Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Rozprawka na temat Ateizmu i nie tylko... .
#24
Ano drodzy moi. Faktem jest że Kościół Boży jest święty (mówię tu o zgromadzeniu ludzi w imieniu Boga i defakto nie do końca jest ważne jakim imieniem tego Boga wołają), ale już każdy z tych pojedynczych wyznawców święty niekoniecznie musi być. Stąd tyle zła wyrządzanego w imię wiary. Nie winien jest tu Bóg, ale słabość natury ludzkiej. Stąd błędy inkwizycji (których było znacznie mniej niż się wydaje), wojny religijne, czy wreszcie nawracanie za pomocą miecza.

Co zaś do cytatu "nie na Ziemi jest królestwo moje" - pochodzi jak większość użytych w "Stygmatach" cytatów z rzekomej "Ewangelii Jezusa" z tekstów apokryficznych. Nawiasem mówiąc Kościół nie robi wbrew powszechnym mniemaniom z nich żadnej tajemnicy wystarczy poszukać choćby w necie.
No ale do rzeczy.. Tekst ten jest zgodny choćby z fragmentem "oficjalnej" Ewangelii w scenie przesłuchania Jezusa przez Piłata. Cytuję z pamięci więc pewnie nie dosłownie:" Moje Królestwo nie pochodzi z tego świata. Gdyby było stąd, słudzy Moi bili by się bym nie został wydany tobie." W apokryfach zwrot :"nie na Ziemi jest królestwo moje" jest użyty w podobnym kontekście. W filmie znaczenie tego fragmentu nieco nagięto.

Co zaś do majątków kościelnych... Z powodu ich gromadzenia zadziało się tyleż dobrego ile złego...
Z jednej strony na skutek tychże nastąpił rozłam gdy oddzielili się od Kościoła Rzymskiego, wprowadzono celibat księży itd.... To z drugiej strony mamy choćby cudowne zabytki architektury sakralnej, dzieła miłosierdzia, czy choćby dzieła misyjne...
Majątek bowiem to tylko środek, ludzką rzeczą jest jak się go wykorzysta. Również wbrew obiegowym opiniom Jezus wcale nie piętnował bogactwa jako takiego. Twierdził jedynie że bogatemu dużo trudniej dostać się do Królestwa Bożego, dlatego że bogactwo rodzi znacznie więcej pokus i sposobności do czynienia zła, czy choćby zaniechania dobra.

No i nareszcie kwestia modlitwy w lesie zamiast w kościele (budynku). Modlitwa ogólnie mówiąc na łonie przyrody jest jak najbardziej wskazana i myślę miła Bogu niezależnie od wyznania. Myślę że miłe Bogu jest jeśli pod wpływem piękna Jego dzieła myśli ludzkie kierują się właśnie ku Niemu Stwórcy wszystkiego.. Ba powiem nawet więcej, chwalebnym jest jeśli potrafimy odszukać obraz Boży w jego Dziełach... Ale... No cóż w nakazach Każdej ze świętych ksiąg przekazujących nam Boskie słowa (niezależnie czy Tora, Koran, czy wreszcie Nasza Biblia) nakazują nam wspólne świętowanie dnia siódmego ( u nas katolików akurat pierwszego) pod kierownictwem naznaczonego przewodnika zgromadzenia. To naznaczenie zawsze w jakiś sposób pochodzi od Boga. Akurat w przypadku Katolików jest to sukcesja urzędu kapłańskiego przekazywanego przez pokolenia od samego Chrystusa poprzez "włożenie rąk" (biblijny gest wykonywany podczas święceń kapłańskich) Gest takiego przekazania zazwyczaj wykonuje biskup, ale w razie potrzeby może dokonać też wyświęcony kapłan. Gdyby sukcesja godności kapłańskiej została przerwana, nie było by więcej mszy świętej i sakramentów w Kościele Katolickim.. A przynajmniej sakramentu Eucharystii....
No ale wracając do tematu: Można przeżyć całe życie będąc przykładnym Katolikiem nie wchodząc do kościoła (budynku). Pod warunkiem że akurat trafi się na wspólnotę która w mszach uczestniczy pod gołym niebem, a i kapłana mają który im tak liturgię odprawia. Można tak trafić choćby w Afryce. Inna sprawa że kawałek najzwyklejszego daszku nad głową czasem się przydaje, bo może choćby spaść deszcz.
Prawdą jest że do spełnienia jednego z bardzo ważnych wręcz kluczowych uczynków naszej wiary katolickiej potrzebne jest bardzo niewiele: Naczynie z odrobiną wina (takiego prawdziwego z winogron), chleb (zasadniczo powinien być niekwaszony, czyli tylko z mąki i wody z niewielką odrobiną soli, w wypadkach jednak szczególnych dopuszcza się zwykły chleb powszedni), odrobina wody, no i Kapłan.. Nawet jeden wierny i jeden kapłan stanowią już wspólnotę albo jak kto woli zgromadzenie. Niestety ten ostatni "kapłański" składnik receptury budzi największe kontrowersje. Niestety nie da się inaczej. Sam Chrystus zalecił nam celebrowanie pamiątki swej ofiary, zlecając to zadanie Apostołom, a oni obdarzali tą władzą następnych... W innych religiach mamy: Popa, Pastora, Mułłę, Imama, Rabina itd. Najwyraźniej Bóg chciał nam przekazać że nie istniejemy sami dla siebie, ale we wspólnocie i jedni drugim mamy służyć ( wątek powtarzający się we wszystkich religiach księgi)

Kościoły zaś, Synagogi, Katedry, to dodatek jedynie do samej religijności (wiara bowiem obejmuje oprócz religijności jeszcze wiele uczynków związanych z miłosierdziem czy odwagą wyznawania choćby) i na dobrą sprawę mogło by ich nie być. Odzwierciedlają zaś tylko chęć człowieka do tego by Bogu ofiarować przybytek możliwie najbardziej godny ( choćby fragmenty o świątyni budowanej przez Dawida w S. T.). Ot i to cała ich tajemnica.

Co zaś do argumentu Accattone o odmawianiu Różańca. Hmm jestem praktykującym Katolikiem a Różańca nie odmawiam. Ot i tyle. Jest to jedna z form modlitwy. Jedni znajdują w nim bliskość Boga i modlą się w ten sposób. Inni nie. Religijność jest różna, począwszy od tej bliskiej mistycyzmowi, poprzez rzeczową, taką trochę surową i ascetyczną, a skończywszy na ludowej, takiej nawet nie do końca rozumianej, a opartej właśnie na znakach świętych obrazach itp. Każda z nich jest jednako dobra jeśli wypływa z czystego pragnienia zbliżenia się do Boga. Tak zarówno wiara uczonego badacza Pisma Świętego, jak i babci świecącej świeczkę przed odpustowym obrazkiem Świętej Perpetuy.
Obowiązkiem (tym wobec Boga bezpośrednio) chrześcijanina jest uczestnictwo w ofierze Eucharystycznej, Sakramentach, oraz modlitwa. Modlitwa zaś ma form wiele.. Począwszy od głośnego odmawiania Różańca, a skończywszy na cichej modlitwie Myśli... pozbawionej zupełnie słów.
Co zaś do słów "Oto Baranek Boży...." No cóż chrześcijanie klękają nie na skutek tych słów, ale dlatego że wówczas ukazywana jest nam największa świętość naszej wiary. Chleb przeistoczony w Ciało Chrystusa. Sam Bóg stoi wówczas pośród nas. W takim przypadku nie paść na kolana znaczyło by dla wierzącego w Chrystusa jedno z dwóch. Że albo jest się tak odważnym aroganckim i głupim, że ma się czelność stać hardo wobec swego Boga. A uwierzcie, próbować "stać" wobec Niego to jakby postawić się przeciw lawinie ognia, eksplozji supernowej czy wszystkiego co jesteście sobie w stanie wyobrazić. Wszak On jest Wszechmocny i nie ograniczony niczym. Albo o swoim Bogu i jego objawieniu nic się nie wie, znaczy się nie wierzy i finito..
Znaczy stwierdzenie "Wierzący i niepraktykujący" jest samo w sobie sprzeczne, czyli twór taki istnieć nie może. A więcej wiary jest w ateiście ( bo wierzy on i jest przekonany że Boga nie ma) czy choćby w Sataniście, bo ten przekonany jest święcie o istnieniu Boga i Szatana, ale temu drugiemu służy i od niego otrzyma zapłatę.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich dyskutantów i dziękuję że dyskusja toczy się spokojnie i rzeczowo.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Rozprawka na temat Ateizmu i nie tylko... . - przez gorzkiblotnica - 17-04-2011, 21:38

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości