18-11-2009, 17:25
Ciekawy klimacik... Paryż "wyrwany" z filmu Vidocq, "wrzucony do garnka" z Zakonem Krzyżackim i "przyprawiony szczyptą" Inkwizycji...
WUNSZPUNSZ!
Z zaciekawieniem czekam na efekt, bo zapowiada się całkiem całkiem.
EDIT: Do rozdziału drugiego:
Tak, jak wcześniej pisałem, klimacik super! Ciemność, mrok i kryjące się w nim niezidentyfikowane postaci... A wszystko w aurze TAJEMNICY.
Dla mnie, cukierek!
Choć nie uniknąłeś kilku powtórzeń (ale to sprawa ściśle techniczna) i jednej niekonsekwencji: zbir został kopnięty w twarz, a jego nos pękł od uderzenia pięścią?
Daję 8,9/10.
Dam pełną 9-tkę, jak się zdecydujesz, czym mu nochala przetrącił .
Czekamy na ciąg dalszy!
EDIT: Do trzeciego rozdziału:
Malbert, ocena jest krótka: dychę łapiesz i tyle! No cóż, nie jestem kimś kim nie jestem... To opowiadanko specjalnie do mnie od początku trafia z uwagi na klimat, jaki z sobą niesie... Gdy czytałem pierwszy rozdział, to myślałem, żeby porównać do Poe'a, ale bym zbłądził... Masz 10/10, pod warunkiem, że następne będą w klimatach jak od 1 do 3. Niby się zmienił ten klimat, ale jednak, w nawet najczarniejszych snach, są jasne chwile... Tak trzymaj! Super, super, super opowiadanie! A skoro już sędzią jestem, to przy najbliższym konkursie, będę je kwalifikował do miana forumowego bestsellera razem z Lestka Incydentem. Gdybym wcześniej wiedział, że będę mógł TAK dobrze tu poczytać, to skorzystał bym wcześniej z Mirrond'a zaproszenia. Powtórzę się, ale po lekturze powyższego opowiadanka, narzuca mi się jedno słowo: CUKIEREK!
A najmocniej wykoleił mnie powód darowania życia: żal gostkowi dywan rybami zasmrodzić... Przemocarne.
PS
Dzisiaj w TVN będzie film, do którego Twój opis Paryża i klimacik porównywałem po rozdziale pierwszym: Vidocq. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie oglądali, oraz tym, którzy oglądali. Wyjeb*ście klimatyczny!
WUNSZPUNSZ!
Z zaciekawieniem czekam na efekt, bo zapowiada się całkiem całkiem.
EDIT: Do rozdziału drugiego:
Tak, jak wcześniej pisałem, klimacik super! Ciemność, mrok i kryjące się w nim niezidentyfikowane postaci... A wszystko w aurze TAJEMNICY.
Dla mnie, cukierek!
Choć nie uniknąłeś kilku powtórzeń (ale to sprawa ściśle techniczna) i jednej niekonsekwencji: zbir został kopnięty w twarz, a jego nos pękł od uderzenia pięścią?
Daję 8,9/10.
Dam pełną 9-tkę, jak się zdecydujesz, czym mu nochala przetrącił .
Czekamy na ciąg dalszy!
EDIT: Do trzeciego rozdziału:
Malbert, ocena jest krótka: dychę łapiesz i tyle! No cóż, nie jestem kimś kim nie jestem... To opowiadanko specjalnie do mnie od początku trafia z uwagi na klimat, jaki z sobą niesie... Gdy czytałem pierwszy rozdział, to myślałem, żeby porównać do Poe'a, ale bym zbłądził... Masz 10/10, pod warunkiem, że następne będą w klimatach jak od 1 do 3. Niby się zmienił ten klimat, ale jednak, w nawet najczarniejszych snach, są jasne chwile... Tak trzymaj! Super, super, super opowiadanie! A skoro już sędzią jestem, to przy najbliższym konkursie, będę je kwalifikował do miana forumowego bestsellera razem z Lestka Incydentem. Gdybym wcześniej wiedział, że będę mógł TAK dobrze tu poczytać, to skorzystał bym wcześniej z Mirrond'a zaproszenia. Powtórzę się, ale po lekturze powyższego opowiadanka, narzuca mi się jedno słowo: CUKIEREK!
A najmocniej wykoleił mnie powód darowania życia: żal gostkowi dywan rybami zasmrodzić... Przemocarne.
PS
Dzisiaj w TVN będzie film, do którego Twój opis Paryża i klimacik porównywałem po rozdziale pierwszym: Vidocq. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie oglądali, oraz tym, którzy oglądali. Wyjeb*ście klimatyczny!