Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ląka w Mogilnie
#1
aLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.



















iaLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera zbytnio swych źdźbeł. Dzieje się tak wskutek ich świadomości, że ta sielanka potrwa krótko.
System ochrony zdrowia i edukacji też na razie funkcjonuje w tym świecie bez zarzutu. Niedobory wody uzupełniane są poranną rosą, na której swe sieci rozpinają pająki. Biada wiec owadom, ktore chciałyby dobrać się do źdźbeł! Ale trzeba przyznać, że dobrodziejstwa te trawy zawdzięczają same sobie, płacąc solidarnie podatki od wysokości swych łodyg.
Zwierzęta aktywnie pomagająim w zdobyciu wyższego wykształcenia. Mrówki zwane podziemnicami, mając doskonałe wyczucie symetrii, budują pod nimikopce. Wiele z nich dzięki temu wie, co się dzieje ponad ich światem. Z kolei łasice, które w swych białych garniturkach wybierająsię na polowanie na gryzonie, przyczyniająsię do pogłębienia dołów na łące i dzięki temuspora grupa traw zdobywa rozległą wiedzę o podziemnym świecie.
Sielankę brutalnie przerywa pojawienie się turzyc i wojowniczego szczawiu. Zajmują one w pierwszym rzędzie " mrówkowe góry" pozbawiając trawy możliwości dalszego kształcenia się . Zmuszają one też trawy do płacenia im ubytkiem korzeni w zamian za dalsze korzystanie z leczniczej rosy. Ale najgorsze jest to, że przejmują one od traw ich dotychczasową przestrzeń, spychając je do roli swoich służących.

Oczywiście, opanowały one do perfekcji metodę "dziel i rządź". Nielicznym trawom pozwoliły kształcić się dalej i nie zepchnęły ich z eksponowanych miejsc, wiedziały przecież doskonale, że solidarność prędzej czy później ustępuje miejsca chciwości[ a przynajmniej tak im się wydawało].Pozostałe trawy zostały dosłownie wdeptane w ziemię i pozbawione wszystkiego, co zdobyły wczesną wiosną, w czym niestety niemały udział miały trawy "uprzywilejowane".
Co więc pozostało maluczkim? Szukać zemsty?
Nie, maluczcy zachowali szlachetne cechy do końca.Każdej nocy, gdy wschodził księżyc, modlili się do niego:
" Księżycu, spraw, by wszyscy cieszyli się jednakowym szczęściem i nie każ naszych oprawców.Niech tylko wiedzą, że krzywdząc innych, krzywdzą siebie".
Księżyc każdej nocy słuchał tej modlitwy z uwagą i analizował ją. Jako sprawiedliwy konserwatysta postanowił jednak wymierzyć szczawiom karę. Pod osłoną nocy wezwał więc ziołomirki i motyle na tajną naradę.Rozejrzawszy się przedtem, czy słońce śpi i na pewno nic nie słyszy,zapytał zebranych:
"Czy jesteście gotowi zrobić coś dobrego?"
" Zawsze do usług" - chórem odpowiedziały zwierzęta.
" No więc jak unieszkodliwić te szczawiowe przybłędy?"
" Trzeba unieszkodliwić ich najgroźniejszą broń- duże liście".
Co było dalej, wiedzą wszyscy, którzy zbierają szczaw dla celów konsumpcyjnych. Olbrzymie dziury w liściach wygryzione przez larwy ziołomirków i gąsienice motyli spowodowały szybkie ich zamieranie.

Ale to nie był koniec kłopotów traw. Teraz na arenę wydarzeń wkroczyła bowiem odporna naowadzie szkodniki maruna bezwonna. Zaatakowała ona te trawy, które wiedzę o świecie czerpały z podziemi. Mając pierzaste liście, niedostępne dla larw, kusiła owady
miłosnymi czatami na białych komputerach swych kwiatów, z czego te chętnie korzystały, przyczyniając się do pokrycia całej łąki kwiatami tylko jej gatunku, tak że nawet dla innych kwiatów w końcu zabrakło miejsca. Dla traw zaś nastał okres "marunowej niewoli".
Ale maruna przesadziła ze swą zaborczością, bo narobiła sobie wrogów także wśród innych gatunków kwiatów.Jedynie cykoria podróżnik,konserwatywny liberał kwiatowy, poparł ją bezzastrzeżeń twierdząc, że "musi istnieć wyzysk" Mógł sobie na takie stwierdzenie pozwolić, bo był tylko zewnętrznym obserwatorem wydarzeń, których istoty zupełnie nie rozumiał.
Ale pozostałe kwiaty [marchew polna, wilżyna bezbronna, mięta polna] na znak protestu nałożyły na siebie futro mimo palących promieni słonecznych. Nie uszło to uwagi samego Słońca, które w końcu przyznało:
" Coś tu jest nie tak. Trzeba przywrócić normalne proporcje".
I tak się stało.Pewnego jesiennego dnia płatki kwiatowe marun i cykorii zaczęły z szaleńczą prędkością opadać na ziemie.Po kilku dniach z kwiatów tych pozostały już tylko zwęglone szkielety. I wszystko wróciło do stanu zwiosny - trawy odzyskały swój raj.





aLąka w Mogilnie

W Mogilnie koło Nowego Sącza istnieje pewna łąka, która w sposób jaskrawy i dobitny ukazuje problemy pojawiające się na wszystkich łąkach świata.
Wczesna wiosna to raj dla tutejszych traw. Słońce jeszcze jest zbyt słabe, aby ukraść trawom całą wilgoć po stopieniu śniegu, dlatego ich korzenie tworzą akcjonariat pracowniczy troszczący się o dobro tego skrawka ziemi.Co prawda, poszczególne trawy pracują na nim na własny rachunek, tworzac sumę wartości dodanej, ale żadna nie zadziera
Odpowiedz
#2
Jakiś błąd się pojawił bo skopiowałeś tekst wiele razy, rozplenił się niczym... trawa Smile
W kilku miejscach brakuje spacji, dość często pojawia się wspomniane już słowo, ale ogólnie jest dość dobrze, przynajmniej ja z zainteresowaniem czytam podobne historie. Proszę jednak o większą staranność.
Odpowiedz
#3
Ciekawy tekst. Właściwie to jakby zamienić nazwy roślin na nazwy firm, państw, korporacji, grup społecznych, byłby to szkic fabuły thrillera.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości