13-02-2018, 03:03
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-02-2018, 03:05 przez Pulpa Fikcyjna.)
- Kupi pan zapałki?
Opatulony w grube futro mężczyzna rozejrzał się zaskoczony. Mała dziewczynka w czerwonym płaszczyku wyrosła jak spod ziemi. Wyciągnęła w jego stronę dłonie, w których ściskała paczkę zapałek. Łowca zmarszczył krzaczaste brwi i spojrzał na nią, zaskoczony.
- Co? - wydusił.
W odpowiedzi wbiło się w niego poważne spojrzenie wielkich, zielonych oczu, osadzonych w okrągłej buzi okolonej burzą blond loków.
- Kupi pan zapałki? - powtórzyła dziewczynka bardziej natarczywym tonem.
Mężczyzna prychnął i wskazał na buzujący wesoło ogień u jego stóp.
- Mam tyle ciepła, ile potrzeba – stwierdził, po czym zerknął na dziewczynkę. - Skąd właściwie się tu wzięłaś? Zgubiłaś się?
Przyjrzał się nieskazitelnie białej powierzchni zamarzniętego jeziora i otaczającemu ich lasowi, teraz przyprószonemu śniegiem i pogrążonemu w zimowej ciszy. Nigdzie nie dostrzegł śladów stóp. Dziewczynka wskazała trzymaną przez niego wędkę, której linka ginęła w przeręblu wybitym w grubej warstwie lodu skuwającej jezioro.
- Kupi pan zapałki? Naprawdę przydałyby się panu zapałki.- Nie – warknął mężczyzna. - Zmykaj mała. Mam tu coś do roboty.
Nagle coś szarpnęło za wędkę. Łowca zerwał się i zapierając nogami pociągnął do tyłu. Za jego plecami dziewczynka otworzyła pudełko zapałek. W tym momencie z przerębla wystrzeliła fioletowa macka. Owinęła się wokół mężczyzny i wciągnęła go do wody. Nieszczęśnik nawet nie zdążył wrzasnąć. Woda pod przeręblem zaczęła się kotłować, a dziewczynka wyciągnęła jedną zapałkę i zamachnęła się. Zapałka zatoczyła w powietrzu zgrabną parabolę, a z przerębla znowu wystrzeliła macka. Zapałka kontynuowała swój lot. Macka obróciła się i ruszyła w stronę dziewczynki. Zatrzymała się tuż przed jej nosem, bowiem w tej chwili zapałka wpadła do ogniska. Pod niebo wystrzeliły płomienie zielone jak oczy dziecka, które nawet nie mrugnęło. Rozległ się przejmujący pisk, od którego drzewa w lesie straciły śnieżne czapy. Macka zafalowała i zwinęła się z bólu. Z pluskiem upadła na lód i została wciągnięta pod wodę.
Dziewczynka podeszła spokojnie do przerębla i spojrzała w falującą powierzchnię czarnej wody. Wzruszyła ramionami.
- A mówiłam, że przydałyby mu się zapałki – powiedziała i odeszła w stronę lasu, nie pozostawiając na śniegu żadnych śladów.
Opatulony w grube futro mężczyzna rozejrzał się zaskoczony. Mała dziewczynka w czerwonym płaszczyku wyrosła jak spod ziemi. Wyciągnęła w jego stronę dłonie, w których ściskała paczkę zapałek. Łowca zmarszczył krzaczaste brwi i spojrzał na nią, zaskoczony.
- Co? - wydusił.
W odpowiedzi wbiło się w niego poważne spojrzenie wielkich, zielonych oczu, osadzonych w okrągłej buzi okolonej burzą blond loków.
- Kupi pan zapałki? - powtórzyła dziewczynka bardziej natarczywym tonem.
Mężczyzna prychnął i wskazał na buzujący wesoło ogień u jego stóp.
- Mam tyle ciepła, ile potrzeba – stwierdził, po czym zerknął na dziewczynkę. - Skąd właściwie się tu wzięłaś? Zgubiłaś się?
Przyjrzał się nieskazitelnie białej powierzchni zamarzniętego jeziora i otaczającemu ich lasowi, teraz przyprószonemu śniegiem i pogrążonemu w zimowej ciszy. Nigdzie nie dostrzegł śladów stóp. Dziewczynka wskazała trzymaną przez niego wędkę, której linka ginęła w przeręblu wybitym w grubej warstwie lodu skuwającej jezioro.
- Kupi pan zapałki? Naprawdę przydałyby się panu zapałki.- Nie – warknął mężczyzna. - Zmykaj mała. Mam tu coś do roboty.
Nagle coś szarpnęło za wędkę. Łowca zerwał się i zapierając nogami pociągnął do tyłu. Za jego plecami dziewczynka otworzyła pudełko zapałek. W tym momencie z przerębla wystrzeliła fioletowa macka. Owinęła się wokół mężczyzny i wciągnęła go do wody. Nieszczęśnik nawet nie zdążył wrzasnąć. Woda pod przeręblem zaczęła się kotłować, a dziewczynka wyciągnęła jedną zapałkę i zamachnęła się. Zapałka zatoczyła w powietrzu zgrabną parabolę, a z przerębla znowu wystrzeliła macka. Zapałka kontynuowała swój lot. Macka obróciła się i ruszyła w stronę dziewczynki. Zatrzymała się tuż przed jej nosem, bowiem w tej chwili zapałka wpadła do ogniska. Pod niebo wystrzeliły płomienie zielone jak oczy dziecka, które nawet nie mrugnęło. Rozległ się przejmujący pisk, od którego drzewa w lesie straciły śnieżne czapy. Macka zafalowała i zwinęła się z bólu. Z pluskiem upadła na lód i została wciągnięta pod wodę.
Dziewczynka podeszła spokojnie do przerębla i spojrzała w falującą powierzchnię czarnej wody. Wzruszyła ramionami.
- A mówiłam, że przydałyby mu się zapałki – powiedziała i odeszła w stronę lasu, nie pozostawiając na śniegu żadnych śladów.