Notoryczna nerwica (choć nie jestem pewien)
#1
Narzekałem często, ale od jakiegoś czasu to totalna tragedija, że tak to ujmę w kwaśnym wyrazie.
Okazało się, iż nocne omamy, o których już tu pisałem, były spowodowane zbyt niskimi cukrami (bo cukrzycę mam, a ojciec był pijakiem oraz schizofrenikiem czy jakoś tak).
Co jakieś dwa tygodnie zaczyna się od nowa - ostatnio nawet się definitywnie nie skończyło, a już zaczęło. Mianowicie - boli mnie łeb, nie chce mi się uczyć, grać, pisać tego co właśnie piszę i w ogóle jestem mimowolnie przygnębiony. Gdy się śmieję, to tylko na zewnątrz. Nie wiem do jakiego lekarza mam się udać, bo już nie mogę wytrzymać. Proszę potraktować tę sprawę niezwykle poważnie, bo dzieje się ze mną źle ostatnio.
Proszę o pomoc.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#2
Używając terminologii z zakresu psychologii, prawdopodobnie masz w umyśle program, który stale się powtarza niczym komputerowa pętla - a im bardziej tego nie chcesz, tym bardziej to do siebie przywołujesz - tak, stety czy niestety, działa nasz umysł.
Być może przyda Ci się lektura książki, którą kiedyś czytałem, następnie opisałem tutaj: http://www.artefakty.pl/recenzja-klucz-sekretu/ - mogę jak najbardziej polecić.
A skąd ten program? Prawdopodobnie odziedziczyłeś go po tacie i powinieneś się go jak najszybciej pozbyć - ale to na spokojnie. Jak dla mnie dowodem na to, że coś takiego ma miejsce, to fakt, że ten ujawnia się wtedy, kiedy powinieneś emanować energią bądź spokojnie odpoczywać (jak podczas snu).
To jednak tylko moja hipoteza, oczywiście nie przywłaszczam sobie w żaden sposób prawa do stuprocentowego stwierdzenia czegokolwiek. Mogę w razie czego polecić kilka książek, których wiedza na pewno Ci się przyda - a jeśli nie, to warto przeczytać. Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.
Odpowiedz
#3
Przejdź się do lekarza rodzinnego i wytłumacz w czym rzecz. On już jest od tego, by Cię pokierować do odpowiedniego specjalisty, czy po prostu coś doradzić. Pomoc domowych fachowców na dłuższą metę może Ci tylko zaszkodzić.
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide...


"The Edge... there is no honest way to explain it because the only people who really know where it is are the ones who have gone over."
Odpowiedz
#4
Oczywiście rozumiem, że jako "domowego fachowca" określiłeś również mnie. Nie kwestionuję tego, że nikt z nas profesjonalnego lekarza nie zastąpi. Powtarzam, że ja żadnych diagnoz i zapewnień tutaj nie stawiam. Czy jednak mogę w jakikolwiek sposób zaszkodzić? Przeciwnie, uważam, że z moją wiedzą na temat psychologii mogę tylko pomóc lub w najgorszym wypadku nie wpłynąć na nic. Czy trzeba mieć dyplom i certyfikat (cóż za powiązanie z moim tematem), żeby móc wyrazić swoje zdanie w jakiejś dziedzinie?
Pozdrawiam.
Odpowiedz
#5
http://www.youtube.com/watch?v=lsF4PAcNk98 - coś podobnego.
Od dłuższego czasu po przedawkowaniu insuliny miewam straszny marazm we łbie, coś jak ta nerwica, ale ja aż tak bardzo śmierci się nie boję (wiadomo, każdy ma lęk przed śmiercią), ale często pojawiają mi się zdania typu "bez sensu", "beznadzieja" i tym podobne. Trochę się polepszyło, ale po dwóch tygodniach zaczyna się znowu, gówno zasrane. Płaczę z byle powodu, albo w ogóle bez takowego. Nie mam zamiaru łykać żadnych prochów, ale jeśli mnie z tego nie wyleczą, pójdę się chyba powiesić, bo już nie wiem co z tym zrobić.
Ratunku.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#6
Może to być kwestia hormonów, czyli sticte fizyczna, ale... radzę zapisać się na wizytę do psychiatry. Mówię poważnie. Przewlekłe przygnębienie i brak chęci do życia jak najbardziej pod to podpada. Najwyżej się przespacerujesz i przekonasz się, że to nie to.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#7
Lantus nie waż się nawet zerkać na sznur. jesteś kolego bardzo młody, a juz bardzo utalentowany. jestem przekonany, że jak sie wezmiesz w garsc i zdeterminujesz do wszelkich sposobów, aby zwalczyc ten swój problem o którym piszesz, wszyscy o tobie usłyszymy i będziemy cię kiedys czytać, jakeśmy ród polski. nie staram się słodzić, naprawdę szkoda by było, żeby przez zaniedbanie jednego ziomka cierpieli wszyscy wkoło... widzisz, kwestia jest taka, że potrzeba ci odwagi. bo własnie zaniedbaniem by było (i jest teraz) gdybyś nie poszedł z tym co cie gryzie do specjalisci. tak, od tego oni są, od tego są oni, od tego są - spytaj kononowicza. no, brachu, głowa do góry. nikt ci tu z nas nie pozwoli się zasmucic do reszty, ale działania ratunkowe zacznij od siebie, od mega chęci, bo tylko te przechodzą w akt. umrzeć jeszcze zdążysz, teraz spróbuj się naprawić. wszystko tu na ziemi jest wstrętne, ta, wiem, nawet rzeczy piękne na kacu, ale poddać się? naprawde? posłuchaj jak to brzmi! nie daj się mistrzu. wszystko zależy od ciebie.
i informuj nas na bierząco. o przebiegu twoich powziętych akcji. żebym mógł cie w razie czego pochwalić albo zbesztać.
Odpowiedz
#8
Za późno. Zniszczyło mnie to. Nie poznaję sam siebie. Pieprzone gówno. Panika w obojętności się skrywa. To najgorsze co się wydarzyło w moim życiu. Niedługo miną dwa tygodnie, a nadal to czuję. Czy ślad pozostanie? Oby nie. Tylko nie to.
Gdyby to było takie łatwe. Spróbuję podejść do sprawy racjonalnie i na spokojnie, choć nastroje mi się zmieniają. Zależę. Mocno. Nachodzą mnie czarne myśli o tym, że i tak umrę i ostateczność, i że już nie będzie tak jak dawniej. Ciągle mnie męczy. Krzyk jest bezsilny i żałosny. Brakuje energii. Ja nie chcę chorować. Dlaczego mnie to spotkało? Nie mogę tego pojąć. Nie mogę tego ogarnąć. Monstrualne gówno. To przytłacza, nie pragnę się nad tym zastanawiać, nie mogę. Przykra sprawa dla ogółu. Rodzina mnie nie rozumie, myślą, że sam sobie to ubzdurałem. To nieprawda. Gdybym był zdrowy, nie mówiłbym, że jestem chory. Zapewne od początku byłem skazany na psychola ze względu na geny. Cukrzyca dopieprzyła resztę. Popełniłem błąd kardynalny. Co teraz będzie? Mam nadzieję, że wyzdrowieję. Panie doktorze, niech mi pan pomoże. Męczą mnie te pytania typu człowiek-Bóg-świat. Kiedyś się nad tym aż tak nie zastanawiałem. Pytam sam siebie, ale wiem, że warto jest wierzyć w dobro. Wiedzieli już o tym w starożytności, a nawet przedtem, co jest złe. Nadal jednak nie mogę się powstrzymać od tej wariacji - naprawdę nie wiem, jak daleko zajdę. Teraz znowu bełkoczę. Jak psina. Wiem, że to może brzmieć bardzo głupio, ale jestem głupi. To chyba tym gorzej dla mnie. Jesteś chory. Muszą cię wyleczyć. Inaczej nie da rady. Czy czujesz ten ból? Ten ból to nie jest ból przegranej. Ten ból pojawia się, gdy nie widzisz sensu iść dalej. Melancholijna obojętność, zagubienie, beznadzieja, ale to nie zwykły smutek. Za chmurką schowana nadzieja.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#9
powiem ci tylko tyle. poddajesz sie. poddać się zawsze zdążysz. więc może powalcz troche, co? wykrzesaj z siebie faceta, jakim nigdy nie byleś. przynajmniej spróbuj. stan "wszystko mi jedno, już nie ma nic do stracenia" może ci się koniec końców przysłużyć. zrób to, co zawsze chciales zrobic (byle nic krzywdzącego), dąż do celów odważniej niż kiedykolwiek, spełniaj ambicje. moze pisanie jednak odłóż na jakiś czas, bo w tym stanie zje cie posępność.
no ja nie wiem, jak do ciebie inaczej. odwagi. siły! bądź facet. tylko nie głupiej.
Odpowiedz
#10
Miało być inaczej. Rzeczy, które pragnę zrobić wolę odłożyć na później, bo nie chcę ich... no wiesz... zabrudzić rzeczywistością. Miriad - myślisz pewnie, że to zwykły smutek cioty, ale to nie jest tak, bo często miewałem smutek cioty i to był pikuś w porównaniu do tego menelstwa. Pomóż mi wstać, a ja cię podtrzymam. By uchronić się przed beznadzieją, czasami jedyna nadzieja jest w nadziei.
To siedzi mi w głowie i ciężko cokolwiek wyjaśnić. Kontroluje, postrzegając jedynie szare barwy. Obym z tego wyszedł. Ludzie mają różne tragedie - dość często przejściowe. Ten dramat dotyczy jakby zapowiedzi na całość, otwarcie wirusa. Proszę o pomoc. Miriadzie, ty myślisz zapewne, iż jest mi przykro, bo jest źle. Wręcz przeciwnie - wspaniale się układa, ale jakoś... mój organizm nie może tego docenić. W pulsującej głowie ćmi się przeświadczenie, że to koniec. Miałem zamiary na przyszłość, acz dziwne uczucie zrujnowało moje życie. Coś, czego zawsze podświadomie się bałem - uciekałem. To jak zły koszmar. Gdyby tak cofnąć czas i sprawić, żeby to się nie przytrafiło... Zbyt często wyolbrzymiam, może teraz też - nie cieszą już stare rzeczy w nowej odsłonie. Tęsknię za sobą z tamtego okresu, nie akceptuję siebie z nowego okresu. Ignorancja, tolerancja - pojęcia się mieszają. Oby mnie wyleczyli.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#11
Cytat:Oby mnie wyleczyli.
ah, to znaczy, że kroki podejmujesz, tak? poszedłeś z tym gdzie należy? no to okej. powodzenia.
cioty nie zadawałem. po prostu każdy przed zyciem tchurzy, mniej lub bardziej. smiertelnie rannemu powiedzialbym to samo - i nie wazne, jaki bylby to twardziel. powiedzialbym, dobra, moze i sie wykrwawisz tak czy owak, ale wez zatamuj doraznie te rane i chociaz doczołgaj się do kałamarza i napisz wiersz do ukochanej.
Odpowiedz
#12
Nie wspomniałem o pomniejszych problemach, bo bolą mnie nogi, stawy i mam problemy z koncentracją oraz motywacją. Pojeżdżę po lekarzach.
- Dzień dobry. Mam poważny problem z psychiką. Ostatnio odczuwam przewlekłe przemęczenie i...
- Zrobimy ci badanie tarczycy za kilka dni, potem poczekasz i postękasz sobie jeszcze trochę, bo nie mam czasu na ratowanie bliźnich.
Z psychoterapeutą też bym pogadał, ale czy jakaś rozmowa pomoże? Niech to piekło się skończy i niech nie będzie po tym śladu. Nie można funkcjonować. Najgorszy okres mojego życia. Jak ja cierpię - myśli bolą. "Pocieszam się" tym, że w piątek pojadę do diabetologa i poproszę go o pomoc. Czekam w agonii. To chore. Z jednej strony nie mam siły dalej czekać, z drugiej - wierzę w to, że mnie uzdrowią. Boję się, że się już nie odnajdę.
Oby było dobrze.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#13
Cytat:czy jakaś rozmowa pomoże?
nie dowiesz się, jak nie spróbujesz. sam z siebie też dawaj ile zdołasz - placebo to nie mit. tak, lantus, ja wiem, że mi łatwo mówić. ale tylko mówię. trzymaj się, mućko! biegnij biegnij i daj nam znać, jak dobiegniesz.
Odpowiedz
#14
Nie wiem w jakim jesteś wieku i jakie podłoże ma twoja choroba, ale mam za sobą wygraną walkę z naprawdę ciężką depresją. Niedawno zaczęłam nawet pisać bloga skierowanego do osób, które wciąż się z tym zmagają. Jeśli byś chciał, mogę podzielić się z tobą adresem.
Nie bagatelizuj problemu i w żadnym wypadku nie wmawiaj sobie, że nie masz prawa źle się czuć lub że sam jesteś sobie winny.
Odpowiedz
#15
. .
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości