Dialogarnia
#46
- Oho! Zaczyna się robić duszno. - powiedział Danek cierpko - Witamy panią w naszych szeregach. Jest nam niezmiernie miło, że kolejna osoba została uwięziona w tym pokoju bez wyjścia. - To mówiąc podszedł do okrągłego, szklanego stoliczka na którym leżało kilka przedmiotów. Przełożył je na fotel, po czym chwycił za jedną z nóg stołu. - Wybaczcie, ale chcę chociaż spróbować.
To mówiąc poderwał stół do góry i cisnął go w stronę okna. Szklany blat stołu poddany silnemu naprężeniu roztrzaskał się o taflę okna na dziesiątki kawałeczków, które potem z bezgłośnym dźwiękiem upadły na podłogę. Okno jednak pozostało niewzruszone, a na szybie nie było najmniejszej ryski. Odrzucił w kąt resztki stolika, po czym usiadł wzdychając bezradnie.
- Nawet pancerne szyby tu mają...

Zastanawiam się, czy "bezgłośnym dźwiękiem" to przypadkiem nie jest oksymoronBig Grin// Dis
#47
- Tylko, że to nie są szyby... - Dis, mówiąc to, podniósł z podłogi odłamek blatu wielkości dłoni, podszedł do okna i zaczął skrobać powierzchnię okna. Po chwili skończył i odsunął się od niego, tak aby pozostali mogli ujrzeć efekt wykonanej przez niego czynności. To, co ujrzeli, było trudne do zaakceptowania z logiczego punktu widzenia. Dis zdarł z domniemanej szyby fragment widoku zza okna. Tak, jakby ten widok był tylko powłoką, pokrywającą tę szybę. Tak właświwie było - w miejscu, gdzie widok ten został zdrapany, teraz była ściana z bliżej niezidentyfokowanej materii.
- Tada! - Dis mruknął pod nosem fanfary sam dla siebie.
#48
To chore - stwierdził beznamiętnie Czajnik, po czym odłożył książkę na półkę i pociągnął łyk z butelki, która zdawała się nie mieć dna. - Naprawdę chore. Ale intrygujące jednocześnie. A co do szanownej damy - ten dział nazywa się "Zamknięci w czasie i przestrzeni bez możliwości wyjścia" - powiedział z przekąsem. - Jesteśmy tu wszyscy uwięzieni. I tak z ciekawości - co widzisz za oknem?
Take what you want and give nothing back.
#49
- Czego by tam nie zobaczyła, to i tak jakiś pieprzony hologram... No, ale umieram z ciekawości - wtrącił Dis.
#50
- Ble, co ciekawe, widzę to samo co wy. Chyba niektóre rzeczy postrzegamy podobnie, jak to że jesteśmy w zamkniętym pokoju, a niektóre zupełnie indywidualnie. Takie małe spostrzeżenie.
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
#51
- Zastanawiam się, czy to ma sens. Jestem ciekawy, czy przypuśćmy, jest stąd jakieś wyjście, skoro pewna osoba, czy, nie wiem, byt, zadała sobie tyle trudu, aby namalować na ścianie okno, dodatkowo które zostaje postrzegane przez wszystkich inaczej, lecz w momencie odrapania dla wszystkich obraz zaczął znikać. Według mnie to wystarczający powód, żeby poniechać...
Malbert rozsiadł się na podłodze.
- Proponuję chwilowy odpoczynek, od tej rozmowy trochę się zmęczyłem...
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
#52
Oczy Danka zabłyszczały jak u małego dziecka. Mimowolnie sięgnął ręką do leżącej na stole flaszki o blado-żółtym zabarwieniu. Była pełna. Przecież wypiłem kilka łyków ostatnim razem, pomyślał, lecz wzruszył ramionami na znak bezradności. Odkręcił nakrętkę i pociągnął łyk, po czym z uśmiechem podał Czajnikowi, który wyglądał na odrobinę zmieszanego.
- Może tym razem coś bardziej swojskiego, mości panie, miast importowanego szmelcu...
#53
Drzwi otwierają się, a do pokoju wsuwa się niska dziewczyna w czarnych potarganych włosach, z mocnym makijażem, w długiej czarnej sukni i w glanach. Szybko zamyka za sobą drzwi.
- Steven! To jest babski ki... O!.. Przepraszam, ale gdzie się podziała ubikacja?
Cytat:Kiedy wypuszczam z papierosa dym
chcę poczuć to znów.
Bo nie wiem gdzie teraz jesteś Ty,
a chciałbym chyba byś była tu.
#54
W suficie pojawia się niespodziewanie ciemny otwór, z którego dochodzi narastający dźwięk.
- Rrrrrrrwwwwwaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!! - przez dziurę wpada wrzeszcząca sterta zielonych szmat i z hukiem uderza o podłogę. Zapada śmiertelna cisza.
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
#55
...która trwa zalewie kilka sekund. Dis rzuca się do mebli, zaczyna szarpać kredens, wyciąga go na środek pokoju, wskakuje na niego, próbuje sięgnąć sufitu, jednak po otworze nie ma już śladu. Dis sięga dłonią najwyżej, jak tylko może, ale lądując, krzywo stawia nogę na meblu. Traci równowagę, i z impetem spada na stertę szmat.
- Złamałem rękę!
#56
Czajnik już miał odszczeknąć Dankowi, że miód jest jak najbardziej swojski i jak najbardziej polski, ba, szlachecki nawet, ale w zaistniałej sytuacji nie zdążył. Poderwał się z ziemi, na której spoczął z butelką, tą zresztą odrzucając na bok. Co ciekawe, nic się z nie nie wylało. Nie był lekarzem, miał blade pojęcie o pierwszej pomocy, a co dopiero złamaniu, toteż pierwszymi jego słowami było pytanie o obecność lekarza w pokoju.
Take what you want and give nothing back.
#57
Danek wyjrzał zza szyjki butelki, którą znów zaczął opróżniać, z racji braku chętnych do przyłączenia się do imprezy, gdy spostrzegł czarną dziurę w suficie. Nie byłoby w tym nic niezwykłego po tych kilkunastu łykach, gdyby nie to, że kredens zaczął się sam ruszać w kierunku środka pokoju. Na jego grzbiecie natomiast, niczym starożytny wódz na swoim koniu, siedział Dis i wymachiwał rękami. Po jakimś czasie rzucił się z góry i upadł na twardą podłogę, te skrzydła, które mu wyrosły najwidoczniej nie zdały egzaminu, stwierdził Danek. Nagle potrząsnął głową próbując dojść do siebie. Zaraz! Jakie skrzydła? Jaki koń? Zastanawiał się nad tym przez moment, z każdą chwilą było mu coraz cieplej. Spojrzał na butelkę krytycznym okiem. Była pełna.
#58
Spod szmat słychać jęki Disa:
- Kur...!!! Złamanie otwarte! Niech to szlag! Nienawidzę widoku... - zemdlał.
#59
- Szybko, zdezynfekować! - Nie mówiąc już nic więcej, Danek podbiegł do rannego z zamiarem polewania rany spirytusem akademickim.
#60
- Ke? - Danek spojrzał na dziewczynę, po czym do jego szarych komórek dotarła informacja pobudzająca układ nerwowy do działania. Impulsy nerwowe nakazały nogom zatrzymać się kilka centymetrów od lezącego Disa, następnie nakazały ręce podnieść się do głowy i przeczesać włosy. Co prawda nic to nie zmieniło w jego niezbyt schludnym wyglądzie, ale starania się liczyły.
- Hy... - mrugnął oczami otrząsając się z odrętwienia - Jasna sprawa... Panie... przodem. - wyciągnął rękę z butelką niekończącego się trunku.
- Disssssssss! - mruknął przeciągle - Nie martw się chłopie! - Mówiąc te słowa był entuzjastycznie nastawiony do pomocy bliźniemu - Nie martw się niczym. Mam jeszcze jedną butelkę! - chwiejnym krokiem, pomknął ku drugiej flaszce.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości