narracji pamiętnikarskiej <choć sama stosuję ją w jednym opowiadaniu Tongue >, ale u ciebie się to sprawdza. Na szczęście Lyla nie zachowuje się i nie myśli, jak rozwydrzona, naiwna i głupia nastolatka. Ma problemy typowe dla jej wieku i to fajnie kontrastuje z wydarzeniami, które wkrótce nastąpią w jej życiu. Ma ciekawe przemyślenia i to czyni ją sympatyczną osobą.
O reszcie postaci nie mogę za dużo powiedzieć, ale nie wydają się sztuczne, choć dialogi mogłabyś trochę dopracować. Jednak potrafię sobie wyobrazić, że nastolatki są w stanie wypowiadać się ten sposób. Liczę na to, że w kolejnych rozdziałach przybliżysz je nam trochę bardziej.
Opowiadanie jest ciekawe <nie ma w nim typowej naiwności i innych głupstewek typowych dla wielu młodzieżowych powieści> i zachęca do dalszego czytania, a to najważniejsze. Cieszę się, że gówna bohaterka nie potkała od razu w pierwszym rozdziale wielkiej, niebezpiecznej i niedostępnej miłości Wink Poszłaś inną drogą i bardzo dobrze.

Mam nadzieję, że moja pisanina się do czegoś przydała.

Pozdrawiam i życzę udanych pomysłów.
Kassandra, dziękuję za opinię , jak również za wytknięcie błędów. Cieszę się, że zaskoczyłam Cię pozytywnie. Spróbuję popracować trochę nad dialogami i urozmaicić zdania, żeby nie były, jak to ujęłaś "zbyt proste". Jak już wspomniałam, to jest moje pierwsze opowiadanie i dopiero się uczę. Wink Mam nadzieję, że z każdym rozdziałem, liczba błędów będzie sukcesywnie spadać. Smile
"Umarła, chodź nie powinna."
choć

"Nagle zaczęłam słyszeć w oddali kroki i ściszone głosy."
Chodzi pewnie o głosy stłumione odległością, ale kiedy piszesz "ściszone głosy", daje to wyobrażenie rozmowy prowadzonej półgłosem, co z kolei kłóci się z tym: "Mój prześladowca rozmawiał z nieznajomym. Krzyczał i po głosie poznałam, że jest wściekły." I chyba zgrabniej brzmiałoby "nagle usłyszałam".

"-Cisza! Znajdę sposób by się do niej dostać, to nie będzie takie trudne jak ci się wydaje. Mam tam swoich ludzi. Jej matka próbuje igrać z ogniem. Chowa osiemnastolatkę nieświadoma, że użyje jej aby ją szantażować. Wiem jaki ma dar i wykorzystam go! Wkrótce mamusia zmądrzeje i będzie mi w stu procentach wierna …"

Tu mnie zgubiłaś. Za dużo matek i córek w tak krótkim i gęstym w informacje fragmencie.

"a dodatkowo narobiłam sobie bólu głowy i kaca."

Koślawie to brzmi, może lepiej dorobiłam się bólu głowy itd.?

"nie odpierała"
odbierała

"Od trzech dni się nie widziałyśmy. Gdy wołam ją na korytarzu w szkole udaje, że nie słyszy"

Czyli w szkole ją jednak widuje?

"Trochę się zdziwiłam, czytając to."
To "trochę" brzmi w tych okolicznościach dość nonszalancko. Mnie to by porządnie zatkało :)

"poczym"
po czym

"Do naszej szkoły nie chodzi żaden Mark"
Dodałabym tu od razu nazwisko, bo raczej trudno sobie wyobrazić, by wśród wszystkich uczniów amerykańskiej szkoły nie znalazł się ani jeden Mark.

Nawet ciekawie, ale przyznam, że gdybym przeczytała jeszcze jedno: Chodzisz z Chrisem! Nie chodzę z Chrisem, chodzę z Markiem!, chyba zaczęłabym krzyczeć. Akcję drugiego fragmentu imo dałoby się zmieścić w dziesięciu zdaniach bez uszczerbku na fabule, za to z korzyścią dla nerwów czytelnika. Ogółem, za dużo bloga w tym opowiadaniu, albo za mało opowiadania w blogu.
*Rozdział 2*


Idąc do sekretariatu, zaczęłam analizować wczorajszy dzień. Wstałam wcześnie i poszłam do szkoły. Tam nie działo się nic spektakularnego, oprócz niezapowiedzianej klasówki z historii. Po szkole, poszłam do domu szykować się na imprezę. Pamiętam bałagan, jaki zostawiałam wychodząc. Ale to nie miało znaczenia. Kiedy wsiadałam do toyoty mojej mamy, po drugiej stronie ulicy zobaczyłam Marka i Naomi. Stali i rozmawiali. Mark wyraźnie krzyczał i żywo gestykulował, natomiast Naomi próbowała go uciszyć. Nie miałam ochoty, wtedy z nimi rozmawiać. Chciałam wyjaśnić napiętą sytuację pomiędzy mną a Naomi, ale nie przy Marku. Widząc go z nią, poczułam zazdrość i to zadecydowało o tym, że utopie swoje smutki w alkoholu. Wyminęłam ich i w bocznym lusterku zobaczyłam jak odchodzą, w stronę domu Marka. To był ostatni raz jak ich widziałam. Byłam mocno wkurzona, że z nim Naomi chciała rozmawiać, a mnie unikała z niewiadomych powodów. Ale teraz byłam jeszcze bardziej pewna, że nie wymyśliłam sobie spotkania z nimi. Oni byli w moim życiu przez ostatnie dwa lata, a to co mówili inni, nie miało sensu. Czy to właśnie wmawiał sobie każdy psychicznie chory, tłumacząc swoje zachowanie? Tyle, że ja nie jestem psychicznie chora. Jestem zdrowa i zaraz okaże się, że mam rację i to oni mieli jakieś chwilowe zaćmienie umysłu. Gdy weszliśmy do sekretariatu, pani Clars spojrzała na nas, z nad okularów.
-W czym mogę pomóc? - zapytała obojętnym głosem.
-Właściwie to chcieliśmy spytać, czy do tej szkoły chodzą niejaki Mark…
Chris spojrzał na mnie wymownie, oczekując nazwiska .
-Mark Walker i Naomi Richter – odpowiedziałam bez wahania.
Sekretarka spojrzała na nas podejrzliwie.
-Mogę spytać, po co wam to wiedzieć?
-Właściwie…
Zaczęłam się jąkać, ale Chris wybawił mnie w ostatniej chwili.
-Potrzebujemy tego dla pana Kintsa, ponieważ znalazł kartkówki podpisane tymi imionami i nazwiskami. Osoby piszące pracę nie podały klasy, a profesor nie może sobie przypomnieć, czy w ogóle uczy kogoś takiego.
Kiepska wymówka Chris, pomyślałam w myślach. Najwyraźniej sekretarka uznała, że mówimy prawdę, ponieważ zaczęła szukać czegoś w komputerze.
-Profesor Kints, najwyraźniej będzie musiał szukać winnego tego kawału, ponieważ żadne z tych osób nie chodzi do naszej szkoły.
Serce stanęło mi na moment. Co to oznacza dla mnie ?
-Przecież jeszcze wczoraj ich widziałam. Chodzili po korytarzu, witali się z ludźmi. Chris, oni nie mogli tak po prostu wyparować!
Sekretarka spojrzała na nas, z pytającym wyrazem twarzy. Mój niby chłopak, podziękował jej i wyprowadził mnie na korytarz, poczym wyjął komórkę i czytał coś w skupieniu.
-Lyla, wierzysz mi teraz?
-Ale to nie ma sensu. Ja ich widziałam Chris, rozmawiałam z nimi, całowałam Maksa.
Mówiąc to trochę się zaczerwieniłam.
-Zdajesz sobie sprawę, jak ciężko mi tego słuchać? Jak trudno mi patrzeć , jak robisz z siebie idiotkę, może nawet wariatkę twierdząc, że jakiś chłopak i dziewczyna, którzy najprawdopodobniej nie istnieją, chodzą do tej szkoły i że jedno z nich to twój chłopak, a drugie jest Twoją najlepszą przyjaciółką?
-A więc tak o mnie myślisz. Jak o wariatce?
-Tak właśnie się zachowujesz! Oprzytomniej wreszcie i zacznij mówić z sensem. Po prostu udajmy, że ta sprawa nie miała miejsca i zapomnijmy o tym.
Powiedział to z lekkim zmęczeniem i zaczął mnie przytulać. Odepchnęłam go natychmiast i wybiegłam ze szkoły. Czemu nikt mi nie wierzył? Czemu wszyscy mieli mnie za wariatkę, podczas kiedy ja mówiłam prawdę? I nagle przyszedł mi do głowy jeszcze jeden pomysł. Wsiadłam do samochodu i obrałam kierunek w stronę parku. Czy jeśli okaże się, że Mark i Naomi nie istnieją, będzie to równoznaczne z tym, że zwariowałam?
***
Jechałam wyjątkowo wolno, bojąc się tego co mogę zobaczyć. Postanowiłam pojechać tam, gdzie jak uważałam mieszkają Mark i Naomi. Co tam zastanę? Tego właśnie się bałam. Skręciłam koło parku. Postanowiłam najpierw pojechać do Marka. Podjeżdżając pod dom, kamień spadł mi z serca. Wyglądał tak jak kilka dni temu. Okalała go bujna winorośl. W środku paliło się światło, co wskazywało na to, że ktoś tu mieszka. Wyskoczyłam szybko z samochodu i pobiegłam w kierunku drzwi. Mój uśmiech nieco zbladł, gdy drzwi, zamiast Marka lub jego ojca, otworzył nieznany mi facet w średnim wieku. Mimo wszystko postanowiłam zaryzykować.
-Czy zastałam Marka?
Mężczyzna zlustrował mnie uważnie, po czym odpowiedział:
-Żaden Mark tu nie mieszka.
Serce zaczęło mi bić coraz szybciej. Nie mieszka tu Mark?
-Jest pan pewien?
-Cukiereczku, mieszkam tu z żoną od 30 lat. Musiałaś pomylić adres.
Powiedziawszy to zamknął drzwi. To niedorzeczne. Dlaczego wszystko przeczy temu, że Naomi i Mark żyją, istnieją… Mam w głowie ich obraz. Pamiętam wspólne chwile, które spędzaliśmy. Ognisko na plaży, obóz nad jeziorem, seanse w kinie. To wszystko siedzi w mojej głowie, lecz nie mogę przypomnieć sobie chwil wspólnie spędzonych z Chrisem. On i ja… To jakaś paranoja.
-Co ja mam teraz zrobić?
Zrezygnowana pojechałam jeszcze pod dom Naomi, ale tam również zastałam jakąś parę staruszków twierdzących, że nikt taki tu nie mieszka. Co się ze mną dzieje? Nie umiałam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Chciałam z kimś o tym porozmawiać, wyżalić się. Chciałam, aby ktoś powiedział mi, co się ze mną dzieje. Postanowiłam, że nie powiem o tym mamie. Na razie, dopóki nie zrozumiem tego, będę udawała przed wszystkimi, że to co powiedziałam w szkole, było wynikiem zbyt dużej dawki alkoholu, który wypiłam na imprezie. Tylko jak będę udawała, że kocham Chrisa i że jestem z nim? A może to tylko sen i zaraz się obudzę?
-Jestem naiwna i głupia.
Ale jak racjonalnie wyjaśnić tą sytuację? Gdy wsiadłam do samochodu,odczułam niesamowite zmęczenie. Postanowiłam, że pojadę do domu, wezmę zimny prysznic i prześpię się. Może rankiem, trzeźwo spojrzę na tę sytuację…
***

Gdy obudziłam się, była dokładnie trzecia w nocy, a za oknem szalała burza. Ta godzina źle mi się kojarzyła. Zresztą chyba każdy miał to dziwne odczucie, budząc się o 3 w nocy, po obejrzeniu filmu „Egzorcyzmy Emily Rose”? Trzecia w nocy – godzina demonów. Ciarki przeszły mi po plecach, ale mimo wewnętrznego strachu, poszłam do kuchni po szklankę wody. Spałam całe popołudnie i pewnie już teraz nie zasnę. Otworzyłam lodówkę by zobaczyć, że jest opustoszała.
-Ups. Zapomniałam zrobić zakupy.
Mama pewnie jutro na śniadanie da mi kazanie, na temat niewypełniania obowiązków domowych. Za każdym razem, gdy czegoś zapomnę zrobić (każdemu człowiekowi może się zdarzyć prawda?), mama przez minimum pół godziny, tłumaczyła mi jakie to ważne jest, aby każda z nas rzetelnie wykonywała zadania domowe. Harmonogram był niezmienny i wisiał na lodówce, z cotygodniową listą zakupów. Mama nie lubiła jak wieczorem w domu panował bałagan, gdy pranie było w koszu lub, gdy lodówka była pusta. Taki mój los, dzielić mieszkanie z pedantką. Tata zawsze śmiał się, że, mogłaby czasem wyluzować i dać się ponieś szaleństwu. Jedyny krok jaki zrobiła w stronę „muszę się wyluzować i przestać sprzątać” był taki, że nie pozmywała po kolacji. Ale oczywiście jak tylko poszliśmy spać, poszła do kuchni i zmyła walające się naczynia. Taka już jest moja kochana mama. Gdy wyjmowałam wodę z lodówki usłyszałam za sobą jakieś odgłosy. Odwróciłam się, ale nikogo tam nie było. Uznałam, że coś mi się przesłyszało i zaczęłam nalewać sobie wody.
-Lyla…- usłyszałam głos kobiety, dochodzący z końca kuchni.
-Mama? – zapytałam niepewnie.
-Lyla…- usłyszałam ponownie.
Nikt się nie odezwał. Wyraźnie słyszałam, że ktoś mnie wołał. Poszłam sprawdzić salon, ale tam nikogo nie zastałam. Poszłam do pokoju mamy. Spała. Może lekko chrapała, ale na pewno nie była wstanie mnie wołać.
-Omamy słuchowe. Pięknie. Nie dość, że jestem prawdopodobnie umysłowo chora, to jeszcze słyszę różne rzeczy.
Jutro moje urodziny i pięknym zwieńczeniem tego dnia, będzie wizyta w psychiatryku, z ewentualną możliwością dłuższego pobytu. Tam pewnie na pęczki jest takich osób jak ja.
-Będę miała towarzystwo.
Sama zaczęłam się śmiać z tych bzdur, jakie tłukły mi się po głowie. Psychiatryk był ostatnim miejscem na mojej liście miejsc, które chciałabym odwiedzić przed osiemnastką.
Cytat:Widząc go z nią, poczułam zazdrość i to zadecydowało o tym, że utopie swoje smutki w alkoholu.
1. Ja zmieniłabym czas na przeszły.
2. Jeśli jednak zdecydujesz się zostawić teraźniejszy to - utopię

Cytat:-W czym mogę pomóc? - zapytała obojętnym głosem.
Zjedzona spacja - w tekście roi się od takich przypadków.

Cytat:Chris spojrzał na mnie wymownie, oczekując nazwiska_.
Niepotrzebna spacja się wkradła.

Cytat:-Mogę spytać, po co wam to wiedzieć?
Ten tekst jakoś słabo pasuje mi do sekretarki.

Cytat:-Ale to nie ma sensu. Ja ich widziałam Chris, rozmawiałam z nimi, całowałam Maksa
Eeee coś mi umknęło. Skąd nagle się wziął ten Maks?

Cytat:-Zdajesz sobie sprawę, jak ciężko mi tego słuchać? Jak trudno mi patrzeć_, jak robisz z siebie idiotkę, może nawet wariatkę twierdząc, że jakiś chłopak i dziewczyna, którzy najprawdopodobniej nie istnieją, chodzą do tej szkoły i że jedno z nich to twój chłopak, a drugie jest Twoją najlepszą przyjaciółką?
Dodatkowo zdanie wydaje mi się za długie.

Cytat:-Cukiereczku, mieszkam tu z żoną od 30 lat. Musiałaś pomylić adres.
Liczby lepiej zapisywać słownie Wink

To tyle, jeśli chodzi o błędy i usterki.
Nie ma ich wiele, choć oczywiście mogę się mylić Wink

W zasadzie to podtrzymuję to, co napisałam w pierwszym komentarzu.
Czyta się szybko i sprawnie. Na szczęście Lyla zrezygnowała z tłumaczenia wszystkim, że jej chłopakiem nie jest Chris, a Mark <od razu zrobiło się milej>. Dalej żywię swoistą sympatię do tej dziewczyny. W sumie to mi się rzadko zdarza. Dalej uważam, że ma fajne przemyślenia, czasem nawet lekko ironiczne. Na szczęście nie jest bardzo naiwna i infantylna - motyw ze sprawdzaniem miejsc zamieszkania był ok. Jak na "zwykłą" nastolatkę jest dość ciekawą postacią.
Teraz liczę na więcej zwrotów akcji. Ciekawi mnie też jaką rolę odgrywa w tym Chris - czy jest z tych dobrych, czy złych? Przydałoby się trochę rozwinąć jego postać.
Ten komentarz jest może trochę zbyt krótki, ale nie przychodzi mi do głowy nic więcej. Poczekam na dalszy rozwój akcji i <oby> zwroty. Będę śledzić opowiadanie.


Dzięki za wskazanie błędów. Co do imienia Maks, to jest to błąd z mojej strony. Oczywiście miał być Mark. Wink Niestety, jeżeli chodzi o poprawienie błędów na forum, jest to już niemożliwe.

*Rozdział 3*

Po godzinie spędzonej samotnie w kuchni, postanowiłam udać się na górę i obejrzeć coś na komputerze. Otwierając drzwi do mojego pokoju, miałam w głowie kilka pomysłów. Po zastanowieniu, zdecydowałam się na melodramat, z wątkiem fantasy. Mimo, że film „Miasto aniołów”, bardzo mnie wzruszał, to jednak był godny obejrzenia. Trzeba powiedzieć, że Nicolas Cage i Meg Ryan, świetnie odegrali swoje role. Włączyłam laptopa i już miałam otworzyć film, gdy znów usłyszałam „ten” głos.
- Lyla, przyjdź do mnie… - błagalnym głosem, wołała kobieta.
Ogarnął mnie paraliżujący strach, który uniemożliwił mi powiedzenie czegokolwiek. Siedziałam na łóżku, z podkurczonymi nogami i błagałam w myślach, aby kobieta nie odezwała się ponownie. Minęło dziesięć minut, a powtórne wołanie nie nastąpiło. Gdy uspokoiłam się trochę i przestałam się trząść, zeszłam ponownie do kuchni, aby zrobić sobie herbatę. Wracałam do pokoju z gorącym wrzątkiem i otwierając drzwi, wylałam płyn na dywan i poniekąd na stopy. Zaklęłam cicho i złapałam bluzkę leżącą na podłodze. Szybkimi ruchami, starłam herbatę z pieczących stup. Po chwili, gdy ból zaczął ustawać, spojrzałam na moje łóżko, gdzie wylewając herbatę, zobaczyłam kogoś. Patrząc na nie ponownie, wydałam z siebie serię krzyków. Siedziała na nim kobieta, w długiej czarnej szacie, która falowała za sprawą wpadającego przez otwarte okno wiatru. Jej delikatną twarz, zdobiły liczne blizny i zadrapania. Długie, czarne loki swobodnie spływały do połowy pleców, na których…
- O mój boże! Ty masz skrzydła! – wykrzyknęłam, nie mogąc złapać tchu.
Z pleców nieznajomej wyrastały długie, kremowe skrzydła. Pewnie wyglądałyby przepiękne, gdyby nie fakt, że w niektórych miejscach były doszczętnie spalone. Cała reszta nietkniętych piór, trzymała się na zaczerwienionej, cieniutkiej błonie.
- Co to…? Kim ty…? Co tu się dzieje? – zapytałam niepewnie, nie mogąc sprecyzować pytania.
- To jest bardzo skomplikowane i opowiedzenie wszystkiego, zajmie mi trochę czasu.
- Co ty tutaj robisz? Kim jesteś? – zaczęłam wylewać z siebie pytania, na które nijak nie znałam odpowiedzi.
- Jestem jedną ze skrzydlatych istot – odpowiedziała, miłym głosem.
- To jakiś kolejny, złośliwy żart? Czy wy wszyscy uważacie, że jest mi do śmiechu? Przecież ja wariuję. To, że objawiłaś mi się w moim pokoju, jest tego kolejnym dowodem. Nie jestem normalna.
- Masz racje, nie jesteś – odpowiedziała dziwnie spokojnym głosem, po czym syknęła z bólu i złapała się za skrzydło.
Z jednej z ran, zaczęła sączyć się krew. Mimo wewnętrznego strachu i obawy przed nieznajomą istotą, złapałam w biegu leżącą na ziemi, mokrą koszulkę i chciałam ją przyłożyć do rany, aby krew nie skapnęła na prześcieradło. Lecz, gdy tylko spróbowałam dotknąć skrzydeł kobiety, moja ręka przeleciała przez nie jak i przez samą kobietę, na wylot.
- Jesteś duchem? – zapytałam, jednocześnie nie chcąc znać odpowiedzi.
- Niezupełnie. Właściwie przybyłam do ciebie dzięki moim mocom i widzisz mnie, chodź tak naprawdę moje ciało znajduję się gdzie indziej.
- Taka duchowa teleportacja? – zapytałam zdziwiona.
- Można by tak to nazwać – odparła kobieta, po czym z wyraźnym zainteresowanie, zaczęła mi się przyglądać.
Nie będąc jej dłużna, również zaczęłam uważnie ją lustrować. Zjawa, miała na twarzy liczne zadrapania i strupy. Kąciki jej mocno zarysowanych ust, na przemian unosiły się i opadały. Spoglądając w jej hipnotyzujące, szmaragdowe oczy, dostrzegłam niesłychaną radość. Zastanawiające, z czego osoba tak poraniona, mogłaby się cieszyć? Zerkając w dół, na jej nogi, ujrzałam przepiękny tatuaż motyla, zdobiący jej kostkę. Motyl – co było niewiarygodne – lśnił tysiącami kolorów. Nie sposób było określić, gdzie znajdował się jaki kolor, ponieważ wydawać by się mogło, że barwy co sekundę zmieniają się. Jedyną wadą owego tatuażu było to, że miał grubą, czarną obwódkę. Nie mogłam przez chwilę oderwać od niego wzroku. Z tej hipnozy, wydobył mnie głos kobiety.
- Wyrosłaś na piękną dziewczynę – powiedziała nieznajoma z prawdziwym uznaniem.
- A cóż we mnie takiego pięknego? W porównaniu do ciebie… pani… - urwałam, bo nie wiedziałam jak mam się do niej zwracać.
- Mów mi… - zawahała się. – Melanie. Mów mi Melanie.
Niepewność w jej głosie dała mi do zrozumienia, że waha się, czy może wyjawić mi jak się nazywa.
- To twoje prawdziwe imię?
- Oczywiście – odpowiedziała stanowczo.
- To dlaczego, mówiąc to, zawahałaś się? – zapytałam podejrzliwie.
- Ponieważ… nie wiedziałam, czy mogę ci powiedzieć.
Moje przypuszczenia okazały się słuszne.
- Dobrze… - zawahałam się. – Powiedzmy, że jakoś przyswoiłam sobie fakt, że rozmawiam z aniołem…
- Nie z aniołem, a ze skrzydlatą – przerwała Melanie. – Daleko mi do anioła - powiedziała to i roześmiała się.
Mimo blizn i ran, kobieta z uśmiechem na twarzy, wyglądała pięknie. Mogłabym przysiąc, że jej oczy wyglądały znajomo.
- Dobrze, nieaniele. Chciałabym się wreszcie dowiedzieć, po co tutaj przyszłaś?

Rozdział trochę krótki, ale nie mam zbytnio czasu. Mam nadzieję, że nie narobiłam masy błędów. Wink
Cytat:Po godzinie spędzonej samotnie w kuchni, postanowiłam udać się na górę i obejrzeć film. Otwierając drzwi do mojego pokoju, miałam w głowie kilka pomysłów. Po zastanowieniu, zdecydowałam się na melodramat, z wątkiem fantasy. Mimo, że film „Miasto aniołów”, przyprawiał mnie o liczne łzy, to jednak był filmem godnym obejrzenia. Trzeba powiedzieć, że Nicolas Cage i Meg Ryan, świetnie odegrali swoje role. Włączyłam laptopa i już miałam otworzyć film, gdy znów usłyszałam „ten” głos.
Kilka powtórzeń się wkradło. Dodatkowo wyrażenie przyprawiał mnie o liczne łzy lepiej zastąpić innym.

Cytat:Po chwili, gdy ból zaczął ustawać, spojrzałam na moje łóżko, gdzie wylewając herbatę zdawało mi się, że zobaczyłam zjawę.
To wyrażenie też bym zmieniła.

Cytat:Siedziała na nim kobieta, w długiej czarnej szacie, która falowała za sprawą wpadającego przez otwarte okno wiatru.
Ta kobieta też się już parę razy pojawiła Wink

Cytat:Długie, czarne loki swobodnie spływały do połowy pleców, na których…
IMO tak powinny wyglądać przecinki.

Cytat:- Masz racje, nie jesteś – odpowiedziała dziwnie spokojnym głosem_, po czym syknęła z bólu i złapała się za skrzydło.
Cytat:- Co to…_? Kim ty…_? Co tu się dzieje?
Niepotrzebne spacje.

Cytat:Lecz, gdy tylko spróbowałam dotknąć skrzydeł kobiety, moja ręka przeleciała przez nie jak i przez samą kobietę, na wylot.

Cytat:- Jesteś duchem? – zapytałam z wyrazistą w głosie obawą.
Po pierwsze nie podoba mi się szyk tej wypowiedzi, a po drugie można to opisać jakoś inaczej.

Cytat:- Niezupełnie. Właściwie przybyłam do ciebie dzięki moim mocą i widzisz mnie, chodź tak naprawdę moje ciało znajduję się gdzie indziej.
mocom

Rozdział faktycznie mógłby być trochę dłuższy, ale mimo wszystko pchnął akcję do przodu.
W zasadzie podtrzymuje wszystko, co pisałam o fabule w poprzednich komentarzach. Ta sfera jest ok. Pisz dalej swoje, bo ładnie ci to wychodzi.

Tym razem mam nieco większe zastrzeżenia w kwestiach warsztatowych:
Błędy wypisałam powyżej. Nazbierało się ich trochę, jak na taki krótki fragment, ale nie jest tragicznie Wink
Trochę brakowało mi w tej scenie wyrazistszego klimatu. Wiem, że u kogoś kto dopiero zaczyna, jest to trochę trudna sprawa (ja nadal mam z tym problem), ale czasem warto się trochę pomęczyć nad klimatycznym opisem, bo to się opłaca.
Tak, jak w poprzednich rozdziałach chwaliłam dobre przedstawienie głównej bohaterki, które było zasługą jej głębokich przemyśleń, teraz mam w tej materii lekki niedosyt. Zabrakło mi tego w początkowej fazie dialogu ze Skrzydlatą. Ta część wydaje mi się trochę sucha. Widziałabym tam więcej przemyśleń (szczególnie dotyczących reakcji na to niecodzienne spotkanie) i opisów pobocznych.

To tyle.
Pozdrawiam i życzę owocnej pracy nad opowiadaniem.
Stron: 1 2