Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kilkorgu przyjaciołom z grochowego strączka
#1
Pięciu ich było w kołysce, chyba.
Nie pamiętam tych braci, us(ch)nęli.

Jeden silniejszy. Ustawia czas w warzywniku.
I w glebie gmera nawozem,
 którego ma w nadmiarze.
Zieleni się na pojedynczym pędzie
wszędzie, kiedy nie śpi.
W pędzie do Olbrzymów.

W snach, przez zwodniczy ultrafiolet.
Mknie w kosmos do asteroid, meteroidów,
zanim spadną.
Tam raj żelazowo-niklowy i węglowy, i rój,
walący przez niebieskość z nieskończoności w dół.
Zanim się spali w chondryty, w kraterach tycich, tycich.
Byle jakie piekło.

Trwam, kocham, spoza czasu.
Stary, obleśny satyr.
Nimfy miłują takich. Rogatych na kozich stópkach.
A może na jednej kurzej, indyczej, byczej. 
Jaką byś chciała?

Nie mogłem już ścierpieć dłużej.
A więc poprzestałem.
To takie oczywiste, żeby nie bolało.
Wyznać grzechy?
Za proste. I ten konfesjonał.
Niezbyt budujący.

A pozostałość po strączku, to nie unicestwienie.
Wyzwanie dla pozostałych braci snujących włókna.
Kręć!
Wrzeciono się kręć przez słoneczną fuzję.
Iluzją jest śmierć i jej Transatlantyk.
Albo pupa, pupa i pupa.
Mamię Cię!?

Eci, peci.
Spotkamy się jeszcze poeci.
Asteroida leci.
Bęc!!!
Kłamstwo wymaga wiary, aby zaistnieć. Uwierzę w każde pod warunkiem, że mi się spodoba.
J.E.S.

***
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości