Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Odbicia
#1
[Obrazek: odbicia.png?1333881905]
Seahit podeszła wolno do lustra. Chyba po raz pierwszy w życiu widziała swoje odbicie. Nigdy wcześniej nie chciało się pojawić. A teraz uśmiechało się złośliwie.
Przyłożyła dłoń do powierzchni brudnej tafli. Ciche stuknięcie. Głębokie, gęste pęknięcia pokryły zwierciadło. Drobniejsze odłamki osypały się na kafelki publicznej toalety z cichym brzękiem.
A one tam były.
Pokawałkowane odbicia uśmiechały się do niej, mrużyły oczy pokazując więcej z ciemnego makijażu. Granitowy cień ciągnął powieki w dół, jasna szminka nadawała dziwny wygląd napuchniętym ustom. Krew z zasklepionego rozcięcia na policzku wyglądała spod warstwy pudru.
Szydziły z niej jak za każdym razem, gdy raczyły się pojawić. Kazały się zastanawiać, które z nich jest prawdziwe.
Wpatrywała się w swoje własne oczy. Ile ich było? Nienaturalnie rozszerzone źrenice ziały pustką.
Telefon zawibrował w kieszeni jej obcisłych dżinsów. Nie wyciągając go, wdusiła czerwoną słuchawkę. Nie potrzebowała czyichkolwiek gorzkich żalów.
Ktoś szarpnął za klamkę. Drzwi nie ustąpiły, nie wpuściły natręta do środka. Seahit nachyliła się do lustra. Widziała dokładnie swoją twarz, a przynajmniej te jej fragmenty, które nie chciały się schować w grubych liniach wytyczających granice dla osobnych płaszczyzn. Kilka minut temu były całością.
Ją trzeba by dopiero posklejać.
Ktoś załomotał w drzwi.
Dlaczego nie mógł zwyczajnie ustawić się w kolejce? Nie rozumiała tego.
Okruchy szkła na białej umywalce odbijały sztuczne światło. Lśniły tak, że chciała je zmiażdżyć w palcach aż przestałyby dokładać bodźców jej rzeczywistości. Jucha ciekłaby po rękach.
Don't run from me

Odwróciła się i podeszła do drzwi. Odblokowała zamek i z premedytacją pchnęła je mocno. Z zamierzeniem. Głucho uderzyły grubą kobietę. Seahit przemknęła obok niej, zanim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć i skierowała się do odpowiedniego stolika.
- Jesteś? – Gaeth oderwał wzrok od wczorajszej gazety i spojrzał na czarnowłosą.
- Nie, nie ma mnie – odparła. Uśmiechnęła się lekko. Usiadła ma swoim wcześniejszym miejscu i chwyciła niedokończoną kawę. Resztka płynu zakołysała się, chlupocząc i pokazując białe dno jednorazowego kubka. Dziewczyna pomyślała, że chciałaby się tam schować. Żałowałaby tylko, że nie mogłaby już czuć zapachu kawy, która zalewałaby jej nos. – Zaraz muszę iść – poinformowała go.
Dostrzegła kątem oka jakiś ruch po lewej. Sylwetka na tafli szkła przeciągała się, wyginając się przy tym w nienaturalny sposób. Seahit rozejrzała się. To odbicie nie mogło mieć w racjonalny sposób właściciela. Mocniej ścisnęła kubek i wlała w siebie resztkę płynu.
I don't know which me that I love

- Pójdę już – powiedziała. Chciała się stąd wynieść. Wstała i chwyciła swoją skórzaną torbę.
- W porządku – wymamrotał Gaeth zza gazety. Papier czerpany wydawał się jeszcze bardziej żółto-szary w świetle knajpy. W oczy rzuciło jej się zdjęcie jakiegoś polityka. Jego kłamstwa musiały przekroczyć kolejną granicę.
Postać na szkle wyciągała teraz ręce w górę jakby usiłowała czegoś dosięgnąć. Seahit szybko odwróciła od niej wzrok. Wyszła.
Of something violent coming?

Uliczne latarnie nieudolnie próbowały rozproszyć ciemność. Nazwa knajpy, z której wyszła, emanowała neonowym blaskiem. Odstające kanty nierównych płyt chodnikowych wydawały się o tej porze wygładzone. Dziewczyna widziała sylwetki kontenerów na śmieci stojących przy jednej z szarych ścian. Ulica znajdowała się kilkanaście metrów dalej.
Or just streets with rusty signs

Gdy szła w tym kierunku miała tylko nadzieję, że na jej drodze nie stało nic, o co mogłaby się przewrócić. Albo, przez co mogłaby narobić huku. Puszka kopnięta ‘z glana’ pewnie zwróciłaby uwagę swoim łomotem.
Poczuła jak coś zaciska się na jej kostce, nie pozwalając zrobić ostatniego kroku w krąg światła. Szarpnęła nerwowo nogą i odwróciła się do tyłu ze ściśniętym gardłem.
Crushing, cheating, changing

Jej serce galopowało w niezdrowym tempie. Zdawało się nie być pewne, czy woli wyskoczyć jej z piersi przebijając się przez żebra, czy może przez gardło, do którego już cisnął się żołądek.
Jej własne kości wydały jej się nagle zbyt sztywne, powyciągane i oblepione zbyt małą ilością mięśni.
Poczuła, że coś chwyciło też jej drugą kostkę.
Stwór ciągnący ją z dala od światła, sam je wydzielał. Był to nikły, fioletowawy blask, który niczego nie oświetlał. To coś wyglądało zupełnie jak ona, gdyby tylko ubrała na twarz maskę naiwnego uśmiechu w chwili wściekłości i gdyby czołgała się w dziurawych ubraniach po ziemi. Długie palce jej podobizny były zakończone szponami, które właśnie przebiły się przez jej buty.
Nigdy nie chciała dowodzić, że glany nie są niezniszczalne.
Show myself how to make a noose

Czuła jak jedna z jej skarpetek nasiąka krwią i przykleja się do ciała. I niepokój. Jeszcze nie strach, ale coś, co sprawiało, że chciała się wyrwać temu stworzeniu i pobiec przed siebie, uciekając przed obawami.
,,Puść mnie” nie przeszło jej przez gardło. Widocznie całą wolną przestrzeń zajęły zdesperowane organy. Gdyby miały nogi już dawno by uciekły, prędzej niż ich unieruchomiona właścicielka.
Got no reflection.

Przejeżdżający samochód wypełnił zaułek jasnym światłem. Mara znikła tak samo nagle jak się pojawiła.
Seahit wyrwała do przodu. Jej kroki odbijały się echem od szarych ścian zaniedbanych budynków przedmieścia. Ciężki oddech zdawał się brzmieć na wiele metrów wokół niej. Uszy pulsowały już po chwili wraz z jej tętnem. Miała wrażenie, że zaraz eksplodują.
Czuła każdą sekundę czasu, którego potrzebowałaby dopaść drzwi wejściowych wieżowca. W jej odczuciu bieg był długi i powolny. Za wolny. Bardziej bała się, że poczuje gorący oddech na karku niż tego, co potem pewnie by nastąpiło.
I'm weak, seven days, I'm weak.

Szklane drzwi rozsunęły się bezszelestnie, otwierając jej drogę do środka. Przekroczyła próg, wchodząc do jasnego i estetycznego hallu. Chciała wierzyć, że uciekła ciemności i temu, co się wewnątrz niej czaiło. Chciała wierzyć, że jest bezpieczna. Chciała wierzyć, że ciemność wcale nie jest stanem podstawowym zakłócanym przez światło. To by znaczyło, że jest obecna w każdym momencie, że nie można przed nią uciec, ani jej zniszczyć.
Seahit przeszła obok oglądającego telewizję portiera i skierowała się w stronę windy. Wdusiła nerwowym gestem odpowiedni przycisk. Obejrzała się za siebie. Okna i wciąż otwarte drzwi były pokryte wyraźnymi odciskami dłoni, a gdzieniegdzie samych palców.
Zacisnęła szczęki. Nie myśl, nie żyj, nie oddychaj. Jeden… Dwa… Trzy…
Musiała się opanować. I to tak naprawdę. Obojętna twarz nie załatwiała wszystkiego. Rozluźnione mięśnie sprawiały jedynie, że nie była gotowa do ucieczki w każdej chwili. A powinna.
Winda zatrzymała się na parterze. Jej oświetlone wnętrze nie pozwoliło jej wierzyć, że coś się czai w środku. Jednak wciąż zastanawiała się, czy nic nie czeka w szybie, albo w jej mieszkaniu.
Is this constricting construction
W momencie, gdy weszła do windy, rozległ się brzęk rozsypującego się szkła. Nie odwróciła się. Poczuła nieprzyjemny skurcz żołądka. Drzwi windy się zasunęły. Wybrała odpowiedni przycisk.
Gdy chciała wysiąść zauważyła cień, odbicie twarzy na metalowej powierzchni. Kończyny postaci spłynęły z góry płaszczyzny niczym liany.
Niczym roztopiony wosk, który miał w nieprzyjemny sposób przykleić ją do posadzki.
I won't bother counting one, two, three...

Wbiegła do swojego mieszkania. Serce galopowało. Niemal nie mogła oddychać; płytkie wdechy zdawały się nie dostarczać tętniącej krwi wystarczającej ilości tlenu do przetransportowania do mózgu.
Dźwięk rozdzieranego na strzępy metalu przeszył jej uszy. Zakryła je gwałtownie, krzywiąc twarz w grymasie bólu.
Stała pochylona metr od windy i nie była w stanie zmusić się by poruszyć się w jakimkolwiek stopniu. Czuła jak jej drętwieją ręce zakrywające uszy.
You don't even want to know what I'm gonna do to you

Ciche drapanie w szkło zmusiło ją by podniosła głowę. Słyszała je poprzez dłonie blokujące większość dźwięków.
Okrągła, uśmiechnięta twarz rozpłaszczała się na szybie. Mara wyglądała jak pająk z dłońmi i nagimi stopami ciasno przylegającymi do szkła, z nienaturalnie chudymi kończynami, które żywa, przerażona Seahit zwykle zakrywała warstwą ubrań.
This'll hurt you worse than me

Długi paznokieć uderzył kilka razy w powierzchnię, jakby odbicie chciało zapukać.
Są wszędzie gdzie jest szkło…
Seahit pobiegła sprintem do łazienki. To było jedyne pomieszczenie w jej domu, które miało drzwi, a w którym nie było okien.
Przekręciła zamek. Z westchnieniem ulgi oparła czoło o drewno.
Cichy brzęk pękającego lustra i głośniejszy stukot spadających na ziemię odłamków wyrwały ją z otępienia. Odwróciła głowę. Nie mogła uwierzyć, że była tak głupia. Kolejne twarze wydymały usta, naciągały skórę pod oczami w parodii jej wieloletnich prób zobaczenia swojego odbicia. Nigdy wcześniej go nie było.
This'll hurt you worse than me

Wpadła w panikę. Chciała zrobić cokolwiek, co sprawiłoby, że kolejne niezależne od niej odbicia by zniknęły. Chwyciła butelkę szamponu i nożyczki. Wbiła metal w miękki plastik, rozcinając opakowanie i chlusnęła substancją na szkło.
Jej podobizny wyginały się z zaciekawieniem, zdawały się próbować dotknąć płynu spływającego po popękanej tafli.
Seahit podeszła krok bliżej do lustra. Otumanienie nie pozwalało jej myśleć. Strach pulsował jej w żyłach razem z adrenaliną. Czuła więcej, rejestrowała wszystkie szczegóły, mogłaby biec w nieskończoność. Ale nie mogła tak długo wysilać głupiejącego z przerażenia umysłu.
Chuda dłoń wydostała się z lustra aż do nadgarstka.
I'm not a deathshare vacation, vacant station

Dziewczyna odskoczyła z krzykiem. Uderzyła ciałem w drzwi. Nie zbliżając się ani trochę do urzeczywistnionej ręki usiłowała odblokować zamek. Palce były dziwnie sztywne. Metalowa wajcha zamknięcia co chwilę wysuwała się z jej słabego uchwytu i wydawała metaliczny brzęk, uderzając o resztę mechanizmu. Seahit czuła się jakby miała dostać zawału.
Zamek odblokował się z cichym szczękiem.
Wybiegła. To było wszędzie. To coś. Ten nierealny koszmar wykradający jej rzeczywistość.
Kolejne pomieszczenia znikały. Szkło pękało zasypując podłogę odłamkami, wpuszczając do wnętrza apartamentu wilgotne, nocne powietrze.
Biegła. Sama nie wiedziała gdzie, ani jak. Jej mieszkanie nie było zbyt wielkie. Jak mogła biec? Jak mogła biec tak długo?
Może stała w miejscu usiłując poruszyć stopą przyklejoną do podłogi windy przez gumowate macki… Może spała wpatrując się w swoje lęki spod ciepłej kołdry…
Może biegła do piekła depcząc okruchy urealniających się odbić.
I don't know which me that I love

Wpadła do kuchni. Któryś z jej mięśni odmówił posłuszeństwa i uderzyła kolanem o podłogę, prawie upadając. Dźwignęła się do pionu.
Czegoś chciała. Nie wiedział czego. Uciekała. Nie wiedziała czy ktoś ją gonił. Bała się prześladowcy. Nie chciała wierzyć, że to kawałki jej samej.
Chciała coś zrobić, cokolwiek. Przecież nie miała gdzie uciekać, wiedziała to nawet wtedy, gdy rzeczywistość zaczęła falować niczym zasłona na wietrze.
Odkręciła wodę. Coś wybuchło. Wilgoć spływała jej po twarzy.
Jej własne oko wpatrywało się w nią z pogardą z metalu składającego się na tarkę. Coś ją chwyciło, ciągnąc ją do przodu. Spojrzała na to. Blade zakrwawione ręce trzymały ją za ramiona. Wyzierały z umywalki. Codziennie myła tam naczynia, to był absurd!
Pojawiła się też głowa. Mogłaby być jej, gdyby włosy nie były tak rozczochrane, oczy niezdrowo błyszczące, a makijaż rozmazany. Ale może tak wyglądała. Gdzieś w kurczącej się rzeczywistości dopuszczała taką możliwość.
Mara zmrużyła oczy. Z jej gardła wydobył się chropowaty dźwięk w niczym nieprzypominający śmiechu ani słów.
You don't even want to know what I'm gonna do to you

Blade ręce szarpnęły Seahit. Krzyczała histerycznie, zarzucała głową na boki. Uderzyła ciałem o szafkę kuchenną. Gdzieś na skraju świadomości czuła promieniujący powoli ból.
Uścisk dłoni się rozluźnił. Upadła na podłogę. Szeroko otwartymi oczami widziała górujący nad nią koszmar.
Nie wiedziała, co wykrzykuje. Jej ciało wlewało się w kafelki. Jej świadomość była jedynie niejasnym oparem. Kolejne odbicia wyzierały w wody zalewającej podłogę kuchni. A potem wszystkie znikły.
Got no reflection.
No Reflection.
No Reflection.
I've got no reflection.
____________________________________
Mam nadzieję, że to nie jest horror jakościowy ani warsztatowy...
Zainspirowane piosenką Marilyna Mansona - No Reflection. To jej urywki tekstu przewijają się przez opowiadanie.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Odbicia - przez Changed - 08-04-2012, 11:40
RE: Odbicia - przez księżniczka - 08-04-2012, 15:22
RE: Odbicia - przez Changed - 08-04-2012, 16:49
RE: Odbicia - przez Brei - 24-06-2012, 15:32
RE: Odbicia - przez Changed - 25-06-2012, 06:54

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości