Zgrzytnęły sworznie i łańcuch śpiewa.
Trzymasz oparcie już błysk w błękicie
oczu speszonych.
Szarpnęło... i ruch powolny, lecz przyśpieszony.
Świat
tak wysoki,
głupio zamglony.
Muzyka z nizin wypływa skocznie.
A ty w uśmiechu, woalce szczęścia,
krzyczysz i rękę chwytasz radośnie.
Poczekaj jeszcze
słońca odejścia.
Wagonik stary,
więc odpływamy.
Raz.
I znów i heja
w chmur dzikie lasy.
Białych jedwabi. Wiuu... wiatr szalony
łzy nam wyciska.
Bije pokłony.
Kropla obsycha.
Zgrzytnęło znowu – zakołysało.
W dół pędzi ziemia.
Wracamy miła.
Tu ziemia - halo...halo, no halo...
Cisza.
Dlaczego durna odśrodkowa
podobno (chyba, słyszałem) siła.
Nic nie urwała?
Nie obroniła?
Trzymasz oparcie już błysk w błękicie
oczu speszonych.
Szarpnęło... i ruch powolny, lecz przyśpieszony.
Świat
tak wysoki,
głupio zamglony.
Muzyka z nizin wypływa skocznie.
A ty w uśmiechu, woalce szczęścia,
krzyczysz i rękę chwytasz radośnie.
Poczekaj jeszcze
słońca odejścia.
Wagonik stary,
więc odpływamy.
Raz.
I znów i heja
w chmur dzikie lasy.
Białych jedwabi. Wiuu... wiatr szalony
łzy nam wyciska.
Bije pokłony.
Kropla obsycha.
Zgrzytnęło znowu – zakołysało.
W dół pędzi ziemia.
Wracamy miła.
Tu ziemia - halo...halo, no halo...
Cisza.
Dlaczego durna odśrodkowa
podobno (chyba, słyszałem) siła.
Nic nie urwała?
Nie obroniła?