Ogólnie to jest sieczka jeśli chodzi o formatowanie, bo pisałem to w OpenOffice, więc musiałem ręcznie dorabiać myślniki w dialogach (SIC!).
Nie spodziewajcie się cudów
Wychylił głowę znad metalowej rampy zabezpieczającej żołnierzy przed ostrzałem. Złowrogie słupy dymów unoszące się nad plażą były już coraz bliżej. Spojrzał za siebie i zobaczył kilkadziesiąt podobnych łódek desantowych, zmierzających w tym samym kierunku. Część wojska powinna już wylądować i przygotowywać miejsce do przybycia reszty jednostek. [/p]
Tuż nad głową usłyszał pisk przelatującego pocisku. Po chwili kolejny. Coś z niesamowitym impetem uderzyło w burtę tak mocno, iż zwaliło go z nóg. Sojusznicza barka na pełnej prędkości zahaczyła o ich kadłub, po czym odbiła i uderzyła w skały klifu, roztrzaskując się w drobny mak. Kaprys przeładowała karabin snajperski, po czym szukała kolejnego sternika do zdjęcia.[/p]
Przeciągły gwizd oznajmujący lądowanie zagłuszył pobliski wybuch. Pierwsi żołnierze wyskoczyli niemalże natychmiast, lecz równie szybko zostali skoszeni serią z karabinu. Nie tego się zapewne spodziewali. Plaża powinna być już zdobyta i stanowić przedpole do zajęcia całego fortu Inkaustusa, lecz obrońcy nie chcieli najwidoczniej dać za wygraną. [/p]
Trzy potężne wieże strzegące podejścia do fortu obsadzone były stanowiskami karabinów, które bez ustanku nękały wroga ciągłym ogniem. Root właśnie przeładowywał broń, gdy na jego poziom wbiegło dwóch żołnierzy z kolejnymi skrzynkami z amunicją. Pomogli załadować pas z ośmio-milimetrowymi pociskami, po czym oddalili się, a karabin ponownie plunął ogniem w kierunku nacierających wrogów, którzy nie mieli szans ukryć się w tym terenie. Podejście było łagodne od strony plaży, lecz im dalej w głąb lądu, tym większe skarpy miała do pokonania nadciągająca armia. [/p]
- Danek! Masz oddział na czwartej, madafaka! - wrzasnął Root do radia. Urządzenie zatrzeszczało, po czym odezwał się głos drugiego obrońcy.
- Robi się, panie kierowniku!
Przez sekundę ostrzał z karabinów ustał, gdy Danek zmieniał położenie CKMu, po czym potężna seria zalała nadchodzących od zachodu żołnierzy, którzy zaścielili okoliczny stok swoimi ciałami. [/p]
- Dzięki, druhu!
- No problem.
- Te! Można ciszej te rozmowy? Skupić się nie dadzą na robocie! - wrzasnął czyjś głos z niższej platformy tuż pod stanowiskiem karabinów.
- Wybacz, Szachu.
- Najpierw wymagają, później przeszkadzają, a robota musi być zrobiona!
Szach-Mat załadował drugi magazynek do broni snajperskiej, po czym strzał za strzałem zdejmował co gorliwszych żołnierzy wroga, którzy zdołali przedostać się przez piekło, które zgotowali im Root, Danek i Kot. [/p]
- Masz może jeszcze przeciwpancerne? - zapytała leżąca obok Kaprys.
- Trzymaj. - podał magazynek, po czym zakomunikował w radiu – Zaopatrzenie. Pilna potrzeba na większy kaliber. Wróg próbuje przebić się przez obronę wozami opancerzonymi.
- Jak to się obsługuje? - Pasiasty zadawał sobie to pytanie, gorączkowo grzebiąc przy nadbrzeżnej haubicy – Może chociaż instrukcja jest w języku angielskim...
Na plażę wjechało kilka sztuk tankietek wroga. Ostrzał z karabinów był wobec nich bezsilny, toteż zaczął się on posuwać coraz bardziej ku zewnętrznym murom fortu. W tym samym momencie w wieży Kota zjawił się Zgubin z czymś ciężkim na ramieniu.
- Niech no teraz posmakują naszych nowych funkcjonalności! - Po tych słowach odpalił wyrzutnię. Rakieta pomknęła przed siebie, celnie trafiając w nadjeżdżający czołg, który eksplodował w potężnym wybuchu.[/p]
- Łooo, niezła jazda. Domyślam się, że nie masz więcej nabojów?
- A właśnie, że mam. Ustawiłem RPG na unlimited_ammo, więc mogą nam skoczyć.
Zgubin z prędkością karabinu niwelował zagrożenie ze strony wrogich czołgów, w sam raz gdy reszta kompanii powoli traciła już nadzieję na powodzenie całej obrony. [/p]
Tymczasem zarządca fortu wyszedł na spacer w dół lasem, aż do plaży. Nic nie wskazywało, iż dzisiejszy dzień miałby być inny niż pozostałe dopóki w niedalekiej odległości od niego nie pojawił się wrogi oddział. Los zarządcy i całego fortu Inkaustus byłby przesądzony, gdyby nie niebywałe szczęście. Przed kulami z lichych karabinków ochroniły go pancerne płyty wojskowego samochodu, który nagle zajechał wrogowi drogę. Z działka na dachu rozległa się szybka seria z karabinu maszynowego, po czym ruch we wrogim oddziale zamarł. Drzwi otworzyły się i wyskoczyła z nich kobieta ubrana w maskujący mundur z kolorowym punkiem na głowie.[/p]
- Janko! Zabieramy Cię stąd!
- Ero? Co się dzieje? - zapytał Janko tuż po wejściu do samochodu.
- Atak na twierdzę. - odrzekł krótko Disaster stojący na stanowisku działka. - Ruszajmy.
- Mają słabą broń – stwierdził zarządca – cóż, zawsze o sile wojska decyduje siła i liczebność jego żołnierzy.
Hummer zamielił przez chwilę kołami, po czym ruszył z kopyta w kierunku plaży.[/p]
Na znak dany przez Gorzkiego, kilkunastu żołnierzy zapakowało do moździerzy typu „Linux” potężne pociski GNU.[/p]
- Niech posmakują, co to znaczy wolna technologia obrony!
Po ostatnim słowie, wszystkie pociski wyleciały na olbrzymią wysokość,mijając zewnętrzny pas murów i spadły na nacierających żołnierzy wroga. Rozlegające się wybuchy wstrząsnęły gruntem tak bardzo, iż zatrzęsły się posady wież obronnych, a podchodzący pod nie przeciwnicy pospadali ze skarp.[/p]
- Ładować!
- Kierunek 1-3-9, kąt 34 stopnie. - Sileana precyzyjnie nakierowywała myśliwiec na cel. - Trzy sekundy w prawo, wychodzisz po paraboli...
- Baza, zrozumiałem. Sil, jesteś wolna. - potwierdził Malbert
- To było stwierdzenie czy pytanie? - odpowiedzi jednak już niedosłyszała, głównodowodzący wykonał nagły skręt i nadleciał lotem eliptycznym nad plażę.
Huk silników zagłuszył wrzawę panującą na polu bitwy. Część żołnierzy patrzyła oniemiała na kolejny ruch przeciwnika, gdy samolot zniżył swój lot i przeleciał kilkadziesiąt metrów nad nimi. Po chwili wzdłuż lotu myśliwca zapłonął zrzucony na plażę napalm, odcinając przeciwnikowi możliwość odwrotu.[/p]
Sil schowała dwa pistolety do kieszeni i szybkim krokiem udała się do hangaru, skąd miała zamiar zaiwanić jeden z opancerzonych wozów. [/p]
- Ej, no! Poczekaj na mnie! - dołączyła do niej Triss trzymając olbrzymią maczetę w ręce. Wokół pasa zalśniły złowrogo przyczepione granaty.
- Co z tobą?! Mówiłaś, że zostajesz w domu! Mogłaś przynajmniej do mnie napisać.
- Machete don't text.
- Dobra, jedziemy z koksem.
- Ale będzie jazdaaaaa. - ostatnie słowa wrzasnęła w przestrzeń, gdy kierowanego przez Sil Hummera zarzuciło ostro na najbliższym zakręcie.
W rejonie, gdzie napastnicy pozostawili swoje barki desantowe unosiła się delikatna smużka mgły. Ktoś płynął z nożem w zębach w kierunku jednej z nich. InFlames wskoczył na pokład i wykopał jednego z żołnierzy za burtę. Chwycił swój nóż do ręki i przymierzył się na drugiego, lecz gdy ten ujrzał jarzące się na jaskrawo ostrze sam wyskoczył. InF wzruszył ramionami, podszedł do małego karabinu na rufie i zaczął ostrzeliwać przeciwnika od tyłu. [/p]
Lilith przyczajona na drzewie, była doskonale ukryta przed oczami swoich wrogów. Nagle zauważyła zagadkową postać w płaszczu i z dziwnym narzędziem w ręku, idącą w kierunku plaży. Metatron ściągnął kaptur, spojrzał na prawo i lewo, po czym wyjął zza pleców olbrzymią kosę. [/p]
- Czas na żniwa! - z uśmiechem od ucha do ucha natarł w szaleńczym pędzie na nadchodzących przeciwników.
Lilith widząc to nie mogła zostawić Meta samego. Zeskoczyła na ziemię, przydeptując jednego z żołnierzy, po czym wyjęła zza paska poręczne noże kuchenne, którymi z upodobaniem uśmiercała przeciwników. Ni z tego ni z owego wyskoczył Kaleson w pełnej zbroi płytowej, siekając wroga swoim długim, dwuręcznym mieczem. Żadne kule się go nie imały, co dawało mu niesamowitą pewność na polu bitwy.[/p]
Część żołnierzy przedostała się w rejon zewnętrznego muru, gdzie próbowali sforsować główną bramę i zająć stanowiska na flankach. Nie zdawali sobie sprawy, że w ciemnych zaułkach twierdzy Inkaustus czaił się PanKrac. Wyskakiwał z mroku i porażał swoich przeciwników strachem, powodując u nich natychmiastowy atak serca i w konsekwencji śmierć. [/p]
- Sioooooostrooooooo! - krzyczeli ranni w szpitalu polowym – Siiiiikuuuuuu!
- Zamknąć się, bo wyłączę telewizję! - zagrzmiała Kheira – Zawołać wam księdza? DISSSSSS!!
- Nieeeee, my nie chcemy umierać!
Nagle nad pobojowiskiem rozległ się potężny huk, po nim wszystko ucichło. Jakby z nieba odezwał się gruby, basowy głos:[/p]
- OTOM JA! ARCHANIOŁ...
Wszyscy upadli na kolana, dowódcy, żołnierze, kosiarze, rycerze. Wszyscy swe oczy skierowali ku niebu. [/p]
Wtedy też rozległ się drugi huk, a z nadbrzeżnej haubicy wystrzelił potężny pocisk, który uderzył w morze bardzo blisko plaży, rozbryzgując hektolitry wody. Ciepły deszcz zrosił twarze walczących i użyźnił pobliskie pola kukurydzy. [/p]
- Upssss. - Pasiasty zacisnął zęby, mając nadzieję, że nikt nie widział jego zabawy z armatą i chyłkiem ewakuował się w bezpieczne miejsce.
- EKHM... JAM JEST ARCHANIOŁ! NASTAŁEM...
Kot wyjął komórkę i klęcząc, wystukał dobrze znany numer. Po chwili odezwał się wkurzony głos jego rozmówcy.[/p]
- Czego?
- Siemasz, perski żeglarzu! Zmaściłeś sprawę! Ha ha!
- Czekaj no! To nie jest ostatnia potyczka, wojna wciąż trwa!
Nie spodziewajcie się cudów
Wychylił głowę znad metalowej rampy zabezpieczającej żołnierzy przed ostrzałem. Złowrogie słupy dymów unoszące się nad plażą były już coraz bliżej. Spojrzał za siebie i zobaczył kilkadziesiąt podobnych łódek desantowych, zmierzających w tym samym kierunku. Część wojska powinna już wylądować i przygotowywać miejsce do przybycia reszty jednostek. [/p]
Tuż nad głową usłyszał pisk przelatującego pocisku. Po chwili kolejny. Coś z niesamowitym impetem uderzyło w burtę tak mocno, iż zwaliło go z nóg. Sojusznicza barka na pełnej prędkości zahaczyła o ich kadłub, po czym odbiła i uderzyła w skały klifu, roztrzaskując się w drobny mak. Kaprys przeładowała karabin snajperski, po czym szukała kolejnego sternika do zdjęcia.[/p]
Przeciągły gwizd oznajmujący lądowanie zagłuszył pobliski wybuch. Pierwsi żołnierze wyskoczyli niemalże natychmiast, lecz równie szybko zostali skoszeni serią z karabinu. Nie tego się zapewne spodziewali. Plaża powinna być już zdobyta i stanowić przedpole do zajęcia całego fortu Inkaustusa, lecz obrońcy nie chcieli najwidoczniej dać za wygraną. [/p]
Trzy potężne wieże strzegące podejścia do fortu obsadzone były stanowiskami karabinów, które bez ustanku nękały wroga ciągłym ogniem. Root właśnie przeładowywał broń, gdy na jego poziom wbiegło dwóch żołnierzy z kolejnymi skrzynkami z amunicją. Pomogli załadować pas z ośmio-milimetrowymi pociskami, po czym oddalili się, a karabin ponownie plunął ogniem w kierunku nacierających wrogów, którzy nie mieli szans ukryć się w tym terenie. Podejście było łagodne od strony plaży, lecz im dalej w głąb lądu, tym większe skarpy miała do pokonania nadciągająca armia. [/p]
- Danek! Masz oddział na czwartej, madafaka! - wrzasnął Root do radia. Urządzenie zatrzeszczało, po czym odezwał się głos drugiego obrońcy.
- Robi się, panie kierowniku!
Przez sekundę ostrzał z karabinów ustał, gdy Danek zmieniał położenie CKMu, po czym potężna seria zalała nadchodzących od zachodu żołnierzy, którzy zaścielili okoliczny stok swoimi ciałami. [/p]
- Dzięki, druhu!
- No problem.
- Te! Można ciszej te rozmowy? Skupić się nie dadzą na robocie! - wrzasnął czyjś głos z niższej platformy tuż pod stanowiskiem karabinów.
- Wybacz, Szachu.
- Najpierw wymagają, później przeszkadzają, a robota musi być zrobiona!
Szach-Mat załadował drugi magazynek do broni snajperskiej, po czym strzał za strzałem zdejmował co gorliwszych żołnierzy wroga, którzy zdołali przedostać się przez piekło, które zgotowali im Root, Danek i Kot. [/p]
- Masz może jeszcze przeciwpancerne? - zapytała leżąca obok Kaprys.
- Trzymaj. - podał magazynek, po czym zakomunikował w radiu – Zaopatrzenie. Pilna potrzeba na większy kaliber. Wróg próbuje przebić się przez obronę wozami opancerzonymi.
- Jak to się obsługuje? - Pasiasty zadawał sobie to pytanie, gorączkowo grzebiąc przy nadbrzeżnej haubicy – Może chociaż instrukcja jest w języku angielskim...
Na plażę wjechało kilka sztuk tankietek wroga. Ostrzał z karabinów był wobec nich bezsilny, toteż zaczął się on posuwać coraz bardziej ku zewnętrznym murom fortu. W tym samym momencie w wieży Kota zjawił się Zgubin z czymś ciężkim na ramieniu.
- Niech no teraz posmakują naszych nowych funkcjonalności! - Po tych słowach odpalił wyrzutnię. Rakieta pomknęła przed siebie, celnie trafiając w nadjeżdżający czołg, który eksplodował w potężnym wybuchu.[/p]
- Łooo, niezła jazda. Domyślam się, że nie masz więcej nabojów?
- A właśnie, że mam. Ustawiłem RPG na unlimited_ammo, więc mogą nam skoczyć.
Zgubin z prędkością karabinu niwelował zagrożenie ze strony wrogich czołgów, w sam raz gdy reszta kompanii powoli traciła już nadzieję na powodzenie całej obrony. [/p]
Tymczasem zarządca fortu wyszedł na spacer w dół lasem, aż do plaży. Nic nie wskazywało, iż dzisiejszy dzień miałby być inny niż pozostałe dopóki w niedalekiej odległości od niego nie pojawił się wrogi oddział. Los zarządcy i całego fortu Inkaustus byłby przesądzony, gdyby nie niebywałe szczęście. Przed kulami z lichych karabinków ochroniły go pancerne płyty wojskowego samochodu, który nagle zajechał wrogowi drogę. Z działka na dachu rozległa się szybka seria z karabinu maszynowego, po czym ruch we wrogim oddziale zamarł. Drzwi otworzyły się i wyskoczyła z nich kobieta ubrana w maskujący mundur z kolorowym punkiem na głowie.[/p]
- Janko! Zabieramy Cię stąd!
- Ero? Co się dzieje? - zapytał Janko tuż po wejściu do samochodu.
- Atak na twierdzę. - odrzekł krótko Disaster stojący na stanowisku działka. - Ruszajmy.
- Mają słabą broń – stwierdził zarządca – cóż, zawsze o sile wojska decyduje siła i liczebność jego żołnierzy.
Hummer zamielił przez chwilę kołami, po czym ruszył z kopyta w kierunku plaży.[/p]
Na znak dany przez Gorzkiego, kilkunastu żołnierzy zapakowało do moździerzy typu „Linux” potężne pociski GNU.[/p]
- Niech posmakują, co to znaczy wolna technologia obrony!
Po ostatnim słowie, wszystkie pociski wyleciały na olbrzymią wysokość,mijając zewnętrzny pas murów i spadły na nacierających żołnierzy wroga. Rozlegające się wybuchy wstrząsnęły gruntem tak bardzo, iż zatrzęsły się posady wież obronnych, a podchodzący pod nie przeciwnicy pospadali ze skarp.[/p]
- Ładować!
- Kierunek 1-3-9, kąt 34 stopnie. - Sileana precyzyjnie nakierowywała myśliwiec na cel. - Trzy sekundy w prawo, wychodzisz po paraboli...
- Baza, zrozumiałem. Sil, jesteś wolna. - potwierdził Malbert
- To było stwierdzenie czy pytanie? - odpowiedzi jednak już niedosłyszała, głównodowodzący wykonał nagły skręt i nadleciał lotem eliptycznym nad plażę.
Huk silników zagłuszył wrzawę panującą na polu bitwy. Część żołnierzy patrzyła oniemiała na kolejny ruch przeciwnika, gdy samolot zniżył swój lot i przeleciał kilkadziesiąt metrów nad nimi. Po chwili wzdłuż lotu myśliwca zapłonął zrzucony na plażę napalm, odcinając przeciwnikowi możliwość odwrotu.[/p]
Sil schowała dwa pistolety do kieszeni i szybkim krokiem udała się do hangaru, skąd miała zamiar zaiwanić jeden z opancerzonych wozów. [/p]
- Ej, no! Poczekaj na mnie! - dołączyła do niej Triss trzymając olbrzymią maczetę w ręce. Wokół pasa zalśniły złowrogo przyczepione granaty.
- Co z tobą?! Mówiłaś, że zostajesz w domu! Mogłaś przynajmniej do mnie napisać.
- Machete don't text.
- Dobra, jedziemy z koksem.
- Ale będzie jazdaaaaa. - ostatnie słowa wrzasnęła w przestrzeń, gdy kierowanego przez Sil Hummera zarzuciło ostro na najbliższym zakręcie.
W rejonie, gdzie napastnicy pozostawili swoje barki desantowe unosiła się delikatna smużka mgły. Ktoś płynął z nożem w zębach w kierunku jednej z nich. InFlames wskoczył na pokład i wykopał jednego z żołnierzy za burtę. Chwycił swój nóż do ręki i przymierzył się na drugiego, lecz gdy ten ujrzał jarzące się na jaskrawo ostrze sam wyskoczył. InF wzruszył ramionami, podszedł do małego karabinu na rufie i zaczął ostrzeliwać przeciwnika od tyłu. [/p]
Lilith przyczajona na drzewie, była doskonale ukryta przed oczami swoich wrogów. Nagle zauważyła zagadkową postać w płaszczu i z dziwnym narzędziem w ręku, idącą w kierunku plaży. Metatron ściągnął kaptur, spojrzał na prawo i lewo, po czym wyjął zza pleców olbrzymią kosę. [/p]
- Czas na żniwa! - z uśmiechem od ucha do ucha natarł w szaleńczym pędzie na nadchodzących przeciwników.
Lilith widząc to nie mogła zostawić Meta samego. Zeskoczyła na ziemię, przydeptując jednego z żołnierzy, po czym wyjęła zza paska poręczne noże kuchenne, którymi z upodobaniem uśmiercała przeciwników. Ni z tego ni z owego wyskoczył Kaleson w pełnej zbroi płytowej, siekając wroga swoim długim, dwuręcznym mieczem. Żadne kule się go nie imały, co dawało mu niesamowitą pewność na polu bitwy.[/p]
Część żołnierzy przedostała się w rejon zewnętrznego muru, gdzie próbowali sforsować główną bramę i zająć stanowiska na flankach. Nie zdawali sobie sprawy, że w ciemnych zaułkach twierdzy Inkaustus czaił się PanKrac. Wyskakiwał z mroku i porażał swoich przeciwników strachem, powodując u nich natychmiastowy atak serca i w konsekwencji śmierć. [/p]
- Sioooooostrooooooo! - krzyczeli ranni w szpitalu polowym – Siiiiikuuuuuu!
- Zamknąć się, bo wyłączę telewizję! - zagrzmiała Kheira – Zawołać wam księdza? DISSSSSS!!
- Nieeeee, my nie chcemy umierać!
Nagle nad pobojowiskiem rozległ się potężny huk, po nim wszystko ucichło. Jakby z nieba odezwał się gruby, basowy głos:[/p]
- OTOM JA! ARCHANIOŁ...
Wszyscy upadli na kolana, dowódcy, żołnierze, kosiarze, rycerze. Wszyscy swe oczy skierowali ku niebu. [/p]
Wtedy też rozległ się drugi huk, a z nadbrzeżnej haubicy wystrzelił potężny pocisk, który uderzył w morze bardzo blisko plaży, rozbryzgując hektolitry wody. Ciepły deszcz zrosił twarze walczących i użyźnił pobliskie pola kukurydzy. [/p]
- Upssss. - Pasiasty zacisnął zęby, mając nadzieję, że nikt nie widział jego zabawy z armatą i chyłkiem ewakuował się w bezpieczne miejsce.
- EKHM... JAM JEST ARCHANIOŁ! NASTAŁEM...
Kot wyjął komórkę i klęcząc, wystukał dobrze znany numer. Po chwili odezwał się wkurzony głos jego rozmówcy.[/p]
- Czego?
- Siemasz, perski żeglarzu! Zmaściłeś sprawę! Ha ha!
- Czekaj no! To nie jest ostatnia potyczka, wojna wciąż trwa!