23-04-2011, 19:06
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-04-2011, 23:56 przez księżniczka.)
Lombard
sztuka w dwóch scenach
KLIENT
EKSPEDIENT
KOBIETA
STARZEC (głos)
Wnętrze sklepu. wpada zdyszany KLIENT, ma lekko chwiejny krok, odbija się od framugi, zatacza na ladę, dyszy
KLIENT: (szeptem) Przepraszam... (krzyczy) Przepraszam!
Pojawia się EKSPEDIENT
EKSPEDIENT: W czym mogę służyć?
KLIENT: Czy pan jest sprzedawcą marzeń?
EKSPEDIENT: Przepraszam?
KLIENT rozgląda się po sklepie, nachyla nad EKSPEDIENTEM
KLIENT: (szeptem) Marzenia. Sklep … (łapie się za głowę) Chciałbym kupić marzenie.
EKSPEDIENT: Niech mi pan wybaczy, tutaj jest lombard. Może zainteresuje pana coś z półek.
KLIENT: Proszę pana, był tu taki starszy pan. Był tu, prawda?
EKSPEDIENT: Nie pamiętam wszystkich klientów, ale to prawdopodobne.
KLIENT: Zostawił tu (trzęsącymi się dłońmi wyjmuje z kieszeni jakąś kartkę) Taki przedmiot.
EKSPEDIENT patrzy na obrazek
EKSPEDIENT: Tak, wydaje mi się, że mieliśmy coś takiego. (okrąża ladę, szuka czegoś na półce, znajduje ozdobne pudełko) Czy chodziło panu o to?
KLIENT: Tak! Tak, dokładnie o to! Poproszę!
EKSPEDIENT wchodzi za ladę, sprawdza cenę.
EKSPEDIENT: Och...
KLIENT: Coś nie tak? Ile płacę?
EKSPEDIENT: (zakłopotany) Cóż… Musiała zajść jakaś pomyłka…
KLIENT: (czujnie) Jaka?
EKSPEDIENT: Tutaj jest napisane… Zresztą, niech pan przeczyta sam.
KLIENT: (niemal wyrywa karteczkę z ręki. Ta po przeczytaniu wypada mu z ręki, zawisa przyczepiona do szkatułki) Nie mam tyle…
EKSPEDIENT: Skontaktuję się z szefem i załatwimy sprawę. Niemożliwe, żeby była tyle warta.
KLIENT: (wyciąga portfel) Proszę pana, mam tutaj dwa tysiące. Na pewno nie jest warta więcej... (śmieje się fałszywie, krótko)
EKSPEDIENT chce coś odpowiedzieć, ale do sklepu wpada KOBIETA w płaszczu, kapeluszu i ciemnych okularach
KOBIETA: Dzień dobry, szukam… (rozgląda się, zauważa szkatułkę na ladzie) Będzie idealna! Ile kosztuje?
KLIENT: Nie jest na sprzedaż…
EKSPEDIENT: Proszę pana, tutaj wszystko jest na sprzedaż. Dwanaście tysięcy.
KOBIETA: (wyjmuje portfel) W jakiej walucie?
KLIENT: Nie! Nie jest na sprzedaż! Proszę ją dla mnie przechować, znajdę dwa razy tyle!
EKSPEDIENT: W polskich złotych, madame (do KLIENTA) Jeżeli się pan nie uspokoi, będę zmuszony wezwać ochroniarza.
KOBIETA: (całkowicie ignoruje KLIENTA) Można tutaj płacić kartą?
KLIENT: Droga pani, może zainteresowałby panią jakiś inny przedmiot? Ta szkatułka jest dla mnie bardzo ważna, zależy mi na niej…
EKSPEDIENT: Oczywiście. Pin i zielony.
KLIENT: Nie, proszę… (powoli osuwa się na ziemię)
KOBIETA zabiera szkatułkę, wychodzi stukając obcasami, żegnając się. EKSPEDIENT wraca na zaplecze. Światło pada na KLIENTA, który dyszy ciężko, klęcząc na podłodze. Gra muzyka. W międzyczasie na scenę wchodzą postacie ubrane na czarno i wynoszą wszystkie meble za kulisy, aż scena zostaje pusta, pozostaje tylko jedno krzesło zaraz za KLIENTEM. Muzyka nagle urywa się. KLIENT podnosi głowę i wstaje. Zatacza się z stronę krzesła, siada na nim. Patrzy przed siebie, porusza ustami. Pojawiają się głosy z offu:
STARZEC: Dzień dobry, cóż za piękny dzień, nieprawdaż?
EKSPEDIENT: Tak, wiosna to wspaniały czas.
Słychać szelest materiału
STARZEC: Chciałbym to zastawić.
EKSPEDIENT: Bardzo proszę… Och, piękna rzecz. Nie wiem, ile jest warta… To złoto?
STARZEC: Tak, cała jest pozłacana. Znalazłem na strychu. Chciałbym za nią dwanaście tysięcy.
EKSPEDIENT: Cóż, wydaje mi się, że to uczciwa oferta. Proszę, czek.
STARZEC: Bardzo dziękuję. Miłego dnia!
EKSPEDIENT: Również! Do widzenia.
Słychać kroki, trzaśnięcie drzwiami; znowu zapada cisza
KLIENT: Do widzenia…
Wyciemnienie, koniec sceny
sztuka w dwóch scenach
KLIENT
EKSPEDIENT
KOBIETA
STARZEC (głos)
Wnętrze sklepu. wpada zdyszany KLIENT, ma lekko chwiejny krok, odbija się od framugi, zatacza na ladę, dyszy
KLIENT: (szeptem) Przepraszam... (krzyczy) Przepraszam!
Pojawia się EKSPEDIENT
EKSPEDIENT: W czym mogę służyć?
KLIENT: Czy pan jest sprzedawcą marzeń?
EKSPEDIENT: Przepraszam?
KLIENT rozgląda się po sklepie, nachyla nad EKSPEDIENTEM
KLIENT: (szeptem) Marzenia. Sklep … (łapie się za głowę) Chciałbym kupić marzenie.
EKSPEDIENT: Niech mi pan wybaczy, tutaj jest lombard. Może zainteresuje pana coś z półek.
KLIENT: Proszę pana, był tu taki starszy pan. Był tu, prawda?
EKSPEDIENT: Nie pamiętam wszystkich klientów, ale to prawdopodobne.
KLIENT: Zostawił tu (trzęsącymi się dłońmi wyjmuje z kieszeni jakąś kartkę) Taki przedmiot.
EKSPEDIENT patrzy na obrazek
EKSPEDIENT: Tak, wydaje mi się, że mieliśmy coś takiego. (okrąża ladę, szuka czegoś na półce, znajduje ozdobne pudełko) Czy chodziło panu o to?
KLIENT: Tak! Tak, dokładnie o to! Poproszę!
EKSPEDIENT wchodzi za ladę, sprawdza cenę.
EKSPEDIENT: Och...
KLIENT: Coś nie tak? Ile płacę?
EKSPEDIENT: (zakłopotany) Cóż… Musiała zajść jakaś pomyłka…
KLIENT: (czujnie) Jaka?
EKSPEDIENT: Tutaj jest napisane… Zresztą, niech pan przeczyta sam.
KLIENT: (niemal wyrywa karteczkę z ręki. Ta po przeczytaniu wypada mu z ręki, zawisa przyczepiona do szkatułki) Nie mam tyle…
EKSPEDIENT: Skontaktuję się z szefem i załatwimy sprawę. Niemożliwe, żeby była tyle warta.
KLIENT: (wyciąga portfel) Proszę pana, mam tutaj dwa tysiące. Na pewno nie jest warta więcej... (śmieje się fałszywie, krótko)
EKSPEDIENT chce coś odpowiedzieć, ale do sklepu wpada KOBIETA w płaszczu, kapeluszu i ciemnych okularach
KOBIETA: Dzień dobry, szukam… (rozgląda się, zauważa szkatułkę na ladzie) Będzie idealna! Ile kosztuje?
KLIENT: Nie jest na sprzedaż…
EKSPEDIENT: Proszę pana, tutaj wszystko jest na sprzedaż. Dwanaście tysięcy.
KOBIETA: (wyjmuje portfel) W jakiej walucie?
KLIENT: Nie! Nie jest na sprzedaż! Proszę ją dla mnie przechować, znajdę dwa razy tyle!
EKSPEDIENT: W polskich złotych, madame (do KLIENTA) Jeżeli się pan nie uspokoi, będę zmuszony wezwać ochroniarza.
KOBIETA: (całkowicie ignoruje KLIENTA) Można tutaj płacić kartą?
KLIENT: Droga pani, może zainteresowałby panią jakiś inny przedmiot? Ta szkatułka jest dla mnie bardzo ważna, zależy mi na niej…
EKSPEDIENT: Oczywiście. Pin i zielony.
KLIENT: Nie, proszę… (powoli osuwa się na ziemię)
KOBIETA zabiera szkatułkę, wychodzi stukając obcasami, żegnając się. EKSPEDIENT wraca na zaplecze. Światło pada na KLIENTA, który dyszy ciężko, klęcząc na podłodze. Gra muzyka. W międzyczasie na scenę wchodzą postacie ubrane na czarno i wynoszą wszystkie meble za kulisy, aż scena zostaje pusta, pozostaje tylko jedno krzesło zaraz za KLIENTEM. Muzyka nagle urywa się. KLIENT podnosi głowę i wstaje. Zatacza się z stronę krzesła, siada na nim. Patrzy przed siebie, porusza ustami. Pojawiają się głosy z offu:
STARZEC: Dzień dobry, cóż za piękny dzień, nieprawdaż?
EKSPEDIENT: Tak, wiosna to wspaniały czas.
Słychać szelest materiału
STARZEC: Chciałbym to zastawić.
EKSPEDIENT: Bardzo proszę… Och, piękna rzecz. Nie wiem, ile jest warta… To złoto?
STARZEC: Tak, cała jest pozłacana. Znalazłem na strychu. Chciałbym za nią dwanaście tysięcy.
EKSPEDIENT: Cóż, wydaje mi się, że to uczciwa oferta. Proszę, czek.
STARZEC: Bardzo dziękuję. Miłego dnia!
EKSPEDIENT: Również! Do widzenia.
Słychać kroki, trzaśnięcie drzwiami; znowu zapada cisza
KLIENT: Do widzenia…
Wyciemnienie, koniec sceny
30.12.10
opinie wyrażane przez Liwaj są jej subiektywnym zdaniem - zwyczajnie dzieli się własnymi wrażeniami, uczciwie, nie pomijając żadnych kwestii, bo wierzy, że inni postąpią tak samo w stosunku do oceny jej utworów.