Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
BEZ DEDYKACJI
#1
Wyobraźmy sobie, że wszyscy twórcy nagle zamilkli. Piszą, malują, komponują, ale do szuflady. Bytują po niszach i zakamarkach, po piwnicach, enklawach i bezludnych wyspach, a ich głos dociera do niewielu. Do garstki potrafiących czytać, myśleć i udawać, że jest supercacy. Ale do tych, co nie czytają, nie potrafią sklecić jednego zdania bez słowa na k., do tych, co mają gdzieś całe to zawracanie gitary z myśleniem, dotrzeć nie umieją.

A niby kto ma do nich dotrzeć, skoro twórcy wolą schować się w czarownej dziurze? W wieży z kości słoniowej? Po kloszem własnych spraw? A kto niby ma im ukazać inne światy, niczegowate horyzonty, marzenia i szczytne cele, skoro wszyscy zaczną być eremitami? Skoro wszyscy odwrócą się od rzeczywistości i postanowią przymykać oczy na lawinowe kretynienie całych pokoleń? Kto, jeśli nie twórca, im uświadomi, jakie wartości, jakie ideały są ważne w życiu każdego człowieka, kto zamiast twórcy powie głośno, wyraźnie i zrozumiale, o co chodzi w tym szczurzym, agresywnym wyścigu po zmęczenie, zawał i kasę?

Twórca jest nim po to, by dawać swój głos. Bez wyrażania swoich zapatrywań, nie egzystuje. A daje go poprzez dzieła. Udane, złe, ale przykrojone na miarę swoich możliwości. Zaś gdy milczy, przechodzi na wewnętrzną emeryturę i stoi z boku. Wycofanie się z aktywności, ucieczka w szukanie wytłumaczeń dla swojego przemęczenia, zgoda na to, co jest, przyzwolenie na degenerację pojęć, to kapitulanctwo.

*

Nie podnieca mnie świat piewców nieudacznictwa. Z szacunku dla słowa drukowanego, z niedzisiejszego przyzwyczajenia do teorii mówiącej o tym, że twórczość powinna mnie skłaniać do zadumy i pomóc mi widzieć świat nie takim, jaki jest, ale takim, jaki powinien być. W rozgrywce prowadzonej obecnie, artysta awansował do roli jej nieistotnego pionka i jest elementem dwuznacznej gry o swoje ponure przetrwanie. Jeżeli jego twórcze prace nadają się do upowszechnienia, można na nim ewentualnie zarobić. Jeżeli nie, opowiada mu się o banialuki wolnym rynku kultury.

Ich niedoskonały, zgrzebny, fabularny tok i nastrojowy szlif jest ceną, jaką ponosi za utrzymanie się na powierzchni, cena ta zaś jest pewnego rodzaju podatkiem od zubożenia. Zmuszony do przebywania w ułatwionym otoczeniu, jest w nim zagubiony, a jego przemyślenia śmieszą, gdyż znajduje się pod paraliżującą presją kryteriów narzuconych mu przez popyt, popyt zaś określa mu ich rozmiar i sens. Jego spostrzeżenia są starannie nijakie, a wnioski - lekkostrawne, bezpłciowe i zgodne z modą na komercyjne gnioty.

Teraźniejszy twórca, widząc nieznany i groźny świat, patrzy na niego z ironicznym lekceważeniem, z wyniosłej i komfortowej pozycji człowieka zblazowanego. Człowieka, który wszystko widział i o wszystkim wie. Co prawda po cichu ubolewa nad tandetnymi uproszczeniami swojej epoki, lecz z mężnym uporem godzi się z rzeczywistością. Godzi się na nią i cierpi na irytujący zanik poczucia proporcji; taktu wobec innych i dystansu do siebie. Jest uporządkowany i szczęśliwy bez powodu, a jego spostrzeżenia są wprost proporcjonalne do nadkwasoty jego wyobraźni. Sprawia wrażenie astmatyka o żelaznych płucach. Wyczynowca mimo woli. Decyduje się na marszrutę po swoim i cudzym życiu - drogą poprawną, wytyczoną przez bezpieczne, dozwolone, bezkolizyjne trakty dawno już przetartych, lecz dla niego nowatorskich szlaków.

W odkryciach swoich trzyma się wrażeń przedestylowanych przez rozmaite Podręczniki Życia Przyjemnego, doznań utartych, sprawdzonych i rutynowych, takich, jakie może zobaczyć na grupowej wycieczce do muzeum, na łono plastikowej przyrody, czy z okna swojego bezołowiowego samochodu.

Pamięć wydarzeń teraźniejszych, pomnożona o pamięć wydarzeń minionych, nie jest to tak zwane jego środowisko naturalne, gdyż jego środowiskiem naturalnym jest - kontemplacyjne dno. Nad uciążliwe zmagania z naturą, przedkłada wygodną, luksusową, szablonową włóczęgę banalnego oryginała.
Odpowiedz
#2
Pierwszy fragment już widziałem w innym tekście, więc nie wiem co myśleć o używaniu całych fragmentów przenoszonych z tekstu do tekstu. Drugi natomiast zdaje mi się być dziwną krytyką obecnych trendów wśród twórców literatury. Po raz kolejny jednak daje się odczuć jednostronność, do której znaczna część członków tego forum musiałaby stanąć pewnie w opozycji. Wyobraźnia jest siłą kreacji, a tym samym jest czymś nierealnym. Jak zatem może być wartościowana? Walka z wiatrakami nie jest logiczna, ale także nie jest obowiązkowa. Twórca nie musi odnosić się do rzeczywistości, bo może absolutnie stworzyć swoja własną od podstaw. Jedyne czego potrzebuje (teoretycznie) to zrozumienia wśród choć jednego odbiorcy. I to już jest więcej niż szuflada.
Gdyby tak wytyczyć każdemu twórcy szlak, lub poddać go testowi jaki przechodzą młodzi Indianie zanim staną się mężczyznami; mogłoby się okazać, że nikt nie będzie się do tego stosował i nikt z lasu nie wróci.
Gdybym miał wybrać wolałbym kontemplacyjne dno, pustkę i próżnię aniżeli porządek, harmonię i ład. Ci, co mieli nas uczyć, okazali się zgorzkniałymi nieudacznikami. Ci, co mieli nami przewodzić, okazali się chorągiewkami na wietrze. Jeszcze teraz słychać brzdęki upuszczanych tarcz.
Lecz ci, co się buntują rozlepiają kolorowe ulotki z lasów tropikalnych zabarwione tuszem tak biodegradalnym jak pojemniki po jednorazowych antyperspirantach, których używają.
Jeśli już mam być twórcą 'godzącym się z rzeczywistością' to wolę się do tego przyznać wszem i wobec, niż błądzić wśród reszty hipokrytów.
Skoro wszyscy mają rację, a zarazem nikt jej nie ma, to ja nie widzę powodu do buntu.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#3
Tygerski

nie musisz czytać moich tekstów, a tym bardziej - komentować

pozdrawiam
Odpowiedz
#4
A mnie się wydaje, drogi Owsianko, ze po to publikujesz na forum, żeby ludzie czytali Twoje teksty. Nie muszą - to prawda - ani czytać, ani komentować. Ale być może chcą. I vice versa - Ty rowniez nie musisz publikować, ale zapewne chcesz, skoro to robisz.

Wystawienie własnych przemyśleń na światło dzienne równa się temu, ze ktoś je skomentuje i wyrazi swoje zdanie na ten temat. I zaprawdę wielu będzie takich, którzy skontrapunktują Twój pogląd na świat. I pewnie wielu takich, którzy Ci pogratulują i serce w nich urośnie, bo przemówi do nich, to, o czym piszesz.

A jeśli nie jesteś przygotowany na krytykę... Cóż, to tylko świadczy o dojrzałości twórcy (a siwa broda w Twoim awatarze sugeruje coś zupełnie innego!). Bo tacy, którzy krzyczą, co im w duszy gra, a później zatykają uszy i na cały głos śpiewają "Lalala!", byle tylko nie słuchać, co inni mają do powiedzenia... chyba nie muszę kończyć?

Polemika dobra rzecz.

Serdecznie,
-rr-
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#5
Rootsrat

Polemika – owszem: warto podyskutować i zobaczyć, jak inni widzą ten sam problem. Ale nie mam ochoty wdawać się w dialogi z kimś, kto notorycznie odbiera moje teksty w sposób nieprzyjemny dla siebie i bez przerwy podkreśla, że sprawiają mu przykrość. Więc albo uwielbia się dołować, albo ma w tym jakiś terapeutyczny cel. Ja na przykład kiedy zobaczę, że tekst napisał Tygerski, na pewno go nie skomentuję.

Nie będę daleki od prawdy kiedy powiem, że lubię czytać inne teksty, nie lubię natomiast ich komentować. A to dlatego, że jest to zajęcie bardzo ryzykowne. Tu zgodzę się z twierdzeniem, że jeśli autor decyduje się na publikację swojego utworu, musi liczyć się z konsekwencjami w postaci sprzecznych opinii. Wszak co czytelnik, to inny gust i inne poglądy.

pozdrawiam
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości