Blask gwiazd na bezchmurnym nocnym niebie jest tak samo magiczny jak zachód słońca widziany pierwszy raz w życiu, oglądany z większego wzniesienia gdzieś ponad lasem. Taki blask pobudza wyobraźnie do tego stopnia, że jej granice, o których mowa w wielu powieściach, wierszach i innych tworach współczesnej i dawnej literatury, zacierają się tworząc obszar bezkresnych równin gotowych do zagospodarowania.
A gdyby tak blask gwiazd wskazywał drogę krętą ścieżką kartonowemu ludkowi? Mógłby biec bez obaw, że wpadnie w moją wyimaginowaną kałużę lub natrafi na coś jeszcze bardziej mokrego od wody – o ile jestem w stanie cokolwiek takiego wydumać. Skoro potrafię ożywić kawałek kartonu, to dlaczego by nie unaocznić światu, że istnieje coś bardziej mokrego niż woda.
Mógłbym też pomalować kartonowego ludzika na jakiś jaskrawy kolor, albo kilka kolorów. Może blask gwiazd odbiłby się od jego papierowego ciałka rozświetlając przestrzeń wkoło siebie. A może pochłonąłby to światło stając się blaskiem samym w sobie, a dookoła rozsiewałby ciemność. Chyba, że umieściłbym na jego szyi niewielki kryształ, który kumulowałby to światło i rozświetlał mu drogę jednocześnie jego wnętrze pozbawione byłoby pustki.
Z drugiej strony, mógłbym pozbawić go całkiem źródła światła. Zgasić wszystkie gwiazdy i zabrać kryształ. Następnie puścić po omacku w las i kazać szukać wyjścia na łąkę. Przy odrobinie szczęścia uniknąłby wpadnięcia w kałużę. Może nawet nie wpadłby na żadne drzewo. Tylko po co tak utrudniać mu życie? To przecież moja wyobraźnia. Lepiej będzie dać mu latarkę, bądź zapalić słońce. Niech ta okrutna noc już się skończy, a ludek niech dotrze na swoją polanę. Póki granice wyobraźni znów się nie zamkną.
A gdyby tak blask gwiazd wskazywał drogę krętą ścieżką kartonowemu ludkowi? Mógłby biec bez obaw, że wpadnie w moją wyimaginowaną kałużę lub natrafi na coś jeszcze bardziej mokrego od wody – o ile jestem w stanie cokolwiek takiego wydumać. Skoro potrafię ożywić kawałek kartonu, to dlaczego by nie unaocznić światu, że istnieje coś bardziej mokrego niż woda.
Mógłbym też pomalować kartonowego ludzika na jakiś jaskrawy kolor, albo kilka kolorów. Może blask gwiazd odbiłby się od jego papierowego ciałka rozświetlając przestrzeń wkoło siebie. A może pochłonąłby to światło stając się blaskiem samym w sobie, a dookoła rozsiewałby ciemność. Chyba, że umieściłbym na jego szyi niewielki kryształ, który kumulowałby to światło i rozświetlał mu drogę jednocześnie jego wnętrze pozbawione byłoby pustki.
Z drugiej strony, mógłbym pozbawić go całkiem źródła światła. Zgasić wszystkie gwiazdy i zabrać kryształ. Następnie puścić po omacku w las i kazać szukać wyjścia na łąkę. Przy odrobinie szczęścia uniknąłby wpadnięcia w kałużę. Może nawet nie wpadłby na żadne drzewo. Tylko po co tak utrudniać mu życie? To przecież moja wyobraźnia. Lepiej będzie dać mu latarkę, bądź zapalić słońce. Niech ta okrutna noc już się skończy, a ludek niech dotrze na swoją polanę. Póki granice wyobraźni znów się nie zamkną.
Moje Gadu Gadu: 13187379
----
Moja twórczość:
Bezbarwny żywioł (poezja)
Ostatni Element (akcja)
Drzwi na końcu korytarza (Horror)
Spójrz w moje oczy(Poezja)
----
Moja twórczość:
Bezbarwny żywioł (poezja)
Ostatni Element (akcja)
Drzwi na końcu korytarza (Horror)
Spójrz w moje oczy(Poezja)