04-06-2019, 19:58
(09-12-2018, 20:19)D.M. napisał(a): Rozdział XIX.Ciekawe, choć brak realistycznych przyczyn takiej "mody".
Niedługo po powrocie z Oslo(przecinek?) Ania napisała do Eryka mejl, w którym zaprosiła go do odwiedzenia Kielc na Boże Narodzenie. Eryk z radością zgodził się. Warto zauważyć, że już dawno (zwłaszcza w Holandii) zanikła moda na publiczne informowanie o tym, gdzie który członek rodziny królewskiej spędza święta. Nawiasem mówiąc, w XXII wieku w ogóle zanikła moda na publiczne omawianie osobistego życia celebrytów. Gdyby Eryk i Ania żyli w wieku XX lub XXI, to po ich intensywnym komunikowaniu się licznych interakcjach podczas balu chyba w wielu gazetach czy serwisach internetowych byłyby opisywane spekulacje na ten temat. wiele gazet czy serwisów internetowych opisywałoby spekulacje na ten temat. Ale w wieku XXII niewielu ludzi interesowało się takimi plotkami. Za to z ciekawością czytano informacje o już ustalonych ślubach w rodzinach królewskich oraz o urodzeniu dzieci w tych rodzinach.
(09-12-2018, 20:19)D.M. napisał(a): Tą sprawą już od wielu lat zarządzała Ania, a nie jej rodzice.Widzę w twojej książce tęsknotę do idealnego świata i próby projekcji tego, jak miałoby do tego dojść siłami państwowo-naukowymi. Podzielam tę chęć życia w idealnym społeczeństwie, ale takimi metodami jest to nieosiągalne. Gdyby mi życia starczyło, napisałbym powieść o dojściu do idealnego społeczeństwa, bo mam już w głowie zarys fabuły. Z tym, że byłaby to powieść sensacyjno-katastroficzna a droga do celu nie byłaby usłana różami.
Eryk przyleciał do Kielc 22 grudnia regularnym uniwersalotem. Ania odebrała go z dworca spotkała go na dworcu uniwersalotowym. Do domu jechali tramwajem. W domu(bliskie powtórzenie) rodzice Ani powitali Eryka i kilkadziesiąt minut z przyjemnością rozmawiali z nim na różne tematy. Potem Ania i Eryk pozostali sami w pokoju Ani. Udekorowana choinka dodawała romantyki do i tak romantycznego nastroju. (w tym zdaniu nie ma romantyki )
Trochę rozmawiali też o choince i przypadkowo odkryli ciekawy zbieg okoliczności: okazało się, że oboje mają dokładnie jednakowe (masło maślane) zwyczaje co do tego, na który dzień programować ustawianie swoich choinek, a na który ich rozbieranie.
(...)
Ania więc odkryła, że od dawna ma pewne zwyczaje dobrze pasujące do wspólnego życia z Erykiem. (no tak, bo w pożyciu małżeńskim kluczowe jest ubieranie choinki )
Jednak do tego stałego wspólnego życia było jeszcze daleko. A na razie Eryk po raz pierwszy spędził z Anią noc. (już na drugiej randce? choć przy swobodzie obyczajów panującej w twojej książce to w zasadzie nic dziwnego) W następnym dniu, 23 grudnia, oni spacerowali po Kielcach, oglądając liczne świąteczne dekoracje. Eryk też chętnie stopniowo poznawał geografię Kielc. Spacerowali do dość późnych godzin wieczornych, i poszli spać również dość późno, bo tak łatwiej późno się obudzić w następnym dniu. (a mieli w tym cel, by się późno obudzić?)
A przecież ważne jest, żeby 24 i 31 grudnia moment obudzenia był późny. Bo w następnej nocy (na 25 grudnia i na 1 stycznia) ludzie tradycyjnie długo nie idą spać; im później przed tym się obudzą, tym łatwiej to wytrzymać bez zmęczenia. (naprawdę ktoś tak robi? ludzie w te dni balują, bo napędzają ich emocje, organizm człowiek toleruje krótkotrwałe wahania długości snu i nie trzeba do tego specjalnie później wstawać)
(...)
W tych dniach nawet Karolina starała się budzić trochę później, wbrew przyzwyczajeniom swojego organizmu. (zbyt długie spanie działa wręcz przeciwnie, wartałoby to urealnić pod względem biologicznym)
(...)
Warto odnotować, że wszyscy, w tym Eryk, całkiem otwarcie i spokojnie omawiali, które dania im się nie podobają. W XXII wieku to nie wyglądało niezręcznie (chyba że w Japonii). Obywatele UE dawno nie widzieli nic niestosownego w jakichkolwiek uwagach o tym, że komuś coś się nie podoba albo że ktoś coś robi nieprawidłowo. Po co sztucznie ograniczać przepływ takich informacji? Tylko z przyczyn psychologicznych, ale swoją psychologię można udoskonalać. Właśnie takie udoskonalenie psychologii mieszkańców Unii dość łatwo nastąpiło po pewnych wcześniejszych udoskonaleniach, a te wcześniejsze polegały na zniknięciu wrażliwości na słowne obrażanie. :D - tak się zastanawiam na ile to jeszcze są ludzie po takich "ulepszeniach" - brzmi bardziej jak "pranie mózgów" by mieć łatwe do manipulacji społeczeństwo. Tak naprawdę to, co można tylko zmienić moralnością, postulujesz zmienić psychologią - nie da się; to ulepszenie pod względem moralnym może kształtować psychologię, nie odwrotnie. Człowiek nie jest w stanie zbudować utopii; musiałby przestać być człowiekiem.
Ogólnie, także jako psycholog, muszę Ci powiedzieć, że całe wywody o obrażaniu to czysta fantastyka.
(...)
Prawie wszyscy unijni wierzący już dawno zrozumieli, że nie da się obrazić Boga (bo Bóg jest doskonały i się nie obraża), a możliwość obrazić uczucia religijne obrażenia uczuć religijnych to taki sam problem psychologii wierzącego, jak ten dotyczący obrażań w ogóle. I wreszcie wierzący nauczyli się nie przejmować takimi obrażaniami. A niektórzy z tych, którym długo to się nie udawało, doszli do wniosku, że w rzeczywistości nie wierzą w daną religię. (brak logicznego związku przyczynowo-skutkowego - jeśli kogoś nadal dotykały obrazy religijne to przestawał wierzyć? - absurd)
Pozdrawiam