14-07-2012, 20:38
Chwilowo temat roboczy - z pewnością ulegnie zmianie.
Natchnięta którąś z ostatnich burz napisałam wstęp do powieści. Nie wiem co z nim dalej zrobić. To tylko początek, ale chciałabym się dowiedzieć co myślicie. Kontynuować ? Rozwinąć ten prolog?
To wersja robocza, taka mała improwizacja, więc proszę o wyrozumiałość jeśli chodzi o błędy interpunkcyjne. Wciąż się uczę.
Chcę się dowiedzieć czy chcielibyście czytać dalej, czy zainteresowałaby Was historia Adelajdy. A może odłożylibyście książkę już po przeczytaniu prologu??
Adelajda otworzyła oczy. Jej małe dłonie zacisnęły się w silnym uścisku na zimnej barierce balkonu, a po czole spłynęła kropla potu. Zachwiała się delikatnie, a jej jasne włosy, odrzucone do tyłu zatańczyły wraz z powiewem nocnego wiatru. Ponownie zamknęła oczy i odwróciwszy się plecami do barierki osunęła się powoli na zimne, marmurowe kafle. Objęła rękoma swoje drobne kolana i zaczęła cicho szlochać kołysając się w przód i tył. Znów doświadczyła dziwnej, chaotycznej wizji, która kazała wstać jej z łóżka i znaleźć się nagle na balkonie. Znów wybudziła się z lunatycznego transu, pochylając się niebezpiecznie nad barierką, chwytając ją w ostatniej chwili przed wypadnięciem z drugiego piętra.
Nigdy nie była zwykłym dzieckiem, możliwe jednak, że nigdy nie chciała nim być. W samych jej oczach było coś, co skutecznie odstraszało ludzi, coś pięknego i przerażającego zarazem. Głębia jej spojrzenia sprawiała, że człowiek uświadamiał sobie ogrom swej grzeszności i zepsucie, w sposób okrutny prowokowała do refleksji nad życiem. W domu panowało przekonanie, że to właśnie to tajemnicze spojrzenie było przyczyną obłąkania Lidii, matki dziewczynki. Lidia była energiczną i piękną młodą kobietą, pełną wdzięku i powabu, ale nie miała zbyt dobrej opinii wśród domowników i służby. Jej uroda i otwartość szybko pozwoliły na nadanie jej miana kobiety lekkich obyczajów, która uwodzi cudzych mężów. Twierdzono także, że poślubiła Jana Rudnickiego wyłącznie dla pieniędzy, a także, że nigdy nie kochała swojej córki. Nigdy nie widziano by ją przytulała, nie słyszano by obdarowała ją choć jednym miłym słowem. To właśnie dlatego Adelajda miała stać się odmieńcem.
Natchnięta którąś z ostatnich burz napisałam wstęp do powieści. Nie wiem co z nim dalej zrobić. To tylko początek, ale chciałabym się dowiedzieć co myślicie. Kontynuować ? Rozwinąć ten prolog?
To wersja robocza, taka mała improwizacja, więc proszę o wyrozumiałość jeśli chodzi o błędy interpunkcyjne. Wciąż się uczę.
Chcę się dowiedzieć czy chcielibyście czytać dalej, czy zainteresowałaby Was historia Adelajdy. A może odłożylibyście książkę już po przeczytaniu prologu??
Adelajda otworzyła oczy. Jej małe dłonie zacisnęły się w silnym uścisku na zimnej barierce balkonu, a po czole spłynęła kropla potu. Zachwiała się delikatnie, a jej jasne włosy, odrzucone do tyłu zatańczyły wraz z powiewem nocnego wiatru. Ponownie zamknęła oczy i odwróciwszy się plecami do barierki osunęła się powoli na zimne, marmurowe kafle. Objęła rękoma swoje drobne kolana i zaczęła cicho szlochać kołysając się w przód i tył. Znów doświadczyła dziwnej, chaotycznej wizji, która kazała wstać jej z łóżka i znaleźć się nagle na balkonie. Znów wybudziła się z lunatycznego transu, pochylając się niebezpiecznie nad barierką, chwytając ją w ostatniej chwili przed wypadnięciem z drugiego piętra.
Nigdy nie była zwykłym dzieckiem, możliwe jednak, że nigdy nie chciała nim być. W samych jej oczach było coś, co skutecznie odstraszało ludzi, coś pięknego i przerażającego zarazem. Głębia jej spojrzenia sprawiała, że człowiek uświadamiał sobie ogrom swej grzeszności i zepsucie, w sposób okrutny prowokowała do refleksji nad życiem. W domu panowało przekonanie, że to właśnie to tajemnicze spojrzenie było przyczyną obłąkania Lidii, matki dziewczynki. Lidia była energiczną i piękną młodą kobietą, pełną wdzięku i powabu, ale nie miała zbyt dobrej opinii wśród domowników i służby. Jej uroda i otwartość szybko pozwoliły na nadanie jej miana kobiety lekkich obyczajów, która uwodzi cudzych mężów. Twierdzono także, że poślubiła Jana Rudnickiego wyłącznie dla pieniędzy, a także, że nigdy nie kochała swojej córki. Nigdy nie widziano by ją przytulała, nie słyszano by obdarowała ją choć jednym miłym słowem. To właśnie dlatego Adelajda miała stać się odmieńcem.