15-05-2011, 16:38
Chciałam sprawdzić, czy uda mi się napisać całą komedię wierszem, wykorzystując hiperbolę
"Komedia żałośnie małżeńska"
AKT I
Scena 1
(mroźny ranek, zamieszanie, przez otwarte drzwi w łazience widać malującą się żonę, mąż w rozpiętej koszuli szuka krawatu)
Żona:
Jak zwykle spóźniona!
Co ze mnie za żona?!
Mąż:
Słuszna uwaga,
Choć dla ciebie zniewaga...!
Żona:
Lepiej, byś zaprzeczył,
A nie jeszcze złorzeczył!
Mąż:
Taką mam naturę,
Lubię dawać burę...
Żona:
Oto ja, twa żona,
Już nie będę niewzruszona!
Mąż:
O, jam jest zaskoczony!
Nie poznaję już mej żony!
Żona:
Umiesz tylko ranić,
I koszule plamić!
Mąż:
Już mam dość...
A ona gada jak na złość!
Żona:
Już z nim nie mogę...
Budzi we mnie trwogę!
Mąż:
Wychodzę,
Wreszcie się oswobodzę!
(mąż wychodzi trzaskając drzwiami, żona wpatruje się w drzwi smutnym wzrokiem)
Żona:
Nasza miłość się skończyła,
Już nie jestem jemu miła...
AKT II
Scena 1
(mąż zastaje w domu żonę z innym)
Mąż:
<zdziw>
Żona:
Kto późno przychodzi,
Sam sobie szkodzi!
Późno wracałeś,
I jeszcze mnie zdradzałeś!
Samotna byłam,
Butelkami wino piłam.
W poduszkę płakałam,
Za tobą rozpaczałam.
Wacława poznałam,
Innego pokochałam.
Mąż:
Późno wróciłem,
I co zobaczyłem?!
Małżonka ma miła,
Z Wackiem mnie zdradziła!
Żona:
Nic dziwnego, że zdradzam,
Skoro sama chadzam!
Pustka i cisza,
I te skoki bez Małysza...
Ile można tak trwać?!
Już mi się nawet nie chce wstać!
Mąż:
Serce me kocha,
I po Tobie szlocha!
Żona:
Odejdź stąd, mój były.
Wspólne czasy się skończyły!
(mąż wychodzi)
Żona:
(do kochanka)
A teraz, kochanie,
Dam Ci siebie na śniadanie!
Scena 2
(pusty park, kropi deszcz, wieje wiatr, mąż spaceruje)
Mąż:
Ma rację żona ma miła,
Nic dziwnego, że mnie opuściła.
Drzewa:
(szumiąc)
Samotna bardzo była,
Dlatego cię zdradziła.
Mąż:
Co zrobić by do mnie wróciła,
By zapomniała i mi wybaczyła?
Drzewa:
(szumiąc)
Pokaż, że ją kochasz,
I że po niej szlochasz.
Mąż:
Jak to zrobić mam?
Już nawet nie wiem sam...
Drzewa:
(szumiąc)
Kupuj jej kwiaty,
Pomagaj nosić siaty.
Obejmuj ją czule,
Lecz dotykiem bóle.
Serce jej daj na dłoni,
Może to cię od złości obroni.
Mąż:
Nie wiem czy wam ufać,
Wszak muszę na uczucie chuchać!
Drzewa:
(szumiąc)
My znamy kobiecą naturę,
I wszechmożną ich dyktaturę.
Wiemy co je kręci,
Co babeczki nęci.
Mąż:
Muszę wam więc zaufać,
I głosów waszych posłuchać...
Scena 3
(żona sama w domu, przechadzająca się po pokoju)
Żona:
Zdradziłam go, zdradziłam!
Co ja najlepszego zrobiłam?!
(pojawiają się anioł i diabeł, przysiadają na ramionach żony)
Diabeł:
Miałaś prawo go zdradzić,
Pięknym za nadobne odpłacić!
Anioł:
To twój mąż, na Boga!
Wielka ma w tej chwili trwoga!
Żona:
Kogo słuchać, mądrze prawią!
Ale obaj mnie nie zbawią!
Diabeł:
Kopnij w tyłek mężulka,
Pokaż, że z ciebie damulka!
Anioł:
Co to ma znaczyć?!
Chyba na Diabła nie będziesz patrzyć?!
Żona:
Serce me się rozrywa,
I do męża wyrywa!
Anioł:
Tak jest, biegnij,
I ku niemu czółko swe zegnij!
Diabeł:
Słów mi brak...
Czy to jakiś znak?!
Żona:
Mego męża zdradziłam,
I przez to zawiniłam!
Ale bardzo żałuję,
I z chęcią odpokutuję.
Jeszcze razem będziemy,
I wszystkim pokażemy!
AKT III
Scena 1
(mąż wraca do domu, żona czeka w drzwiach)
Żona:
Mój mężu kochany,
Tak dawno nie widziany!
Czekam tu na ciebie,
By być z tobą w niebie!
Więc wybacz mi, mój drogi,
I nie bądź już dla mnie srogi!
Mąż:
Myślę o tobie w nocy,
Amor wystrzelił swe uczucie z procy!
Rozmyślam też we dnie,
Bez ciebie me lico blednie!
Żona:
Och, ukochany!
Przez lata wyczekiwany!
Mąż:
Żono ma miła,
Pragnę byś mi wybaczyła...
Żona:
To już nastąpiło,
I pragnę, by znów między nami było miło...
Mąż:
Oj, będzie!
Miej to na względzie!
Żona:
Na dworze trzaskający mróz,
Oszroniony jest twój wóz!
Wejdź do pokoju,
Utulisz mnie w mym znoju!
Mąż:
Na to czekałem,
Tych chwil wyglądałem...!
(mąż wchodzi do domu, żona uśmiecha się do publiczności przed zamknięciem drzwi)
Scena 2
(słońce wpada przez otwarte okno, jest ciepło, mąż i żona siedzą w kuchni przy stole w szlafrokach, jedząc śniadanie)
Żona:
Ach, ja, twa żona...
Tak jestem poruszona!
Mąż:
Czym, ma miła?
Czyżbyś mnie znów zdradziła?
Żona:
Ależ nie, nic z tych rzeczy!
Twa logika temu przeczy!
Mąż:
Cóż więc się stało,
Że serce twe zakołatało?
Żona:
Wiem, że cię kocham,
Że bez ciebie szlocham...
Mąż:
Żoneczko ma,
Niech nasze życie trwa!
Żona:
Prócz miłości więcej mi nie trzeba,
Tu jest mój kawałek nieba!
(mąż obejmuje żonę i wtuleni patrzą przez okno)
KONIEC
"Komedia żałośnie małżeńska"
AKT I
Scena 1
(mroźny ranek, zamieszanie, przez otwarte drzwi w łazience widać malującą się żonę, mąż w rozpiętej koszuli szuka krawatu)
Żona:
Jak zwykle spóźniona!
Co ze mnie za żona?!
Mąż:
Słuszna uwaga,
Choć dla ciebie zniewaga...!
Żona:
Lepiej, byś zaprzeczył,
A nie jeszcze złorzeczył!
Mąż:
Taką mam naturę,
Lubię dawać burę...
Żona:
Oto ja, twa żona,
Już nie będę niewzruszona!
Mąż:
O, jam jest zaskoczony!
Nie poznaję już mej żony!
Żona:
Umiesz tylko ranić,
I koszule plamić!
Mąż:
Już mam dość...
A ona gada jak na złość!
Żona:
Już z nim nie mogę...
Budzi we mnie trwogę!
Mąż:
Wychodzę,
Wreszcie się oswobodzę!
(mąż wychodzi trzaskając drzwiami, żona wpatruje się w drzwi smutnym wzrokiem)
Żona:
Nasza miłość się skończyła,
Już nie jestem jemu miła...
AKT II
Scena 1
(mąż zastaje w domu żonę z innym)
Mąż:
<zdziw>
Żona:
Kto późno przychodzi,
Sam sobie szkodzi!
Późno wracałeś,
I jeszcze mnie zdradzałeś!
Samotna byłam,
Butelkami wino piłam.
W poduszkę płakałam,
Za tobą rozpaczałam.
Wacława poznałam,
Innego pokochałam.
Mąż:
Późno wróciłem,
I co zobaczyłem?!
Małżonka ma miła,
Z Wackiem mnie zdradziła!
Żona:
Nic dziwnego, że zdradzam,
Skoro sama chadzam!
Pustka i cisza,
I te skoki bez Małysza...
Ile można tak trwać?!
Już mi się nawet nie chce wstać!
Mąż:
Serce me kocha,
I po Tobie szlocha!
Żona:
Odejdź stąd, mój były.
Wspólne czasy się skończyły!
(mąż wychodzi)
Żona:
(do kochanka)
A teraz, kochanie,
Dam Ci siebie na śniadanie!
Scena 2
(pusty park, kropi deszcz, wieje wiatr, mąż spaceruje)
Mąż:
Ma rację żona ma miła,
Nic dziwnego, że mnie opuściła.
Drzewa:
(szumiąc)
Samotna bardzo była,
Dlatego cię zdradziła.
Mąż:
Co zrobić by do mnie wróciła,
By zapomniała i mi wybaczyła?
Drzewa:
(szumiąc)
Pokaż, że ją kochasz,
I że po niej szlochasz.
Mąż:
Jak to zrobić mam?
Już nawet nie wiem sam...
Drzewa:
(szumiąc)
Kupuj jej kwiaty,
Pomagaj nosić siaty.
Obejmuj ją czule,
Lecz dotykiem bóle.
Serce jej daj na dłoni,
Może to cię od złości obroni.
Mąż:
Nie wiem czy wam ufać,
Wszak muszę na uczucie chuchać!
Drzewa:
(szumiąc)
My znamy kobiecą naturę,
I wszechmożną ich dyktaturę.
Wiemy co je kręci,
Co babeczki nęci.
Mąż:
Muszę wam więc zaufać,
I głosów waszych posłuchać...
Scena 3
(żona sama w domu, przechadzająca się po pokoju)
Żona:
Zdradziłam go, zdradziłam!
Co ja najlepszego zrobiłam?!
(pojawiają się anioł i diabeł, przysiadają na ramionach żony)
Diabeł:
Miałaś prawo go zdradzić,
Pięknym za nadobne odpłacić!
Anioł:
To twój mąż, na Boga!
Wielka ma w tej chwili trwoga!
Żona:
Kogo słuchać, mądrze prawią!
Ale obaj mnie nie zbawią!
Diabeł:
Kopnij w tyłek mężulka,
Pokaż, że z ciebie damulka!
Anioł:
Co to ma znaczyć?!
Chyba na Diabła nie będziesz patrzyć?!
Żona:
Serce me się rozrywa,
I do męża wyrywa!
Anioł:
Tak jest, biegnij,
I ku niemu czółko swe zegnij!
Diabeł:
Słów mi brak...
Czy to jakiś znak?!
Żona:
Mego męża zdradziłam,
I przez to zawiniłam!
Ale bardzo żałuję,
I z chęcią odpokutuję.
Jeszcze razem będziemy,
I wszystkim pokażemy!
AKT III
Scena 1
(mąż wraca do domu, żona czeka w drzwiach)
Żona:
Mój mężu kochany,
Tak dawno nie widziany!
Czekam tu na ciebie,
By być z tobą w niebie!
Więc wybacz mi, mój drogi,
I nie bądź już dla mnie srogi!
Mąż:
Myślę o tobie w nocy,
Amor wystrzelił swe uczucie z procy!
Rozmyślam też we dnie,
Bez ciebie me lico blednie!
Żona:
Och, ukochany!
Przez lata wyczekiwany!
Mąż:
Żono ma miła,
Pragnę byś mi wybaczyła...
Żona:
To już nastąpiło,
I pragnę, by znów między nami było miło...
Mąż:
Oj, będzie!
Miej to na względzie!
Żona:
Na dworze trzaskający mróz,
Oszroniony jest twój wóz!
Wejdź do pokoju,
Utulisz mnie w mym znoju!
Mąż:
Na to czekałem,
Tych chwil wyglądałem...!
(mąż wchodzi do domu, żona uśmiecha się do publiczności przed zamknięciem drzwi)
Scena 2
(słońce wpada przez otwarte okno, jest ciepło, mąż i żona siedzą w kuchni przy stole w szlafrokach, jedząc śniadanie)
Żona:
Ach, ja, twa żona...
Tak jestem poruszona!
Mąż:
Czym, ma miła?
Czyżbyś mnie znów zdradziła?
Żona:
Ależ nie, nic z tych rzeczy!
Twa logika temu przeczy!
Mąż:
Cóż więc się stało,
Że serce twe zakołatało?
Żona:
Wiem, że cię kocham,
Że bez ciebie szlocham...
Mąż:
Żoneczko ma,
Niech nasze życie trwa!
Żona:
Prócz miłości więcej mi nie trzeba,
Tu jest mój kawałek nieba!
(mąż obejmuje żonę i wtuleni patrzą przez okno)
KONIEC