19-10-2012, 21:06
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-10-2012, 08:15 przez blackpepper.)
Julka, wraz z rodzicami, przeprowadziła się do nowego domu na wsi. Zmieniła szkołę, co wiązało się z porzuceniem starych znajomości. Cały wysiłek, który włożyła w zbudowanie mocnych i trwałych relacji ze znajomymi poszedł na marne. Dziewczynka była z tego powodu bardzo niezadowolona, bo choć lubiła zmiany, nie miała ochoty zaczynać wszystkiego od nowa. Ale mus to mus.
Pierwszy dzień minął w samotności. Żadna nowa koleżanka nie zagadała do Julki, a ta, zniewolona nieśmiałością, również nie zdecydowała się na pierwszy krok. Jedynym, co jej pozostało była pusta ławka na końcu klasy, która nie wymagała od nikogo gadatliwości czy śmiałości. Dziewczynka bez wahania ją zajęła, siadając na chwiejnym starym krześle. Nie odczuwała potrzeby rozmowy ani podnoszenia wzroku znad podręcznika. Po prostu sobie była. Tak bez celu i przyczyny. Nikomu niepotrzebna Julia. Oczywiście jej imię było na ustach wszystkich uczniów szkoły. Biedulce wymyślono nawet przezwisko ( jeśli można to tak nazwać ) – Ta Co Nigdy Nic Nie Mówi. Mała starała się odszukać jakieś dobre strony tej sytuacji. Jednym z nich była właśnie ta „sława” i pewnego rodzaju oryginalność, odznaczanie się na tle rówieśników. Pomimo swoich dziesięciu wiosen, Julka doskonale rozumiała procesy społeczne, jednak wciąż brakowało jej jakichś sześciu do pojęcia zasad konformizmu. Dziewczynka nie zdawała sobie sprawy jak przykre konsekwencje może mieć w przyszłości odchylanie się od reszty ludzi oraz praw panujących w danym środowisku. Dlatego też nawet nie próbowała podejmować walki ze swoją wstydliwością. Z góry skazała ją na niepowodzenie i jeszcze bardziej zamknęła się w sobie. Nikt nie mógł do niej dotrzeć. Prócz wyobraźni, marzeń.
Julia chciała mieszkać w dużym domu, byś sławną pisarką, zdobyć literacką nagrodę Nobla, mieć przystojnego męża. Takie tam nierealne bzdety.
10 lat później
Julia studiowała literaturę w Paryżu. Wydała dwie książki, które szybko stały się bestsellerami na terenie całej Europy. Rodzice byli dumni z córki i zawsze z niecierpliwością oczekiwali jej odwiedzin. Dziewczyna również uwielbiała wracać do domu, a zwłaszcza do swojego ulubionego pokoiku na poddaszu, który szczelnie zamknął w sobie wszystkie tajemnice, obawy oraz marzenia. Za każdym razem, kiedy do niego wchodziła, czuła zapach świeżo zaparzonej herbaty, którą w dzieciństwie mama przynosiła jej każdego wieczoru. Poduszka wciąż wydawała się być mokra od łez, a firanki krzyczały przeżywanym niegdyś dziecięcym, prostym bólem.
I tak przyjechała pewnego dnia, bez zapowiedzi. Ojca nie zastała.
- Wyjechał. Nie wróci – poinformował beznamiętny głos rodzicielki.
- Jak to nie wróci?
- Kupił apartament za pieniądze, które nam przysłałaś. Wyprowadził się do niego z kochanką.
Julia kiwnęła głową i wyszła z pokoju. Nigdy więcej nie widziała rodziców. Właściwie nie wiadomo dlaczego. Może po prostu przenieśli się do innego apartamentu?
Marzenia to bazarowe perfumy. Piękna butelka, w środku bagno.
70 lat później
Pani Julia była sławną pisarką, zdobyła Nagrodę Nobla, mieszkała w dużym domu, miała przystojnego męża. Po jego śmierci kobieta zdała sobie sprawę, że jedynym, co jej pozostało były leżące w szufladzie papierki zaświadczające o jej ogromnym sukcesie literackim.
Sprzedała willę, pojechała do rodzinnego domu.
A on? A on straszył… Koszmary spełnionych marzeń wychodziłu spod łóżek, poduszka wysychała, firanki milkły. No i ten dziennikarz, który zapytał.
- Czy czuje się pani spełniona?
- Oczywiście, że tak. Nie mam nic, bo wszystko się stało. Zabrakło pragnień.
Wie pan, biegałam od pokoju do pokoju w poszukiwaniu jednej drobnej mrzonki. Na nic.
I tak mnie dopadła śmierć ze spełnienia. Padłam, bo nie czułam nic. Bo już nic nie chciałam.
___
Rozwinięcie miniaturki, jeśli można.
Pierwszy dzień minął w samotności. Żadna nowa koleżanka nie zagadała do Julki, a ta, zniewolona nieśmiałością, również nie zdecydowała się na pierwszy krok. Jedynym, co jej pozostało była pusta ławka na końcu klasy, która nie wymagała od nikogo gadatliwości czy śmiałości. Dziewczynka bez wahania ją zajęła, siadając na chwiejnym starym krześle. Nie odczuwała potrzeby rozmowy ani podnoszenia wzroku znad podręcznika. Po prostu sobie była. Tak bez celu i przyczyny. Nikomu niepotrzebna Julia. Oczywiście jej imię było na ustach wszystkich uczniów szkoły. Biedulce wymyślono nawet przezwisko ( jeśli można to tak nazwać ) – Ta Co Nigdy Nic Nie Mówi. Mała starała się odszukać jakieś dobre strony tej sytuacji. Jednym z nich była właśnie ta „sława” i pewnego rodzaju oryginalność, odznaczanie się na tle rówieśników. Pomimo swoich dziesięciu wiosen, Julka doskonale rozumiała procesy społeczne, jednak wciąż brakowało jej jakichś sześciu do pojęcia zasad konformizmu. Dziewczynka nie zdawała sobie sprawy jak przykre konsekwencje może mieć w przyszłości odchylanie się od reszty ludzi oraz praw panujących w danym środowisku. Dlatego też nawet nie próbowała podejmować walki ze swoją wstydliwością. Z góry skazała ją na niepowodzenie i jeszcze bardziej zamknęła się w sobie. Nikt nie mógł do niej dotrzeć. Prócz wyobraźni, marzeń.
Julia chciała mieszkać w dużym domu, byś sławną pisarką, zdobyć literacką nagrodę Nobla, mieć przystojnego męża. Takie tam nierealne bzdety.
10 lat później
Julia studiowała literaturę w Paryżu. Wydała dwie książki, które szybko stały się bestsellerami na terenie całej Europy. Rodzice byli dumni z córki i zawsze z niecierpliwością oczekiwali jej odwiedzin. Dziewczyna również uwielbiała wracać do domu, a zwłaszcza do swojego ulubionego pokoiku na poddaszu, który szczelnie zamknął w sobie wszystkie tajemnice, obawy oraz marzenia. Za każdym razem, kiedy do niego wchodziła, czuła zapach świeżo zaparzonej herbaty, którą w dzieciństwie mama przynosiła jej każdego wieczoru. Poduszka wciąż wydawała się być mokra od łez, a firanki krzyczały przeżywanym niegdyś dziecięcym, prostym bólem.
I tak przyjechała pewnego dnia, bez zapowiedzi. Ojca nie zastała.
- Wyjechał. Nie wróci – poinformował beznamiętny głos rodzicielki.
- Jak to nie wróci?
- Kupił apartament za pieniądze, które nam przysłałaś. Wyprowadził się do niego z kochanką.
Julia kiwnęła głową i wyszła z pokoju. Nigdy więcej nie widziała rodziców. Właściwie nie wiadomo dlaczego. Może po prostu przenieśli się do innego apartamentu?
Marzenia to bazarowe perfumy. Piękna butelka, w środku bagno.
70 lat później
Pani Julia była sławną pisarką, zdobyła Nagrodę Nobla, mieszkała w dużym domu, miała przystojnego męża. Po jego śmierci kobieta zdała sobie sprawę, że jedynym, co jej pozostało były leżące w szufladzie papierki zaświadczające o jej ogromnym sukcesie literackim.
Sprzedała willę, pojechała do rodzinnego domu.
A on? A on straszył… Koszmary spełnionych marzeń wychodziłu spod łóżek, poduszka wysychała, firanki milkły. No i ten dziennikarz, który zapytał.
- Czy czuje się pani spełniona?
- Oczywiście, że tak. Nie mam nic, bo wszystko się stało. Zabrakło pragnień.
Wie pan, biegałam od pokoju do pokoju w poszukiwaniu jednej drobnej mrzonki. Na nic.
I tak mnie dopadła śmierć ze spełnienia. Padłam, bo nie czułam nic. Bo już nic nie chciałam.
___
Rozwinięcie miniaturki, jeśli można.
Pokój.