25-11-2012, 00:00
Prolog opowiadania na mojego nowego bloga. Nie jest może dziełem, ale mam nadzieję, że aż tak źle nie jest. :)
Ludzie bogaci myślą, że życie to pasmo ciągłych sukcesów, ograniczające się do zarabiania i wydawania pieniędzy. To takie puste. Zamykają się w swoich pałacach i żyją jak w bajcie.
Też taka byłam...miałam to szczęście urodzić się w bogatej rodzinie..teraz zapytacie dlaczego szczęście, skoro dopiero krytykowałam sposób myślenia ludzi bogatych. Odpowiedź jest prosta - nie da się ocenić czegoś, czego się nie spróbuje. Mój tato był kierownikiem banku, nigdy nie miał problemu z dawaniem mi wszystkiego czego zapragnę. Kochał mnie...ale świadomość że może mieć wszystko, trochę go przerosła i kiedy miałam dwanaście lat, znużony monotonią w swoim życiu uczuciowym, postanowił wnieść o rozwód. Wszystko odbyło się szybko i bez zbędnych rozpraw. Ja i mama wyprowadziłyśmy się do babci. Z początku utrzymywałyśmy się z wysokich alimentów przysyłanych przez ojca, ale on szybko się znudził. Zaczął przysyłać coraz mniej aż w końcu słuch po nim zaginał. Nie wiem co się z nim później stało..wiem tylko że nigdy więcej go nie zobaczyłam. Mama wiedziała że nie warto nawet walczyć z nim o pieniądze. Tato nigdy nie przegrywał. Kiedy było już bardzo ciężko zwracała się do niego o pomoc. Ale i to nie trwało długo, ponieważ była zbyt dumna. Nie potrafiła korzyć się przed kimś, kto tak źle ją potraktował. Przed kimś przez kogo tyle cierpiała.
Zrobiło się ciężko. Babcia dużo chorowała. Mnóstwo pieniędzy wydawałyśmy na leki. Obie musiałyśmy się nauczyć rezygnować z wielu przyjemności. Mama zaczęła pracować, ja starałam się mieć jak najlepsze wyniki w nauce i pomagać w domu. Babcia umarła..Straciłyśmy wiele rzeczy ale utrata babci była najpotężniejszym ciosem.
Znienawidziłam ojca tak samo jak wszystkich bogatych ludzi. Zmieniłam myślenie i z bogatej, rozkapryszonej dziewczynki, stałam się twardą i niezależną kobietą. Na świat patrzyłam przez pryzmat przykrych doświadczeń związanych z pieniędzmi. Moją największą wadą stało się szufladkowanie ludzi.
Wychodzę ze szkoły. Nagle słyszę, że ktoś mnie woła.
- Stella! - Emily biegnie korytarzem machając teczką. Widzę, że jest czymś bardzo przejęta. Prawie leci! Zatrzymuję się i patrzę na nią surowym wzrokiem chcąc zgasić jej entuzjazm. - Nie uwierzysz! - Nie zamierzam stać jak głupia na środku korytarza, słuchając jej ekscytacji więc łapię ja za ramiona i mocno potrząsam. Tak, to dobry sposób. Emily patrzy na mnie z pogardą. - Nie dasz się człowiekowi cieszyć.
- Powiesz mi co się stało? Trochę mi się spieszy.. - Przyjaciółka omiata mnie lodowatym spojrzeniem..
- Ale teraz to straciło swój urok. - Stoi patrząc na swoje buty.
- Powiesz mi czy będziemy tak tu stały? - Naprawdę bardzo się śpieszę. W domu czeka mama, a obiecałam że pójdę z nią na grób babci.
- Ale nie możesz jeszcze nikomu powiedzieć! - Znowu widzę w jej oczach iskierki. Zawsze pojawiają się kiedy zaczyna się czymś ekscytować. - Mike Huserber zaprosił mnie do kina!
- Mike? Nie znam go.
- Znasz...znaczy pokazywałam ci go kiedyś. Chodzi do naszej szkoły.
- Mówisz o tym "ciachu" z III C ? - W słowo ciacho wkładam tyle ironii ile się da.
- Wiem co myślisz o ludziach bogatych, ale ty wiesz że się z tym nie zgadzam i nie podoba mi się szufladkowanie ludzi. I jeżeli myślisz że mnie do tego przekonasz to się mylisz. - Odwraca się i idzie do wyjścia. Uraziłam ją..a raczej jej nową miłość. A co do Mika, to jest właśnie typ człowieka, którego nie trawię. Bogaty, popularny i nieziemsko przystojny. Jeszcze chwilę zastanawiam się czy nie pobiec za przyjaciółką, ale przypominam sobie o mamie, więc ruszam w stronę dworca.
Ludzie bogaci myślą, że życie to pasmo ciągłych sukcesów, ograniczające się do zarabiania i wydawania pieniędzy. To takie puste. Zamykają się w swoich pałacach i żyją jak w bajcie.
Też taka byłam...miałam to szczęście urodzić się w bogatej rodzinie..teraz zapytacie dlaczego szczęście, skoro dopiero krytykowałam sposób myślenia ludzi bogatych. Odpowiedź jest prosta - nie da się ocenić czegoś, czego się nie spróbuje. Mój tato był kierownikiem banku, nigdy nie miał problemu z dawaniem mi wszystkiego czego zapragnę. Kochał mnie...ale świadomość że może mieć wszystko, trochę go przerosła i kiedy miałam dwanaście lat, znużony monotonią w swoim życiu uczuciowym, postanowił wnieść o rozwód. Wszystko odbyło się szybko i bez zbędnych rozpraw. Ja i mama wyprowadziłyśmy się do babci. Z początku utrzymywałyśmy się z wysokich alimentów przysyłanych przez ojca, ale on szybko się znudził. Zaczął przysyłać coraz mniej aż w końcu słuch po nim zaginał. Nie wiem co się z nim później stało..wiem tylko że nigdy więcej go nie zobaczyłam. Mama wiedziała że nie warto nawet walczyć z nim o pieniądze. Tato nigdy nie przegrywał. Kiedy było już bardzo ciężko zwracała się do niego o pomoc. Ale i to nie trwało długo, ponieważ była zbyt dumna. Nie potrafiła korzyć się przed kimś, kto tak źle ją potraktował. Przed kimś przez kogo tyle cierpiała.
Zrobiło się ciężko. Babcia dużo chorowała. Mnóstwo pieniędzy wydawałyśmy na leki. Obie musiałyśmy się nauczyć rezygnować z wielu przyjemności. Mama zaczęła pracować, ja starałam się mieć jak najlepsze wyniki w nauce i pomagać w domu. Babcia umarła..Straciłyśmy wiele rzeczy ale utrata babci była najpotężniejszym ciosem.
Znienawidziłam ojca tak samo jak wszystkich bogatych ludzi. Zmieniłam myślenie i z bogatej, rozkapryszonej dziewczynki, stałam się twardą i niezależną kobietą. Na świat patrzyłam przez pryzmat przykrych doświadczeń związanych z pieniędzmi. Moją największą wadą stało się szufladkowanie ludzi.
Wychodzę ze szkoły. Nagle słyszę, że ktoś mnie woła.
- Stella! - Emily biegnie korytarzem machając teczką. Widzę, że jest czymś bardzo przejęta. Prawie leci! Zatrzymuję się i patrzę na nią surowym wzrokiem chcąc zgasić jej entuzjazm. - Nie uwierzysz! - Nie zamierzam stać jak głupia na środku korytarza, słuchając jej ekscytacji więc łapię ja za ramiona i mocno potrząsam. Tak, to dobry sposób. Emily patrzy na mnie z pogardą. - Nie dasz się człowiekowi cieszyć.
- Powiesz mi co się stało? Trochę mi się spieszy.. - Przyjaciółka omiata mnie lodowatym spojrzeniem..
- Ale teraz to straciło swój urok. - Stoi patrząc na swoje buty.
- Powiesz mi czy będziemy tak tu stały? - Naprawdę bardzo się śpieszę. W domu czeka mama, a obiecałam że pójdę z nią na grób babci.
- Ale nie możesz jeszcze nikomu powiedzieć! - Znowu widzę w jej oczach iskierki. Zawsze pojawiają się kiedy zaczyna się czymś ekscytować. - Mike Huserber zaprosił mnie do kina!
- Mike? Nie znam go.
- Znasz...znaczy pokazywałam ci go kiedyś. Chodzi do naszej szkoły.
- Mówisz o tym "ciachu" z III C ? - W słowo ciacho wkładam tyle ironii ile się da.
- Wiem co myślisz o ludziach bogatych, ale ty wiesz że się z tym nie zgadzam i nie podoba mi się szufladkowanie ludzi. I jeżeli myślisz że mnie do tego przekonasz to się mylisz. - Odwraca się i idzie do wyjścia. Uraziłam ją..a raczej jej nową miłość. A co do Mika, to jest właśnie typ człowieka, którego nie trawię. Bogaty, popularny i nieziemsko przystojny. Jeszcze chwilę zastanawiam się czy nie pobiec za przyjaciółką, ale przypominam sobie o mamie, więc ruszam w stronę dworca.