18-03-2020, 11:05
(17-03-2020, 20:27)D.M. napisał(a): Poza tym, chcę trochę lepiej zrozumieć niektóre niuanse. Czy w PRL były legalne jakieś rodzaje drobnej działalności przedsiębiorczej? A czy unikanie legalnej pracy zarobkowej nie było karane? Czy samo w sobie bycie "niebieskim ptakiem" mogło odbywać się legalnie? I kim raczej były te "ptaki": przedsiębiorcami czy lekkomyślnymi ludźmi?
Jako chyba jedyny kraj z KDL (Kraje Demokracji Ludowej) w Polsce były tez prywatne sklepiki, prywatne rzemieślnictwo, prywatna drobna wytwórczość, prywatne rolnictwo (z przerwą na przymusową kolektywizację w latach stalinowskich w latach 1948-56). Tych, którzy mieli prywatne szklarnie i cieplarnie (kwiaty, warzywa) nazywano popularnie "badylarze", a wszystkich ogólnie "prywaciarze". Byli czasem prześladowani "domiarami (dodatkowy, nagły, wysoki podatek), zwłaszcza w czasach stalinowskich i trochę za Gomułki. Uspokoiło się od rządów Gierka (od 1971 roku).
"Niebieskie ptaki" to byli wyłącznie ci, którzy nie pracowali legalnie, tylko wcale (lub czasem dorywczo): żule, drobni przestępcy, bezdomni, "dwie lewe ręce". Od czasu do czasu (zwłaszcza w czasach kryzysu) byli wyłapywani do przymusowych robót, zwłaszcza do lat 60-tych (a potem na początku stanu wojennego, wysłano ich np. do kopania rowów odwadniających na Żuławach oraz do... utworzonych Oddziałów Obrony Cywilnej, do odbycia dwuletniej, obowiązkowej służby, w zamian wojskowej. W takim, budowlanym OOC pracowałem przez jedną "zmianę" jako członek kadry, jedyny cywil . Tam to dopiero się działo )) Na 127 junaków było 47% karanych... właśnie o tym okresie mej pracy zawodowej kończę pisać książkę).